Moje nadzieje oczywiście też. I właściwie dojechałem dzięki Waszemu wsparciu. Gdyby nie to, że wiedziałem, że jest wielu kibiców, wielu moich przyjaciół i moja rodzina, są ludzie, dla których ważne było to, co robię i ważne było to, żeby zakończyć to, co zaczęliśmy. Uznałem, że nawet, jeśli z góry można było po dwóch czy trzech dniach stwierdzić, że nie ma szans wygrać tego rajdu w tych okolicznościach, które tutaj miały miejsce to i tak ważne jest, żeby coś, co zaczęliśmy razem i w co wiele osób wierzyło, żeby postarać się ze wszystkich sił skończyć. I tak też się stało.To ja Wam dziękuję, bo gdyby nie Wy to bym się wycofał po trzecim czy czwartym dniu widząc, jakie tutaj mają miejsce okoliczności. Po prostu wycofałbym się, bo uznałbym, że nie chcę uczestniczyć w czymś, z czym się pryncypialnie nie zgadzam. Ale to Wy byliście powodem, dla którego jechałem dalej i to Wy byliście powodem, że walczyłem dalej. Fot. rafalsonik.pl
JAKUB PRZYGOŃSKI: - Chciałem poprawić dziewiąte miejsce Marka Dąbrowskiego sprzed siedmiu lat. Nie było to łatwe. Przez dwa tygodnie ciężko walczyłem, żeby być na ósmej pozycji. Od trzeciego dnia, kiedy miałem problem z motocyklem i straciłem godzinę, odrabiałem straty. Zaliczyłem kilka ciężkich wywrotek, naprawę motocykla ale wszystko ogarnąłem i wyszedł z tego dobry rezultat. Bardzo się z tego cieszę.
JACEK CZACHOR: - To mój dziesiąty Dakar i dziesiąty ukończony. Jestem szczęśliwy, że dojechałem do mety. Starałem się na tym rajdzie. Nie popełniłem większych błędów. 16 miejsce to moja pozycja. Myślę, że gdybym trochę bardziej z głową pojechał, to byłbym w okolicach 14 miejsca. Przed startem mówiłem, że jeśli nie będę mieć pretensji do siebie, to wszystko będzie OK. Pretensji nie mam, więc nie jest źle.
MAREK DĄBROWSKI: - Jestem bardzo szczęśliwy. Był to wyjątkowo trudny dla mnie Dakar. Miałem tylko cztery miesiące na przygotowania. W połowie roku miałem dosyć ciężką operację, ale wszystko zdało egzamin zgodnie z hasłem: "testujemy siebie". Przetestowałem i jestem zadowolony. Jeździ mi się coraz lepiej. Fot. orlenteam.pl
ROBERT SZUSTKOWSKI: - Osiągnięcie mety w Dakarze to niesamowite uczucie, myślę, że dla każdego zawodnika, a dla mnie jako debiutanta szczególnie. Wiele miesięcy przygotowań, planów, w końcu tygodnie spędzone na walce z sobą, czasem i sprzętem. To ogromna satysfakcja móc udowodnić sobie i powiedzieć - dałem radę. Rajd był piekielnie trudny, wystarczy policzyć, ile załóg dotrwało do Buenos, dlatego satysfakcja jest tym większa. Myślę, że wynik jak na debiut nie jest zły. Wiadomo było, że nie będziemy w stanie walczyć o czołowe lokaty. Celem było osiągnięcie mety, oczywiście w wymiarze sportowym, i myślę że to się udało zrealizować. Nasze auto odbiega technologicznie o jakieś 5 lat od czołówkii. Mimo, że to bardzo dobre auto, nie jest w stanie dotrzymać kroku czołowym załogom.
JAREK KAZBERUK: - Ostatni oes za nami, tego nie zmieni już nic. Jesteśmy na mecie. To niewiarygodne uczucie, nigdzie indziej nie odczuwam tak ogromnej satysfakcji, samorealizacji i spełnienia, jak ta którą daje osiągnięcie mety w Dakarze. Ten rajd to jedyny w swoim rodzaju klimat, oprócz rywalizacji sportowej, niesamowita przygoda i obcowanie z naturą. Rajd był potwornie ciężki, niczym nie ustępował temu z Afryki. Piekielne temperatury, które sprawiały, że skala trudności była podwójna. Jestem ogromnie szczęśliwy, meta jest nasza, a teraz wino, dużo argentyńskiego wina… Będzie smakowało jak nigdy.
GRZEGORZ BARAN: - W końcu przyszedł czas na metę. Po ostatnich, mało udanych startach, osiągnąłem cel. Byłem już na mecie w Afryce, teraz mogę się cieszyć metą w Argentynie. Nasz wynik może byłby lepszy, gdyby nie pechowa awaria, ale o czołówce na razie i tak nie mamy co marzyć. Tam od lat króluje fabryka i nic się nie zmienia. Cieszymy się, że dotrwaliśmy - i to jest najważniejsze. Fot. R-SIXTEAM.
RAFAŁ MARTON:- Jesteśmy na mecie, radość ogromna, auto w świetnym stanie, przed nami ponad 300 km dojazdówki, ale już chyba nic wydarzyć się nie może. Właśnie jeden z polskich dziennikarzy uświadomił nam, że jesteśmy pierwszą ciężarówką w pełnym polskim składzie, która ukończyła Rajd Dakar w jego ponad 30-letniej historii. Satysfakcja więc ogromna, zawsze to jakiś rekord. Jesteśmy potwornie szczęśliwi. Po tylu przygodach, kłopotach ze skrzynią biegów i nerwowych momentach, osiągnęliśmy cel. Gdyby nie przygody na trasie, wynik może byłby lepszy, ale w tym momencie nie ma to już chyba takiego znaczenia - i tak czujemy się jak zwycięzcy.
