Wyprzedziliśmy ich w sumie 70. Dwukrotnie się zakopaliśmy. Choć w zasadzie utknęliśmy na prostej drodze, w koleinach po ciężarówkach. Nasze Mini miało za mały prześwit i nie dało się wyjechać z koleiny o głębokości 80 centymetrów. Auto zawisło, wszystkie koła znalazły się w powietrzu i kręciły się. Wydostanie się z tego było męczące i czasochłonne. Podkopywaliśmy, podkładaliśmy trapy i po 30 centymetrów przesuwaliśmy się do przodu. Straciliśmy w ten sposób dwa razy po około pół godziny. Na samym początku, po przejechaniu 45 kilometrów mieliśmy już dwa kapcie. Tak jak wspominałem, koleiny były głębokie i na 80 centymetrów. Nie trudno więc było o to, by wystające z nich kamienie uszkodziły oponę. Czuję, że jestem dziś jeszcze bardziej zmęczony niż po poprzednim etapie. Wtedy jazda zajęła nam może 24 godziny, ale teraz, po nie do końca przespanej nocy, przetrwać ten odcinek było cudem. Dwa razy tak uderzyliśmy przodem auta o przeciwstok, że przed oczami pokazały mi się gwiazdki. Ale gdybym odpuścił gaz, znów czekałoby nas pół godziny kopania w piasku. Dobrze, że dojechaliśmy z niezłym czasem, dzięki czemu we wtorek wystartujemy trochę prędzej – z 62., a nie 132. miejsca. Na trasie powinno być więc choć trochę lepiej. Ale na pewno nie pięknie, bo przed nami wyruszy i tak ponad 20 ciężarówek, a odcinek sam w sobie ponoć bardzo trudny.
KUBA PRZYGOŃSKI: – To był bardzo skomplikowany odcinek - pustynny, z wydmami i camel grassem. Było bardzo dużo nawigacji, co stanowiło wyzwanie dla pilota, ale Andriej bardzo dobrze sobie poradził. Zawsze wiedziałem, gdzie mam jechać. W pewnym momencie miałem tak przyśpieszony oddech, jakbym biegł na 10 km. Było tyle pracy za kierownicą, że organizm pracował na bardzo wysokich obrotach. Później sprawdziłem – miałem tętno ok. 160. Już dzisiejszy odcinek był prawdziwie pustynny, natomiast jutrzejszy będzie według mnie kluczowy. Będzie bardzo trudna nawigacja, będą miejsca, w których 40 km trzeba będzie jechać przez pustynię na kompas, co nie jest łatwe. Odcinki typowo rajdowe będą teraz zastępowane przez otwartą pustynię. To jest zupełnie inna jazda, o czym dziś niestety przekonał się Sebastian Loeb, który zaliczył przykry wypadek.
MAREK DĄBROWSKI: – Na osiemdziesiątym kilometrze zaczęła nam się gotować skrzynia biegów. Prawdopodobnie była to awaria pompy oleju i bardzo się cieszymy, że dojechaliśmy do mety, zresztą na niezłej pozycji. W końcówce jechało się już bardzo ciężko, zamiast na piątym biegu, musiałem jechać na trzecim. Skrzynia biegów jest do wyrzucenia. To efekt awarii z początku rajdu. Ale nie narzekamy i staramy się dotrzeć do mety.
JACEK CZACHOR: – Bardziej, niż trasą, interesowałem się dziś naszą skrzynią biegów. Nawigacyjnie nie miałem dziś problemów. Pojawił się piasek, ale trudno nazwać to poważnymi wydmami.
KUBA PIATEK: – Ten etap był dla mnie bardzo ciężki. W drugiej części odcinka nawigacja była bardzo trudna. Jechałem dziś bardzo szybko, może nawet zbyt szybko, przez co popełniłem kilka błędów nawigacyjnych i miałem kilka wywrotek. Kolejne etapy będą wymagały od zawodników dużej uniwersalności. Po sobotniej przygodzie w rzece mam wymieniony silnik, ale wychodzą jeszcze drobne usterki spowodowane tamtą sytuacją. Muszę go cały czas kontrolować.
BENEDIKTAS VANAGAS: - Organizatorzy Rajdu Dakar niejeden raz podkreślali, że druga jego część będzie więcej niż imponująca. Czekaliśmy na to ze zdrowym sportowym zapałem. Startowaliśmy dziś w „złotej klatce”: między dwiema ciężarówkami, a przed pierwszą jechały jeszcze dwa Kamazy. Pierwsze 160 km jechaliśmy w totalnym kurzu. Tę część musieliśmy po prostu przejechać. Kiedy nic nie widzisz, to i nic zrobić nie możesz. Kiedy trasa zmieniła się w piasek, zaczął się naprawdę ciężki etap. Wydawało się, że auto stoi w miejscu, ale okazało się, że jednak jedziemy. Przed finiszem uderzyliśmy w duży kamień, na skutek czego nastąpiła awaria elektroniki i straciliśmy około 15-20 minut.
SÉBASTIEN LOEB: - Nie zauważyłem zagłębienia wymytego przez wodę. Wpadliśmy w nie i rolowaliśmy. Mocno rozbiliśmy samochód. Trzeba było zmienić dwa koła, naprawić transmisję. Z pewnością straciliśmy dużo czasu. Nadal musimy zdobywać doświadczenie - po to tu przyjechałem. W pierwszym tygodniu prowadziliśmy, Teraz nie jest już tak fajnie, jak tego oczekiwaliśmy. Do mety odcinka było 10 kilometrów. To trochę frustrujące, ale jest tak, jak jest. Musimy jechać dalej.
