Zasubskrybuj

Zarejestruj się za darmo

  • Szybki dostęp do ulubionych artykułów

  • Zarządzanie powiadomieniami o najświeższych wiadomościach i ulubionych kierowcach

  • Wyraź swoją opinię poprzez komentowanie artykułów

Motorsport prime

Poznaj kontent premium
Zasubskrybuj

Edycja

Polska Polska

Złe warunki atmosferyczne w regionie Cordoby zapewniły odpowiednią dawkę adrenaliny: śliska ziemia, błoto, kamienie i ostry zjazd w górach na OS-ie - wreszcie poczuliśmy, że jesteśmy na Dakarze. Na trasie trzeba było unikać forsownej jazdy. Jestem jednak zdania, że do tej pory Dakar nie jest tak trudny, jak Silk Way we wrześniu ub. roku. Znacznie krótsze odcinki niż na Silku, mniej pyłu czy kolein w trasie. Dwa pierwsze dni Dakaru to jednak tylko zapowiedź atrakcji w dniach następnych. Czeka nas przeprawa przez Andy i Atakamę.

ARKADIUSZ RABIEGA: - Nasza strategia jazdy sprawdza się: jedziemy swoje, ale bez forsowania, dostosowując prędkość naszego Land Cruisera do warunków na trasie. Potwierdzeniem słuszności naszej taktyki jest awans o 11 pozycji w klasyfikacji generalnej. Fot. Marcin Paluszkiewicz.

Rafał Sonik | Fot. rafalsonik.pl

RAFAŁ SONIK: - To był odcinek w większości kamienisty i po górach. Po tej karze, którą dali mi, 8 minut, spadłem o 30-40 miejsc w połączonej klasyfikacji motocykli i quadów. I miałem już czarne myśli wczoraj wieczorem, kiedy się dowiedziałem, że tych dwudziestu paru ludzi sędziowie postanowili ukarać. Startowałem, czego się bałem najbardziej, z motocyklistami, którzy umieją jeździć po prostej a nie bardzo umieją jeździć po zakrętach - szczególnie, kiedy jest ślisko i bardzo zmienne warunki. Wyprzedzałem tych motocyklistów. Dopóki było pod górę to jeszcze jakoś szło. Była szersza droga, ale później wjechaliśmy w góry. Zrobiło się bardzo mglisto, padał deszcz i było bardzo ślisko. Za którymś z zakrętów - takim ślepym, którego nie widać, motocyklista jadący przede mną, może minutę wcześniej przewrócił się i nawet się jeszcze nie zdążył podnieść. Jak wyjechałem z tego zakrętu, a było to w dół i prędkości były spore to zorientowałem się, że nie mam żadnej szansy wyhamować przed nim. Nie było żadnego sygnału, żadnej możliwości rozpoznania. No i wtedy miałem wybór, albo wjechać w niego, w jego nogi i przejechać mu po nogach, bo droga była tak wąska, że jak motocykl leżał w poprzek i on leżał w poprzek to nie było ani z prawej ani z lewej miejsca, albo uciec w bok. Niestety, z boku były głazy na które wpadłem. Jeszcze kontrolowałem co się dzieje, ale już tak właściwie nie bardzo mogłem o niczym decydować. Po prostu musiałem wybrać pomiędzy nim jakąś drogę. I złapałem gumę – lewe przednie koło się przecięło całkiem. Niestety, pół godziny próbowałem to naprawić, nie dało się. Nie miałem kół na wymianę. Ten odcinek dzisiaj był do przejechania na jednym komplecie bez problemu. Zostało mi 260 km odcinka specjalnego i przejechałem te 260 km na kapciu z przodu. Jestem zdumiony, że felga wytrzymała i że opona nie zeszła z niej całkiem. Musiałem pokonać ten dystans jadąc na oponie bez powietrza. To nieprzyjemne, bardzo męczące i frustrujące, bo nie wiem, kto mnie po drodze nie wyprzedził. Ale trudno. Dojechałem do mety – jestem w La Rioja. Jutro startuję dalej. Strata jest duża, ale to jest Dakar i nie można się poddawać. (rafalsonik.pl)

Robert Szustkowski | Fot. R-SIXTEAM

ROBERT SZUSTKOWSKI: - Zaczynaliśmy start we mgle i kompletnym deszczu, było bardzo ślisko, bardzo dużo wody i ogromne błoto na trasie. Później się trochę wypogodziło, ale etap był bardzo ciężki i trudny technicznie. Zaskoczyło nas sporo dziur na trasie, jesteśmy wszyscy dosyć mocno poturbowani w samochodach - śmieje się kierowca R-SIXTEAM. Czuję, że z każdym kilometrem zdobywam coraz więcej cennych doświadczeń, górskie przeprawy robią naprawdę spore wrażenie.

