Zasubskrybuj

Zarejestruj się za darmo

  • Szybki dostęp do ulubionych artykułów

  • Zarządzanie powiadomieniami o najświeższych wiadomościach i ulubionych kierowcach

  • Wyraź swoją opinię poprzez komentowanie artykułów

Motorsport prime

Poznaj kontent premium
Zasubskrybuj

Edycja

Polska Polska

Powiedzieli po Cieszynie

MARIUSZ PELIKAŃSKI: - Bardzo cieszę się z kolejnego zwycięstwa w tym arcyciekawym rajdzie - warunki na trasie były naprawdę trudne, lecz widać Barbórka jest dla nas łaskawa.

Styl jazdy samochodem N-4 jest zupełnie odmienny od tego, który preferuje mocna ośka - auto jest jakby miększe w prowadzeniu, niemal "kanapiaste", gorzej również hamuje, za to rekompensuje to z nawiązką wybaczając wiele błędów kierowcy. Pierwsza pętla rajdu była "na przetrwanie" - zmienna nawierzchnia z lodowymi łatami nie pozwalała rozwinąć skrzydeł. W dodatku na OS 1 straciliśmy sporo czasu stojąc na odcinku za samochodem Grzegorza Dudy. Na drugiej pętli pojechaliśmy już odważniej, nadal oswajając się z samochodem i mam nadzieję, bawiąc publiczność jazdą poślizgami. Wiadomości z trasy jak widać szybko dotarły do naszego menedżera, bo na serwisie przed ostatnią pętlą dostaliśmy kategoryczny zakaz jazdy bokami i nakaz ścigania się. Może nie do końca się tych wytycznych trzymaliśmy, lecz faktycznie przyspieszyliśmy. Szybko niwelowaliśmy straty do lidera, a gdy na ostatnim odcinku popełnił on błąd, sięgnęliśmy po zwycięstwo.

KAJETAN KAJETANOWICZ: - Jestem zupełnie zaskoczony! Owszem, jechaliśmy szybko, ale przede wszystkim dla kibiców - tymi ostatnimi jestem zresztą nie tyle zaskoczony, co zaszokowany. Nie sądziłem, że jest was aż tak dużo! Tym bardziej się cieszę, że mogliśmy pokazać się z dobrej strony w tym domowym dla nas rajdzie i sprawić dużo przyjemności naszym fanom, którzy nie zawsze mogą jeździć na inne rajdy w Polsce.

MACIEJ OLEKSOWICZ: - To był piekielnie trudny rajd, szczególnie dla nas - pierwszy raz jechaliśmy jako pierwsza załoga, co w takich warunkach, jakie zafundowała nam zimowa pogoda, nie ułatwiało nam jazdy. Poza tym jeszcze nie czuję się zbyt pewnie po ostatnich wypadkach i jadę zbyt asekuracyjnie. Jeszcze trochę czasu minie zanim powrócę do pełnej formy. Na domiar złego jechaliśmy dość mocno zestresowani sytuacją, jaka przydarzyła się tuż przed startem. Na drodze dojazdowej Zbyszek Staniszewski z Sebastianem Rozwadowskim mieli na naszych oczach groźny wypadek. Udzielaliśmy im pomocy jako pierwsi i całe to dramatyczne zdarzenie dosłownie nas sparaliżowało. Na szczęście obaj wyszli z tego w miarę cało. Mam nadzieję, że szybko powrócą do zdrowia, czego im szczerze życzę.

Zatem w nienajlepszych nastrojach „przetoczyliśmy” się przez pierwszą pętlę. Później już było znacznie lepiej. Powoli odrabialiśmy straty i w rezultacie stanęliśmy na najniższym stopniu podium. Nie ukrywam, że pomogli nam w tym niektórzy z rywali odpadając z rajdu lub lądując poza drogą. Ogólnie jestem zadowolony, że ukończyliśmy ten rajd bez najmniejszego zadraśnięcia. Mam nadzieję, że już niedługo będę mógł znów jeździć tak szybko i pewnie jak wcześniej.

MARCIN FRYCZ: - To był tak naprawdę mój pierwszy rajd w karierze. Do tej pory startowałem w różnego rodzaju rallysprintach czy KJS-ach, ale nie starałem się o licencję sportową, bo nie planowałem startów w Pucharze PZM. Chciałem zrobić wyjątek na Cieszyńskiej Barbórce, ale okazało się, że zamiast polskiej licencji łatwiej mogę otrzymać słowacką. Stąd znalazłem się w kategorii Gość, co dla wielu kibiców było na pewno zaskoczeniem. Z drugiej strony nadal nie planuję startów w pełnym cyklu Pucharu i polska licencja nie jest mi w tej chwili niezbędna.

