Tunezja po etapie III: Polacy coraz lepiej.
Zawodnicy ORLEN Team bardzo dobrze spisali się podczas trzeciego etapu Rajdu Tunezji 2003.
Na liczącej sobie 297 kilometrów trasie z Sabria do Ksan Ghilane, której lwią część stanowił 291-kilometrowy odcinek specjalny, zarówno załoga samochodu, jak i motocykliści, zanotowali dobre czasy i uplasowali się na wysokich miejscach w klasyfikacji. Łukasz Komornicki i Rafał Marton (Mitsubishi Pajero) dojechali do mety odcinka na miejscu siódmym, ze stratą 55 minut i 15 sekund do najszybszego Stephane Peterhansela (Mitsubishi Pajero Evolution). W klasyfikacji po dzisiejszym etapie Polacy zajmują znakomite szóste miejsce (strata 1 godz. 27,19 sek.). Prowadzi Peterhansel, przed kolegą z zespołu Mitsubishi, Miki Biasionem i zawodnikiem Nissana Gillesem De Villiersem.
Wśród motocyklistów najszybszy był dziś Hiszpan Juan Roma (KTM), który o sześć sekund wyprzedził Włocha Fabrizio Meoniego (KTM). Marek Dąbrowski (KTM) był dziś jedenasty, ze stratą 25 minut i dziesięciu sekund. Jacek Czachor (KTM) przyjechał dziś trzynasty, tracąc do lidera 26 minut i 41 sekund. Wsród motocyklistów prowadzi Roma przed Meonim i Francuzem Cirilem Despres (KTM). Dąbrowski zajmuje miejsce ósme (strata 37 min. 1 sek.), Czachor jest dwunasty (strata 45 min. 56 sek.).
„Ciężki odcinek, choć nie bardzo długi. Najwięcej problemu sprawiły nam takie dwu czy trzy metrowe wydmy, dosłownie jedna po drugiej. Grzebaliśmy się w nich bardzo długo. Myślałem już, że nigdy się nie skończą. Były też fragmenty szutrowe – bardzo dziurawe. Na jakimś 240 kilometrze zgubiliśmy się na moment. Zjechaliśmy z trasy na jakieś kilka kilometrów. Szczęśliwie dość szybko zdaliśmy sobie z tego sprawę i po kilku minutach wróciliśmy na prawidłowy szlak. Etap kończyliśmy z mocno nagrzanym silnikiem – bardzo długo pracował dziś na najwyższych obrotach. Dziś na trasie stało sporo uszkodzonych motocykli i samochodów. Można powiedzieć, że na dobre zaczął się rajd. Jutro przed nami odcinek o podobnej skali trudności. Pojutrze natomiast prawdziwe wyzwanie. El Borma-El Borma – etap, który bez dwóch zdań będzie najcięższą próbą tegorocznej imprezy. W ubiegłym roku, w niesprzyjających warunkach atmosferycznych, ukończyło go, w przepisowym czasie, zaledwie sześć aut! To taki brylancik Rajdu Tunezji. Już w tej chwili o nim myślimy. Będzie trzeba być do niego znakomicie przygotowanym. Szczęśliwie dzielimy namiot z fabryczną ekipą Mitsubishi. Nasza jazda została zauważona przez szefów zespołu. Pomagają nam także jego zawodnicy. W tej chwili Rafał (Marton) wspólnie z Jean-Paulem Cottretem (pilotem Stephane Peterhansela) przygotowują książki drogowe przed jutrzejszym etapem. Wskazówki udzielane przez tak doświadczonych zawodników bardzo nam pomagają. Miło też, że wokół panuje naprawdę znakomita atmosfera.” – powiedział Łukasz Komornicki.
"Dzisiejszy etap nie był łatwy ani przez chwilę. Prawdę powiedziawszy, był naprawdę trudny. Na początku odcinka było mnóstwo hop i małych wydm. Jeśli chciałeś jechać szybko, musiałeś skakać niemal przez cały czas. Później, przez jakieś dwadzieścia kilometrów, jechaliśmy naprawdę szybko, po nieco lżejszym terenie. Następnie znów wjechaliśmy między niezliczone wydmy, po których podróżowaliśmy dość długo. Nie było łatwo utrzymać dobry rytm jazdy w tych warunkach, ale spisaliśmy się dobrze i właśnie na tym fragmencie trasy uzyskaliśmy sporą przewagę nad konkurentami. Ostatnia część odcinka była już znacznie szybsza. Nasze zwycięstwo rozstrzygnęło się jednak w miejscach najtrudniejszych, w których zdecydowałem się pojechać naprawdę ostro.” – powiedział zwycięzca odcinka i lider rajdu, Stephane Peterhansel.
Tymczasem jego kolega z zespołu, Miki Biasion musiał zmagać się nie tylko z trudami odcinka, ale także z narastającym bólem ramienia. Dwukrotny rajdowy mistrz świata utrzymał drugie miejsce w klasyfikacji Rajdu Tunezji, ale jak sam przyznaje – kosztowało go to bardzo wiele.
„Czuję się kompletnie wyczerpany. Miałem sporo problemów z bólem karku i ramienia. Kiedy więc poczułem jeszcze spory ból prawej ręki, zdecydowałem, że rozważnie będzie nieco zwolnić. Nie chciałem podejmować zbyt wielkiego ryzyka. Pierwsze dwieście kilometrów dzisiejszego odcinka było bardzo nierówne, przez co bardzo trudne do przejechania. Pozostała część była już zdecydowanie przyjemniejsza. Moim priorytetem było dotarcie do mety. Cieszę się, że pomimo problemów, na tym biwaku wciąż jesteśmy drugą załogą w klasyfikacji!” – powiedział Biasion.
Udostępnij lub zapisz ten artykuł
Najciekawsze komentarze
Subskrybuj i uzyskaj dostęp do Motorsport.com za pomocą blokera reklam.
Od Formuły 1 po MotoGP relacjonujemy prosto z padoku, ponieważ kochamy nasz sport, tak jak Ty. Aby móc nadal dostarczać nasze fachowe dziennikarstwo, nasza strona korzysta z reklam. Mimo to chcemy dać Ci możliwość korzystania z witryny wolnej od reklam i nadal używać ad-blockera.