Mówią po etapie
NASSER AL-ATTIYAH: - To wspaniale znowu prowadzić, ale dzisiaj mogło być znacznie lepiej.
Na wydmach musiałem się zatrzymać na około 15 minut, ponieważ przegrzewał się silnik i temperatura nie chciała spaść. Próbowałem wyczyścić chłodnicę, jednak była pełna tych kwiatów - nie wielbłądziej trawy, tylko szczególnego rodzaju kwiatów, które blokowały przepływ powietrza.
GINIEL DE VILLIERS: - To był bez wątpienia najcięższy odcinek w tym rajdzie. Spora część trasy prowadziła w terenie i trudno było znaleźć właściwą drogę. Z powodu wysokości musiałem też kontrolować temperaturę silnika, ale nie przegrzewał się, czy byłem mile zaskoczony. Wygląda na to, że nasz samochód zachowuje się lepiej na dużej wysokości, niż Mitsu.
CARLOS SAINZ: - Przez 200 kilometrów jechałem bez wspomagania. W tych warunkach jechało się dosyć ciężko, a kiedy zaczęły się wydmy, było jeszcze ciężej - i w końcu dachowałem.
STEPHANE PETERHANSEL: - 15 kilometrów przed końcem wykonaliśmy salto przez przód. Chciałem przyspieszyć i wspiąć się na dużą wydmę. Na dole nie widzieliśmy, że tam jest wielbłądzia trawa - i z powodu niej rolowaliśmy. To było dosyć brutalne uderzenie. Myślę, że już po wszystkim, bo na ostatnich kilometrach nie mieliśmy sprawnej chłodnicy i przegrzał się silnik. Pod koniec to była agonia. Niestety obawiam się, że rajd się dla nas zakończył.
JONAH STREET: - Ciężko pracowałem na ten wynik i od tak dawna marzyłem o etapowym zwycięstwie. To naprawdę coś specjalnego! Dzisiaj nieźle nawigowałem. Nie byłem najszybszy, bo mój motocykl jest dużo wolniejszy od fabrycznych, ale znalazłem właściwy szlak, a o to głównie chodzi w Dakarze. Nie myślę o ogólnej klasyfikacji. Zamierzam po prostu jechać swoim tempem i dbać o mój motocykl, żeby osiągnąć metę rajdu.
MARC COMA: - Dzisiaj było sporo wydm i głazów - i także dużo kilometrów. Przewróciłem się na 81 kilometrze i przez resztę dnia jechałem wolno. Ważne było dla mnie, żeby dotrzeć na metę odcinka bez dodatkowych kłopotów - i to się udało.
CYRIL DESPRES: - To nie był mój najlepszy dzień. Po 380 kilometrach przebiłem oponę. Napotkałem grupę bardzo miłych Argentyńczyków i zamiast stracić 20-22 minuty, straciłem tylko około 17. Oni mi pomagali, podając narzędzia. To znowu był ciężki dzień, ale jestem z powrotem w czołowej grupie i to mnie dosyć dziwi. Odczuwam ulgę, choć zostawiłem trochę sił na wydmach.
Fot. x-raid.de
Udostępnij lub zapisz ten artykuł
Najciekawsze komentarze
Subskrybuj i uzyskaj dostęp do Motorsport.com za pomocą blokera reklam.
Od Formuły 1 po MotoGP relacjonujemy prosto z padoku, ponieważ kochamy nasz sport, tak jak Ty. Aby móc nadal dostarczać nasze fachowe dziennikarstwo, nasza strona korzysta z reklam. Mimo to chcemy dać Ci możliwość korzystania z witryny wolnej od reklam i nadal używać ad-blockera.