PAWEŁ ZBOROWSKI: - Czuję ogromną satysfakcję, że swój pierwszy występ w Dakarze zakończyłem na mecie. Po tysiącach kilometrów i kilkunastu dniach naprawdę morderczego wysiłku, stojąc na mecie czuję, że i tak wygrałem. Chyba każdy kto ukończył ten rajd, może się tak czuć. Impreza zrobiła na mnie kolosalne wrażenie. Tego się nie da opowiedzieć w paru słowach, po prostu trzeba to przeżyć.
CARLOS SAINZ: - To dla mnie bardzo, bardzo ważny dzień. Wygrywałem w Europie, w Hiszpanii, a teraz wygrałem Dakar. Jestem naprawdę szczęśliwy i odczuwam ulgę. Przede wszystkim chciałbym podziękować mojemu pilotowi Lucasowi Cruzowi za jego wspaniałą pracę, a także teamowi i tym wszystkim, którzy od tak dawna mi ufają. Nie mieliśmy żadnych problemów z samochodem. Na karoserii nie ma ani draśnięcia. Jechaliśmy bardzo szybko, ale również staraliśmy się jechać sprytnie. To była ciężka, codzienna walka z moim kolegą z zespołu. Wiedziałem, że tak będzie. Walczyłem bardzo ostro. Dzisiejszy odcinek okazał się bardzo szczególny. Nie mogłem sobie pozwolić na żaden błąd. Musieliśmy nad wszystkim czuwać i kontrolować nasze emocje. Ale tak działo się już od tygodnia!
NASSER AL-ATTIYAH: - Jest OK... Jestem całkiem zadowolony. Drugie miejsce to dla mnie dobry wynik. Nigdy dotąd nie byłem tak wysoko w klasyfikacji. Dzisiaj rano naprawdę atakowałem, ale wiedzieliśmy, że ten odcinek to będzie długa prosta. Cieszę się, że wygrałem etap. Naprawdę się starałem, ale cóż... Odczuwam głównie radość. Zaliczyliśmy wielki Dakar, bez błędów, bez problemów z samochodem. Wszystko było perfekcyjne: team, pilot, samochód. Doprowadziliśmy trzy Volkswageny na podium. Gratulacje dla Carlosa. Ważne jest to, że wygrał Volkswagen. Cieszy mnie sukces Carlosa. On wykonywał swoją pracę, ja próbowałem jak najlepiej wykonać moją. W przyszłym roku to ja wygram. Ale teraz idę uścisnąć dłoń Carlosowi. On zasłużył na zwycięstwo i jest prawdziwym mistrzem.
MARK MILLER: - Przede wszystkim cieszę się, że Dakar się skończył. To były bardzo długie dwa tygodnie. Sądzę, że wykonaliśmy dobrą robotę w teamie. Bardzo się cieszę z powodu sukcesu Carlosa. Pracujemy razem od pięciu lat i on jest wspaniałym kolegą. Dużo mi pomógł i zawsze był dostępny. Jestem mu za to wdzięczny. Dla mnie był to udany rajd, choć niektórzy okazali się lepsi od innych. Najbardziej zapamiętam nie moje etapowe zwycięstwo, lecz etap do La Sereny. Prowadziłem w połowie odcinka, a potem straciłem czas za Chicheritem. Była to jednak wielka satysfakcja, bo przez wiele lat miałem kłopoty na odcinkach typu WRC, a teraz sobie poradziłem. To obiecujące przed następnym rokiem. Zachwycałem się walką o końcowe zwycięstwo. Nasser wiele wniósł, przychodząc do teamu. Każdy z nas musiał trochę podnieść poziom. Fot. VW.
CYRIL DESPRES: - Wszystkie zwycięstwa sprawiają radość, ale to wyjątkowo cieszy. To zwycięstwo ciężkiej pracy, doświadczenia i niesamowitego teamu. W zespole jest nas dziewięciu - i żaden ani razu nie zawiódł. Wszyscy chcieliśmy wygrać, wszyscy zamierzaliśmy ostro walczyć - i w końcu wygraliśmy. To po prostu fantastyczne. Oczywiście, łączy się z tym wiele emocji. Trzy lata temu, w 2007 pożegnaliśmy Lac Rose. Od tamtej pory mieliśmy trzy ciężkie lata, trzy lata kontuzji, treningu i wyrzeczeń. To trzecie zwycięstwo może nas jedynie zmotywować. Jestem tylko człowiekiem. Jechałem motocyklem przez 15 dni i jestem wyczerpany, a te trochę sił, które mi pozostało, właśnie odpłynęło ze łzami. KTM odegrał dużą rolę w tym zwycięstwie. Oni nam zaufali, a my wybraliśmy ludzi. Od miesięcy pracowaliśmy przez 24 godziny na dobę, siedem dni w tygodniu. Jedno jest pewne - nie bałem się porażki. Po prostu chciałem wygrać i ta wola zwycięstwa była mocniejsza od obaw o przegraną. To był ciężki Dakar, piękny Dakar - i cieszę się, że wygrałem. Fot. J. van Oers.
Subskrybuj i uzyskaj dostęp do Motorsport.com za pomocą blokera reklam.
Od Formuły 1 po MotoGP relacjonujemy prosto z padoku, ponieważ kochamy nasz sport, tak jak Ty. Aby móc nadal dostarczać nasze fachowe dziennikarstwo, nasza strona korzysta z reklam. Mimo to chcemy dać Ci możliwość korzystania z witryny wolnej od reklam i nadal używać ad-blockera.