NASSER AL-ATTIYAH: - To był naprawdę ciężki odcinek. Jazda nie była łatwa. Na początku uzyskiwaliśmy dobre czasy, ale na bezdrożach nie mogłem utrzymać się za buggy. OK, wygraliśmy etap o 12 sekund. Jutro też nie będzie łatwo. Musimy otwierać drogę. Matthew wykonał dzisiaj dobrą robotę i jestem pewien, że jutro też sobie poradzi. Fajnie jest wygrać etap na bezdrożach, przez wydmy. Buggy są naprawdę szybkie na wielbłądziej trawie. Dzisiaj odrobiliśmy trochę czasu - i zobaczymy, jak będzie jutro. Jestem tu po to, żeby walczyć. Zrobię co mogę, by wygrać Dakar. W następnych dwóch dniach musimy jechać naprawdę na maksimum, bez żadnych błędów - i zobaczymy. Nie wiem, czy te odcinki zadecydują, ale z pewnością konieczny jest dobry wynik na następnych dwóch etapach.
CARLOS SAINZ: - Lucas wykonał dobrą robotę. Staraliśmy się jechać szybkim tempem, ale mieliśmy trochę problemów z amortyzatorami. Musiałem zwolnić, żeby nie przegrzać amortyzatorów. Poza tym było w porządku. Nigdy nie jest łatwo otwierać trasę. Nie wiem, czy wygraliśmy odcinek, ale jutro wolałbym startować za Stéphane'm. Jutro i pojutrze czekają nas dwa najważniejsze dni.
STÉPHANE PETERHANSEL: - Wydarzenie dnia jest takie, że Seb rolował 20 kilometrów stąd. Wyprzedziliśmy go na sto kilometrów przed metą. Nie wiem, czy miał jakiś problem, ale nie jechał zbyt szybko. W drugiej części odcinka Seb był ode mnie szybszy. Zatrzymałem się i przepuściłem go. Na 20 kilometrów przed końcem pokonywaliśmy zagłębienie wymyte przez wodę. Seb zaliczył ciężkie rolowanie przy 120 km/h. Nie wiem, ile wykonał salt. Wysiadł z samochodu i powiedział: OK, możecie jechać. Straciliśmy jeden samochód, więc jest mniej komfortowo niż do tej pory.
TOBY PRICE: - Nie było perfekcyjnie. Popełniłem parę błędów, a kilka razy miałem szczęście. W końcu wyjechałem na otwartą przestrzeń i mogłem wybierać trasę. Prowadzę w rajdzie, więc był to dobry dzień. Codziennie walczymy z Paulo. Raz on wygrywa, raz ja. Myślę, że pod koniec tygodnia będą nas dzieliły sekundy. To trudny rywal, znacznie lepszy ode mnie w nawigowaniu. Jutro zaczyna się etap maratoński - kolejna ważna część Dakaru. Pierwszego dnia muszę uważać, żeby nie zrobić czegoś głupiego, nie uszkodzić motocykla, bo wtedy byłoby dużo gorzej drugiego dnia.
PAULO GONÇALVES: - To był trudny dzień. Jechaliśmy przez wyboiste bezdroża. Utrzymywałem dobre tempo, ale trochę zboczyłem z trasy i zaliczyłem dużą wywrotkę. Nic mi się nie stało, lecz uszkodzeniu uległy urządzenia nawigacyjne. Kończyłem odcinek trzymając kierownicę jedną ręką, żeby nie przecięły się przewody. W końcu nie straciłem jednak zbyt wiele czasu do Toby'ego, więc mogę być zadowolony. Toby wygrał o 5 minut, a to całkiem normalne. Mam za sobą bardzo trudny dzień, pierwszy tak wymagający w tym roku. Na szczęście etap maratoński zaczyna się dopiero jutro. Jestem farciarzem!
KEVIN BENAVIDES: - Odcinek był podzielony na dwie części - pierwszą w regionie Salty, drugą pod Belén. W pierwszej części jechaliśmy szutrowymi drogami. W drugiej było dużo trudniej - piasek, kamienie, sporo nawigacji. Razem z Antoine Méo jechaliśmy dobrym tempem i znajdowaliśmy właściwą trasę. Duży problem stanowił upał, a także luźny piasek. Poza tym dzień przebiegł dobrze. Odzyskałem siły po dniu przerwy u mnie w Salcie. Nocowałem w domu. Spotkałem rodzinę i przyjaciół. Teraz znowu mogę atakować, choć wolałbym być bardziej z przodu.
ANTOINE MÉO: - Na pierwszej sekcji dobrze jechałem. Nie popełniłem żadnego błędu nawigacyjnego. Ukończyłem tę część odcinka 20 sekund za Kevinem Benavidesem, więc nie było tak źle. Potem w drugiej częsci musiałem zwolnić, bo było więcej nawigowania. W końcu to się jednak opłaciło, ponieważ ustrzegłem się błedów - poza jednym małym pod koniec. Nadal mam dobre miejsce, choć Toby jedzie bardzo szybko i równo. Jutro kolej na mnie.
Subskrybuj i uzyskaj dostęp do Motorsport.com za pomocą blokera reklam.
Od Formuły 1 po MotoGP relacjonujemy prosto z padoku, ponieważ kochamy nasz sport, tak jak Ty. Aby móc nadal dostarczać nasze fachowe dziennikarstwo, nasza strona korzysta z reklam. Mimo to chcemy dać Ci możliwość korzystania z witryny wolnej od reklam i nadal używać ad-blockera.