Mamy nadzieję, że jutro też dobrze nam pójdzie. Liczę na sukces, na nasze pierwsze zwycięstwo. Ostatnie 20 kilometrów przejechaliśmy ostrożnie. Znowu mieliśmy cztery zniszczone opony. Postanowiliśmy jechać wolno. Inne teamy też muszą sobie radzić z tym problemem. Ponownie było bardzo ciężko. Tu jest 40 stopni, a to oznacza trudne warunki dla załóg i dla ciężarówek. Warunki są jednak takie same dla wszystkich. Villagra bardziej zaryzykował i to dało mu etapowe zwycięstwo. Loprais wystartował dwie minuty przed nami, ale dogoniliśmy go na odcinku. To było dla nas duże doładowanie! Odcinek był ładny, ale kamienisty. Dokuczał nam upał. Nie mieliśmy problemów z samochodem. Renault spisuje się bardzo dobrze i można nim jechać fajnym tempem. Fot. RallyManiacs.
GERARD DE ROOY: - Aleš (Loprais) raz się zatrzymał i dlatego stracił trochę czasu. Federico (Villagra) wykonał świetną pracę wygrywając etap. Ja powinienem być drugi, przed van den Brinkiem, ale w kurzu nie mogłem go wyprzedzić. Dogoniłem go w pierwszej części odcinka, jednak nie mogłem zbliżyć się na tyle, żeby zaatakować. Również opony nie spisują się dokładnie tak, jak chciałbym. Szkoda, bo w innym przypadku mogliśmy wygrać oes. W tym tygodniu mamy różne opony do przetestowania. Wiele się uczymy przed Dakarem i w styczniu na tym skorzystamy. Jak na razie to udany rajd. Pozostał jeden dzień - mam nadzieję, że bez uszkodzeń i problemów.
SÉBASTIEN LOEB: - Po naszych środowych przygodach wystartowaliśmy jako 18 załoga, a to oznaczało, że musieliśmy wyprzedzić dużą liczbę wolniejszych samochodów. W efekcie spędziliśmy większość pierwszej części odcinka w gęstym kurzu, nim w końcu zobaczyliśmy przed sobą trasę. Szło nam dobrze, ale potem z opony wolno schodziło powietrze i jechaliśmy tak przez ponad 100 kilometrów. Na szczęście centralny system pompowania opon utrzymywał ciśnienie, więc zdołaliśmy dojechać do mety bez zmiany koła. Jestem zachwycony trzecim czasem!
BERNHARD TEN BRINKE: - Dzisiaj było ciężko. Przez cały dzień widzieliśmy tylko szuter i kamienie. Poza forsowaniem wyschniętego jeziora, jechaliśmy od zakrętu do zakrętu. Startowaliśmy jako jedenasta załoga i początkowo podróżowaliśmy w kurzu, ale na wyschniętym jeziorze poprawiła się widoczność i mogliśmy wyprzedzać. To był sygnał do szybszego tempa. Drogę zaśmiecały kopce i zagłębienia. Toyota wykonała dużo skoków. Jechało się bardzo fajnie, choć odcinek stanowił wyzwanie. W klasyfikacji generalnej awansowaliśmy na dwunaste miejsce. Jestem bardzo zadowolony z tego, co dzisiaj osiągnęliśmy.
MIKKO HIRVONEN: - Dzisiejszy odcinek był szybki i nierówny. Przebiliśmy oponę, musieliśmy zmieniać koło. Poza tym jestem zadowolony z dnia. Zajęliśmy ósme miejsce na etapie i awansowaliśmy na szóstą lokatę w rajdzie. Pozostał nam jeden dzień.
ERIK VAN LOON: - Po wczorajszym pechu, gdy musieliśmy przejechać 200 kilometrów bez wspomagania, dzisiaj startowaliśmy za wolniejszymi samochodami i było dużo kurzu. Wszystko poszło dobrze. Nawierzchnię odcinka stanowiły głównie kamienie, a zatem istniało duże ryzyko przebicia opony. Staraliśmy się uniknąć kapcia, ale niestety, musieliśmy zmienić koło. Zrobiliśmy to całkiem szybko. Jestem zadowolony z dnia. Jutro czeka nas zdradliwy odcinek.
ARON DOMŻAŁA: - Właśnie dotarliśmy do biwaku w Agadirze. Dzisiaj nie było łatwo, ponieważ mieliśmy do pokonania łącznie ponad 600 kilometrów, a po drodze sporo przygód. Na szczęście z Szymonem czujemy sie już w miarę dobrze, a bakteria zdaje się ustąpiła. Dzisiejszy odcinek był długi i raczej szybki. Już na początku na kamienistej partii zaczęło się... Najpierw straciliśmy zbieżność, kilka kilometrów dalej nie mieliśmy już dwóch tylnych półosi. Na szczęście daliśmy sobie radę z naprawą, a drugą zapasową półoś dostaliśmy od załogi drugiego Polarisa. Cała operacja zajęła nam 40 minut. Kilkadziesiąt kilometrów dalej zaczęliśmy mieć problemy ze skrzynią, co spowodowało spadek prędkości maksymalnej do 90 km/h, a na sam koniec złapaliśmy jeszcze kapcia. Jednak prawdziwe tortury to dojazdówka Polarisem, te sześć godzin naprawę dało w kość. Jutro ostatni etap, wiec najważniejsze to utrzymać koncentrację, ponieważ cały czas walczymy o podium w T3.
