Felieton Rajdowca: W sosie własnym!
Minęły zaledwie dwa miesiące od Zjazdu Wyborczego PZM a tu za pasem kolejne wybory tym razem w środowisku „samochodziarzy”.
28 września zbiera się narada środowiskowa, która dokona oceny działalności Głównej Komisji Sportów Samochodowych i Komisji Branżowych powołanych jesienią 2000 roku, oraz dokona wyboru tych nowych „włodarzy” polskiego sportu samochodowego. Chciałbym przypomnieć naszym kibicom krótką historię zbliżającej się do końca kadencji Komisji Rajdowej. Ciało to powstało w skutek nasilających się głosów krytycznych środowiska zawodników i niektórych działaczy sportu rajdowego pod adresem GKSS, Biura Sportu PZM jak i ZG PZM. Krytyka ta nasiliła się po Rajdzie Wisły a przysłowiową iskrą, która spowodowała eksplozję niezadowolenia był tragiczny wypadek na trasie tego rajdu. Wtedy to grupa czołowych zawodników rzuciła znane z historii hasło „nic o nas bez nas”, doprowadziła do odwołania z funkcji Przewodniczącego GKSS Romualda Chałasa (do dziś nie wiadomo za co) i zażądała samodzielności w zakresie rajdów samochodowych.
Przypomnijmy również, że były to – z perspektywy dzisiejszej sytuacji- złote lata polskiego sportu rajdowego. W Mistrzostwach Polski startowało po 100 załóg, Na liście startowej iskrzyło się od samochodów WRC a sponsorzy niemal stali w kolejce.
Niestety grupie inicjatywnej na listopadowej naradzie starczyło pomysłu na destrukcje, na konstrukcję zabrakło pomysłów i wyobraźni. Wykorzystał ten brak pomysłu Prezes ZG PZM pan Andrzej Witkowski – człowiek niezwykle inteligentny, przewidujący i skuteczny polityk – i aby nie mieć kłopotów z nowym, wybranym na fali środowiskowego niezadowolenia (a niekoniecznie uległym władzom PZM) kandydatem, przeforsował na miejsce Romualda Chałasa, Wiceprzewodniczącego ZG PZM Jacka Bartosia. I tak powstał kuriozalny układ, kiedy to Wiceprezes Bartoś z racji pełnionej funkcji Wiceprezesa ZG PZM do spraw sportu nadzorował prace GKSS kierowanej przez Przewodniczącego Bartosia. Ten układ trwa do dziś .A że wybrana wtedy Komisja Rajdowa podlegała i podlega nadal GKSS a GKSS Zarządowi Głównemu PZM to i nie należy się dziwić, że upragniona samodzielność środowiska rajdowego legła w gruzach.
Aby mimo wszystko zagwarantować sobie w stu procentach kontrolę nad knombrnym środowiskiem, ZG PZM zgodziło się na powstanie Komisji Rajdowej ale Komisja nie została wyposażona w jakiekolwiek środki finansowe. Pierwszym Przewodniczącym tej Komisji został wybrany Ryszard Krawczyk – z racji wzrostu, waleczności i odwagi przyrównywany do sienkiewiczowskiego Pana Michała.
Powoli ale konsekwentnie kryzys gospodarczy zaczął wkradać się do sportu rajdowego. Niby wszystko było dobrze, WRC i zespoły sponsorskie jeszcze pojawiały się na listach startowych ale powiew biedy już czuć było na plecach. Komisja Rajdowa jakby tego nie zauważała. W dalszym ciągu śniła swój sen o potędze (oczywiście komisji, a nie sportu rajdowego), wydawała nowe przepisy coraz trudniejsze do spełnienia zarówno przez organizatorów jak i przez zawodników, obciążała coraz biedniejszych organizatorów rajdów coraz większymi kosztami goszczenia niezliczonej ilości przedstawicieli, obserwatorów czy delegatów. Sama zaś cierpiąc niedostatek finansowy dawała się gościć, chodź sporadycznie, przez co bogatszych zawodników, którzy choćby gorącą kolacją lub noclegiem wspomagali jej członków, którzy zjeżdżali na posiedzenia z całego kraju.
