Powiedzieli po etapie
JEAN-LOUIS SCHLESSER: - Po pierwsze i najważniejsze, jestem zdruzgotany śmiercią tego młodego motocyklisty - to naprawdę okropna wiadomość.
Co do naszej jazdy, jakoś specjalnie nie starałem się wygrać, ale wiedziałem, że będzie to możliwe. Jestem raczej dumny z tego, że ukończyłem etap przed wielkimi teamami w rodzaju Mitsubishi czy Volkswagena. To pokazuje, iż mogę być konkurencyjny, nawet jadąc samotnie i dysponując takimi środkami, jakie obecnie posiadamy. W każdym przypadku, wynik stanowi dobrą motywację do kontynuowania ścigania się z nimi.
CARLOS SOUSA: - Na nasz wynik z pewnością wpłynęły kłopoty konkurentów. Nawigacja była dzisiaj trudna i muszę złożyć gratulacje Andy'emu za perfekcyjną robotę. Nie popełniliśmy żadnego błędu, dlatego jesteśmy usatysfakcjonowani. To bardzo ważne, żeby nie tracić czasu, utrzymać się za liderami. Sądzę, że to bardzo cenny rezultat, bo cała czołówka jedzie jeszcze w rajdzie.
CARLOS SAINZ: - Ogólnie jestem usatysfakcjonowany przebiegiem oesu. Po drodze mieliśmy trochę trudności: kapeć i chłodnicę zatkaną trawą. Dla nas było ważne, by kontynuować progresję oraz unikać problemów. Oczywiście, jestem doświadczonym kierowcą, ale ciągle jeszcze się uczę. Naprawdę muszę poprawić jazdę na wydmach, muszę znaleźć właściwy rytm. Dla mnie wzorem na wydmach pozostaje Stephane Peterhansel.
NANI ROMA: - Spędziliśmy długi czas za Schlesserem i nie było to łatwe - musieliśmy naśladować jego tempo. W końcu było OK, poza dwoma lub trzema małymi błędami nawigacyjnymi o niewielkich konsekwencjach. Musimy teraz przyjmować każdy dzień takim, jaki nadejdzie. Jutro czeka na niełatwy etap, ale szczególnie w Mauretanii sprawy zaczną się komplikować. Jak na razie dystans pomiędzy nami i Volkswagenem nie jest znaczący. Wszystko należy traktować relatywnie, ponieważ wkrótce nadejdą okazje do utworzenia dużych różnic czasowych. Póki co, jest podobnie do ubiegłego roku.
GINIEL DE VILLIERS: - Zawsze trudno jest zaczynać z pierwszego miejsca. Wszystko szło dobrze aż do setnego kilometra. W strefie z dużą ilością roślinności, trzy razy musieliśmy się zatrzymać, żeby oczyścić chłodnicę z trawy. Straciliśmy około 5 minut i wtedy wyprzedzili nas Carlos Sainz oraz Stephane Peterhansel. Reszta oesu była już OK. Kiedy Carlos uszkodził oponę, odzyskaliśmy jedno miejsce. 80 km przed metą minęliśmy Stephane'a, który się zatrzymał. Z naszego punktu widzenia był to dobry dzień, ale jestem bardzo smutny, ponieważ mój rodak zginął w wypadku motocyklowym.
HIROSHI MASUOKA: - Mieliśmy dzisiaj dwa defekty opon - około 90 km po starcie i niedaleko mety. To był trudny odcinek. Parę razy ciężko lądowaliśmy po hopkach. Muszę zachować ostrożność. Kiedy po raz pierwszy zmienialiśmy koło, przejechali obok Nani i Schlesser. Potem zgubili drogę i my ich wyprzedziliśmy. To było całkiem zabawne.
