Wypowiedzi po Agapicie
MACIEJ KRZYSZYCHA: - Rajd Agapit był dla naszej załogi zupełnie nowym doświadczeniem.
Rozpoczynający imprezę prolog na stadionie Stomilu potraktowaliśmy jako show dla kibiców i próbowaliśmy jechać efektownie a nie efektywnie. Prawdziwa walka miała zacząć się dopiero następnego dnia na odcinkach specjalnych. Przede wszystkim, największym wyzwaniem było wykorzystanie możliwości, jakie daje opona szutrowa, na której nie miałem okazji wcześniej jeździć. Mieliśmy możliwość przejechania około 30 km testowych, co nie pozwalało czuć się pewnie podczas rajdu. Postanowiliśmy jechać szybko, ale w miarę bezpiecznie. Kompletnie nie liczyliśmy na walkę o czołowe lokaty na poszczególnych odcinkach, biorąc pod uwagę przepaść techniczna dzielącą naszego pucharowego Peugeota 206 i samochody konkurentów. Udało nam się wygrać 3 odcinki specjalne w klasyfikacji generalnej PPZM, a na pozostałych notowaliśmy czasy w ścisłej czołówce. Mój pilot cały czas dbał o to żeby nie budować ciśnienia, tylko jechać "swoje". Przed ostatnim odcinkiem mieliśmy ponad 20 s straty do lidera klasyfikacji generalnej, więc podjęliśmy decyzje o maksymalnym ataku. Efekt był bardzo zaskakujący, bo okazało się, że dojechaliśmy do mety z 13-sekundową przewagą nad kolejnym kierowcą - Małyszczyckim, a nasz główny rywal Pachuta z powodu problemów z samochodem stracił około minuty. Niestety na skutek nałożonej na nas 5-minutowej kary, nie liczyliśmy się w wynikach końcowych. Jedyne co mi pozostało to wyciągnąć wnioski na przyszłość i cieszyć się, że zostaliśmy dopuszczeni do startu w tej imprezie, bo udowodniliśmy, że potrafimy jeździć szybko w warunkach, gdzie o wynikach nie przesądza specyfikacja techniczna rajdówki, tak jak to było podczas Rajdu Mazowieckiego. Na ogromną pochwałę zasługuje postawa mojego pilota, który według mojej oceny jest profesjonalistą przez wielkie „P”. Uzyskiwanie takich wyników nie byłoby możliwe bez naszej doskonalej współpracy. Chciałbym także podziękować wielu Przyjaciołom oraz znajomym, kibicującym i wspierającym nas podczas rajdu. Jak wiadomo, rajdy to drogi sport, więc oficjalnie chciałem podziękować Firmom: Chłodnia Olsztyn, Olmex, Drukarnia Leo, TASMAN Fish Trading za pomoc finansową. Mam nadzieję, że uda nam się zamknąć budżet na następne eliminacje PPZM i w jak najszybszym czasie zrobić licencję międzynarodową.
KRZYSZTOF HOŁOWCZYC: - Jestem bardzo zadowolony nie tylko z wyniku, ale przede wszystkim z pasjonującej walki na trasie. Moi koledzy od pierwszego oesu zawiesili poprzeczkę bardzo wysoko, zwłaszcza piekielnie szybka jazda Zbyszka Staniszewskiego zmusiła nas do sporego wysiłku i oto właśnie chodziło. Już prawie dwa lata minęły od mojego ostatniego rajdu w Polsce, bo przecież w ubiegłorocznym Rajdzie Polski nasze Subaru spłonęło już na pierwszym oesie. Zupełnie czymś innym jest jazda na treningach niż start w rajdzie. Tego nic nie zastąpi - prawdziwej rywalizacji o każdą sekundę. Po wysoko przegranym pierwszym odcinku mozolnie odrabialiśmy sekundę po sekundzie, ostatnie odcinki jechaliśmy już na maxa. Bardzo się cieszę, że sponsorzy zapewnili nam możliwość takiego sprawdzianu przed Rajdem Polski, bo zdaję sobie sprawę, że tam od pierwszego oesu trzeba będzie "iść na całość". Myślę, że ten występ był dla nas bezcenny, bo przekonaliśmy się jak szybko jeździ polska czołówka i jakim tempem trzeba "podróżować", żeby myśleć o zwycięstwie w Rajdzie Polski.
