Zasubskrybuj

Zarejestruj się za darmo

  • Szybki dostęp do ulubionych artykułów

  • Zarządzanie powiadomieniami o najświeższych wiadomościach i ulubionych kierowcach

  • Wyraź swoją opinię poprzez komentowanie artykułów

Motorsport prime

Poznaj kontent premium
Zasubskrybuj

Edycja

Polska Polska

Bójki nie było

- Start w 10 Rajdzie Agapit miał dla nas wyjątkowy charakter ze względu na to, że rajd odbywał się bardzo blisko naszego domu i ze względu na znajomych, którzy bardzo licznie przybyli oglądać zawody - mówi Mikołaj Kempa.

- Niestety od samego początku, pomimo świetnie przygotowanego samochodu, gorącego dopingu oraz znakomitej dyspozycji Tomka nie potrafiłem szybko jechać. Pomimo tego wszystkiego jakoś nam się jechało aż do feralnego OS 8, na którym podczas dohamowania do lewego nawrotu, na jednym z podbić samochód zgasł i nie chciał dać się uruchomić.

Z pomocą okolicznych mieszkańców Wołowna udało nam się zepchnąć auto poza drogę. Konsultując się z naszym mechanikiem telefonicznie, próbowaliśmy naprawić rajdówkę. Po dłuższym postoju, w końcu udało nam się usunąć usterkę (dzięki telefonowi od Pawła Stefanickiego). Szybko wskoczyliśmy do auta, zapięliśmy pasy, odczekaliśmy do przejazdu załogi Karnabal/Kuśnierz i popędziliśmy do mety, oczywiście mając na uwadze to, aby nie przekroczyć limitu spóźnień.

W całym tym zamieszaniu i przy podwyższonym poziomie adrenaliny nie spodziewaliśmy się - nawet o tym nie pomyślałem (wiem, że może to brzmi głupio, ale taka jest prawda) - że ktoś może nas doganiać. Dojechaliśmy do mety, zatrzymaliśmy się na mecie stop. Pilot wysiadł, żeby podać kartę i w tym momencie poczułem puknięcie z tyłu.

Odjechałem kawałek, wysiadłem z auta i zobaczyłem Lancera załogi Staniszewski/Boba. Było bardzo nerwowo, natomiast nie doszło do żadnych rękoczynów, tylko do wymiany zdań między Bartkiem Bobą, a mną. Zbigniew Staniszewski siedział w rajdówce. Nie doszło do bójki, nie było obelg!

Przepraszaliśmy załogę Staniszewski/Boba najpierw na mecie stop odcinka. Później w serwisie podszedłem również z przeprosinami i to samo na rampie mety w Olsztynie. W godzinach wieczornych dostałem telefon od Bartka Boby, który zachowując się jak prawdziwy sportowiec, przeprosił nas za swoje zachowanie i wyjaśniliśmy między sobą wszystkie niesnaski i zgrzyty.

Ta sytuacja dużo nas nauczyła. Szkoda, że przez to wypaczona została rywalizacja sportowa. Mogę tylko powiedzieć, że jest mi głupio i przeprosić. Co do stanu naszej Hondy, to tył nie jest może zdemolowany, ale uszkodzony. Mamy nadzieję, że znajdziemy porozumienie ze Zbyszkiem Staniszewskim na tej linii.

Poprzedni artykuł Upał służy Skodom
Następny artykuł Chorwacki koszmar Czopika

Najciekawsze komentarze

Zarejestruj się za darmo

  • Szybki dostęp do ulubionych artykułów

  • Zarządzanie powiadomieniami o najświeższych wiadomościach i ulubionych kierowcach

  • Wyraź swoją opinię poprzez komentowanie artykułów

Motorsport prime

Poznaj kontent premium
Zasubskrybuj

Edycja

Polska Polska
Filtry