Ze sporym opóźnieniem ale w końcu obniżający się poziom organizacyjny i sportowy polskich rajdów nie umknął uwadze Komisji Rajdowej. Sięgnięto po wypróbowane w naszej historii lekarstwo: znaleziono winnego i odwołano go z zajmowanego stanowiska - mowa oczywiście o Przewodniczącym Krawczyku. Wielkim sternikiem (nie tylko ze względu na wzrost) został Janusz Szerla z Krakowa. To był znakomity zawodnik, wieloletni działacz i sędzia sportów samochodowych cieszący się autorytetem Środowiska.
Cóż są ludzie na czas rewolucji i są ludzie na czas budowania nowego. Ale co może zrobić nawet najlepszy fachowiec bez narzędzi. Wiedza fachowa, doświadczenie i zdolności nie wiele pomogą kiedy brak kasy. Członkowie Komisji Rajdowej nie otrzymują za swoją pracę żadnego wynagrodzenia, nie otrzymują nawet zwrotu kosztów za dojazdy na rzadkie w tej sytuacji posiedzenia. Czy można w tej sytuacji dziwić się, że wyniki pracy tego ciała są takie jak polski sport rajdowy? Związek nie dając pieniędzy w dalszym ciągu zapewnił sobie pełną kontrolę nad sportem rajdowym jednocześnie zdejmując z siebie jakąkolwiek odpowiedzialność. To było mistrzowskie posunięcie Panie Prezesie Witkowski!
Zbliżająca się narada jeśli będzie chciała by polski sport samochodowy powrócił na należne mu miejsce będzie miała nie lada problem. Trudno bowiem zrobić w dzisiejszych czasach coś bez pieniędzy! Nasuwa się pierwszy wniosek: trzeba walczyć o pieniądze i oszczędnie gospodarować tym co jest. Zacznijmy od oszczędności. Może warto zastanowić się nad pomysłem likwidacji GKSS. Jeżeli istnieje Główna Komisja Żużlowa i Główna Komisja Sportu Kartingowego i motocyklowego i Pojazdów Zabytkowych i Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego i Turystyki i ... nie posiadające żadnej „urzędniczej czapki” to może powołajmy Główną Komisję Sportu Rajdowego i Główną Komisję Rallycrosu i Wyścigów Samochodowych. Wyposażmy te Komisje w choćby minimalne środki i pozwólmy się im rządzić bez pośredników. W obecnym układzie w GKSS na tematy rajdowe zabierają głos specjaliści od wyścigów, o wyścigach współdecydują przedstawiciele rallycrosu, a do tej dyscypliny swoje „trzy grosze” wtrącają rajdowcy i tak na dobrą sprawę nikt nie wie o czym mówi.
Powiedzmy, że 28 września przestaje istnieć GKSS. I co dalej? Kolejna sprawa to ludzie, którzy zasiądą w nowej tym razem Głównej Komisji Rajdowej. To chyba największy problem, bo zadania i problemy, które stoją przed środowiskiem rajdowym są ogromne a wiadomo o wszystkim decydują ludzie, ich mądrość, fachowość, ich talenty, chęć do pracy i umiejętność pozbycia się reprezentowania własnych interesów i własnych ambicji na rzecz spraw nadrzędnych.. Na pewno w tym środowisku jest sporo takich ludzi trzeba tylko wyjść po za obecny krąg znanych od lat „zawodowych działaczy”. Ale to tylko marzenia. Niestety jestem pewien, że nie pozbędziemy się GKSS, a w Komisji Rajdowej zasiądą dumnie starzy wypróbowani towarzysze – mierni ale wierni i znów wszystko kisić się będzie w sosie własnym. A spraw do załatwienia jest wiele. Począwszy do tego co zrobić aby organizacja rajdu nie pochłaniała tak gigantycznych pieniędzy zwłaszcza przy organizacji rajdów zaliczanych do Pucharu PZM ale i rajdów RSMP. Wiadomo na zabezpieczeniu tras nie wolno robić oszczędności ale na tak zwanej bazie już można dyskutować. Czy w obecnej sytuacji finansowej trzeba korzystać z drogich, wielogwiazdkowych hoteli dla umiejscowienia w nich bazy rajdu i noclegów „oficjeli”? (Oceniając jeden z rajdów Pucharu PZM obserwator odjął organizatorowi punkty za – jego zdaniem – mało reprezentacyjne biuro prasowe mieszczące się w pokoju hotelowym. Należy dodać, że przy tym rajdzie akredytowało się tylko kilku dziennikarzy, którzy poza odebraniem akredytacji więcej się tam nie pokazali.)