Belgijski zespół BMA, który obsługiwał nasze auto, pracował bardzo dobrze. Samochód spisywał się doskonale - wyśmienicie się prowadził i chociaż silnikowo to nie jest jakaś rewelacja, jestem przekonany, że ostatnia ewolucja Lancerów dysponuje mocniejszymi silnikami, to jednak czuję, że Impreza lepiej pasuje do mojego stylu jazdy i wszystko wskazuje, że tym samochodem pojedziemy w Polskim.
Wielkie słowa uznania należą się organizatorom Agapitu za jego wspaniałą organizację i świetny dobór tras. Z roku na rok ten rajd się rozwija, czego dowodem są znakomici kierowcy na starcie i tysiące kibiców na trasie. Szkoda jedynie, że zgodnie decyzją GKSS najsilniejsze samochody puszczono z niewielkim odstępem po najsłabszych z Pucharu PZM i na ostatnim decydującym oesie my musieliśmy wyprzedzać zabłąkane Seicento, a Zbyszka blokowała popsuta Honda. W sytuacji, gdy walczymy o ułamki sekund, takie zdarzenia nie powinny mieć miejsca.
ZBIGNIEW STANISZEWSKI: - Start przyniósł nam bardzo dużo emocji - było to ogromne wyzwanie, przy dużej presji i stale rosnących oczekiwaniach. Hopy i zakręty pokonywaliśmy przy ogromnych prędkościach. W niewielu miejscach odejmowałem gazu. Łatwiej policzyć gdzie go zdejmowałem, niż trzymałem. Były odcinki, które wygrywał Hołek, były odcinki, które wygrywałem ja. Byłem tym na początku trochę zaskoczony, ale co normalne, postanowiliśmy walczyć o zwycięstwo. Plan na ostatnią pętlę był prosty. Krzysztof podobnie jak wcześniej, wygrywa przedostatni odcinek, my jak pokazał wcześniejszy przejazd, jesteśmy lepsi na ostatnim oesie. Niestety nie dane nam było dowieźć tego w sportowej walce. O wszystkim zadecydował przypadek. Przez 4 km jechaliśmy za zepsutą Hondą i nie mogliśmy jej wyprzedzić. Próbowaliśmy, ale było bardzo niebezpiecznie i należało posłusznie jechać 60 km/godz. do końca odcinka. Na szczęście strata była na tyle mała, że utrzymaliśmy drugie miejsce.
PAWEŁ DYTKO: - Może nasz wynik nie jest rewelacyjny, bo miejsce tuż za podium zawsze pozostawia niedosyt, ale i tak jesteśmy zadowoleni ze startu. Tych kilkadziesiąt kilometrów przejechanych w bojowych warunkach pokazało nam, co jeszcze jest do poprawienia w samochodzie i w naszej jeździe przed Rajdem Polski. Mieliśmy kilka przygód. Na jednej z hop po długim skoku zgubiliśmy wydech z tłumikami i katalizatorem, przez co straciliśmy płynność jazdy na tym odcinku. Przy okazji bardzo dziękujemy grupie kibiców, którzy zwrócili nam te elementy. Na osłodę pozostały nam puchary ufundowane przez prezydenta Olsztyna za piątkowy prolog, który - o dziwo - wygraliśmy pomimo tego, że jechaliśmy pełnymi bokami.