LUC ALPHAND: - Było trudniej, niż przypuszczaliśmy. Wydmy Merzougi są teraz łatwiejsze, lecz doszła wielbłądzia trawa, kolejne wydmy i trochę dużych dziur na oesie. Przy niełatwej nawigacji i fesz-feszu, był to zróżnicowany i trudny odcinek. Nie przejechaliśmy go czysto. Uderzyłem w skałę, mieliśmy defekt, a potem przytrafił się drobny problem nawigacyjny. Motocykle utworzyły fajne ślady na wydmach, wcześniej jednak znalezienie trasy okazało się trudniejsze. Jutro nie możemy sobie pozwolić na błędy. Na razie tracimy, ale co pozytywne, nie mamy żadnych problemów z samochodem.
STEPHANE PETERHANSEL: - Pod koniec wydm zgasł nam silnik. Trzy razy próbowaliśmy go uruchomić i spaliliśmy sprzęgło. Sądzę, że zostało nadwerężone na etapie do Malagi, kiedy nieustannie używaliśmy go, jadąc kilometrami pomiędzy publicznością. Tak czy owak, musieliśmy się zatrzymać i wymienić sprzęgło, a to ostatecznie kosztowało nas 25 minut. Szkoda, bo zaczęło się naprawdę dobrze - minęliśmy Carlosa Sainza i Giniela de Villiersa. Myśląc o końcowym zwycięstwie, nie była to idealna sytuacja. Ale z drugiej strony, podobne rzeczy działy się w ostatnich trzech latach. Każdorazowo traciliśmy w Maroku po około 20 minut, więc nie ma powodów do paniki.
ARI VATANEN: - W tłoku trudno było wyprzedzać, ale pomimo tego jechaliśmy bardzo równo. Potem spotkaliśmy Marka, pomagając mu w naprawie uszkodzenia. Musiał jechać dalej z zepsutym dyferencjałem, a my ze względów bezpieczeństwa pozostaliśmy za nim.
MARK MILLER: - Zaliczyłem ładny pojedynek z Luc'kiem Alphandem, wyprzedzając go po 230 kilometrach, kiedy uszkodził oponę. Raz minęliśmy punkt kontrolny, tracąc kilka minut. Kiedy przestały właściwie funkcjonować napędy, zaczęliśmy z pomocą Ariego wymieniać półoś z tyłu. Wówczas odkryliśmy awarię dyferencjału i z powrotem założyliśmy półoś.
JUTTA KLEINSCHMIDT: - Liczyłyśmy, że czwarty etap przejedziemy wreszcie bez problemów, ale pech nadal nas nie opuszcza. Do drugiego punktu BMW funkcjonowało w najlepszym porządku. Potem ciężko było zmieniać biegi i tak wyjechałyśmy z wydm. Zatrzymałam się, żeby przestudzić układ transmisyjny. Do mety dojechałyśmy na trzecim biegu. Najgorsza jest strata 90 minut do liderów. Będzie coraz trudniej uzyskać dobry wynik.
MIGUEL BARBOSA: - Odcinek był bardzo dziurawy i nie najlepiej dobraliśmy ustawienie zawieszenia do tego typu nawierzchni. Pod koniec, kiedy spadliśmy w obniżenie pomiędzy wydmami, sądziliśmy, że zostaniemy tam bardzo, bardzo długo. Nadjechali jednak Yvan i Rene, pomagając nam się wydostać. To wspaniałe z ich strony, że poświęcili nam aż tyle czasu.
ROBBY GORDON: - Zanieczyszczone paliwo ograniczyło moc silnika, dlatego nie mogliśmy pokazać, co potrafimy. Naszym celem było przybycie tutaj i odniesienie zwycięstwa. Prześladuje nas pech, ale nie pozwolimy się zdołować. To długi rajd i musimy w końcu zostawić pecha za sobą.
Udostępnij lub zapisz ten artykuł
Najciekawsze komentarze
Subskrybuj i uzyskaj dostęp do Motorsport.com za pomocą blokera reklam.
Od Formuły 1 po MotoGP relacjonujemy prosto z padoku, ponieważ kochamy nasz sport, tak jak Ty. Aby móc nadal dostarczać nasze fachowe dziennikarstwo, nasza strona korzysta z reklam. Mimo to chcemy dać Ci możliwość korzystania z witryny wolnej od reklam i nadal używać ad-blockera.