Odcinki specjalne były bardzo śliskie, szczególnie podczas pierwszej pętli i dla pierwszych kilkunastu załóg. To zresztą widać było po czasach, kiedy to kierowcy pucharowi osiągali rezultaty zbliżone czy nawet lepsze od Gości. Tym bardziej jestem zadowolony z piątego miejsca w mojej kategorii. Poza tym, porównując swoje czasy z kierowcami startującymi w Pucharze okazało się, że gdybym rywalizował w tej kategorii, to o ile nie wygrałbym Barbórki, to na pewno byłbym w ścisłej czołówce. Wynika to z tego, że po wypadku na OS 4 zaliczono mi czas ostatniego kierowcy, który przejechał ten odcinek (Choma), natomiast kierowcom z Pucharu w ogóle nie wliczono tego oesu do klasyfikacji końcowej.

Tak czy inaczej był to bardzo udany start, gdyż pokazałem, że jadąc wysłużonym Citroenem Saxo byłem w stanie nawiązać walkę z Gośćmi jadącymi dużo mocniejszymi samochodami, a włączając się do rywalizacji w Pucharze PZM 2005 mógłbym liczyć na wysoką lokatę. Tym bardziej dziękuję moim mechanikom oraz wszystkim osobom, które pomogły mi podczas Barbórki w osiągnięciu tego rezultatu.

ŁUKASZ KALICKI: - Cieszymy się z osiągniętego wyniku oraz z tego, iż jesteśmy na mecie, gdyż po nieukończonym Rajdzie Wawelskim było to naszym głównym celem. Rajd zaczęliśmy troszkę zbyt ospale, dodatkowo były problemy z samochodem, który przerywał na wysokich obrotach - na strefie serwisowej mechanicy na szczęście usunęli usterkę, wymieniając świece i przewody wysokiego napięcia. Dalszą część rajdu mogliśmy więc pokonywać w pełni sprawnym autem. Ja również podczas drugiej pętli zacząłem się rozkręcać, notując coraz lepsze czasy. Jak to w rajdach bywa, nie obyło się bez przygód - podczas OS 2, jadąc na dokręconym 3 biegu przez podbicie, postawiło nas bokiem i około 200 metrów przejechaliśmy w ten sposób, po czym udało się nam wyratować. Niestety kilkaset metrów dalej też mieliśmy problemy i straciliśmy 15-20 sekund opuszczając drogę. Obecnie jesteśmy w trakcie poszukiwania sponsora, który byłby w stanie zapewnić nam budżet na pełny cykl startów w RSMP podczas przyszłego sezonu.

BOGDAN CHOMA: - Warunki na rajdzie były bardzo ciężkie, szczególnie na pierwszym i drugim oesie - nawierzchnia była pokryta śniegiem i lodem. Te dwa odcinki dały nam się trochę we znaki pod względem czasowym; najpierw zaliczyliśmy obrót, po którym ciężko było ruszyć, a następnie trochę przesadziliśmy z prędkością w jednym z zakrętów. Na szczęście strata czasowa była niewielka i mogliśmy ją odrabiać bez większych przygód na pozostałych odcinkach. Na pewno pomógł nam w tym dobrze przygotowany samochód, który nie sprawiał żadnych kłopotów. Jazda na tak wymagających odcinkach dostarczyła mi sporo frajdy, również ze względu na bardzo dużą ilość kibiców, którym chciałem serdecznie podziękować za doping. Jestem również bardzo szczęśliwy, że udało nam się według nieoficjalnych wyników zdobyć tytuł Mistrza Śląska w klasyfikacji generalnej jak i A7.

BARTEK GRZYBEK: - Czasy jakie notowaliśmy, były dla nas dużym zaskoczeniem, szczególnie, że nie czuję się zbyt pewnie na mokrej nawierzchni. Niestety zabrakło nam trochę szczęścia – na prawym zakręcie złapaliśmy kapcia, o czym jeszcze nie wiedziałem. Dopiero 200 metrów dalej lewy zakręt, no i auto nie skręciło. Wpadliśmy do rowu i tylko dzięki wielkiej pomocy kibiców, którzy walczyli z 10 minut, udało nam się dotrzeć do mety tego rajdu, za co bardzo im dziękuję. Dziękuję również Pelikanowi za wspaniałą walkę, całemu Dytko-Rent za świetnie przygotowany samochód, sponsorom, całej rodzinie, znajomym za to, że cały czas w nas wierzą. Do zobaczenia w sezonie 2006!

