Zasubskrybuj

Zarejestruj się za darmo

  • Szybki dostęp do ulubionych artykułów

  • Zarządzanie powiadomieniami o najświeższych wiadomościach i ulubionych kierowcach

  • Wyraź swoją opinię poprzez komentowanie artykułów

Motorsport prime

Poznaj kontent premium
Zasubskrybuj

Edycja

Polska Polska

Nie zapomnę tego dnia!

Czwartek był dniem Orlen Teamu na Dakarze - reprezentanci polskiego zespołu spisali się znakomicie na trasie etapu z Ayoun w Mauretanii do Kayes w Mali.

Jacek Czachor zajął trzecie miejsce na odcinku specjalnym ustanawiając tym samym polski rekord Dakaru, Krzysztof Hołowczyc odnotował 7 czas, a Marek Dąbrowski był 26. Kapitan Orlen Teamu awansował na 11 pozycję w klasyfikacji generalnej rajdu i pobił najlepszy, należący od trzech lat do Marka Dąbrowskiego oesowy wynik. W edycji 2004, Marek był czwarty na jednym z etapów.

- Wystartowałem dzisiaj wyjątkowo skoncentrowany, wiedziałem, że najgroźniejszych rywali mogę pokonać przede wszystkim dzięki dobrej nawigacji - powiedział Jacek Czachor. - Holendra Knuimana i Słowaka Katrinaka, moich bezpośrednich konkurentów udało mi się przechytrzyć podczas przejazdu przez wioskę, w której obowiązywało ograniczenie prędkości do 30 km/godz. Odjechałem im trochę w bok od szlaku, tak aby stracili ze mną kontakt wzrokowy, ale w rzeczywistości znalazłem się przed nimi. Gdy ja już wyjeżdżałem z wioski, oni dopiero do niej wjeżdżali i nie mogli przyspieszyć. Ja tymczasem pojechałem na 100 procent i po prostu im uciekłem. Po śladach innych rywali zorientowałem się, że większość zawodników trochę błądzi. Pomimo tego, że nie jechałem po śladach innych to wiedziałem, że to ja jadę dobrze. Z błądzącą grupą spotkałem się w pewnej chwili na oesie, gdy kilku motocyklistów jechało pod prąd. Zderzyłem się wtedy dość niespodziewanie z Cyrilem Despresem, ale było to tylko uderzenie w przednie koło i nikomu nic się nie stało. Wynik mógłby być jeszcze lepszy, ale pod koniec oesu pomagałem Verhoevenowi, który miał niegroźny wypadek. To mój życiowy wynik w Dakarze. Jestem bardzo szczęśliwy. Tego dnia nigdy nie zapomnę!

W końcówce odcinka specjalnego, kapitan Orlen Team zatrzymał się przy Fransie Verhoevenie, aby udzielić mu niezbędnej pomocy. - Holender przewrócił się i najprawdopodobniej doznał złamania obojczyka. Postawiłem jego motocykl, uruchomiłem system informujący organizatora o wypadku i zamieniłem kilka słów z Verhoevenem, który podniósł się i powiedział mi, abym jechał dalej. Ten postój trwał dwie, może 3 minuty, ale takie zachowanie to nie tylko regulaminowy obowiązek, ale również oczywista, ludzka reakcja niesienia pomocy drugiemu człowiekowi, rywalowi, ale także koledze - dodał Jacek Czachor.

- Cieszę się bardzo ze świetnej jazdy Jacka. Jest w znakomitej formie i mam nadzieję, że będzie w pierwszej dziesiątce na mecie w Dakarze - mówił Marek Dąbrowski. - Ja w tym roku nie jestem aż tak mocny. Etap był dość trudny nawigacyjnie i tym większe słowa uznania dla Jacka. Ja trochę pobłądziłem, ale bez większych konsekwencji czasowych. Motocykle nie przysparzały nam dzisiaj żadnych problemów. Przed nami jeszcze dwa trudne etapy i nadal twierdzę, że sporo może się jeszcze wydarzyć.

Krzysztof Hołowczyc zajmując 7 miejsce, wyrównał najlepsze swoje i jednocześnie polskie osiągnięcie wśród samochodów na odcinku specjalnym Dakaru, ustanowione kilka dni wcześniej na etapie do Ataru. Hołowczyc i Jean-Marc Fortin awansowali również na 33 pozycję w klasyfikacji generalnej rajdu.

- Mogło być jeszcze lepiej - twierdzi Hołek. - Oes nie był łatwy. Niestety nie popisała się jedna z węgierskich załóg. Blokowali nas przez 25 kilometrów. Byłem wściekły, traciłem niepotrzebnie czas, w kurzu nie widziałem nic i nawet lekko zahaczyłem o drzewo tylną, prawą stroną auta. W samochodach mamy urządzenia o nazwie Sentinel, które pozwalają sygnalizować zawodnikowi będącemu przed nami, że jesteśmy szybsi i chcemy go wyprzedzić. Jest to bardzo ważne w przypadku wąskiego szlaku i gigantycznego kurzu. Gdy kiedykolwiek mam za sobą szybszego kierowcę, pozwalam mu natychmiast się wyprzedzić. Węgrzy najwyraźniej nie mieli na to ochoty, nie zachowali się jak sportowcy. W końcu udało się ich jednak wyprzedzić. Cały czas bardzo uważaliśmy, aby nie uszkodzić samochodu i nie złapać jakiegoś niepotrzebnego kapcia. Oes był trudny nawigacyjnie i w wyniku jednej pomyłki straciliśmy bodaj 5 minut. Jutro wystartujemy z siódmej pozycji, będziemy jechali w stawce najszybszych zawodników, a to jest już zupełnie inna jazda.

Jutro Rajd Dakar opuszcza Mali i wjeżdża już do Senegalu. Metą trzynastego etapu o długości 458 kilometrów, będzie Tambakunda, która wielokrotnie gościła uczestników rajdu. Bardzo wymagający odcinek specjalny liczy 260 km. Na szybkiej trasie będzie trzeba uważać na pułapki nawigacyjne oraz na... baobaby.

Poprzedni artykuł Stacey po raz piąty
Następny artykuł Powiedzieli po etapie

Najciekawsze komentarze

Zarejestruj się za darmo

  • Szybki dostęp do ulubionych artykułów

  • Zarządzanie powiadomieniami o najświeższych wiadomościach i ulubionych kierowcach

  • Wyraź swoją opinię poprzez komentowanie artykułów

Motorsport prime

Poznaj kontent premium
Zasubskrybuj

Edycja

Polska Polska
Filtry