Zasubskrybuj

Zarejestruj się za darmo

  • Szybki dostęp do ulubionych artykułów

  • Zarządzanie powiadomieniami o najświeższych wiadomościach i ulubionych kierowcach

  • Wyraź swoją opinię poprzez komentowanie artykułów

Motorsport prime

Poznaj kontent premium
Zasubskrybuj

Edycja

Polska Polska

Oes z przerwami

- Opowieść o dzisiejszej przygodzie powinna się rozpocząć po wyjeździe z Portimao - mówił Krzysztof Hołowczyc na mecie pierwszego afrykańskiego etapu Dakaru.

- Długa dojazdówka, ponad 400 kilometrów. Musieliśmy jechać szybko, aby zdążyć na prom. Przy wjeździe do Malagi silnik w samochodzie zaczął się bardzo przegrzewać. Myślałem, że to problem z wentylatorami bo wszystko działo się podczas jazdy w korku. Okazało się, że jednak nie, że mamy po prostu duży wyciek z silnika. Nam się wydawało, że to pompa wody. Punkt po punkcie staraliśmy się znaleźć to miejsce, nawet zakleiliśmy dziurę, z której leciała woda. Ale to też nie pomogło. Wyglądało na to, że nie mamy szans na wjechanie na odcinek specjalny o własnych siłach. Zdecydowaliśmy, że będzie nas holowała ciężarówka. Koledzy z drugiego polskiego teamu też zaoferowali swoją pomoc i zaproponowali holowanie. Na szczęście nie było to potrzebne.

Przy wysokich obrotach udawało się utrzymywać częściową szczelność całego układu. W ten sposób udało nam się przejechać ten oes z pięcioma przerwami po 10 - 15 minut. Musieliśmy bardzo powoli nalewać wodę do układu chłodzenia, aby nie uszkodzić silnika. Jesteśmy na mecie, mam nadzieje, że ten pech już się zakończy. Martwi mnie tylko kolejność na starcie do jutrzejszego etapu. Wystartuję jako 90 zgodnie z zajętym miejscem na poprzednim etapie. Będzie dużo wyprzedzania, a to tutaj wielkie ryzyko. Będziemy się starali, aby przesunąć się może o 20 - 30 oczek do przodu, tak aby następnego dnia pozycja startowa była już lepsza. Bardzo istotne, abyśmy do Mauretanii wjechali już na dobrym miejscu.

- To był zupełnie inny etap niż w ubiegłym roku, chociaż też prowadził z Nadoru do Ar Raszidiji - opowiadał Jacek Czachor. - Maroko dobrze znamy i wiemy, że musimy jechać bardzo czujnie, aby tutaj nie zakończyć startu w Dakarze. Na jutro organizatorzy szykują nam niespodziankę. Mamy samodzielny biwak. Pozwoli to na uniknięcie dwukrotnego przejazdu dojazdówki, ale dla odmiany nie będziemy tam mieli serwisów, a więc również swojego normalnego wyposażenia. Noce są tutaj dość zimne i nie wiem, jak organizator wyobraża sobie spanie bez namiotu i śpiwora.

Poprzedni artykuł Ofensywa Czagina
Następny artykuł Powiedzieli po oesie

Najciekawsze komentarze

Zarejestruj się za darmo

  • Szybki dostęp do ulubionych artykułów

  • Zarządzanie powiadomieniami o najświeższych wiadomościach i ulubionych kierowcach

  • Wyraź swoją opinię poprzez komentowanie artykułów

Motorsport prime

Poznaj kontent premium
Zasubskrybuj

Edycja

Polska Polska
Filtry