Nawet o tym nie wiedziałem. Samochód po prostu dziwnie się prowadził. Wkrótce na małym wyskoku urwała się druga półoś i stanęliśmy. Cztery godziny naprawialiśmy samochód na pustyni. Staliśmy w takim miejscu, że jeszcze musieliśmy przekierowywać ciężarówki, żeby nas nie rozjechały. Starałem się jechać szybko, żeby nadrobić stracony czas, ale znów coś zaczęło stukać w samochodzie i na 100 km przed metą musiałem zwolnić. Zastała nas noc i ostatnie 50 km jechaliśmy na światłach. Nawigacja nie była najprostsza, ale Mark dał radę i doprowadził nas do mety. Na początku obwiniałem siebie myśląc, że za szybko jechałem. Akurat dziś chciałem wyprzedzać w kurzu i w takich okolicznościach doszło do awarii. Ale jak przyjechaliśmy na metę okazało się, że była to wada materiału.KUBA PRZYGOŃSKI: – Etap był bardzo kamienisty, nieprzyjemny. Wiele kamieni, głazów i dziur, w które wpadaliśmy jadąc 100-120 km/h. Przez cały odcinek trzymałem kierownicę tak, jakbym wisiał na drążku, nawet na chwilę nie mogłem rozluźnić dłoni. Wiem, że stać mnie na szybszą jazdę i postaram się to udowodnić na kolejnych etapach. Cieszę się jednak, że w ogóle mogę jechać, bo jeszcze pół roku temu myśleliśmy, że w ogóle nie dam rady wystartować z powodu kontuzji. Liczę na to, że jutro będzie sporo piasku, na którym się dobrze czuję. Jesteśmy w Chile, to jest otwarta pustynia, ale niestety jest tu też dużo fesz-feszu, który bardzo się kurzy i nic wtedy nie widać. Mam nadzieję na wiatr, wtedy będzie się lepiej jechało.KUBA PIĄTEK: – To jest Dakar, tu zawsze są przygody. Dziś etap był długi i dziurawy, było sporo fesz-feszu. Praktycznie całą trasę jechałem w kurzu innych zawodników. Ponadto pod koniec odcinka zaczęło tak mocno wiać, że musiałem mocno walczyć, żeby utrzymać się na motocyklu. Kosztowało mnie to sporo sił. Przyznaję, że odliczam dni do wymarzonego odpoczynku. Wtedy będziemy na półmetku Dakaru.
RAFAŁ SONIK: - Jechałem dziś zupełnie normalnie – tak, jak robię to w Maroku, Egipcie czy Brazylii. To na pewno nie była desperacka jazda. Trzymałem swoje tempo, bo co lepszego mogę zrobić nie wiedząc, co dzieje się za moimi plecami. Na pewno nie podejmuję zbędnego ryzyka. Trasa obfitowała w niezwykle trudny teren. Nie brakowało ogromnych, wymagających szczególnej uwagi skał, a także niebezpiecznego i zdradliwego fesz feszu. Ten rodzaj piasku jest z definicji niebezpieczny i trzeba pamiętać, że w każdej chwili możemy w nim trafić na ukrytą pułapkę. Dużo bardziej ryzykowna była jednak jazda po skalistym podłożu. Wolałbym nie widzieć mojego quada od spodu. Co prawda dojechał, nie ma urwanego wahacza, a kierownica nie została mi w rękach, ale Raptor wymaga totalnej reanimacji. Do wymiany są wszystkie płyty, skid plate, a na jednym podnóżku mam pęknięty spaw. Jest cała masa pracy, więc mechanicy będą mieli ciężką noc. Z terenem przegrało moich dwóch poważnych konkurentów. Na skalistej sekcji został Argentyńczyk Sebastian Halpern, a Mohamed Abu-Issa nie ukończy zmagań z powodu wybuchu silnika. Okazuje się, że pokusa przerabiania silników jest błędna. Motor Mohameda nie wytrzymał przeciążeń. Taka taktyka jak widać na niewiele się zdaje. Jutro czeka mnie ostatni etap przed dniem odpoczynku. Staram się jednak o tym nie myśleć. Julian Villarubia przygotowuje roadbook i razem analizujemy kluczowe punkty trasy. Poza tym masaż, regeneracja i sen. Wszystko po to, żeby jutro cisnąć od nowa.
KRZYSZTOF HOŁOWCZYC: - Dziś znowu startowaliśmy jako 12 załoga i niestety, w pierwszej części tego bardzo długiego i dziurawego odcinka byliśmy skazani na jazdę w ogromnym kurzu jadących przed nami konkurentów. Takie ciężkie etapy całkiem dobrze mi idą. W drugiej części jechaliśmy już bardzo dobrym tempem. Poza dwoma niewielkimi pomyłkami nawigacyjnymi można uznać, że było perfekcyjnie w tym niezwykle trudnym terenie. Kilku zawodników, w tym Wasiliew, zaryzykowało jazdę starą, zniszczoną drogą na skróty i to się im bardzo opłaciło, bo zyskali prawie 10 minut. Dzięki temu i równej jeździe potem Wasiliew sensacyjnie wygrał dzisiejszy etap, co przy tegorocznej obsadzie jest nie lada wyczynem. Nam równa jazda przyniosła dziś awans na czwarte miejsce w rajdzie, z czego się bardzo cieszymy.