MACIEJ KLUZIŃSKI: - Jadąc na 33 Rajd Cieszyńska Barbórka zależało nam jedynie na zdobyciu 3 punktów w klasie N3, co było ostatnią szansą w tym roku na otwarcie nam drogi do startów na kolejnym szczeblu rajdowym czyli w Rajdowych Samochodowych Mistrzostwach Polski. Od początku jechaliśmy zachowawczo i dość spokojnie, bo koniecznością było osiągnięcie mety. Zaskoczyło nas bardzo, że jadąc w ten sposób (nie wygraliśmy żadnego odcinka specjalnego), po 5 odcinku specjalnym byliśmy na 1. miejscu w klasyfikacji generalnej rajdu. Wtedy pomyśleliśmy, że można powalczyć o wygranie całego rajdu i zaczęliśmy śledzić poczynania konkurencji. Wiedzieliśmy, że bracia Bonder dostali 30 sekund kary oraz to, że jechali szybciej od nas, a nasza przewaga z odcinka na odcinek zmniejszała się. Jednakże nie ryzykując przesadnie staraliśmy się jechać takim tempem, aby na mecie ostatniego odcinka być pierwszymi w klasyfikacji generalnej. Udało się to osiągnąć z przewagą 2,4 sekundy, co jest w pewnym sensie rewanżem za Rajd Zamkowy, gdzie przegraliśmy z niebieskim Clio o 2,6 sekundy.

Tym rajdem zakończyliśmy przygodę z Peugeotem 306, który był zaskakująco bezawaryjny i zawsze pozwalał na walkę o czołowe miejsca, jednakże w Mistrzostwach Polski będziemy potrzebowali innego samochodu. Korzystając z okazji chcielibyśmy podziękować za zaufanie jakim obdarzyli nas sponsorzy z firmą Media Service Zawada na czele, dzięki której w ogóle startujemy oraz wiernym kibicom, którzy zawsze nas dopingowali, mediom i wszystkim osobom, którym ten sport leży na sercu. Do zobaczenia na trasach RSMP!

JAROSŁAW NOWAKOWSKI: - I dojechaliśmy... Chociaż łatwo nie było. Na zapoznaniu panowały dobre warunki atmosferyczne jak na tę porę roku, ale jak to Barbórka - zawsze nieprzewidywalna. Słowa Wolfa się sprawdziły i był śnieg, przymrozek i kupa syfu. Po kilku niespodziewanych poślizgach, utraceniu zderzaka na przydrożnej latarni, jechaliśmy już bez przygód do mety. Wielkie podziękowania dla konkurencji za czystą walkę w całym sezonie, dla żony i syna za wsparcie i pocieszenie. Szczególne podziękowania dla sponsorów za wsparcie finansowe, dla mojego pilota za współpracę i oczywiście dla kibiców za wsparcie fizyczne na odcinkach.

JAKUB MARCINKIEWICZ: - To najtrudniejszy rajd, jaki w życiu jechałem - warunki może i były zimowe, jednak na lodzie i śniegu pojawiało się błoto, co jeszcze bardziej utrudniało jazdę. Na pierwszym odcinku miałem sporą zabawę z autem, nie znałem zachowania Clio w takich warunkach, wręcz walczyłem z samochodem całe 10 km. Od drugiego odcinka zaczęliśmy już atakować. Objęliśmy prowadzenie po pierwszym odcinku drugiej pętli. Później staraliśmy się jechać bardzo płynnie i utrzymywać stałe tempo. Udało się dowieźliśmy zwycięstwo do mety, a było to niełatwe nie tylko ze względu na konkurencję, ale i na warunki na drodze.

Zdobyte na tym rajdzie 10 punktów to wspaniałe zakończenie sezonu startów w Pucharze PZM i również przypieczętowanie zdobycia licencji międzynarodowej. Co prawda, dopiero co zjechaliśmy z mety „Cieszynki”, jednak już jesteśmy myślami na przygotowaniach do przyszłorocznych startów w Rajdowych Samochodowych Mistrzostwach Polski.

RAFAŁ MALIŃSKI: - Zwycięstwo na prologu wprowadziło w zespole bojową atmosferę - pozostało jeszcze 9 oesów do wygrania, jednak na pierwszej pętli wybrałem złe opony, a załogi z dalszymi numerami jechały w lepszych warunkach. Możliwa była jedynie walka w klasie. Liczne wypadki konkurentów ułatwiły mi objęcie prowadzenia.

Na szóstym odcinku sam miałem przygodę. Na zakręcie przez szczyt wypadłem z drogi i uderzyłem w drzewo. Zapaliła się kontrolka ładowania akumulatora, przestało działać wspomaganie kierownicy, a temperatura silnika zaczęła rosnąć. Oznaczało to tylko jedno – urwał się pasek klinowy.

