Komentarze po Rzeszowskim
BRYAN BOUFFIER: - To był trudny rajd i zwycięstwo nie przyszło wcale łatwo.
Rajd bardzo mi się podobał, chociaż pogoda miała wielki wpływ na przebieg walki. Nasz samochód spisywał się doskonale, nie popełniliśmy żadnych większych błędów, wreszcie: dobrze dobieraliśmy opony - stąd wziął się nasz sukces. Zespół pracował znakomicie, dziękuję wszystkim!
SEBASTIAN FRYCZ: - Tak jak się spodziewałem, rajd od samego początku był bardzo trudny. W rejonie Rzeszowa trasy są bardzo szybkie i wymagające, a skalę ich trudności w tym roku zdecydowanie podwyższyły bardzo duże wahania pogody. Błyskawicznie zmieniająca się aura zdecydowanie utrudniała nie tylko szybką jazdę ale i odpowiedni dobór opon. Rajd od początku układał się dla nas pozytywnie. Na koniec etapu zajmowaliśmy dobre czwarte miejsce, z niewielką strata do zawodników przed nami. Na ostatnie dwa odcinki drugiego etapu założyłem opony na deszcz, ponieważ na niebie wisiały ciężkie chmury i wszystko wskazywało, że na trasie rajdu pada. Po starcie do OS 13 wpadliśmy w ścianę deszczu. Z nieba lały się takie ilości wody, że wycieraczki nie nadążały z jej usuwaniem. W efekcie spadaliśmy na 3 miejsce w generalce. Na starcie do ostatniego oesu skoncentrowałem się maksymalnie, chcąc odrobić stratę do Michała Bębenka z poprzedniego oesu. Pojechałem bardzo szybko i płynnie nie popełniając przy tym błędów. Taka jazda opłaciła się, udało się nam nie tylko odrobić stratę, ale również wygrać ten oes. Jestem bardzo zadowolony z wyniku, tym bardziej że udało się nam awansować na drugie miejsce w punktacji generalnej RSMP.
KAJETAN KAJETANOWICZ: - Cieszymy się niezmiernie, że drugiego dnia udało się podkręcić tempo, choć warunki pogodowe były zdecydowanie trudniejsze. Podczas całego rajdu zebrałem mnóstwo cennych doświadczeń, szczególnie jeśli chodzi o właściwy dobór ogumienia i sprawną jazdę po deszczu. Korzystaliśmy z nowego dla nas typu opon firmy Michelin (na deszcz) i muszę przyznać, że świetnie się spisał. Od dawna nie jeździłem po mokrym, jednak na Rzeszowskim udało się na śliskiej nawierzchni całkiem szybko przejechać wiele kilometrów, z czego jestem bardzo zadowolony.
Ogólnie - sporo emocji i wrażeń, mnóstwo frajdy z walki na oesach i dużo, dużo nauki. Nawet podczas pokonywania 9 oesu, na którym przebiłem oponę i straciłem ponad 40 sekund, udało się zebrać nowe doświadczenia. Mam na myśli sprawną jazdę na gołej feldze, czyli w zasadzie na trzech kołach. Dziękujemy grupie sponsorskiej (STP, MapaMap, Michelin, IM Racing, SJS, KZ-POL oraz Auto ID), a także całemu zespołowi za świetną atmosferę i doskonale przygotowany samochód.