TOMASZ TREMBICKI: - Przede wszystkim muszę zacząć od wielkich podziękowań dla Grześka Grzyba za jego pomoc w zorganizowaniu nam rajdówki z KIT Racing, jak i wszelką pomoc organizacyjną przed i w trakcie zawodów. Samochód przygotowany był wyśmienicie, przez całe zawody nie sprawiał najmniejszych kłopotów. Założenie na rajd było proste, jedziemy dynamicznie swoim tempem i sprawdzimy, z kim uda nam się rywalizować. Po pierwszej pętli byłem zadowolony i nieco zaskoczony z wyników osiąganych na odcinkach. Zakładaliśmy, iż dopiero w drugiej części sezonu uda nam się nawiązać rywalizację z bardziej doświadczonymi rywalami, a tu miła niespodzianka. Po czterech odcinkach zajmowaliśmy doskonałe piąte miejsce w generalce. Na pozostałe odcinki plan był prosty - walczymy o jak najlepszą lokatę na mecie. Niestety na ostatnim odcinku Szałstry - Wołowno, złapaliśmy kapcia, co zepchnęło nas o dwie pozycje w klasyfikacji rajdu. Jednak nawet „kapeć” nie odebrał nam doskonałego nastroju, jaki nam towarzyszy po rajdzie. Przez cały czas czuć było wyjątkową atmosferę tego rajdu. Słowa uznania dla organizatora, który przygotował wyśmienite warunki do rywalizacji. Nie spoczywamy na laurach i już od poniedziałku wracamy na leśne dukty, rozpoczynając kolejną sesję treningową, aby doskonale przygotować się do Rajdu Polski.
MARCIN BEŁTOWSKI: - Choć dziesiąte miejsce w klasie Gość nie jest szczególnym powodem do radości, to cieszę się, że w tegorocznym kalendarzu zaplanowałem Rajd Agapit. Rzadko mam możliwość jazdy na szutrach, a akurat ta runda Pucharu PZM, rozgrywana na krótko przed Rajdem Polski, okazała się bardzo dobrym treningiem. Ostatni rajd szutrowy jechałem prawie rok temu, więc zespół musiał od nowa skupić się na ustawieniach samochodu. Bojowa zaprawa na Agapicie pozwoliła wyłapać kilka niedociągnięć, które musimy usunąć do Polskiego. Choć do udziału w mazurskich zmaganiach podchodziłem dość optymistycznie, to podczas rajdu nie obeszło się bez stresu. Pierwsze dwa odcinki jechałem bez przedniego napędu. Subaru Impreza z napędem na tylną oś nie prowadziła się dobrze. Na pierwszym serwisie usunęliśmy awarię. Okazało się, że urwał nam się przewód sterujący. Potem jechało się już o wiele lepiej, ale tylko do momentu, w którym auto straciło moc. Spadło nam
ciśnienie doładowania turbosprężarki. Tego już nie zdołaliśmy naprawić w
warunkach rajdowych. Jechaliśmy tak do końca.
PIOTR MACIEJEWSKI: - To był nasz pierwszy szutrowy start C2, więc pojechaliśmy troszeczkę z rezerwą, poświęcając odcinki na testowanie różnych rozwiązań. Mieliśmy do dyspozycji kilka rodzajów opon, sporo sprężyn do zawieszenia oraz parę drobnych „gadżetów”, które w mniejszym stopniu mogły wpłynąć na nasze czasy na oesach. Bardzo zaskoczył nas fakt, że najlepsze czasy kręciliśmy na oponach w rozmiarze przeznaczonym dla samochodów Super 1600, o wyższym profilu niż „pucharowe” gumy do C2. Sporo pracowaliśmy nad zawieszeniem i wydaje mi się, że na zbliżający się Rajd Polski mamy wszystko w miarę poprawnie zestrojone. Po powrocie do domu, chłopcy z serwisu zaczęli rozbierać samochód i robić przegląd po tym rajdzie - sprawdzają jakie podzespoły zostały obciążone najbardziej, co trzeba to wymieniają, a my z Kovim już dziś z niecierpliwością czekamy na start w Rajdzie Polski. Do zobaczenia w Mikołajkach!
MARIUSZ NOWOCIEŃ: - Gdyby ktoś przed sezonem powiedział mi, że tak dobrze pojadę po szutrach, to pewnie bym mu nie uwierzył. Zwycięstwo na Agapicie, mimo że odniesione nie bez problemów, smakuje wyjątkowo. Wygraliśmy rajd podczas czystej sportowej walki, a nie w wyniku czyjegoś wykluczenia. Od początku jechaliśmy szybko mając w pamięci przespaną pierwszą pętlę Rajdu Festiwalowego, która zaważyła na naszym wyniku. Mazurskie szutry są fantastyczne i jazda po nich to wielka frajda. Niestety już na drugiej pętli w naszym samochodzie przestały działać tylne amortyzatory. Mimo wszystko po czterech oesach zajmowaliśmy czwarte miejsce, mając duże szanse na awans.
