Mówią po etapie
KRZYSZTOF HOŁOWCZYC: - To naprawdę niezły początek! Ale trzeba przyznać, że trasa była typowo rajdowa, więc mogliśmy wykorzystać nasze spore doświadczenie.
Jechaliśmy bardzo spokojnie, z wyczuciem. Nie popełniliśmy żadnych błędów, nawigacja dziś była dość łatwa. Ten odcinek był rzeczywiście bardzo szybki, cały czas jechaliśmy wszystko, co potrafi nasz Nissan, czyli jakieś 160-170 km/godz. Nie byliśmy dziś w stanie nawiązać rywalizacji z samochodami fabrycznymi, bo wyposażone w dieslowskie silniki, są na prostych o wiele szybsze od nas. Musimy poczekać na bardziej kręte, techniczne partie. Dziś było o tyle trudno, że co jakiś czas trzeba było się ostro dohamowywać do nawrotów z dużej prędkości i łatwo było się pomylić, co przydarzyło się Chicheritowi, który prowadził, ale dachował. Droga jest bardzo piaszczysta i wysuszona, więc panuje ogromny kurz, zwłaszcza przy wyprzedzaniu. My jechaliśmy przez jakieś 80 km za Belgiem Henrardem w gigantycznym kurzu, nie mogliśmy znaleźć odpowiednio szerokiego miejsca do wyprzedzania. Tam straciliśmy na pewno kilka cennych minut. Potem wyprzedzaliśmy też Lavieille'a, który chyba miał problemy ze skrzynią biegów, bo jechał dość wolno. Do tego doszło wyprzedzanie kilkudziesięciu motocyklistów, co zawsze jest bardzo niebezpieczne w takich warunkach. Mamy teraz dość dobrą pozycję wyjściową do kolejnego etapu, ale to dopiero początek tego maratonu. Wcale byśmy się nie obrazili, gdybyśmy na takim miejscu powrócili do Buenos.
NASSER AL-ATTIYAH: - Przyjechaliśmy tu po zwycięstwo, więc oczywiście cieszę się, że rozpoczęliśmy od wygrania oesu. Trasa była dość łatwa i jednocześnie bardzo szybka. Nie chciałem za mocno cisnąć. Kontrolowałem tempo, szczególnie w miejscach, gdzie wyprzedzaliśmy wielu motocyklistów i bardzo się kurzyło. Wynik jest satysfakcjonujący - ponad 2 minuty przewagi nad Carlosem Sainzem. Do udowadnia, że nowy samochód, zupełnie inny niż ubiegłoroczny, ze zmienionym nadwoziem, jest bardzo mocny. Niestety, dla zespołu są nie tylko dobre, ale i złe wiadomości, bo Guerlain Chicherit dachował. Mam nadzieję, że jutro stanie na starcie. Bez niego byłoby już inaczej.
CARLOS SAINZ: - Pierwszy odcinek przebiegł dla nas bardzo dobrze. Znaleźliśmy dobry rytm jazdy na tym niezwykle szybkim oesie. Niestety, po 115 kilometrach dogoniliśmy Stephane'a Peterhansela, którego Mitsubishi jechało przed nami. Z powodu tumanów kurzu nie dało się bezpiecznie wyprzedzić, dlatego nie ryzykowaliśmy i pozostaliśmy za Stephanem do końca odcinka.
GINIEL DE VILLIERS: - Dzisiaj chodziło o to, żeby jak najmniej ryzykować. Tracimy nieco ponad dwie minuty do liderów - i taki jest nasz cel. Odcinek był naprawdę szybki. Musieliśmy wyprzedzać w kurzu wielu motocyklistów. Zobaczyliśmy, jak szybko coś może się wydarzyć w niebezpiecznej sytuacji, kiedy motocyklista wywrócił się tuż przed nami. Na szczęście zdążyliśmy się zatrzymać.
MARK MILLER: - To był jeden z najszybszych odcinków otwierających rajd, jaki kiedykolwiek przejechałem. Z jednej strony nie był zbyt wymagający, ale z drugiej należało zachować dużą ostrożność przy wyprzedzaniu motocyklistów. Dogoniliśmy ich już w pierwszej części oesu i w kurzu trudno było bezpiecznie wyprzedzać. Tak czy owak, udanie rozpoczęliśmy Dakar.
LUC ALPHAND: - Dzisiaj chodziło głównie o to, żeby za dużo nie stracić na tym szybkim oesie. Nasser pojechał bardzo dobrze i miał wysoką prędkość maksymalną. Sądzę, że w ubiegłorocznym samochodzie stracilibyśmy więcej czasu. Wszyscy jedziemy ostrożnie z nowym silnikiem. To długi, długi rajd, a dzisiejszy odcinek był pełen kurzu i potencjalnie niebezpieczny. Zawsze jest trudno, kiedy w kurzu nie widzisz, gdzie jedziesz. Samochód ma świetny moment i bardzo dobrze się prowadzi. Nowe nadwozie jest bardzo stabilne przy dużej szybkości.
STEPHANE PETERHANSEL: - Nigdy nie jest łatwo, kiedy otwierasz trasę, szczególnie na pierwszym etapie Dakaru, gdy pierwsi musimy wyprzedzać motocyklistów. Po kilku samochodach zawsze jest łatwiej. Nie jechałem zbyt dobrym rytmem, ale samochód jest OK. Prędkość maksymalna mogłaby być wyższa, jednak rano jechałem bardzo ostrożnie, bo w kurzu było niebezpiecznie i wolałem rozpocząć wolniej. Jutro mamy tego samego typu oes, tylko trochę krótszy, a potem jest długa dojazdówka. Musimy poczekać. Stabilność nie jest zła. Prędkość maksymalna wynosi około 180 km/godz. Być może za mało dzisiaj ryzykowałem.
MARC COMA: - Największą trudność na tym odcinku stanowiła jego długość. Jechałem ostrożnym tempem i czekałem, co się wydarzy na tym niezwykłym oesie. Na takiej trasie motocykliści nie mieli za dużo pracy. To co przytrafiło się innym, mogło się przydarzyć również mnie. Widziałem, że Despres ma problemy z tylnym kołem po przejechaniu CP2. Wówczas spróbowałem uzyskać przewagę.
Fot. Andre Chaco
Udostępnij lub zapisz ten artykuł
Najciekawsze komentarze
Subskrybuj i uzyskaj dostęp do Motorsport.com za pomocą blokera reklam.
Od Formuły 1 po MotoGP relacjonujemy prosto z padoku, ponieważ kochamy nasz sport, tak jak Ty. Aby móc nadal dostarczać nasze fachowe dziennikarstwo, nasza strona korzysta z reklam. Mimo to chcemy dać Ci możliwość korzystania z witryny wolnej od reklam i nadal używać ad-blockera.