ADAM MAŁYSZ: - Jesteśmy bardzo zadowoleni z dzisiejszego rezultatu. Jechało się bardzo dobrze, auto nie sprawiało najmniejszych problemów. W pewnych partiach poruszaliśmy się jednak zbyt ostrożnie. Wynika to z braku wyczucia Mini. Jeżdżę tym samochodem tyle, na ile pozwala mi budżet, dość rzadko. Jak już wczuję się w auto, to nakręcam się z kilometra na kilometr i czuję się za kierownicą coraz pewniej. Dlatego z optymizmem patrzę w przyszłość. I tę najbliższą, czyli ostatni etap zawodów w Maroku, i styczniowy Dakar.
MAREK DĄBROWSKI: - Sprawdzamy nowe ustawienia samochodu, regulujemy parametry, porównujemy jak Toyota zachowuje się w ekstremalnych warunkach. To ostatnia szansa, żeby przetestować auto na tak długim dystansie. Rywalizacja na trasie jest bardzo ostra, większość zawodników podobnie jak my, testuje nowe setupy. Przed nami ostatnie miesiące przygotowań, które chcemy solidnie przepracować przygotowując samochód.
KUBA PRZYGOŃSKI: - Dzisiaj startowałem z 37. pozycji i od początku zabrałem się za odrabianie strat. Udało mi się wyprzedzić na trasie kilka samochodów, ale nie było to łatwe zadanie, bo unoszący się w powietrzu kurz nie pozwalał na swobodną jazdę. Były momenty, że musiałem się zatrzymać i poczekać aż opadnie, żeby ponownie zaatakować. Jestem zadowolony z dzisiejszego etapu. Z każdym przejechanym kilometrem jesteśmy coraz szybsi, a ja poznaję możliwości naszej rajdówki. Jutro ostatni odcinek rajdu i szansa na kolejną porcję cennego doświadczenia.
KUBA PIĄTEK: - Dzisiaj mieliśmy namiastkę dakarowej rzeczywistości. Długa dojazdówka, wymagający odcinek specjalny i zmiana biwaku. Poczułem się jak na rajdzie w Argentynie. Pierwsza część trasy była bardzo niebezpieczna, jechaliśmy po kamieniach i szutrze, co jakiś czas przeprawiając się przez rzeki. W drugiej dominowały długie proste, które pozwalały urwać kilka minut. Ostatecznie awansowałem w klasyfikacji i walczę o jak najlepszy wynik.
RAFAŁ SONIK: - Doszło do nieszczęśliwego zbiegu okoliczności i mój zespół przez pomyłkę nie zapakował mi drugiej części roadbooka. Rolka była bardzo gruba, więc Julian Villarubia, z którym opracowujemy codziennie trasę na kolejny dzień zmagań, przeciął ją na pół. Mechanicy byli przekonani, że jedna z rolek pochodzi z poprzedniego dnia i jej nie zapakowali. Dowiedziałem się o tym na tankowaniu, kiedy chciałem zmienić mapę w przewijarce. W tej sytuacji nie miałem innego wyjścia, jak nawigować na ślady innych rajdowców. Miałem szczęście, bo tuż przede mną na trasę ruszył Nasser al-Attiyah. Katarczyk jeździ bardzo szybko, a przez to robi mocniejsze ślady. Kiedy nie byłem pewny, w którym kierunku jest meta, wyjeżdżałem na wzniesienie i szukałem kurzu ciągnącego się za samochodami lub motocyklami. To był taki harcerski etap! Z powodu braku roadbooka straciłem kilkanaście minut, ale skoro nie miało to wpływu na wynik dnia, a tym bardziej rajdu, to nie przywiązuję do tego wagi. W piątek czeka mnie trudny nawigacyjnie oes, więc tym razem mapa będzie niezbędna. Roadbook jest tak gruby, że znów trzeba będzie go przeciąć na pół. Zapowiada się nam coś pomiędzy Sardynią a Katarem, czyli mnóstwo zakrętów, rozwidleń, a na koniec meta nad oceanem. Będę jechać spokojnie i uważnie.
Subskrybuj i uzyskaj dostęp do Motorsport.com za pomocą blokera reklam.
Od Formuły 1 po MotoGP relacjonujemy prosto z padoku, ponieważ kochamy nasz sport, tak jak Ty. Aby móc nadal dostarczać nasze fachowe dziennikarstwo, nasza strona korzysta z reklam. Mimo to chcemy dać Ci możliwość korzystania z witryny wolnej od reklam i nadal używać ad-blockera.