Taktyka na pozostałe cztery oesy rajdu była jedna, dowieźć pewne punkty do mety i nie uszkodzić nigdzie samochodu. Przed ósmą próbą mieliśmy tylko sekundę straty do Jędrusińskiego, więc trzecie miejsce było bardzo realne. Na ostatnim oesie problemy mieli nasi najgroźniejsi rywale. Pachuta nie mógł uruchomić silnika, z kolei Mikiewicz urwał koło. My pojechaliśmy spokojnie i na mecie okazało się, że jesteśmy pierwsi. Reasumując, to był najtrudniejszy rajd, w jakim przyszło nam startować, ale dał nam też dużo radości z jazdy. Jednym słowem szkoda, że teraz będziemy już jeździć tylko po asfaltach.
KRYSTIAN PACHUTA: - Jazda po luźnych nawierzchniach przynosi mi dużo przyjemności, co było widoczne w wynikach po każdym oesie. Byłem bardzo zaskoczony prowadzeniem po trzecim odcinku, gdyż spodziewałem się dużej dominacji lokalnych kierowców, którzy znają te trasy niemal na pamięć. Samochód był dobrze przygotowany, zawieszenie bardzo dobrze wybierało nierówności, więc postanowiliśmy nie odpuszczać, bawiąc przy tym kibiców efektownymi bokami. Przy okazji chciałbym bardzo podziękować za owacje na trasie i mecie rajdu, to było bardzo miłe. Przed ostatnim oesem prowadziliśmy z ponad 40-sekundową przewagą, jednak sama ostatnia pętla była dla nas stresująca, ponieważ Astra gasła co chwilę i nie chciała ponownie odpalić. Na siódmym oesie mieliśmy duże problemy z podjazdami pod górę, gdyż motor mocno przerywał. Mimo to udało nam się wygrać tę próbę. Do szczęścia zabrakło niewiele, bo tylko dziesięć kilometrów ósmego oesu. Astra zgasła i przez około minutę nie chciała odpalić, potem długo przerywała. Tym sposobem zrobiła prezent naszym rywalom, oddając im tak długo utrzymywane prowadzenie. Cieszymy się z trzeciego miejsca w generalce i drugiego w klasie A7, niesmak jednak pozostał. Do zobaczenia w Świdnicy.
Podziękowania dla sponsora firmy OptoScan: www.SpaceGUARD.pl, Narzeczonej za koordynację, serwisowi za przygotowanie samochodu oraz Karolowi za udostępnienie mieszkania na rajd.
MARIUSZ MAŁYSZCZYCKI: - Czwarte miejsce zajęte przez nas na Agapicie, zupełnie nas nie satysfakcjonuje - po wszystkich przygodach nie będę miło wspominał podolsztyńskich szutrów. Zaczęło się od awarii wspomagania układu kierowniczego na prologu. Serwis wymienił dwa razy komputer i sytuacja trochę się poprawiła. Sobotni dzień zaczęliśmy od wygranej odcinka i wszystko pięknie się zapowiadało, ale w rajdach szybko spada się z chmur na ziemię. Pilot pomylił drogę dojazdową na start odcinka i nagle znaleźliśmy się w jego środku. Jest w tym też trochę mojej winy, bo mogłem bardziej skupiać się na opisie i wtedy pewnie zapamiętałbym, gdzie trzeba było skręcić. Zanim wydostaliśmy się z potoku samochodów kibiców i dojechaliśmy na start, minęło 5 minut i zarobiliśmy 50 sekund kary. Późnej znowu zaczęło szwankować wspomaganie i to wszystko spowodowało, że jakoś straciłem wolę walki. Na ostatnich odcinkach podróżowaliśmy raczej turystycznie, co było widać po czasach, jakie notowaliśmy. Najwięcej na tym zyskał Mariusz Nowocień i jemu należą się gratulacje za taktyczną jazdę do samego końca. Chociaż gdyby nie 50 sekund kary to nawet nie spinając się zbytnio, zajęlibyśmy miejsce na pudle. Najważniejsze, że po dwóch rajdach szutrowych wiemy, że stać nas na dojeżdżanie w ścisłej czołówce na tej nawierzchni. Przed nami do końca cyklu Pucharu PZM same asfalty i na nich będziemy szukać jak największej ilości punktów w klasyfikacji generalnej. Zapraszam wszystkich kibiców na „pucharowy” Elmot czyli Rajd Świdnicki. Do zobaczenia na trasie!