Samochodem udało się dotrzeć do parku serwisowego. Mieliśmy zapasowy pasek, ale przód auta był tak zdeformowany, że nie dało się go założyć. W ruch poszły ostre narzędzia. Wycięto trochę blachy, podłużnice zostały wyprostowane przy pomocy pasa od lawety, cieknąca chłodnica została uszczelniona, ale dla pewności do samochodu został zapakowany duży kanister z wodą. W miejsce zniszczonego światła mijania przykręcono reflektor do oświetlania prac serwisowych. Wciąż jednak nie byliśmy pewni, czy działa ładowanie, więc zabraliśmy zapasowy akumulator. Mechanicy firmy SAS uporali się z tymi zadaniami w regulaminowym czasie 20-tu minut. Naprawionym samochodem wyruszyliśmy na kolejną pętlę.

Do tej pory nie ponieśliśmy w rajdzie poważnych strat czasowych. Dalej liczyliśmy się w walce o zwycięstwo w klasie. Do pierwszego miejsca zabrakło 20 sekund, ale druga pozycja też mnie satysfakcjonuje. Po serii niepowodzeń odnieśliśmy sukces, który jest owocem pracy całego zespołu.

WOJTEK KOKOSZKA: - Tak jak się spodziewałem, Cieszynka to niesamowicie trudny rajd - zmienne warunki pogodowe oraz zdradliwa trasa spowodowały, że wielu konkurentów nie osiągnęło mety. Nam ta sztuka się udała, ale nie obyło się bez problemów. Na oesie nr 6 złapałem kapcia, nie tylko zresztą ja. Dziwne, bo nie poczułem żadnego uderzenia, nie popełniłem błędu, cóż, jednak zdarza się. Naruszona płyta spowodowała trudności w wybieraniu biegów pierwszego i drugiego, co również nie ułatwiało zadania. Sama jazda sprawiła mi ogromną frajdę, szczególnie szutrowe łączniki, gdzie dawałem z siebie i z samochodu wszystko. Starałem się również uszczęśliwić kibiców widowiskową jazdą, co mam nadzieję się udało. Krzysiek Janik sprawdził się rewelacyjnie, uzyskany wynik to w dużej mierze Jego zasługa. Chciałbym podziękować firmie Aquer (www.aquer.pl), dzięki której występ w Cieszynie był możliwy, koleżeńskiemu serwisowi oraz całemu teamowi zaangażowanemu w nasze starty.

ANDRZEJ MANCIN: - Prawdę mówiąc, to sprawnym samochodem nie przejechałem ani jednego oesu. Problemy ze skrzynią zaczęły się już podczas piątkowego prologu - zaraz po starcie straciłem drugi bieg, było zatem pewne, że do sobotnich odcinków przystąpię zdefektowanym autem. Na OS 2 nie było już trójki, a po czwartej próbie pożegnałem się również z czwartym biegiem. Ostatecznie przed finałową pętlą miałem do dyspozycji tylko jedynkę i szóstkę. Mimo to nie poddawałem się. Za wszelką cenę chciałem dojechać do mety. Przewaga nad Szymonem Rutą była bowiem dość bezpieczna. Gdybym zatem dowiózł swój wynik, to w końcowej klasyfikacji Pucharu PZM zająłbym trzecie miejsce w klasie A7. Niestety na przedostatnim odcinku skrzynia kompletnie się rozleciała i zostałem zmuszony do kapitulacji. Wielka szkoda, bowiem była szansa aby zakończyć niezbyt udany sezon miłym akcentem.

MIREK WŁODARCZYK: - Tegoroczny Rajd Cieszyńska Barbórka nie będzie lepiej przeze mnie wspominany niż wcześniejsze starty na tym terenie - tym razem zawiódł sprzęt, ale przecież to zupełnie „normalne”, że w Peugeocie musi wreszcie zawieść skrzynia biegów. Do momentu awarii jechało nam się bardzo dobrze, notowaliśmy niezłe czasy. No coż... może w przyszłym roku będziemy mieć trochę więcej szczęścia. Chciałbym podziękować wszystkim, którzy wspierali moje starty w tym sezonie, czyli TVP3 Kraków, Radiu Złote Przeboje, D.K. Grafix, firmie RasArt Sport Technology, InMed - aparaty słuchowe, wszystkim chłopakom z serwisu za cierpliwość i fachową robotę, Łukaszowi Witkowi za start w tym rajdzie, a Grześkowi Dachowskiemu za pozostałe starty. Do zobaczenia na odcinkach w przyszłym sezonie.

Poprzedni artykuł Rossi pokonał Colina
Następny artykuł Czwarty raz Kopecky

Najciekawsze komentarze

Zarejestruj się za darmo

  • Szybki dostęp do ulubionych artykułów

  • Zarządzanie powiadomieniami o najświeższych wiadomościach i ulubionych kierowcach

  • Wyraź swoją opinię poprzez komentowanie artykułów

Motorsport prime

Poznaj kontent premium
Zasubskrybuj

Edycja

Polska Polska
Filtry