Mówią po etapie
CARLOS SAINZ: - Dużo offroadu, wysokiej wielbłądziej trawy, miękkiego piasku, wiele kamieni - ten odcinek naprawdę był krańcowy.
Szczególnie w ostatniej sekcji organizator przygotował dla nas ciężkie zadania. Dzisiaj jestem wyjątkowo wykończony. To oczywiście wspaniale wygrać kolejny etap i w ten sposób zwiększyć naszą przewagę w ogólnej klasyfikacji, ale dzisiaj najważniejszą rzeczą było dotarcie do mety bez żadnych większych problemów.
ROBBY GORDON: - Mieliśmy dobry dzień - przejechaliśmy etap bez incydentów. Przed CP2 dopadliśmy Millera. Byłem raczej ostrożny na nierównościach w drodze powrotnej. Straciliśmy około 20 sekund, ale to bez znaczenia. Na szybkich partiach Volkswageny nas gubią. Oni mają dużo więcej mocy.
MARK MILLER: - Rano mieliśmy duże problemy z nawigacją, a kiedy nie możesz odnaleźć drogi, trudno utrzymać dobre tempo. Potem przebiliśmy oponę, dogonił nas Giniel i jechaliśmy razem. Kiedy on ugrzązł, chcieliśmy mu pomóc, ale to było pod wydmą i nie mogliśmy dosięgnąć jego samochodu. Było mi go żal. Spodziewałem się, że na tym odcinku wypadniemy lepiej.
GINIEL DE VILLIERS: - 20 kilometrów przed końcem odcinka przejeżdżałem przez wydmę i po drugiej stronie czekał na mnie naprawdę duży pech. Wpadliśmy w dziurę i straciłem 20 minut, próbując się wydostać. Przód Touarega jest trochę pognieciony, ale to mocny samochód. Niewiarygodne! Bardziej uszkodziłem moje plecy niż samochód. Nie mogłem nic zrobić, żeby tego uniknąć. Po prostu pech! Oczywiście, jestem rozczarowany, bo znowu uciekło dużo czasu. To chyba nie jest nasz Dakar!
JORDI VILADOMS: - Ten etap naprawdę robił wrażenie. Startowałem z tyłu i jechałem moim własnym tempem. Kiedy dotarłem na ostatnie tankowanie, zobaczyłem, że nie ma Marc'ka. Nie wiedziałem co się stało. Bałem się, że miał problem. A ostatnie 10 kilometrów było kompletnie zwariowane. W końcu trafiłem do grupy z Comą, Despresem i Duclosem. Kiedy dojechałem do mety za Marc'kiem i Cyrilem, rozwiały się wszystkie moje wątpliwości. Czuję się naprawdę dobrze i jestem szczęśliwy!
MARC COMA: - To był bardzo trudny i bardzo skomplikowany etap. Na pierwszych kilometrach jechałem spokojnie, bo wiedziałem, że odcinek jest bardzo długi i mogą wystąpić kłopoty z oponami. Następnie mieliśmy skomplikowaną nawigację. Żle zrozumiałem opis i straciłem dużo czasu. A potem znalazłem dobry rytm na partii, która była najtrudniejsza w moim życiu. Jestem zadowolony. W takim dniu jak dzisiejszy ważne było, żeby nie stracić głowy. To był milowy kamień w tym rajdzie - jak Tourmalet w kolarskim Tour de France.
Udostępnij lub zapisz ten artykuł
Najciekawsze komentarze
Subskrybuj i uzyskaj dostęp do Motorsport.com za pomocą blokera reklam.
Od Formuły 1 po MotoGP relacjonujemy prosto z padoku, ponieważ kochamy nasz sport, tak jak Ty. Aby móc nadal dostarczać nasze fachowe dziennikarstwo, nasza strona korzysta z reklam. Mimo to chcemy dać Ci możliwość korzystania z witryny wolnej od reklam i nadal używać ad-blockera.