Kiedyś mówiono „wedle stawu grobla” chyba należy o tym pamiętać narzucając organizatorom niektóre wymogi nie powodujące polepszenia standardów rajdu.
Przed kilku laty ówczesny dyrektor Biura Sportu Mirosław Malec rzucił pomysł aby ze strategicznymi sponsorami rajdów (koncernami paliwowymi, olejowymi, ubezpieczycielami czy kompaniami piwnymi) negocjował przedstawiciel PZM podpisując kontrakty w imieniu wszystkich organizatorów rajdów RSMP. Wiadomo, duży może więcej. Z możnymi sponsorami lepszą pozycję negocjacyjną może mieć partner oferujący kilka rajdów. Dziś już trudno powiedzieć dlaczego pomysł ten nie został do końca zrealizowany. Czy to z braku zaufania, że pieniądze uzyskane zostaną źle podzielone czy negocjator okazał się mało profesjonalny czy może nie wszyscy działacze klubowi chcieli aby wiadomo było jaki mają budżet na rajd i gdzie te pieniądze trafiają. Dość, że pomysł zarzucono. A może warto do niego wrócić gdyby to wybrana demokratycznie Komisja Rajdowa miałaby się tym zająć?
Kolejny problem stojący przed Komisją to polityka informacyjna i medialna. W zasadzie mimo wielu postulatów dziennikarzy nic takiego nie istnieje. Nadal posiedzenia Komisji i jego wyniki przypominają konklawe. Utajnienie jest tak dalece posunięte, że nawet uchwały Komisji nie trafiają do zainteresowanych lub trafiają z opóźnieniem.(Podobno uchwalono, że od połowy sezonu obserwatorem rajdów ma być Przewodniczący Komisji Rajdowej, a nie (jak przez ostatnie dwa lata) specjalnie powołany do tej pracy Obserwator PZM. Uchwała była na tyle tajna, że nawet dyrektorzy Rajdów RSMP nie wiedząc o tym w Regulaminach Uzupełniających swoich rajdów - zatwierdzonych przez Komisję Rajdową - podawali nazwisko dotychczasowego obserwatora, doprowadzając Przewodniczącego Komisji Rajdowej do ataków nerwowych i stresów.) Tak więc chyba czas podnieść kurtynę i powołać osobę odpowiedzialną za przekazywanie informacji i współpracę z mediami.
Kolejny problem do rozwiązania to obsada sędziowska na rajdach. Zdarza się często na niektórych rajdach, że są odcinki specjalne sędziowane wzorowo, a inne dramatycznie źle. Może na wzór ekip chronometrażowych stworzyć kilka profesjonalnych ekip sędziowskich, wydać im stosowne licencje i resztę pozostawić wolnemu rykowi. Ekipy te z żaden sposób nie powinny być związane z klubami. Nie powinny mieć narzuconych stawek. Którą ekipę wynajmie organizator i za ile to już byłaby ich sprawa.
To tylko kilka z problemów z którymi przyjdzie się zmierzyć nowym władzom sportu rajdowego. Wiele trudu przed nimi jeśli marzą o wprowadzeniu polskich rajdów do Europy tak jak to zrobili nasi południowi sąsiedzi. Życzę im tego z całego serca!
(Rajdowiec)
Udostępnij lub zapisz ten artykuł
Najciekawsze komentarze
Subskrybuj i uzyskaj dostęp do Motorsport.com za pomocą blokera reklam.
Od Formuły 1 po MotoGP relacjonujemy prosto z padoku, ponieważ kochamy nasz sport, tak jak Ty. Aby móc nadal dostarczać nasze fachowe dziennikarstwo, nasza strona korzysta z reklam. Mimo to chcemy dać Ci możliwość korzystania z witryny wolnej od reklam i nadal używać ad-blockera.