Zasubskrybuj

Zarejestruj się za darmo

  • Szybki dostęp do ulubionych artykułów

  • Zarządzanie powiadomieniami o najświeższych wiadomościach i ulubionych kierowcach

  • Wyraź swoją opinię poprzez komentowanie artykułów

Motorsport prime

Poznaj kontent premium
Zasubskrybuj

Edycja

Polska Polska

Mówią po 6 etapie

RAFAŁ SONIK: - Po takiej pustyni jak dziś, nie chciałbym się nigdy ścigać.

Okropnie brzydka, fatalna i syfiasta. Tylko ostatnią partię liczącego 318 km odcinka specjalnego można było uznać za przyjemną. Około 50 km trasy wiodło przez olbrzymie wydmy wokół Iquique, ale nawet tam nie mogłem marzyć o spokojnej jeździe. Wszystko z powodu kibiców. Kiedy dojeżdżałem do grzbietu długiej wydmy, nagle na szczycie pojawiało się kilka osób. Musiałem hamować przez samym grzbietem, zawracać i atakować podjazd na tyle daleko, by oni nie zdążyli tam przebiec. Działanie to było celowe, ale nie potrafię ocenić, czy miało stanowić rozrywkę, czy też wsparcie dla lokalnego zawodnika. To był niesamowicie fizyczny i męcząc etap. Jechaliśmy wśród wielkich gór, zbudowanych z kamieni i fesz feszu. Mijaliśmy wydm z tego zdradliwego piasku. Podejrzewam, że wielu quadowców za moimi plecami przeżywało horror. Gdyby ktoś zaproponował mi trening na dzisiejszej trasie, to powiedziałbym, że zwariował. Camelia Liparoti, która dojechała dziś z 13. czasem jest dla mnie mega kozakiem Jutro w planie jest przede wszystkim odpoczynek i regeneracja. Oddaliśmy właśnie oznakowane koła na maraton, który dla nas rozpoczyna się w niedzielę, więc teraz mogę się na chwilkę zrelaksować. Niestety mechanicy mają mnóstwo pracy, ale odpoczną pod moją nieobecność.

Dąbrowski/Powell | Fot. ORLEN Team

MAREK DĄBROWSKI: – Zawsze jest apetyt na więcej, ale cieszymy się z tego, co jest. Zdarzają nam się małe błędy nawigacyjne, ale Mark radzi sobie naprawdę nieźle. Jest bardzo poukładanym i mądrym człowiekiem. Zaufał sobie, uwierzył, że da radę i wykonuje swoją robotę bardzo dobrze. Przeprowadził mnie przez wydmy, które zawsze są trudne nawigacyjnie. Jestem z niego bardzo zadowolony, ale zwiększanie tempa byłoby mimo wszystko ryzykowne. Jutro będzie bardzo dużo nawigacji, ponadto słyszałem, że na trasie jest woda. Na mecie nie będzie mechaników, więc musimy uważać.

Kuba Przygoński | Fot. ORLEN Team

KUBA PRZYGOŃSKI:
– Pękła mi sprężyna w zawieszeniu, przez co w ogóle nie dało się jechać moim motocyklem. Walczyłem o to, żeby przejechać trasę. Podobno takie sprężyny praktycznie nigdy nie pękają, ale zdarzyło się. Na Dakarze trzeba mieć szczęście. Jesteśmy przygotowani najlepiej, jak się da, ale są takie sytuacje, jak moja dziś, i nic na to nie poradzimy. Cieszę się z dnia przerwy. Odpoczniemy cały dzień, fizycznie i psychicznie. A potem wracamy do ścigania i nie będzie lekko, bo będziemy mieli dwa odcinki maratońskie.

Kuba Piątek | Fot. ORLEN Team

KUBA PIĄTEK:
– Dzisiejszy etap był wymagający, bardzo techniczny. Trudny teren, sporo podjazdów. Udało mi się przejechać dość dobrze technicznie, pokonałem wydmy bez większych problemów, więc jestem zadowolony. Dziś rano bardzo ciężko było mi wstać. Zmęczenie daje znać o sobie. Dzień wolny bardzo mi się przyda, już od dłuższego czasu o nim marzyłem i myślałem, co będę robił. A zamierzam… nic nie robić.

Krzysztof Hołowczyc | fot. X-Raid

KRZYSZTOF HOŁOWCZYC: - Początek dzisiejszego etapu był bardzo nieprzyjemny, wyjątkowo dziurawy, łatwo było złapać kapcia lub uszkodzić zawieszenie. Spory odcinek jechaliśmy starym torowiskiem z prędkością ponad 120 km/h. Modliłem sie tylko, żeby koło nie zeskoczyło z szyny, bo pewnie zakończyło by się to spektakularnym dachowaniem. Po neutralizacji wjechaliśmy na drugą cześć odcinka dość dobrym tempem. Niestety oprócz tego,  że popełniliśmy drobne błędy nawigacyjne, to złapaliśmy tzw. "slow puncture", powietrze powoli uchodziło z opony, a my wjechaliśmy w dość wysokie wydmy. Bałem się, że będziemy musieli zmieniać koło na wydmach, co nie jest łatwym zadaniem. Ciśnienie spadło prawie do zera, ale udało nam się odpowiednio balansując na zakrętach dojechać tak do mety. Czas nie jest imponujący, ale najwazniejsze, że utrzymujemy czwarte miejsce przed nadchodzącymi jutro i pojutrze etapami maratońskimi w Boliwii. Prawdopodobnie tam dojdzie do decydujących rozstrzygnięć. Jesteśmy wraz z Xavierem dobrej myśli, samochód jest w dobrej kondycji, my rownież, więc powinno być nieźle.

