Ja się niezmiernie cieszę, że przejechałem ten etap bez zatrzymywania się. Zatrzymywaliśmy się jedynie po to, by napompować lub spuścić powietrze z kół. Poza tym etap przejechaliśmy bardzo płynnie i myślę, że można być z siebie nawet bardzo dumnym. Wiele samochodów dzisiaj stanęło, wiele się zakopało, rolowało, nie wyglądało to ciekawie. Muszę przyznać po raz kolejny, że mam takiego pilota, który potrafi tak prowadzić, że nie było to tak trudne. Przed sobotnim etapem bardzo się bałem. Musimy jechać, żeby bardzo oszczędzać auto a w szczególności sprzęgło. Jakby się ono zaczęło ślizgać to już jest po ... Pojechaliśmy bardzo spokojnie swoim tempem i bardzo uważaliśmy na to sprzęgło. Plan zrealizowaliśmy, jechaliśmy tak, jak zakładaliśmy na ten etap.Nie ma jeszcze rozluźnienia psychicznego. Na pewno nie. Jest jeszcze niedziela. Mimo, że to jest krótki etap - to jest on bardzo ważny. Są na nim wydmy i jest ciasno w niektórych miejscach. Trzeba być skoncentrowanym do końca i walczyć do końca. Patrząc z perspektywy na ten ostatni etap, przeleci on błyskawicznie. Jednak to jest bardzo ważny punkt, bo wiele osób tutaj twierdzi, że tam może się jeszcze wiele rozegrać. Nadal trzeba być skoncentrowanym.
KRZYSZTOF HOŁOWCZYC: - Znowu bardzo chcieliśmy coś pokazać i wygrać. Po wczorajszych przygodach na wydmach startowaliśmy dziś z odległej pozycji za ciężarówkami. Na wydmie dogoniłem jedną z nich, chciałem ją wyprzedzić. Szlak był na jednio auto, a ciężarówki jadą w specyficzny sposób. Dojeżdżają do górki, tam stają na chwilę i dopiero zjeżdżają. I tak właśnie utkwiliśmy po raz pierwszy. Wykopywanie nie zajęło długo, bo około pięciu minut. Wiedzieliśmy już jednak, że ciężko będzie dogonić czołówkę. Pojechaliśmy dalej i w terenie, który był opisany w książce drogowej jako „small dunes”, stanęliśmy na dobre. Wyskoczyliśmy i samochód zarył dziobem w piach. Tam już straciliśmy bardzo dużo i to było po odcinku specjalnym. To dobre doświadczenie, bo wiem, że jeszcze nie czuję się pewnie na wydmach i musze się nauczyć je czytać.
JACEK CZACHOR: - Jechało mi się bardzo dobrze. Było dużo piachu i wydm, czyli terenu, który sprawia mi największą frajdę. W szczególności szybko pojechałem drugą część OS-u. Walczyłem z Johnnym Aubertem i jechałem z nim na styk, ale niestety, na 242 kilometrze pojechałem po śladach i zorientowałem się, że droga jest błędna, kiedy czołówka wracała do waypointu. Straciłem trochę czasu szukając tego punktu. Myślę, że strata którą mam do konkurenta, nie będzie możliwa do odrobienia jutro, na bardzo krótkim odcinku specjalnym.
MAREK DĄBROWSKI: - Awans cieszy. Etap był dość przyjemny, trochę po plaży, trochę po wydmach. Jechałem bardzo uważnie by nie popełnić błędu, wsłuchując się w silnik, ponieważ bardzo chcę zobaczyć metę w Limie.
STEPHANE PETERHANSEL: - To nie był etap na którym próbowaliśmy wygrać. Po pierwsze chcieliśmy uniknąć pułapek, tak jak wczoraj, kiedy zakopaliśmy się w piasku. To był najtrudniejszy etap na wydmach w odniesieniu do całego Dakaru. Postanowiliśmy ruszyć z niższym ciśnieniem w oponach niż normalnie, więc w niektórych punktach musieliśmy być ostrożni. Byliśmy pod presją, ponieważ wczoraj mogliśmy stracić prowadzenie w Dakarze. Zostało jeszcze trzydzieści kilometrów odcinka specjalnego i nie możemy mieć żadnej awarii. Odetchnę, kiedy będę na podium.
NANI ROMA: - Dzisiaj był jeden z najtrudniejszych etapów, jakim kiedykolwiek miałem okazję jechać. Utknąłem w zapadlisku próbując ominąć motocyklistę, który przewrócił się przede mną. Na szczęście Ricardo Dos Santos wyciągnął mnie stamtąd, chociaż chwilę tam spędziliśmy. Jesteśmy 22 minuty przed Ginielem, ale on też tam utknął. Potem straciłem trochę czasu szukając punktu kontrolnego. Co kosztowało mnie 12 kilometrów, ale to moja wina. Jesteśmy tutaj i nie jest źle. To Dakar.
