Oby tak dalej!
Krzysztof Hołowczyc i Jean-Marc Fortin po etapie do Mendozy awansowali na siódme miejsce w Rajdzie Dakar.
- Dobrze nam się jechało na wydmach, bo spuściliśmy trochę powietrze. Po zjechaniu z wydm, dopompowaliśmy koła i byliśmy bardzo szybcy - powiedział Krzysztof Hołowczyc. - Cieszymy się, że awansowaliśmy w klasyfikacji generalnej. To był bardzo trudny odcinek, ale my na szczęście przejechaliśmy go na czysto.
Kiedy wczoraj jechaliśmy po wydmach w tę stronę, nie było wesoło, ale teraz było dużo gorzej. Organizator puścił nam inną trasę. W kilku miejscach były też skały i miejsca nieprzejezdne. Trzeba było w ułamku sekundy podejmować decyzję. Poszło nam bardzo dobrze. Jean-Marc świetnie nawigował, a ja nie zrobiłem żadnego błędu. To był czysty przejazd. Nawet Sainz się zakopał, to świadczy o dużej trudności tego etapu. Oby tak dalej! Mamy szansę dowieźć to miejsce do mety, pod warunkiem, że nie będziemy mieć żadnych przygód technicznych.
- Etap zaczął się dwie i pół godziny później i był skrócony przez organizatora, ponieważ, gdy o siódmej pojawiliśmy się na starcie odcinka, to zjeżdżali jeszcze zawodnicy z poprzedniego dnia - mówił Kuba Przygoński, czternasty w klasyfikcji motocyklistów. - Tamten etap był tak ciężki, że mnóstwo załóg zostało przez 25 godzin na trasie. Gdy ruszyłem, na wydmach zobaczyłem dwie ciężarówki zakopane i jedną wywróconą. Końcówka odcinka byłą bardzo szybka. Na wydmach podgoniłem. Jechałem tak, żeby dużo nie stracić - i jestem na mecie.
- Dzisiaj było kiepsko - przyznał Jacek Czachor. - Jestem piętnasty, ale to zasługa tego, że wcześniej dobrze jechałem. A z dzisiejszego dnia nie jestem zadowolony - i z miejsca też, bo to nie jest dobre miejsce. Poza tym są straty, które wynikły z tego, że na 17 kilometrze miałem wywrotkę. Piasek był bardzo mokry po wczorajszym deszczu. Motor zaczął mi skakać w koleinach po samochodach. Wywróciłem się tak felernie, że uderzyłem w piasek kaskiem i jak wstawałem to mi się kręciło w głowie. Musiałem trochę odczekać, żeby w ogóle dojść do siebie.
Później zacząłem jechać po tych wydmach. Wydaje mi się, że w miarę poprawnie, ale niestety, pod jedną wydmę inni zawodnicy przede mną podjechali, ja nie podjechałem, wypadł mi bieg. Problem był taki, że nie mogłem prowadzić motocykla. Zabrało mi to bardzo dużo czasu. Wywracałem motocykl, strasznie z nim walczyłem. Straciłem tam znowu masę sił. Zawodnicy widząc, że ciężko tam podjechać, omijali ten cały odcinek. Atakowali tę wydmę 200 metrów z jednej, czy z drugiej strony.
Jak odkopywałem motocykl, wyprzedził mnie też Krzysiek Jarmuż. Długo tam byłem, a jak już się odkopałem, to musiałem dojść do siebie. Powoli dogoniłem Krzyśka - i od tego czasu zacząłem normalnie jechać. Trochę nadrobiłem, przebiłem się do pierwszej trzydziestki, ale odcinek był za krótki.
Udostępnij lub zapisz ten artykuł
Najciekawsze komentarze
Subskrybuj i uzyskaj dostęp do Motorsport.com za pomocą blokera reklam.
Od Formuły 1 po MotoGP relacjonujemy prosto z padoku, ponieważ kochamy nasz sport, tak jak Ty. Aby móc nadal dostarczać nasze fachowe dziennikarstwo, nasza strona korzysta z reklam. Mimo to chcemy dać Ci możliwość korzystania z witryny wolnej od reklam i nadal używać ad-blockera.