Szustkowski/Kazberuk | Fot. R-SIXTEAM

JAROSŁAW KAZBERUK: - Większych problemów z autem nie mieliśmy, złapaliśmy gumę, ale dosyć szybko udało się nam z tym uporać. To dopiero początek rajdu, a już czuć ze Dakar to jednak Dakar. Na żadnym innym rajdzie nie ma takiej adrenaliny. To mój czwarty start w tej imprezie, za każdym razem osiągnąłem metę, mam nadzieję, że tak będzie i tym razem

Krzysztof Hołowczyc | Fot. holek.pl

KRZYSZTOF HOŁOWCZYC: - To miał być etap dla mnie - dużo mgły, bałaganu, bardzo ślisko, ale na początku mieliśmy kłopoty z zawieszeniem. Samochód był bardzo sztywny. Nie mogłem skręcać, gdy dochodziłem do nawrotu, pchało mnie przodem. Nie chciałem szarżować, zwłaszcza, jak zobaczyłem Romę leżącego na boku. Jechaliśmy bardzo wolno. Kiedy zrobiło się sucho, dodaliśmy gazu i wskoczyliśmy na ósmą pozycję. Wówczas, jakieś 110 km przed metą, odkręciła się nakrętka i odłączył się przedni napęd. Spadła flansza i przedni wał leżał na płycie. Auto jechało cały czas bokiem. Parę razy myślałem, że tył mnie wyprzedzi, ale kontrolowałem sytuację i straty są bardzo małe. Myślałem, że to będzie około pół godziny, a straciliśmy jakieś osiem-dziesięć minut.

Jakub Przygoński | Fot. orlenteam.pl

JAKUB PRZYGOŃSKI: - Zaczynaliśmy w strasznym deszczu i mgle. Na dwudziestym kilometrze, przy dużej prędkości, około 70 km/godz., upadłem na zakręcie. Motocykl trochę ucierpiał, ale na szczęście dało się nim dalej jechać. Trochę się poobijałem, najważniejsze jednak, że jestem na mecie. Wielu motocyklistów miało wywrotki. Czterech zawodników za mną kończyło bez daszków na kaskach, czyli każdy z nich musiał gdzieś leżeć. To znaczy, że odcinek był bardzo ciężki.

Jacek Czachor | Fot. orlenteam.pl

JACEK CZACHOR: - To był trudny i niebezpieczny etap. Mieliśmy bardzo dużo zakrętów, z których się wypadało przy zbyt dużej prędkości. Było bardzo ślisko i trzeba było uważać. Przez pierwsze 150 kilometrów padało i była mgła. Przez to, że nie było widoczności, jechało się 80-90 km/godz. Trzeba było bronić się przed wypadnięciem z trasy. Niektórzy zawodnicy mieli wywrotki. Etap bez nawigacji, cały czas w zamkniętych drogach. Raz jednak wybrałem złą trasę, wjechałem w kamienie i trawę. Straciłem trzy-cztery minuty i mam nauczkę, żeby pilnować drogi. Widziałem, że etap jest niebezpieczny, dlatego jechałem spokojnie i nie miałem żadnej wywrotki. Te dwa etapy były typowo wyścigowe. Jeszcze nie wjechaliśmy na prawdziwą pustynię. Tam będą znacznie dłuższe etapy i straty kilkuminutowe nie mają żadnego znaczenia.