GINIEL DE VILLIERS: - Cieszę się, że ukończyłem ten kolejny, trudny odcinek specjalny. Musieliśmy się zatrzymać kilka razy, aby obniżyć ciśnienie opon. Widzieliśmy, że Nani utknął w piachu, tak jak Robby. Dojechaliśmy do mety na początku stawki, dobra robota. Jeśli jutro zajmiemy to miejsce na finiszu to będzie dla nas jak zwycięstwo. Samochód udowodnił nie tylko swoją niezawodność, ale również osiągi poprzez wywalczenie miejsca na podium.
ROBBY GORDON: - Jechałem szybko i kiedy przekraczałem wydmę przód mojego samochodu wbił się w piach. Utknęliśmy i straciliśmy około 45 minut. Stephane minął nas i bardzo szybko ruszyliśmy za nim w drogę. Wtedy mój samochód dachował, ale postawiliśmy go na koła i jechaliśmy dalej. Chciałem pokonać dzisiaj Mini z dużym marginesem. Przynajmniej dobrze się bawiliśmy.
GERARD DE ROOY: - Dzisiaj to był dla mnie najtrudniejszy odcinek. Starałem się nie popełnić żadnego błędu, chociaż byłem pod większa presja niż normalnie. Miałem problemy z oponami i nie mogłem ich napompować. To było bardzo stresujące, ponieważ musieliśmy być niezmiernie ostrożni na kamieniach. W tym roku nie miałem żadnych fizycznych problemów. Jestem szczęśliwy i zobaczymy co szykuje dla nas przyszłość.
HELDER RODRIGUES: - Etapowe zwycięstwo zawsze jest wspaniałe i przyjemnie finiszować na podium w generalce. Mogłem spisać się lepiej na niektórych odcinkach, ale miałem trochę problemów i to było niemożliwe, abym wygrał. Stać mnie na lepszy wynik w przyszłym roku. Osiągniemy to jeśli będziemy ciężko pracowali z naszym zespołem przez cały rok.
CYRIL DESPRES: - Nie należę do ludzi, którzy czerpią przyjemność z problemów kolegów, a w jeszcze mniejszym stopniu dotyczy to sytuacji, gdy w kłopoty wpadnie Marc Coma. Rozpocząłem z nożem w zębach wiedząc, że on zrobi tak samo. Nie ryzykowałem, ale starałem się uciec innym zawodnikom. Na punkcie tankowania zobaczyłem, że zyskałem 5 minut nad Marc'kiem. Potem kilka razy zabłądziłem. Nie stanowiło to dużego problemu, jednak musiałem utrzymać koncentrację. Dzisiejszy odcinek był bardzo ciężki psychicznie. Zawsze czekam do ostatniego dnia, żeby cieszyć się wynikiem. Widziałem, jak wiele rzeczy działo się w Dakarze. Dzisiaj też tak było. Zamierzam zachować spokój i trochę bardziej cieszyć się rajdem.
MARC COMA: - Wystartowałem bardzo szybko, tak szybko, jak tylko mogłem, ponieważ wiedziałem, że będzie ciężko utrzymać się na prowadzeniu rajdzie. Po 25 kilometrach miałem drobny problem, który zmusił mnie, abym zwolnił. To była skrzynia biegów i bałem się, że nie będę mógł kontynuować swojej jazdy. Cieszę się, że jestem tutaj, druga pozycja jest dość dobra. Walczyłem przez cały rajd i za każdym razem dawałem z siebie wszystko. Tak to już jest. Zawiodłem się, ponieważ nie byłem w stanie walczyć do końca.
ALEJANDRO PATRONELLI: - To dobre uczucie, kiedy dojeżdża się do mety. Zostało 29 kilometrów i dwie dojazdówki i wtedy możemy myśleć o kolejnym zwycięstwie w Dakarze. Dziś trzeba było ukończyć etap. Wszystko jest ok. Jestem poruszony i szczęśliwy. Jeżeli jutro wygram, to będzie wspaniały moment dla naszej rodziny, zespołu i Argentyny. Nadal musimy się modlić, aby nie wydarzyło się nic złego podczas ostatniego odcinka i dwóch dojazdówek.
Subskrybuj i uzyskaj dostęp do Motorsport.com za pomocą blokera reklam.
Od Formuły 1 po MotoGP relacjonujemy prosto z padoku, ponieważ kochamy nasz sport, tak jak Ty. Aby móc nadal dostarczać nasze fachowe dziennikarstwo, nasza strona korzysta z reklam. Mimo to chcemy dać Ci możliwość korzystania z witryny wolnej od reklam i nadal używać ad-blockera.