MICHAŁ SOŁOWOW: - Rajd był naprawdę bardzo trudny, dawno nie było takiej loterii z oponami. Dwa razy nie trafiliśmy z wyborem gum - na drugą pętlę drugiego etapu założyliśmy cztery cięte slicki. To miał być wariant - „atakujemy 2 miejsce w generalce”. Ale spadł deszcz, no i my też... spadliśmy w klasyfikacji. Na początku ostatniej pętli lunęło na minutę przed startem do oesu. Jeszcze w takim deszczu nie jechałem. Przed maską mieliśmy ścianę deszczu, a asfaltem płynęła rzeka. Po raz pierwszy jechaliśmy Punto w tak trudnych warunkach. Auto sprawiło się bardzo fajnie. Na suchej nawierzchni było OK, bo udawało się nawiązać walkę z Bouffierem. Czasy mogłyby być lepsze, gdyby nie awaria skrzyni biegów. Na mokrej nawierzchni Fiat ma jeszcze duży zapas możliwości, szczególnie jeżeli chodzi o ustawienie zawieszenia. Wydaje się, że gdybyśmy dłużej jeździli po śliskich nawierzchniach to bylibyśmy w stanie poprawić czasy. Mamy jednak jeszcze sporo do zrobienia w tej kwestii.
PAWEŁ DYTKO: - Możemy być chyba zadowoleni z 6 miejsca, bo w tak silnej stawce to niezła pozycja, chociaż nie ukrywam, że nasza ambicja sięga nieco wyżej. Ale najważniejsze, że jest meta, są punkty i co dla naszego zespołu równie ważne, punkty w klasyfikacji sponsorskiej. To był trudny rajd, istna loteria oponiarska, a my w Rzeszowie nie trafialiśmy z ich doborem. Zgodnie z taktyką, jaką obraliśmy w połowie sezonu, stawiamy na docieranie do mety, może kosztem troszkę wolniejszej jazdy na odcinkach. W tym roku musimy zdobywać punkty i przejeżdżać kilometry - to główne założenie naszego zespołu na sezon 2007, które będziemy starali się realizować.
ZBIGNIEW GABRYŚ: - Rajd Rzeszowski był naprawdę bardzo ciężką i trudną imprezą. Przez cały pierwszy etap borykaliśmy się z ustawieniami Lancera. W końcu udało się i w pełni sprawnym autem chcieliśmy walczyć dalej. Byliśmy blisko trzeciego miejsca i postanowiliśmy zaatakować. Niestety w połowie ostatniego odcinka, przy prędkości 30 km/godz. złamaliśmy felgę i na samej tarczy i gwiazdce musieliśmy dojechać siedem kilometrów do mety czternastego oesu. Straciliśmy przez to bardzo dużo czasu i szanse na podium. Siódme miejsce to nie jest dla nas powód do zadowolenia. Mam nadzieję, że na kolejnym rajdzie będzie znów dużo lepiej i nasz sponsor - firma Tedex - będzie miała więcej powodów do radości.
MACIEJ OLEKSOWICZ: - Nie ukrywam, że nie mam powodów do zadowolenia ze swojej jazdy. Problemem na dzień dzisiejszy jest deszcz - po prostu nie umiem się przełamać do szybkiej i skutecznej jazdy po mokrej nawierzchni. Wiem, że jeśli tę słabość pokonam to wyniki będą znacznie lepsze. Mimo to cieszę się, że jesteśmy na mecie, bo rajd był naprawdę piekielnie trudny. Mnóstwo śliskich pułapek, bardzo szybkie odcinki i zmienna pogoda to krótka charakterystyka tegorocznej edycji Rajdu Rzeszowskiego. Mieliśmy szanse wbić się do punktowanej ósemki, ale o tym, że jesteśmy na 10 miejscu, zadecydowały dwa kapcie. Teraz jesteśmy już myślami przy kolejnym starcie i przygotowaniach do walki o punkty w RSMP.
RADOSŁAW TYPA: - To mój życiowy wynik! Jedenaste miejsce w generalce i zwycięstwo wśród załóg w autach z napędem jednej osi, daje mi ogromną satysfakcję – tym większą, że ta 11 pozycja została wywalczona w bardzo ciężkim boju z całą armadą aut klasy N4 o znacznie większym potencjale. Dla mnie to wielka radość!