YAZEED Al-RAJHI: - Sądzę, że mogę mocniej cisnąć i bardziej ryzykować. Dzisiaj uzyskałem dobry czas. Dogoniłem Giniela i jechałem za nim przez 70 kilometrów. Potem znalazłem się w kurzu za Nanim, ale Nani mnie nie hamował. Więcej czasu straciłem za Ginielem. Następnie przebiliśmy oponę. Miałem trzy minuty przewagi i myślę, że mogłem wygrać etap. OK, jeżeli Wasiliew był szybszy, to nie ma sprawy. Dla mnie to pierwszy Dakar i nie posiadam doświadczenia. Cała czołówka startowała tu wiele razy, zaliczyła długie testy. Oni mieszkają w tych samochodach. Dla mnie Toyota jest nowością i po raz pierwszy jechałem nią na pierwszym odcinku rajdu. Uważam, że mogę pojechać lepiej, ale zobaczymy co się wydarzy. Mam nadzieję, że będę jednym z odtwórców głównych ról w Dakarze i wkrótce go wygramy. Nie w tym roku - jadę na luzie i nie podejmuję ryzyka. Co powiedzieliby moi kibice, gdybym jako debiutant walczył z najszybszymi i odpadł po sześciu etapach? Liczę, że znajdę się na podium, a za rok nie będzie już wytłumaczenia. Będę miał duże szanse na zwycięstwo. Planem była pierwsza dziesiątka, w duchu liczyłem na top 5. Teraz Giniel nie jest daleko i jeżeli sprezentuje mi drugie miejsce, wezmę je. Jeżeli będę mógł wygrać, też to biorę.
NASSER AL-ATTIYAH: - To nie był łatwy odcinek. Do 10 kilometra przed metą, przez cały czas jechaliśmy na przebitej oponie. W końcu postanowiliśmy zmienić koło. Nie wiem, czy na początku jechaliśmy wolno, ale oes był naprawdę ciężki, z dużą ilością fesz-feszu. Jestem całkiem zadowolony z ukończenia odcinka z jednym tylko przebiciem, bez problemów z samochodem. Matthieu nawigował naprawdę dobrze. Przez całą drogę sądziłem, że ktoś będzie tuż za nami. Zmieniliśmy koło w minutę 35 sekund, czyli bardzo szybko. Teraz czekamy, kto wygra etap. Mam nadzieję, że nie ja, bo jutro będzie bardzo trudny odcinek i chciałbym, żeby ktoś inny otwierał trasę. Muszę zachować dużą ostrożność. W przyszłym tygodniu trzeba będzie jechać taktycznie. Czeka nas również etap maratoński. Naszym planem jest wygranie rajdu. OK, prowadzimy i po prostu postaramy się dalej tak jechać.
STÉPHANE PETERHANSEL: - Na tego typu trasie nie mamy dobrego ustawienia amortyzatorów. Samochód trudno się prowadził, więc wolałem trochę zmniejszyć prędkość, za dużo nie ryzykować. Na początku rajdu popełniłem za dużo błędów i chcę uniknąć następnych. Musimy znaleźć dobry setup, lepiej przystosować samochód na następny dzień. Nigdy nie jeździliśmy Peugeotem w takich warunkach. Nie mam pełnego zaufania do samochodu, bo nie znamy jego wytrzymałości. Gdybyśmy zatrzymali się pod koniec rajdu, wiązałoby się to z dużą frustracją, więc wolę kontrolować sytuację. Postaram się ukończyć rajd.
MARC COMA: - To był bardzo ciężki odcinek. Przez cały czas jechaliśmy po fesz-feszu. Na takiej nawierzchni nie widać kamieni i nie jedzie się komfortowo. Zawsze trzeba uważać. Prowadziłem po 30 kilometrach i znowu musiałem otwierać trasę. Starałem się utrzymywać dobre tempo i za bardzo nie ryzykować. Jestem zadowolony z dnia. Bardzo trudno będzie odrobić czas do Joana, ale mamy przed sobą jeszcze dużo ścigania. W drugiej części rajdu czekają nas dwa etapy maratońskie. Zamierzam cisnąć jak diabli aż do ostatniego dnia. Wiem, że Joan jest bardzo szybki, że prezentuje bardzo wysoki poziom, ale z pewnością będę próbował.
JOAN BARREDA: - Było dobrze. Jestem zadowolony po naprawdę ciężkim dniu. Uzyskałem kolejny wspaniały wynik. Finiszowałem razem z Marc'kiem. Ogólnie jest pozytywnie. Próbuję skoncentrować się na nawigacji, a także na mojej jeździe. Teraz mam więcej doświadczenia i wiem, że jeżeli Marc ciśnie, to ciśnie przez cały dzień. Jedzie naprawdę szybko i nie ma możliwości, żeby dostać się przed niego. Łatwiej jest po prostu trzymać się Marc'ka.
PABLO QUINTANILLA: - No cóż, dzisiaj był bardzo ciężki i długi odcinek. Czułem się świetnie, ale na ostatnich kilometrach zacząłem odczuwać zmęczenie. Cieszę się, że dotarliśmy do Antofagasty. Dopingują nas chilijscy kibice, ścigam się u siebie, więc liczę na udany rajd.
Subskrybuj i uzyskaj dostęp do Motorsport.com za pomocą blokera reklam.
Od Formuły 1 po MotoGP relacjonujemy prosto z padoku, ponieważ kochamy nasz sport, tak jak Ty. Aby móc nadal dostarczać nasze fachowe dziennikarstwo, nasza strona korzysta z reklam. Mimo to chcemy dać Ci możliwość korzystania z witryny wolnej od reklam i nadal używać ad-blockera.