MARTYNA ZARĘBSKA: - Tak jak planowaliśmy, ten start był treningiem przed docelową imprezą czyli Rajdem Polski - wynik nie był tak ważny, jak przejechane kilometry oesowe po szutrze. Początek był dość trudny, ponieważ auto zaskoczyło nas swoim uciekającym tyłem i czasami sprawiało wrażenie nieobliczalnego. Jechaliśmy spokojnie, starając się przełamać i nie popełniać błędów, które mogłyby kosztować nas wizytę poza drogą. Prawdopodobnie w najbliższy weekend czekają nas kolejne szutrowe testy, więc nauka wyniesiona z tych dwóch testowych tygodni powinna przynieść więcej zaufania do auta.
PIOTR LEWANDOWSKI: - Od mojego ostatniego startu minęło prawie trzy lata, i pomimo zaliczonego wtedy „dacha” i przedwcześnie zakończonego rajdu Bałtyku, to jedyna myśl, jaka mi przyświecała to powrót na odcinki specjalne. Kiedy w tym roku przedstawiono kalendarz Pucharu PZM i wśród eliminacji pojawił się „rodzinny" Agapit, decyzja zapadła; startuję w rajdzie, choćby nie wiem co! Po tygodniach przygotowań, wielu nieprzespanych nocach, wystartowaliśmy N-grupowym Lanosem, który za niezwykle promocyjną cenę wypożyczył mi… pilot... - za co w tym miejscu serdecznie mu dziękuję. Na początek kultowy prolog. Kiedyś oglądając zmagania na stadionie, narzekałem, że prawie wszyscy jadą na okrągło, wiec plan był jeden: przede wszystkim efektowna jazda. Czy się nam udało? Chyba kilka braw zebraliśmy.
Sobotnie odcinki rozpoczęliśmy od mało ambitnego planu dojechania do mety. Ale to dlatego, że chciałem udowodnić „życzliwym” osobom, że nasze przygotowania nie zostaną zakończone kolejnym „dachem”. Nastawialiśmy się na walkę o podium w klasie - sześciu rywali, do tego w nieco bardziej zacnych samochodach. Po pierwszych dwóch pętlach i rozegraniu czterech odcinków specjalnych byliśmy liderami w klasie, a każdy kilometr na odcinku sprawiał mnóstwo frajdy. W pełnym skupieniu, na znakomitej optyce pokonywaliśmy kolejne kilometry. Czułem się jak w transie, piękne uczucie, które chyba towarzyszyło każdemu kierowcy podczas rajdu. Zostały nam cztery odcinki do pokonania, i pomimo chęci zaprezentowania nieco bardziej fantazyjnej jazdy, wygrał rozsądek, bezcenne było dowiezienie wyniku do mety. Na mecie poza zwycięstwem w klasie N-2, okazało się, że zajęliśmy drugie miejsce w grupie N oraz punktowane 8 miejsce w klasyfikacji generalnej zawodów, zostawiając za sobą wiele mocniejszych rajdówek. Gdyby ktoś typował mi taki wynik przed rajdem, musiałbym go osobiście wyśmiać.
Rajd Agapit za nami, ale pozostają niesamowite wspomnienia z powrotu na rajdowe trasy. Tym, co mnie najbardziej zaskoczyło to mój rozsądek w jeździe. Myślę, że ci, którzy mnie znają, będę wiedzieli co mam na myśli. Jedyny minus imprezy, to silny nawrót choroby zwanej rajdy. Pomimo totalnej suszy w portfelu, planujemy już start w Rajdzie Nowomiejskim.