GRZEGORZ GRZYB: - Tak jak przypuszczałem, Rajd Rzeszowski okazał się dla nas bardzo trudna próbą. Byliśmy do startu bardzo dobrze przygotowani - na odcinku testowym poprawiliśmy jeszcze odrobinę set-up samochodu, usztywniając jego zawieszenie. Nasza Suzuki prowadziła się przez to znakomicie. Od pierwszego OS-u pojechaliśmy szybkim tempem i objęliśmy prowadzenie w rajdzie. Problemy rozpoczęły się w momencie, kiedy odwołano przejazd przez pierwszą Lubenię. Chcieliśmy na tym trudnym OS-ie spróbować sił w konfrontacji z Bouffierem po suchym asfalcie. Niemniej drugie miejsce po pierwszym dniu zmagań było bardzo dobre. Wyprzedzaliśmy przecież wszystkich krajowych rywali. Niestety w drugim dniu pogoda załamała się, spadł deszcz i nasze autko, mimo niezłego doboru ogumienia, straciło wiele na trakcji w stosunku do samochodów z napędem na cztery koła. Nie byliśmy w stanie obronić się w tych warunkach przed atakami Michała Bębenka i Sebastiana Frycza. Na domiar złego na samym końcu ostatniego OS-u, dosłownie na trzy zakręty przed metą, wjechaliśmy na ciek wodny i przez 200 metrów sunąc bez trakcji, wpadliśmy do rowu. Urwany sworzeń nie pozwolił nam dotrzeć do mety rajdu. Jesteśmy zadowoleni z wyników osiąganych na poszczególnych odcinkach specjalnych, ale cóż, zwycięzcy są na mecie, a nas tam tym razem zabrakło.
MACIEJ RZEŹNIK: - Dopóki było sucho, szło mi dobrze. Ale wraz z deszczem pojawiły się kłopoty, bo jeszcze nigdy w rajdach nie jeździłem po mokrym. Błoto, żwir, to była dla mnie prawdziwa szkoła przetrwania. Tym bardziej cieszę się, że udało się osiągnąć metę i zdobyć 3 punkty do łącznej klasyfikacji w A6.
MARCIN BEŁTOWSKI: - Niespełna 50 kilometrów oesowych zabrakło nam do mety. Pierwszego dnia pokonaliśmy etap praktycznie bezproblemowo, choć na pierwszej pętli dość niefortunnie dobraliśmy opony. Prawdziwy pech dopadł nas jednak podczas drugiej pętli sobotniego etapu. Na odcinku Straszydle zaczęliśmy tracić olej ze skrzyni biegów. Na szczęście udało nam się bezpiecznie dotrzeć do mety tego oesu i dopiero na dojazdówce do fragmentu Pasieki zdiagnozowaliśmy usterkę. Musieliśmy więc podjąć decyzję o wycofaniu się z rywalizacji, ale korzystając z SupeRally znaleźliśmy się na 14 miejscu w klasyfikacji grupy N. Nie mogę powiedzieć, że jestem zadowolony z takiego obrotu sprawy. Straszydle w ogóle nie było dla nas szczęśliwe, bo wcześniej, na pierwszym przejeździe tego odcinka wypadliśmy z trasy i straciliśmy prawie 2 minuty, zanim na nią wróciliśmy.
PIOTR MACIEJEWSKI: - Pechowy rajd. Zostaliśmy sklasyfikowani dzięki SupeRally, ale szło jak po grudzie. Na początku za ostro potraktowałem auto i zdefektował układ przeniesienia napędu. W końcówce odmówiła posłuszeństwa elektronika, na dodatek psychicznie rozbił mnie wypadek załogi Łukasz Habaj – Jacek Spentany i akcja ratunkowa, w której uczestniczyłem.
MARCIN TURSKI: - To pierwszy rajd w tym roku, po którym nasz dorobek punktowy nie wzrośnie. Tym bardziej szkoda, że poza punktami w klasyfikacji zespołów sponsorskich mogliśmy mieć punkty w „generalce”. Pomimo to jestem bardzo pozytywnie nastawiony do reszty sezonu - drugiego dnia przesunęliśmy się o kilka pozycji do przodu, a uzyskiwane czasy pokazały, że kierowca chyba wraca do formy!