Marek Dąbrowski | Fot. orlenteam.pl

MAREK DĄBROWSKI: - Jechało mi się fatalnie. Chyba w tym samym miejscu co większość zawodników, wywróciłem się. Nie jestem jeszcze przygotowany na takie wywrotki. Źle się po tym czułem, jechałem wolno. Dodatkowo motocykl mi przerywał przez większość odcinka - albo jechał na pełnym gazie, albo w ogóle, więc moja jazda była szarpana. Pod koniec odcinka, gdy zrobiło się parno, chyba odparowała woda i motocykl zaczął jechać. Ale dopiero ostatnie dwadzieścia kilometrów.

Nasser al-Attiyah | Fot. VW

NASSER AL-ATTIYAH: - Po 150 kilometrach dogoniliśmy Stephane'a. Przez chwilę utrzymywaliśmy wolne tempo, bo trasa była bardzo techniczna. Tam zaatakowaliśmy, lądując w kurzu za Carlosem. Potem już jechaliśmy szybko, starając się uzyskać dobry czas. Wszystko przebiega wspaniale. Trudno nie czuć się szczęśliwym po dzisiejszym odcinku. Warunki były dosyć trudne - deszcz, mgła, wszystkiego po trochu. Było to jednak dobre doświadczenie i nie popełniliśmy żadnego błędu. Również dlatego jestem naprawdę zadowolony z naszego tempa.Fot. VW

Guerlain Chicherit | Fot. x-raid.de

GUERLAIN CHICHERIT: - Po tym, co stało się wczoraj, musieliśmy odrobić straty na odcinku specjalnym, bo w przeciwnym wypadku znajdowalibyśmy się za daleko z tyłu. To skomplikowałoby sytuację. Wystartowałem jako 21 i wyprzedziłem około 10 samochodów. Początkowo było OK, ponieważ droga była mokra i naprawdę mogłem się zbliżyć, ale potem pojawił się kurz i musiałem podjąć większe ryzyko, dojeżdżając do wyprzedzanego samochodu. Przestrzeliłem jeden mały zakręt i czasem wyłączał się wtryskiwacz. Przy ostrym przyspieszaniu silnik się przytykał. Nie był to jednak zły dzień. Zobaczymy jutro... Fot. x-raid.de

David Fretigne | Fot. fretigne.com

DAVID FRETIGNE: - Ten etap był bardzo przyjemny i fajnie się jechało. Wszędzie pełno zieleni, małe strumyki do sforsowania - nie były to wyłącznie zakręty, hamowania, ustawianie motocykla. Technicznie również była to frajda. Jestem naprawdę zadowolony z uzyskanego wyniku. Najważniejsza jest przyjemność z jazdy, a dzisiaj doszedł jeszcze wynik. Nowy regulamin jest dobry, bo daje szansę na zwycięstwo. Nie mogłem rezygnować, musiałem atakować od startu. Rywalizacja robi się ciekawa. Wczoraj wygrał David. To interesujące dla przebiegu rajdu. Fot. fretigne.com

David Casteu | Fot. casteu.fr

DAVID CASTEU: - Podczas tankowania zobaczyłem, że jestem przed Cyrilem, więc postanowiłem atakować. Praktycznie atakowałem przez cały odcinek. To był wyjątkowo trudny oes, bardzo techniczny. Było niezwykle ślisko. Kiedy jedziesz jako pierwszy, zawsze jest trochę niebezpiecznie. Wszędzie są zwierzęta. Na odcinek wyjechały nawet dwa samochody. To jednak część takiego rajdu - nie da się zamknąć 300 kilometrów trasy. Dwa razy nieco się zgrzałem, a potem trochę zwolniłem. Pojawiła się mgła i nie wiedziałem, jak sobie poradzę. W końcu było OK. Na długich prostych, na wysoko położonych partiach nie dało się uzyskać przewagi nad dużymi motocyklami. Zapowiada się jednak wielka walka! Fot. casteu.fr

Poprzedni artykuł I znów 450-ka
Następny artykuł Kapeć Sonika

Najciekawsze komentarze

Zarejestruj się za darmo

  • Szybki dostęp do ulubionych artykułów

  • Zarządzanie powiadomieniami o najświeższych wiadomościach i ulubionych kierowcach

  • Wyraź swoją opinię poprzez komentowanie artykułów

Motorsport prime

Poznaj kontent premium
Zasubskrybuj

Edycja

Polska Polska
Filtry