Sukces nie byłby możliwy bez poświęcenia i pomocy grona przyjaciół. W tym miejscu korzystając z okazji chciałbym serdecznie podziękować Lakierowi, Sqrowi, Winiaremu i Wyciskowi oraz całemu serwisowi Stanika. Chłopacy wykonali perfekcyjną robotę, pomimo tego, że ze względu na wjazd Zbyszka, za każdym razem było tylko dziesięć minut na serwis..
Serdeczne dzięki chłopacy, jesteście WIELCY.
TOMEK BARWIK: - Nasza załoga zajęła czwarte miejsce w klasie A-7 i 13 w generalce. Pierwsze kilometry rajdu to zapoznanie się z możliwościami samochodu na trasach szutrowych - niestety, przed rajdem nie starczyło czasu na testy. Od drugiej pętli jechało nam się bardzo fajnie. Olsztyńskie trasy, wymagające i momentami bardzo szybkie, dały nam bardzo dużo radości z jazdy. Niestety, przecięcie przewodu hamulcowego tylnego prawego koła w połowie 7 os-u spowodowało straty czasowe, które przesunęły nas parę pozycji w dół. Chciałem podziękować sędziom startu na osie 8 za danie dodatkowej minuty załodze Małyszczycki/Raczak, jadącej za naszym uszkodzonym autem. Podziękowania dla naszych sponsorów ATS Display, Bud-Rex, Antado, Valvoline i www.bialyusmiech.com.pl oraz dla całej ekipy Groblewski Racing za pomoc w przygotowaniu naszego Golfa do startu.
DANIEL KAMIEŃSKI: - Rajd Agapit to niesamowita impreza - piękne trasy, piekielnie szybkie szutry, no i te niesamowite szczyty i hopy. Strasznie się cieszę z kolejnej w tym sezonie, wygranej w N0. Tym razem na prawym usiadł nie pilot, a doskonały kierowca wyścigowy Marcin Przybyszewski - i mimo braku doświadczenia świetnie dał sobie radę.
Rywalizacja z klubowym kolegą z Automobilklubu Rzemieślnik, Maćkiem Cywińskim była niesamowicie zacięta od pierwszego do ostatniego odcinka. Najlepszym tego wyznacznikiem był fakt, że po 6 oesach dzieliło nas zaledwie 1,5 sekundy. 7 i 8 odcinek miały zadecydować o wygranej w klasie. Zarówno my, jak i rywale, pojechaliśmy te odcinki „pełną bombą”. W rezultacie zameldowaliśmy się na mecie z 4,5-sekundową przewagą nad konkurentami. Strasznie się cieszę z osiągniętego wyniku i dziękuje Maćkowi za wspaniałą rywalizację do ostatniego odcinka.
Wielkie dzięki dla Skinder Management i Rserwis za doskonałe przygotowanie auta - chłopaki naprawdę znają się na rzeczy.
Chciałbym również bardzo podziękować za pomoc na strefie serwisowej Arielowi Piotrowskiemu, jego tacie i mechanikom - bez ich pomocy pewnie nie dalibyśmy rady.
RUDOLF SZCZEPANIAK: - To był mój pierwszy w życiu, ukończony rajd, więc wynik jest ostatnią rzeczą, o której myślę. Trasy były bardzo wymagające i przerażały mnie gigantyczne hopy na tym rajdzie. Jestem bardzo zadowolony. Najważniejsze że jest postęp i przyjemnie było patrzeć, jak dwie Astry zespołu, jedna po drugiej wjeżdżają na metę rajdu.