NORBERT GUZEK: - Początek rajdu był dla nas znakomity - od razu zgrałem się z samochodem, który prowadził się fantastycznie. Nie mieliśmy żadnych problemów technicznych, dzięki czemu byliśmy w stanie uzyskiwać całkiem przyzwoite czasy. Muszę przyznać, że byłem mile zaskoczony rezultatami z pierwszej pętli. Dwukrotnie udało nam się zająć miejsce w pierwszej trójce wśród załóg startujących samochodami klasy S2000. Przed zjazdem do popołudniowego serwisu wyprzedzaliśmy nawet Maćka Lubiaka, co było dla nas sporym zaskoczeniem. Niestety chwilę później rozegrał się dramat. Tuż po starcie do oesu Lubenia znajdowały się dwa szybkie łuki - prawy do lewego. W pierwszy z nich wjechałem bez problemów. Niestety prędkość była zbyt duża i wpadłem w poślizg. Tył samochodu wpadł do rowu i dwukrotnie dachowaliśmy. Oczywiście nie było już mowy o dalszej jeździe.
MARIUSZ NOWOCIEŃ: - Daliśmy z siebie wszystko - tak najkrócej możemy podsumować nasz start w tym rajdzie. Od początku jechaliśmy bardzo szybko, bo doświadczenia z poprzednich rajdów pokazały nam, że to najlepsza taktyka. Na drugim oesie o mało nie pożegnaliśmy się z rajdem. Wpadliśmy do rowu, ale po krótkiej i skutecznej walce udało się wrócić na drogę. Po tej przygodzie mieliśmy problemy z tylnym zawieszeniem, ale to już nieodłączny element naszych startów w tym sezonie.
Na kolejnych, deszczowych próbach parowała nam przednia szyba bo nie działał nawiew. Tu wielkie podziękowania dla załogi 132, która pożyczyła nam odpowiedni przekaźnik i mogliśmy naprawić dmuchawę. Sportową postawą wykazał się też nasz największy rywal, Jarek Szeja. Pożyczył nam paliwo bo nasz serwis pomylił się trochę w obliczeniach. Dzięki, Jarek! Chwile grozy przeżyliśmy na szóstym oesie, kiedy zgasł silnik. Na szczęście udało się go szybko uruchomić i ukończyć ten arcytrudny rajd na fantastycznym pierwszym miejscu.
SŁAWOMIR SAWICKI: - Myślę, że mogło być odrobinę lepiej, gdyby nie prześladujący nas pech. Najpierw już podczas pokonywania OS-u numer 3 złapaliśmy kapcia i jadąc na feldze, straciliśmy około pół minuty do rywali. Potem spotkała nas niecodzienna przygoda. Stojąc na starcie do kolejnego OS-u nagle zaparowała w naszym samochodzie przednia szyba. Wentylator nie był w stanie jej odparować i przez 5 - 6 kilometrów próby jechałem kierując się intuicją. Pilot dyktował to co widział przez otwartą boczną szybę. Szkoda, bowiem w przeciwieństwie do rywali z czołówki, idealnie trafiłem z ogumieniem i mogłem już na tym OS-ie przesądzić losy rajdu na swoją korzyść. Mimo pecha jestem z wyniku bardzo zadowolony. Drugie miejsce jest OK. Był przecież taki moment, w którym znaleźliśmy się na odległym szóstym miejscu. W zasadzie straty udało się odrobić dosłownie w ostatniej chwili. Trochę pomogli rywale nie kończąc zawodów, trochę moja determinacja i desperacki atak na ostatnim odcinku specjalnym.
