Trasa z Colon do Cordoby była dość spokojna i przewidywalna. Ze względu na ulewne deszcze, które niedawno przeszły nad Argentyną, organizatorzy przesunęli o 52 km punkt startu do odcinka specjalnego. Na OS poczuliśmy, że wjeżdżamy w rajd: trasa przez góry była wąska, śliska i kręta. Dodatkowo trzeba było uważać na kamienie. To jednak dopiero tylko zapowiedź tego, co nas czeka w Andach. Jedziemy zgodnie z założeniami - podeszliśmy do pierwszego etapu rajdu rozważnie i spokojnie. Naszym celem nie jest ściganie się za wszelką cenę, ale meta rajdu.
ROBERT SZUSTKOWSKI: - To mój pierwszy dakarowy oes, na razie oswajam się z samochodem i staram się poczuć ten rajd. Pojechaliśmy bardzo ostrożnie, rajd dopiero się zaczyna, a celem jest meta. Mam nadzieję, że z etapu na etap będziemy się rozkręcać i będzie coraz lepiej. Odcinek był trudny. To był bardzo techniczny oes, dobry na powrót do ścigania i zgranie się z autem. W końcu odcinek okazał się trochę krótszy niż planowano, ale upał sprawił, że próba była dosyć męcząca. Muszę stwierdzić, że duże wrażenie zrobiła na mnie przeprawa przez góry.
RAFAŁ MARTON: - Wystartowaliśmy dzisiaj bardzo późno, około 15.30. Trasa była bardzo trudna i wymagająca dla ciężarówek. 40 km w górach, między półkami. Musieliśmy jechać bardzo wolno i ostrożnie. W dodatku na około 25 km przed metą natknęliśmy się na drodze na leżącą na dachu Tatrę z numerem 505, której nie można było ominąć. Musieliśmy poczekać, aż ją podniosą, na co straciliśmy kilkanaście minut. Większych problemów technicznych nie mieliśmy. Ogólnie jesteśmy zadowoleni, jedziemy według założeń w połowie stawki. Z każdym etapem planujemy piąć się w górę. Rajd dopiero się zaczyna. Fot. R-SIXTEAM.
KRZYSZTOF HOŁOWCZYC: - To był bardzo trudny, techniczny etap. W pewnym momencie poczułem, że zaczyna mi brakować siły, ale dostałem od Jean-Marca nasze specjalne jedzenie i siły wróciły. Nie zakładaliśmy ryzyka, jechaliśmy spokojnie, czysto i szybko. Cieszę się, że jesteśmy w czołowej grupie. Pokonanie dwóch Volkswagenów i paru BMW oraz Mitsubishi nie jest złe. Fajnie zaczął się rajd, cieszymy się, że nic nie dzieje się w samochodzie. Ostatnie 30 km auto trochę się ślizgało, ale sprawdzimy to i jutro będzie dobrze.
JAKUB PRZYGOŃSKI: - Odcinek szutrowy, dużo prostych, jechałem szybko, ale przez zwężkę nie rozpędzałem się tak, jakby chciał. Goniłem Gonzalesa, uciekałem przed Fretigne, byłem więc w szybkiej grupie. Starałem się nie tracić czasu, ale miałem problem z goglami, bo dobrałem na deszcz, a świeciło słońce i mi parowały. Musiałem trochę zwolnić w środku odcinka, bo nic nie widziałem. Musiałem je odsłaniać, żeby odparowały.
JACEK CZACHOR: - Jechało mi się nie najgorzej. Myślałem, że motocykl będzie trochę lepszy, ale czuć, że zwężka nas ogranicza. 23. miejsce to lepszy wynik niż się spodziewałem. Dalej muszę jechać jak teraz, to może będzie lepsze miejsce. Zwężka przeszkadza, ale trzeba już o tym zapomnieć i jechać tyle, na ile ten motocykl pozwala. Nie potrafię już tak zarzynać silnika jak Kuba, ale muszę się przestawić, bo może to wcale nie jest niebezpieczne dla motocykla.
