Nie mieliśmy w ogóle wstecznego. Później nam się auto trochę zaczęło grzać. Płyn zaczął uciekać z chłodnicy. No i w takim wypadku zaczynało brakować mocy pod górę. Zatrzymaliśmy się. D... zimna! Nikt ci nie pomoże, nikt nie ściągnie w dół. Pozostaje pchanie - podkopać i pchać, podkopać i pchać po metrze. 20 kilometrów stąd było tak, że jechała przed nami ciężarówka. W pewnym momencie on zwolnił, no a my, d... zimna, wstecznego nie mamy. No i stanęliśmy. Chciałem jeszcze dodać gazu, żeby go ominąć, ale wybiło nas z muldy i zostaliśmy tam. No i kaplica - znów kopanie, pchanie w dół samochodu. Dobrze, że tam było twardo, bo inaczej byśmy tam pozostali. Raz musiałem wjechać w taki oued. Rafał został, pokazywał, gdzie jechać. Myślałem, że głowa mi odpadnie, jak zaczęło mną walić. Nie było nawet czasu, żeby się zapiąć. Chciałem tylko szybko stamtąd wyjechać. Naprawdę współczuję tym, którzy zostali tam po ciemku. Myśmy jechali końcówkę, gdy robiło się ciemno. Halogeny to świeciły prawie zero, światła to już nie mówię. Przed każdym zakrętem trzeba było zwalniać wręcz do zera, żeby coś zobaczyć. Fot. Hubert Słok.
KRZYSZTOF HOŁOWCZYC: - Niespecjalnie lubię takie odcinki. Początek był dość fajny i techniczny, ale w dalszej części pojawiły się otwarte przestrzenie. Tam już jechaliśmy, ile tylko się dało. To specyficzna próba dla psychiki, kto dłużej wytrzyma i kto nie wpadnie w dziurę na niego czekającą. W obecnej sytuacji, bardzo agresywnego natarcia Hummerów, muszę się rozpędzać w miejscach, które niezbyt lubię i czuję. Nie ma innej opcji żeby wygrać. Cieszę się jednak, że cały etap przejechaliśmy bez spuszczania powietrza z kół. To naprawdę były już pełne wydmy, mieliśmy 2,6 atmosfery z tyłu. Gdybym miał mniej, samochód szedłby jak przecinak, ale nie chcieliśmy tracić czasu. Bardzo mnie cieszy dzisiejsza czwarta pozycja. Złapaliśmy dwa kapcie, kiedy wyprzedzaliśmy quada. Jechaliśmy w jego kurzu, chcieliśmy go ominąć i uderzyliśmy w kamień. Na szczęście nic się nie stało zawieszeniu, uszkodziliśmy tylko koła. Jak się okazało, dwa. Wymieniliśmy jedno, ale drugie też zaczęło tracić powietrze. Jesteśmy na mecie, rajd jest już w połowie, a my mamy pozycję wicelidera.
JACEK CZACHOR: - Trasa była trudna, lubię jednak takie odcinki po piasku i one mniej mnie męczą. Pierwsza część OS-u była bardzo szybka, mocno się kurzyło. W dalszej części było sporo nawigacji. Dodatkowo było bardzo wielu kibiców jeżdżących po trasie na motocyklach i quadach. Oni założyli sporo błędnych śladów i trzeba było trzymać się mapy. Jechałem sam dobrze nawigując i osiągnąłem niezły czas. Teraz się zastanawiamy czy wymienić silnik, czy tylko cylinder z głowicą. Wymiana całego silnika wiąże się z 15-minutową karą, zastanawiamy się jednak z mechanikami, czy regeneracja wyłącznie góry silnika będzie wystarczająca.
MAREK DĄBROWSKI: - Na dziewięćdziesiątym kilometrze nie wytrzymałem nerwowo. Byłem w grupie, która jechała zdecydowanie za wolno, a chciałem walczyć o wynik. Miejsce, w którym zdecydowałem się na manewr, wyglądało bezpiecznie. Uślizgnęło mi się jednak przednie koło. W zasadzie położyłem motocykl i nic się nie powinno stać, ale tam nie było miejsca żeby stanąć, w konsekwencji spadłem ze skarpy i zwichnąłem kolano. Musiałem jechać ponad 300 kilometrów praktycznie cały czas na siedząco. Czasami wstawałem na trudniejszych partiach, ale bardzo bolało. Jutro jest dzień wolny, więc mam trochę czasu na regenerację.
NASSER AL-ATTIYAH: - Samochód pracował dzisiaj perfekcyjnie i atakowaliśmy od początku do końca odcinka. Dużo ryzykowaliśmy, żeby uzyskać najlepszy czas. Naszym celem jest odrobienie 7-8 minut każdego dnia - i dzisiaj udało się to perfekcyjnie. Zrobimy co w naszej mocy, żeby powtórzyć takie tempo na wszystkich odcinkach od poniedziałku, a może nawet pojechać jeszcze szybciej. Nie mamy innego wyboru, jeżeli nadal chcemy wygrać Dakar! Fot. Facebook.
MARC COMA: - Powszechnie wiadomo, że odcinek przed dniem przerwy jest zawsze trudny - i dzisiaj nie było wyjątku. Jechaliśmy w upale, po bardzo miękkim piasku. Mimo wszystko, pojechałem bardzo szybko i mogłem atakować. Odrobiłem dwie minuty do Cyrila, ale to rzecz jasna, nie wystarcza! Dobrze znam taktykę i zdaję sobie sprawę z tego, że przypuszczalnie zyskam dwie minuty jednego dnia, a następnego Cyril dwie odrobi. Trudno to zmienić, gdy jest tylko jedna droga. Tak czy owak, zajmuję drugie miejsce przed dniem przerwy i wszystko przebiega gładko. Jak dotąd jest to dla mnie udany rajd. Fot. GEPA.
CYRIL DESPRES: - Dzisiaj było trochę leniwej jazdy, ponieważ Marc prowadził od 200 kilometra, od początku drugiego odcinka. Myślę jednak, że to element Dakaru, a zatem mu dziękuję! Zawsze istnieje czynnik taktyczny, bo wiemy, że możemy kontrolować dwuminutowe odstępy. Mówię tak, ale finiszowałem mając zupełnie zdrętwiałe ręce. Odcinek był naprawdę ładny, szczególnie wydmy okazały się śliczne. Prowadzę przed dniem przerwy i jestem zadowolony. Fot. GEPA.
Subskrybuj i uzyskaj dostęp do Motorsport.com za pomocą blokera reklam.
Od Formuły 1 po MotoGP relacjonujemy prosto z padoku, ponieważ kochamy nasz sport, tak jak Ty. Aby móc nadal dostarczać nasze fachowe dziennikarstwo, nasza strona korzysta z reklam. Mimo to chcemy dać Ci możliwość korzystania z witryny wolnej od reklam i nadal używać ad-blockera.