MAREK KWAŚNIK: - Od początku towarzyszyły nam emocje związane z doborem ogumienia. W Rzeszowie nie padało, ale wieści z odcinków donosiły, że chmury zbliżają się nieubłaganie. Licząc, że będziemy od nich szybsi, zakładamy opony na suchą nawierzchnię, a na zapas pakujemy dwa deszcze. Pierwszy odcinek zaczynamy od 3 miejsca w swojej klasie oraz w N-ce i szesnastego w generalce. Podczas drugiego odcinka chyba trochę zwolniliśmy, ponieważ dogoniły nas podążające za nami czarne chmury, co zmusiło nas do zmiany ogumienia na deszczowe na następny odcinek. Był to przełomowy moment w rajdzie. Założone przez nas nowe opony niekoniecznie od samego początku chciały z nami współpracować co zaowocowało jednym cofaniem oraz kilkoma efektownymi fartowaniami. Czasy były kiepskie ale kibice na pewno mieli ubaw. Druga wizyta w serwisie to znowu walka z myślami, czy będzie dalej padać, czy raczej wysychać... Wybór padł na pierwszą opcję co jak się później okazało, było bardzo dobrym posunięciem. Druga pętla a w szczególności dwa ostatnie odcinki, to jazda w pełnej ulewie. Trasy stawały się coraz bardziej zdradliwe i trzeba było cały czas trzymać się na baczności aby nie opuścić drogi. Udało się nam utrzymać dobre tempo, czego efektem był siódmy czas w klasyfikacji generalnej 6 OS-u. Trzecia pętla to już tylko dwa odcinki, na których udało się nam utrzymać wywalczoną wcześniej przewagę a tym samym zająć ostatecznie bardzo dobre trzecie miejsce w N-ce oraz swojej klasie N3 i dziesiąte miejsce w klasyfikacji generalnej. Tak dobry wynik zawdzięczamy nie tylko naszej jeździe ale przede wszystkim naszym licznie zebranym kibicom, którzy przybyli na odcinki specjalne. Możemy śmiało powiedzieć, że mieliśmy tutaj wzorcowych fanów. Przy takim dopingu mogło być tylko dobrze... Szczególne podziękowania jak zawsze dla naszych sponsorów. Nasz rozwój oraz coraz lepsze lokaty zawdzięczamy właśnie im: Drukarnia Muru Gumbel, Piekarnia Chle-buś, Auto-Sim, Alwar. Start w naszym domowym rajdzie był możliwy właśnie dzięki nim. Patronat medialny jak zawsze nad naszą załogą sprawowały gazety Echo Dnia, Nowiny oraz portal nowadeba.eu. Mamy nadzieję, że nasze osiągnięcia otworzą nam drogę do startów w następnej eliminacji - Rajdzie Krakowskim i pozwolą walczyć o jak najwyższe lokaty w klasyfikacji całego sezonu. A więc do zobaczenia na trasach...
RADEK ĆWIĘCZEK: - Jesteśmy bardzo szczęśliwi z wyniku w Rajdzie Rzeszowskim - to sukces całego teamu. Wjeżdżając na serwis przed ostatnimi dwoma odcinkami, nie wiedzieliśmy czy uda nam się z niego wyjechać. Samochód bardzo się grzał, na mecie stop odcinka 6 temperatura była tak duża, że nie mogliśmy zgasić auta, silnik ulegał samozapłonowi! Mechanicy jednak spisali się na piątkę! OS 7 i 8 to przede wszystkim ciągła kontrola temperatury silnika. Bardzo chcieliśmy utrzymać nasze prowadzenie w N2, Paweł Brzykcy ostro przyspieszył, ale udało się! To bez wątpienia najtrudniejszy rajd, w jakim startowałem. OS 5 to jazda w ścianie deszczu. Nic nie widzieliśmy, do tego drogą płynęła rzeka wody. Było piekielnie ślisko, trzeba było szukać drogi na hamowanie i rozpędzanie. Dziękujemy wszystkim, którzy przyczynili się do tego startu. To nasz pierwszy sezon i czeka nas jeszcze sporo nauki. Tym bardziej cieszy meta i przejechane kilometry w tak ciężkim rajdzie.