Nasser Al-Attiyah

NASSER AL-ATTIYAH: - Wygraliśmy? Dobrze. Cieszę się, że tu jestem. Zrobiliśmy dobrą robotę i cieszę  się ze zwycięstwa na tym etapie. To dla nas znów dobry dzień. Trochę cisnęliśmy na wydmach, ale uważaliśmy od początku, ponieważ nie było łatwo. Dzisiaj to była trasa dla buggy. Nasz czas był dobry i jestem zadowolony. Jutro zaczyna się maratoński etap, ale to nie jest najtrudniejszy odcinek.

Giniel de Villiers

GINIEL DE VILLIERS: - To nie był długi etap, ale nie był też zbyt łatwy. Na początku było bardzo szybko i znów dużo fesz-feszu. Trzeba było utrzymać wysoką koncentrację. Druga część była wyboista i było też do przejechania kilka wydm. Dawaliśmy z siebie wszystko i staraliśmy się utrzymać jak najbliżej Nassera, ale on jest zawsze szybki, więc nie było łatwo, ale jestem, zadowolony z dnia.

Nani Roma

NANI ROMA: - Było dobrze. Wystartowałem w kurzu za Hołowczycem, w sporej ilości fesz-feszu i ciężko mi było go wyprzedzić. Spodziewałem się, że stracę więcej czasu na koniec etapu, a straciłem tylko około minuty. To dość dobry dzień. Wczoraj też pojechaliśmy dobry odcinek, ale mieliśmy trzy przebite koła na dwudziestu kilometrach, to szaleństwo. W każdym razie jestem zadowolony z dzisiejszego dnia. Etap maratoński jest dużym wyzwaniem. To nowy kraj. Myślę, że wszyscy uczestnicy rajdu chcą pojechać w nowym kraju. To dość trudne, ale bardziej jestem zaniepokojony wysokością 4000 metrów. To sprawia, że trochę boli głowa. Sporo minęło odkąd ostatni raz jechałem etap maratoński, bez opon, bez zespołu, bez mechaniki. To duże wyzwanie.

Helder Rodrigues | fot. Red Bull

HELDER RODRIGUES: - Rajd źle się dla mnie zaczął. Miałem trzy dni, które nie były zbyt dobre. Czwartego dnia miałem problemy z motocyklem, ale dzisiaj miałem dobry etap. Oczywiście jestem zadowolony, a przede mną drugi tydzień, kiedy mogę atakować. Cieszę się, mam najlepszy czas. To był dobry dzień i szybko jechałem. Mocno cisnąłem kiedy zobaczyłem, że przede mną jadą Marc i Joan, a potem jechałem do mety już nie naciskając.

Marc Coma

MARC COMA: - Na początku miałem mały wypadek. Mam szczęście. Jednak to oznaczało, że nie czułem się komfortowo na początku odcinka. Nawigacja również była zdradliwa. Straciłem trochę czasu szukając punktu kontrolnego, ale to nie był dramat. Otwierałem cały dzień razem z Joanem, ale tak wygląda ta gra. Teraz przed nami dzień odpoczynku. To będzie dobre dla mnie i dla mojego motocykla, aby trochę odpocząć i oczywiście przygotować się do maratońskiego etapu, ponieważ wiemy, że będzie ciężko, na tej wysokości, bez mechaników i części zamiennych i musimy o to sami zadbać.

Ruben Faria

RUBEN FARIA: - To był bardzo trudny dzień, ale jestem bardzo szczęśliwy, że dotarłem do dnia przerwy. Jestem bardzo zmęczony. Nie trenowałem zbyt dużo, ponieważ miałem złamany obojczyk. Jestem bardzo zmęczony, ale też bardzo zadowolony. Jest ciężko, ale jestem szczęśliwy. Z obojczykiem jest w porządku, ale ogólnie jestem zmęczony i mam problemy z prawym nadgarstkiem i ręką.

Poprzedni artykuł Nasser co drugi dzień
Następny artykuł Black Falcon dyktuje tempo

Najciekawsze komentarze

Zarejestruj się za darmo

  • Szybki dostęp do ulubionych artykułów

  • Zarządzanie powiadomieniami o najświeższych wiadomościach i ulubionych kierowcach

  • Wyraź swoją opinię poprzez komentowanie artykułów

Motorsport prime

Poznaj kontent premium
Zasubskrybuj

Edycja

Polska Polska
Filtry