WOJCIECH PRZEWORCZYK: - Mimo dużych problemów sprzętowych udało nam się osiągnąć metę i z tego jesteśmy zadowoleni. Szkoda, że nie mieliśmy możliwości by chociaż spróbować walczyć z czołówką naszej klasy. Mimo wszystko rajd uważamy za udany. Była piękna pogoda, miła atmosfera, dobra organizacja i wreszcie świetne oesy, przy których licznie zgromadzili się kibice. Współpraca w rajdówce układała się bardzo dobrze, w czym wielka zasługa doświadczonego pilota. Zajęliśmy 3 miejsce na 5 załóg, które startowały samochodami o teoretycznie podobnych do siebie osiągach. Uważam, że jak na pierwszy w życiu start w zawodach takiej rangi, jest to niezły wynik. Dziękuję sponsorowi, firmie FA. Langsteiner za umożliwienie startu w tej wspaniałej imprezie!
ADRIAN MIKIEWICZ: - Gdyby nie pierwszy i ostatni odcinek, rajd mógłbym uznać za bardzo udany. Mimo pierwszego w klasie i trzeciego w klasyfikacji generalnej, rezultatu na OS 1, byłem bardzo niezadowolony z jazdy. Była ona bardzo szarpana i nerwowa co powodowało, że liczba ratowań i wycieczek poza drogę na tych 11 kilometrach okazała się większa, niż w poprzednich dwóch rajdach. Stwierdziłem, że jadąc w taki sposób zakończenie rajdu jakimś efektownym dzwonem to tylko kwestia czasu. Na szczęście od drugiej pętli udało mi się uspokoić jazdę przy jednoczesnym utrzymaniu niezłego tempa. Trzecia pętla pozwoliła nam przesunąć się na 2 miejsce w klasyfikacji generalnej pucharu, a kolejny odcinek umocnił nas na tej pozycji. Niestety, na dziurawym początku ostatniego odcinka auto wyjechało dosłownie 20-30 cm poza drogę. Pech chciał, że akurat w tym miejscu znajdował się duży kamień, w który uderzyliśmy prawym przednim kołem. Opona, felga i wahacz wytrzymały, ale nadwerężona jak się później okazało, już podczas Rajdu Festiwalowego, kolumna zawieszenia obróciła się w kopycie piasty, blokując koło, czego konsekwencją było urwanie przegubu napędowego. Bardzo szkoda, że tak zakończył się nasz występ w Agapicie, bo jak się później okazało, przy pechu kolegów, drugie z rzędu zwycięstwo w klasyfikacji generalnej rajdu było oddalone zaledwie o 9 km, ale jak to mówią Czesi, a mój pilot powtarza - „to je rally ”.
Dziękujemy bardzo licznej grupie kibiców dopingujących nas na tym rajdzie oraz firmom: STOLBUD PRUSZYŃSKI, Aluron, NextTel, bez których wsparcia nasz start byłby niemożliwy. Z niecierpliwością czekamy na Rajd Świdnicki, żeby przekonać się, gdzie jest nasze miejsce w stawce na asfaltowej nawierzchni.
PIOTR KAPUŚCIK: - W końcu udało się osiągnąć metę, choć jeszcze pasma nieszczęść nie przerwaliśmy. Najważniejsze jednak, że jest postęp. Nadal mamy kłopoty z opisem. Poprawiliśmy po Festiwalowym kolejność dyktowanych informacji aby uniknąć tego, co zdarzyło się pod Opolem. Mamy jednak zbyt małe doświadczenie w tym aucie aby opisywać tak, żeby na pierwszych przejazdach jechać pełnym gazem. Ale Piekut doskonale rozumie jak trudny jest ten sport i bardzo nas wspiera. Od Świdnickiego sądzę, że nasze pasmo nieszczęść się skończy i obydwaj z Krzyśkiem będziemy w formie, aby nawiązać walkę.
Udostępnij lub zapisz ten artykuł
Najciekawsze komentarze
Subskrybuj i uzyskaj dostęp do Motorsport.com za pomocą blokera reklam.
Od Formuły 1 po MotoGP relacjonujemy prosto z padoku, ponieważ kochamy nasz sport, tak jak Ty. Aby móc nadal dostarczać nasze fachowe dziennikarstwo, nasza strona korzysta z reklam. Mimo to chcemy dać Ci możliwość korzystania z witryny wolnej od reklam i nadal używać ad-blockera.