Nasz udział w rajdzie był możliwy dzięki finansowemu wsparciu firmy budowlanej Antis. Patronat medialny nad naszym zespołem sprawuje dwutygodnik ogłoszeniowy Auto-Moto Biznes oraz TopRallyNews - Internetowy Serwis rajdowy.
DANIEL KAMIEŃSKI: - To był najtrudniejszy rajd ze wszystkich, w jakich dotychczas startowałem, głównie ze względu na koszmarne wręcz warunki pogodowe. Ulewny deszcz, potoki wody spływające drogą oraz błotnista maź pokrywająca niemal wszystkie zakręty, powodowały, że ciężko było wcelować w drogę. Na drugą pętle nie założyliśmy deszczowych opon licząc, że się wypogodzi, co jak się okazało, było zupełnie nietrafionym wyborem. Lunęło jak z cebra i zanotowaliśmy znaczne straty do świetnie jadącego Michała Elżbieciaka. W tych okolicznościach pozostało nam jedynie skupić się na obronie drugiego miejsca i dowiezieniu cennych punktów do mety, co się udało.
Gratuluję Michałowi zwycięstwa i dziękuję kolegom z klasy N0 za świetną sportową atmosferę. Start naszej załogi był możliwy dzięki wsparciu firmy Studio 55, producenta zupełnie innej reklamy pneumatycznej.
PIOTR ROGULA: - Rajd był niesamowity! Wielkie psikusy płatała pogoda, której nijak nie dało się przewidzieć. Kiedy założyliśmy slicki, nagle zaczęło padać, kiedy znów zdecydowaliśmy się na opony deszczowe - wysychało. Miejscami nawet na prostych trzeba było walczyć o utrzymanie się na drodze. Pierwszą pętlę pojechaliśmy wyjątkowo asekuracyjnie, drugą wprawdzie niespecjalnie szybciej, ale ku naszemu zaskoczeniu zaczęliśmy się dość szybko piąć w górę klasyfikacji. Coraz lepsze pozycje wprowadziły u mnie nieco dekoncentracji, co skończyło się wizytą w rowie. W tym samym zresztą miejscu, gdzie rajd zakończył Grzegorz Grzyb! Teraz czeka nas sporo pracy, ponieważ rajdówka nieco ucierpiała i musimy się spieszyć z jej reanimacją na kolejny rajd. Jesteśmy jednak dobrej myśli.
PIOTR RUDZKI: - Było naprawdę ciężko. Przed startem do drugiego odcinka spadł ulewny deszcz i rozpoczęliśmy walkę nie o najlepsze miejsca, ale o utrzymanie się na drodze, oczywiście założone mieliśmy slicki. Na serwisie założyliśmy seryjne opony, które w porównaniu z konkurencją dysponującą wyczynowymi gumami, nie dawały przewagi, ale pozwalały na pewien komfort jazdy. I tak przez prawie wszystkie odcinki specjalne. Trochę żałuję, że nie dało się powalczyć o wyższe miejsce niż 25-te w klasyfikacji generalnej. Nie chciałem popełnić błędu, który zdarzył się na Subaru. Najgorsze tutaj były zmienne warunki pogodowe, a pod koniec rajdu pojawiły się mocno zabrudzone i zabłocone fragmenty trasy. To właśnie pogoda zdecydowała o naszym miejscu na koniec rajdu. Dla naszego całego zespołu najważniejsza jednak była meta i w tak trudnych warunkach udało się do niej dojechać.