MAREK DĄBROWSKI: - Bardzo ładny odcinek. Mam jeszcze trochę lęku, ale jedzie mi się bardzo dobrze. Trzeba pamiętać, że zawody potrwają jeszcze bardzo długo. Ja siedzę na motocyklu dopiero cztery miesiące po bardzo długiej przerwie spowodowanej operacją. Chciałbym spokojnie wrócić do formy. Fot. orlenteam.pl
NANI ROMA: - Jesteśmy dosyć zaskoczeni uzyskanym czasem, ale czuję się szczęśliwy. W środku odcinka otrzymaliśmy ostrzeżenie od silnika. Zatrzymaliśmy się, żeby sprawdzić parę rzeczy, lecz wszystko działało prawidłowo. Myślę, że był to problem elektryczny, jednak ponieważ silnik pracował, postanowiłem nie ingerować. Ogólnie dobrze nam poszło, ale to dopiero początek i jeszcze nie walczyliśmy z VW. Pozostała do przejechania ogromna część rajdu. To był dobry pierwszy oes na sprawdzenie naszych nóg. Fot. x-raid.de
CARLOS SAINZ: - Poszło nam dzisiaj bardzo dobrze. Jedynym problemem okazała się jazda w kurzu za Robbym Gordonem. Nie mogłem zbliżyć się na tyle, żeby uruchomić Sentinel. Myślę, że on mnie kilka razy słyszał, ale to była już końcówka odcinka specjalnego. Fot. VW
STEPHANE PETERHANSEL: - Środkowa część oesu była wspaniała, prowadząca krętymi drogami w zielonej dolinie. W pewnym miejscu ześlizgnęliśmy się i ugrzęźliśmy pomiędzy dwoma kopcami ziemi. Modliliśmy się, żeby nikt za nami nie jechał. Straciliśmy sporo czasu próbując wyjechać, bo nie było zbyt dużo miejsca. Tak czy owak, to był świetny oes, bardzo zróżnicowany. Zbliżyliśmy się na około minutę do de Villiersa, ale wówczas przytrafiła nam się przygoda. Zobaczymy, jak rozwinie się sytuacja. Giniel to kierowca, który rozpoczyna wolno. On dzisiaj w ogóle nie ryzykował, więc jego czas niewiele mówi. Wiemy, że na krętych górskich sekcjach VW nie są od nas szybsze. Potem, na wydmach będziemy potrzebowali silnika o dużej mocy i dużym momencie. Sądzę, że będzie dobrze... Fot. x-raid.de
DAVID CASTEU: - Dzisiaj rano mój mechanik powiedział mi: - Nie robimy tego nadaremnie. Jeżeli chcesz atakować, to spróbuj. Co będzie z motocyklem, zobaczymy potem... A zatem atakowałem, atakowałem, atakowałem - i naprawdę było wspaniale. Przez cały odcinek koncentrowałem się na torze jazdy, bo 450-kę prowadzi się inaczej. Trzeba wszędzie utrzymywać szybkość, ponieważ nie ma tyle mocy. Były ładne proste, na których wyciągałem 150 km/godz. Motocykl pozostawał stabilny i dobrze reagował. Zużyłem mało paliwa - właściwie zabrałem go o trzy razy za dużo. Fot. casteu.fr
CYRIL DESPRES: - To była rozgrzewka na krętym, bardzo przyjemnym odcinku. Kiedy masz za sobą kilka miesięcy przygotowań, jesteś rozgrzany, żeby zmierzyć się z konkurencją. Rano miałem drobne problemy z żołądkiem. W poprzednich dwóch Dakarach pierwszy dzień zawsze był okropny. A zatem jestem super zadowolony, że dotarłem do mety. Czas nie jest najgorszy i przede wszystkim nie było żadnych problemów. Maksymalna prędkość motocykla ze zwężką wyniosła 166 km/godz., podczas gdy w ubiegłym roku wyciągałem 185. Jak na razie, nie dało się zyskać czasu nad innymi, ale spróbuję to zrobić później. Fot. KTM
MARC COMA: - To był bardzo techniczny oes, dobry na powrót do ścigania i zgranie się z maszyną. W końcu odcinek okazał się trochę krótszy niż planowano, ale upał sprawił, że próba była dosyć męcząca. Fot. KTM
Subskrybuj i uzyskaj dostęp do Motorsport.com za pomocą blokera reklam.
Od Formuły 1 po MotoGP relacjonujemy prosto z padoku, ponieważ kochamy nasz sport, tak jak Ty. Aby móc nadal dostarczać nasze fachowe dziennikarstwo, nasza strona korzysta z reklam. Mimo to chcemy dać Ci możliwość korzystania z witryny wolnej od reklam i nadal używać ad-blockera.