Zasubskrybuj

Zarejestruj się za darmo

  • Szybki dostęp do ulubionych artykułów

  • Zarządzanie powiadomieniami o najświeższych wiadomościach i ulubionych kierowcach

  • Wyraź swoją opinię poprzez komentowanie artykułów

Motorsport prime

Poznaj kontent premium
Zasubskrybuj

Edycja

Polska Polska

Pierwsze wydmy okazały się bardzo miękkie, wbrew temu co mówiono nam na briefingu, ostrzegając przed drugim pasmem - niemal cudem udało nam się nie ugrzęznąć. Przed kolejnymi wydmami zatrzymaliśmy się, żeby spuścić powietrze z kół, ale tak naprawdę nie było to potrzebne. Szkoda, bo straciliśmy tam 5-6 minut. Dalej trudno było czysto jechać na bardzo krętym, skalistym szlaku. Oczywiście dobrze, że ukradliśmy trochę czasu Mitsubishi. Jutro musimy zrobić to samo. 30 minut w ogólnej klasyfikacji nie znaczy zbyt wiele. Widzieliśmy dzisiaj na przykładzie Carlosa Sainza, że problemy szybko mogą okazać się kosztowne.

STEPHANE PETERHANSEL: - Znów straciliśmy dużo czasu, bo nie mogłem przejechać oesu tak jak chciałem. Na pierwszych 25 kilometrach dwukrotnie przebiliśmy oponę. Ponieważ nie mieliśmy drugiej zapasówki, przez resztę dnia musiałem być bardzo ostrożny. Ogólnie nie jest tak źle. Podskoczyłem o jedno miejsce, ale wzrosła strata do lidera. Mówimy, że potrzebne nam są trudne odcinki, a gdy takie nadchodzą, jako pierwsi robimy głupie rzeczy. By odmienić sytuację, przede wszystkim musimy jechać perfekcyjnie i bezbłędnie. Giniel de Villiers prowadzi, bo ma wspaniały samochód, ale co ważniejsze, jest wspaniałym kierowcą. O ile pamiętam, od początku rajdu nie złapał kapcia, ani nie ugrzązł w piachu. Pamiętajmy jednak, że w Dakarze wszystko może się wydarzyć. W ubiegłym roku o tej porze byłem w podobnej sytuacji - wszystko straciłem i skończyłem jako czwarty.

LUC ALPHAND: - Nie był to tak całkiem dobry dzień, ale nie był też zły, bo złapaliśmy Sainza. Dwukrotnie zakopałem samochód na ergu. Musieliśmy spuszczać powietrze, a potem pompować koła. Z pewnością nie tylko nam to się przytrafiło! Powiedzmy, że wróciliśmy do gry, choć tak naprawdę nigdy z niej nie wypadliśmy. Taktyka pozostaje bez zmian: będziemy atakować. Próbujemy różnych rzeczy. Zakopaliśmy się, bo do ostatniej chwili czekaliśmy ze spuszczeniem powietrza, jadąc pełnym gazem.

NASSER AL-ATTIYAH: - To był długi i wyczerpujący oes. Jestem zachwycony, bo uniknęliśmy kłopotów. Atakowałem na szybkich sekcjach i byłem ostrożny, kiedy robiło się niebezpiecznie. Samochód dobrze się sprawuje i nie mieliśmy żadnych problemów - zero defektów, zero ugrzęźnięć. Co do ogólnej klasyfikacji, wolę nic nie mówić. Poczekamy, zobaczymy...

MARK MILLER: - To był naprawdę piękny dzień na pustyni, z odcinkiem o wspaniałych krajobrazach. Po 17 kilometrach musiałem po raz pierwszy zmieniać koło. Krótko potem spotkaliśmy Carlosa, który się zakopał i sam oswobodził. Jechaliśmy za nim przez 140 km. Potem uderzyliśmy w kamień i znowu zmieniałem koło. Dwa drobne błędy nawigacyjne dodatkowo kosztowały nas 5-10 minut.

CARLOS SAINZ: - Po 300 kilometrach nastąpił wyciek z układu wspomagania, więc musiałem jechać następne 300 km bez jego pomocy i straciliśmy godzinę. Prawdopodobnie winę ponosi nowa część, założona wczoraj podczas dnia przerwy. Wcześniej raz się zakopałem, ale udało nam się dogonić Peterhansela, zanim przytrafił się problem. Cóż, muszę dalej walczyć...

Poprzedni artykuł Etap prawdy
Następny artykuł Galli z Aimontem

Najciekawsze komentarze

Zarejestruj się za darmo

  • Szybki dostęp do ulubionych artykułów

  • Zarządzanie powiadomieniami o najświeższych wiadomościach i ulubionych kierowcach

  • Wyraź swoją opinię poprzez komentowanie artykułów

Motorsport prime

Poznaj kontent premium
Zasubskrybuj

Edycja

Polska Polska
Filtry