PIOTR PLUTA: - Nasz debiut nie był łatwy i to nie tylko za sprawą wyjątkowo kapryśnej aury, jaka panowała w tych dniach w Rzeszowie. Główną rolę odegrały tutaj możliwości i dopracowanie sprzętu, a przede wszystkim ograniczony wybór ogumienia. Od samego początku założeniem i celem dla naszej załogi było ukończenie rajdu. Mimo, że po rozpoczętej rywalizacji rosła nadzieja i oczekiwania na wynik, to szybko przybrały one inny wymiar. Na drugim odcinku specjalnym założone opony typu slick okazały się na tyle zawodne, że auto po kilkunastometrowym poślizgu wypadło z drogi do rowu. Od tego właśnie momentu rozpoczęły się poważne problemy z zawieszeniem i walka o przejechanie każdego kolejnego kilometra. Wygięty wahacz, który pod koniec drugiej pętli uległ praktycznie całkowitemu złamaniu, przez kolejne OS-y dawał się mocno we znaki. Po każdej pętli pokonanej z fatalną zbieżnością przednich kół, zdawaliśmy się być bardziej świadomi nieuchronnie zbliżającej się porażki. I tylko dzięki genialnemu wsparciu mechaników ekip Kucharski/Janusz, Niezabitowska/Bojar i Cywiński/Janik, nasza załoga zdołała dotrzeć do mety. Wjeżdżając na metę nie mieliśmy pewności, czy próg przed rampą nie urwie koła, a do samego parku zamkniętego wątpiliśmy, że w ogóle ukończymy rajd. Reanimacja auta po drugiej pętli to była niesamowicie sprawna i skuteczna akcja, za którą serdecznie dziękujemy kolegom ze wspomnianych zespołów!
Mimo ukończenia zawodów na ostatnim miejscu w klasie, uważamy start w 16. Rajdzie Rzeszowskim za bardzo udany. Ten start to dla nas zarówno pierwszy etap w budowaniu doświadczenia i niezwykle cenna lekcja na przyszłość, jak i niezaprzeczalny dowód łaskawości losu. Mamy nadzieję, że na kolejnych rajdach będziemy mieli okazję szerzej zaprezentować nasze umiejętności. Zatem do zobaczenia w Krakowie!
JAROSŁAW SZEJA: - To była mocna lekcja pokory!!! Mimo tego, że jechaliśmy ostrożnie i pilnowaliśmy się, zaskoczyły nas warunki, jakie panowały na drodze. Był to nasz pierwszy rajd po mokrej nawierzchni i nie spodziewałem się, że będzie tyle błota. Konkurencja dopisała, na starcie pojawiło się wielu mocnych rywali, z którymi staraliśmy się walczyć jak równy z równym. Niestety dużo mniejsza moc samochodu oraz walory trakcyjne naszej 106-ki wymagają większego ryzyka. Jednak warto było walczyć o 1 miejsce w klasyfikacji generalnej. Niestety nie udało się, takie są rajdy. Zbliża się następny rajd i mam nadzieję, że zdążymy przygotować nasz samochód i wystartować. Dziękuję kolegom za wspaniałą walkę oraz kibicom za gorący doping!
ADRIAN MIKIEWICZ: - Po bardzo udanym początku sezonu, kolejny raz nasz dorobek punktowy niestety nie uległ zmianie. Tym razem już na początku pierwszego odcinka specjalnego, awarii uległy hamulce, które działały jedynie „symbolicznie” co w znacznym stopniu przyczyniło się do dwóch „wycieczek” poza drogę. O ile za pierwszym razem pojechaliśmy dalej to na następnym oesie mieliśmy mniej szczęścia i nie powróciliśmy już do dalszej rywalizacji.
Dziękujemy firmom Stolbud Pruszyński i NextTel za wsparcie i parafrazując Leszka Kuzaja liczymy, że zła passa musi się w końcu skończyć!
Udostępnij lub zapisz ten artykuł
Najciekawsze komentarze
Subskrybuj i uzyskaj dostęp do Motorsport.com za pomocą blokera reklam.
Od Formuły 1 po MotoGP relacjonujemy prosto z padoku, ponieważ kochamy nasz sport, tak jak Ty. Aby móc nadal dostarczać nasze fachowe dziennikarstwo, nasza strona korzysta z reklam. Mimo to chcemy dać Ci możliwość korzystania z witryny wolnej od reklam i nadal używać ad-blockera.