Mówią po drugim etapie
KUBA PRZYGOŃSKI: - Wystartowaliśmy na trasę jako pierwsza załoga samochodowa.
Od początku musieliśmy solidnie nawigować, żeby nie stracić czasu na korygowanie ewentualnych błędów nawigacyjnych. Pierwsze sto kilometrów przejechaliśmy dość zachowawczo kontrolując sytuację na trasie. W drugiej części odcinka pojechaliśmy odważniej i zaczęliśmy odrabiać straty. Na kilkadziesiąt kilometrów przed metą złapaliśmy kontakt z grupą zawodników jadących przed nami. Niestety unoszący się w powietrzu kurz uniemożliwił nam wykręcenie lepszego czasu. Przed nami dwa ostatnie etapy i szansa na poprawienie wyniku.MACIEJ GIEMZA: - Przez pierwsze 150 kilometrów utrzymywałem równe tempo, chociaż w połowie dystansu zaliczyłem groźnie wyglądający upadek na kamienistej nawierzchni. Na szczęście wyszedłem z niego cały i mogłem dalej kontynuować rywalizację. W drugiej części trasy, po tankowaniu, dało o sobie znać rajdowe zmęczenie. Brak koncentracji sprawił, że popełniłem kilka błędów i zjechałem z trasy, przez co straciłem cenne minuty. Każdego dnia ta wyjątkowo wymagająca pustynia uczy nas pokory i cierpliwości. Cieszę się, że mimo tych wszystkich przygód dalej walczę z najlepszymiADAM TOMICZEK: - 350 kilometrów odcinka, z czego pierwsze osiemdziesiąt po wydmach. Bardzo trudna i wymagająca część trasy, którą dodatkowo przecinały wczorajsze ślady zostawione na pustyni przez zawodników. Na jednym z takich rozjeżdżonych odcinków popełniłem błąd nawigacyjny i musiałem korygować kurs. Po odnalezieniu szlaku bezpiecznie pokonałem pozostałą część trasy i zameldowałem się na mecie w pierwszej dziesiątce.RAFAŁ SONIK: - W oczekiwaniu rywalizację rozmawialiśmy z Alexisem, który na trasę ruszał pierwszy. Od razu powiedział, że nie zamierza mi uciekać. Przekalkulował, że może pobłądzić i sporo na tym stracić, a jeśli ja popełnię błąd, to ma nawet szansę wygrać etap. To była bardzo trzeźwa strategia i zupełnie mu się nie dziwię. Każdy woli jechać tu za kimś, niż narażać się na pomyłki. Gdybym jechał jako ogon innego zawodnika, miałbym niedosyt. To byłby po prostu „przejechany dzień”. Tymczasem musiałem cały czas utrzymywać pełną koncentrację, a wysiłek umysłowy był równy, albo nawet większy niż fizyczny. Po 200 km miałem w związku z tym niewielki kryzys i musiałem nieco zwolnić, ale Peruwiańczyk nie próbował tego wykorzystać. Jechał grzecznie za mną, a na ostatnich 70 km znów złapaliśmy mocne tempo. Zrobiło się gorąco. Kierowca myślał, że zmieści się między mną i barierą… Alexis jechał za mną i wszystko widział. Mówił, że miałem wielkie szczęście, bo jechaliśmy z prędkością 80 km/godz. więc równie dobrze mogło się to skończyć tragicznie… W piątek scenariusz będzie prawdopodobnie taki sam. Tylko tym razem Hernandez dogoni mnie i znów pojedziemy w duecie. Może oczywiście pomylić się w pierwszej części trasy, ale ja na pewno nie będę uciekać na siłę, bo cierpliwość popłaca.
Udostępnij lub zapisz ten artykuł
Najciekawsze komentarze
Subskrybuj i uzyskaj dostęp do Motorsport.com za pomocą blokera reklam.
Od Formuły 1 po MotoGP relacjonujemy prosto z padoku, ponieważ kochamy nasz sport, tak jak Ty. Aby móc nadal dostarczać nasze fachowe dziennikarstwo, nasza strona korzysta z reklam. Mimo to chcemy dać Ci możliwość korzystania z witryny wolnej od reklam i nadal używać ad-blockera.