Powiedzieli po etapie
ROBBY GORDON: - Dzisiaj naprawdę jechałem pełnym gazem i jestem zachwycony moim dniem - samochód był perfekcyjny.
Rok temu na tym samym etapie straciliśmy 20 minut, ale tym razem wygraliśmy. Trochę się martwiłem o zapas paliwa, więc zwolniłem na finiszu. Na wydmach walczyliśmy ze Schlesserem, ale puściłem go, bo był od nas szybszy. Na nasz wynik w łącznej klasyfikacji wpłynęły kłopoty z zanieczyszczonym paliwem w Maroku. W Dakarze takie historie bywają kosztowne. Wczoraj startowałem z 71 pozycji i jak u nas na Baja, pchałem konkurentów, żeby zrobili mi miejsce. Naprawdę przekonałem się, jaka jest różnica pomiędzy profesjonalistami i amatorami. W miejscach, gdzie niektórzy hamowali, ja wrzucałem szóstkę. Dzisiaj już wyprzedzałem ostrożnie, pamiętając o bezpiecznym odstępie z lewej lub prawej strony.
JEAN-LOUIS SCHLESSER: - Pomimo dużej ilości wielbłądziej trawy, zaliczyliśmy udany oes. Dojazdówka była po błocie, które pierwszy raz widziałem w tym rejonie. Musieliśmy oczyścić samochód z błota, bo inaczej wieźlibyśmy zbędne 100 kg! Dakar dopiero się rozpoczął. Jutro będzie naprawdę gorąco! Startuję jako drugi i zamierzam atakować, by osiągnąć Atar z jak najmniejszą stratą. To ważne, żeby przykleić się do Mitsubishi, ponieważ Volkswageny są nietykalne.
GINIEL DE VILLIERS: - To był odcinek z bardzo szybkim początkiem i końcem oraz trudnym, technicznym środkiem. Jechałem zupełnie sam, dopiero przed metą dostrzegłem Stephane Peterhansela. Nawigacja okazała się dzisiaj bardzo łatwa.
CARLOS SAINZ: - Oes przebiegł absolutnie bez problemów i jestem naprawdę szczęśliwy. Nie było łatwo prowadzić stawkę na trasie pełnej wielbłądziej trawy, ponieważ motocykliści wytyczyli zupełnie inny ślad, którym nie dało się jechać samochodem. Pierwsze 180 km było bardzo szybkie, potem zaczął się piasek, pojawiły się wydmy. Mam nadzieję, że nadal będzie nam tak dobrze szło. Życzyłbym sobie tego dla Michela, dla mnie i dla Volkswagena.
STEPHANE PETERHANSEL: - Mój czas nie był zły. Trasa okazała się bardzo szybka - w pierwszej godzinie pokonaliśmy 157 kilometrów! Na szybkich sekcjach tracimy do niektórych samochodów. Mam nadzieję że teraz, kiedy jesteśmy w Mauretanii, będziemy mieli trochę wysokich wydm. To może być moja szansa na odrobienie czasu. Jutrzejszy etap okazał się dobry dla Mitsubishi w ostatnich dwóch edycjach, ale nie wiemy, którędy prowadzi trasa, więc musimy poczekać.
NASSER AL-ATTIYAH: - Dzisiaj było niezwykle szybko. Odcinek przypominał autostradę. Wynik był kwestią trzymania gazu. W takiej sytuacji najmocniejsze samochody musiały posiadać przewagę.
LUC ALPHAND: - Staramy się, jedziemy szybko, lecz w chwili obecnej Volkswageny są za dobre i nic nie możemy na to poradzić. Pozytywne jest to, że wszystkie cztery samochody ukończyły etap, jednak nie ukrywamy, że cierpimy. Nie mogę być zadowolony z tego, iż tracę 20 minut do Sainza, ale to się jeszcze nie skończyło. Każdy jedzie bardzo szybko i ciśnie do granic możliwości. Na przykład Guerlain rolował, Dakar już się dla niego zakończył. Byłbym zdumiony, gdyby kierowcy Volkswagenów nie mieli żadnych problemów.
MARK MILLER: - Początkowo podążaliśmy za Carlosem Sousą - przez wydmy i wielbłądzią trawę. Szło nam dobrze, nawigacja nie stanowiła żadnego problemu i mieliśmy naprawdę dużo frajdy. Pod koniec zwolniliśmy, ale ogólnie poprawiliśmy naszą lokatę i jesteśmy w ósemce.
NANI ROMA: - Zatrzymaliśmy się na 4 minuty, żeby pomóc Chicheritowi. Potem minęliśmy Millera i Sousę, ale złapaliśmy kapcia i musieliśmy zmienić koło, co trwało o wiele dużej niż zwykle.
HIROSHI MASUOKA: - Wszystko szło dobrze aż do 60 kilometra. Mieliśmy problem ze sprzęgłem. Wymagało wymiany i kosztowało nas to 35 minut.
ARI VATANEN: - Na początkowych 190 kilometrach czułem się absolutnie młodzieńczo, szło nam fantastycznie. Potem zepsuła się skrzynia biegów - mogliśmy jechać tylko na dwójce. Zatrzymaliśmy się na 10 minut w miejscu wypadku Guerlaina Chicherita, który dachował. 30 km przed końcem spotkaliśmy Juttę Kleinschmidt, mającą kłopoty z instalacją elektryczną. Holowaliśmy ją do mety.
JUTTA KLEINSCHMIDT: - Od razu na początku czułam, że coś nie gra z elektryką. Pomimo tego utrzymywałyśmy dobre tempo, dopóki nie znalazłyśmy naszego kolegi Guerlaina Chicherita. Dachował na 195 kilometrze i odpadł z rajdu. Zatrzymałyśmy się i zadbałyśmy o niego. Potem nasz samochód ugrzązł w piasku, musiałyśmy go wykopywać. 30 km przed metą zmieniałyśmy oponę. 10 kilometrów dalej, bez ostrzeżenia umarł silnik. Nie znalazłyśmy konkretnej przyczyny, podejrzewam jednak elektrykę. Kiedy zobaczyłam Ariego Vatanena, zapytałam go, czy nie mógłby nas zaholować do serwisu. Powiedział, że ma tylko drugi bieg i przy takim manewrze boi się o sprzęgło. Ale zabrał nas na biwak, a sprzęgło wytrzymało. Pragnę podziękować Ariemu i Fabrizii za przyjacielską pomoc - to było wspaniałe!
Udostępnij lub zapisz ten artykuł
Najciekawsze komentarze
Subskrybuj i uzyskaj dostęp do Motorsport.com za pomocą blokera reklam.
Od Formuły 1 po MotoGP relacjonujemy prosto z padoku, ponieważ kochamy nasz sport, tak jak Ty. Aby móc nadal dostarczać nasze fachowe dziennikarstwo, nasza strona korzysta z reklam. Mimo to chcemy dać Ci możliwość korzystania z witryny wolnej od reklam i nadal używać ad-blockera.