Zasubskrybuj

Zarejestruj się za darmo

  • Szybki dostęp do ulubionych artykułów

  • Zarządzanie powiadomieniami o najświeższych wiadomościach i ulubionych kierowcach

  • Wyraź swoją opinię poprzez komentowanie artykułów

Motorsport prime

Poznaj kontent premium
Zasubskrybuj

Edycja

Polska Polska

Prolog w tumanach kurzu

Rywalizacja w Rajdzie Berlin – Wrocław rozpoczęła się od prologu w okolicach Senftenbergu, na terenach dawnej kopalni odkrywkowej.

Trasa była bardzo zróżnicowana, czasami przypominała trial, a czasami były to szybkie partie, na których górę brały najszybsze pojazdy, wzniecając przy tym tumany kurzu. Tam gdzie były strome podjazdy, czy zjazdy, furorę wśród kibiców robiły ciężarówki, zwłaszcza czteroosiowe MANy. Sporo emocji przyniosły kibicom przejazdy polskich załóg.

Na czternastokilometrowym odcinku specjalnym najlepiej zaprezentował się Krzysztof Ostaszewski, pilotowany przez Wojtka Tarasa, uzyskując piąty rezultat wśród aut ciężarowych. Mniej szczęścia miały dwie pozostałe ciężarówki. Mercedes Unimog z Diverse Extreme Team, prowadzony przez Grzegorza Barana, miał drobne problemy z nawigacją, jednak pilot Rafał Marton szybko zreagował i załoga szczęśliwie osiągnęła metę prologu. Znakomicie od startu spisywał się Sebastian Hornik z Ampol Teamu w siedmiusetkonnym MANie. Pewnie wynik byłby jeszcze lepszy, gdyby nie podróżowanie za wolniejszymi załogami w tumanach kurzu.

Równie dobrze co „ciężarowcom”, poszło na trasie prologu zawodnikom w samochodach terenowych. Zwłaszcza Loctite Generali Team miał powody do radości. Albert Gryszczuk startując z numerem 101, robił za „przecieraka” pozostałym autom. Jak się szybko okazało, ani bycie pierwszym, ani zabłądzenie na trasie nie przeszkodziły w odnotowaniu siódmego czasu, na 93 startujące terenówki. Kolega z zespołu, Robert Górecki również nie próżnował. Dwunasta lokata oznacza takie właśnie miejsce startowe do pierwszego etapu.

Większość z szybszych kierowców na koniec prologu lekko odpuściła, tak by nie przystępować do niedzielnych oesów na czele stawki! W pierwszej dwudziestce znalazł się jeszcze jeden Tomcat, prowadzony przez Piotra Kowala. Ze zmiennym szczęściem wiodło się kierowcy UAZa z silnikiem BRDMa. Mirek Kozioł, po raz pierwszy startujący w tak długim maratonie, nie krył, że tak ciężkich warunków się nie spodziewał. Jak sam twierdzi, przyjechał tu po naukę, a rajd zaczyna się tak naprawdę od pierwszego etapu! Pierwszy Polak na quadzie w Berlin - Wrocław, Jacek Bujański jadący na Kawasaki, uzyskał drugi czas na prologu.

Drugi etap również odbędzie się w okolicach Senftenbergu, na terenach byłej kopalni odkrywkowej. Załogi czekają dzisiaj dwa odcinki specjalne.

Powiedzieli po prologu:

ALBERT GRYSZCZUK: – Jesteśmy zadowoleni, bowiem wynik pozwoli nam startować jako siódma załoga do pierwszego etapu. Trasa, którą dziś pokonaliśmy, miała czternaście kilometrów i była bardzo trudna. Sporo było stromych wjazdów, jak i zjazdów. Nam poszło dobrze. Miałem drobne problemy z nawigacją, jadę tu z nowym pilotem – Michał Krawczyk kuruje sie po ostatnim wypadku – i nie możemy jeszcze odnaleźć swojego rytmu. Myślę, że jak tylko wiedziemy do Polski to z pewnością zaatakujemy podium!

ROBERT GÓRECKI: – Z naszego punktu widzenia odcinek był dosyć trialowy, trzeba było sporo uważać na różnego rodzaju pułapki. Jak się szybko okazało, w rajdzie tym sporą rolę odegra dobra nawigacja. Mielimy informacje, że każde ominięcie check-pointów będzie surowo karane, dlatego jechaliśmy rozsądnie, aby nie ominąć żadnego i spokojnie dotrzeć do mety prologu.

MIREK KOZIOŁ: – Jest to nasz pierwszy start w tak długiej i wyczerpującej imprezie. Bardziej cieszymy się z wytrzymałości sprzętu, niż z jazdy. Podobnie, jak większość nowicjuszy w rajdzie, popełnialiśmy sporo błędów nawigacyjnych. Pierwszy etap, już liczący się do klasyfikacji generalnej, postaramy się pojechać nieco szybciej, ale na wiele przez pierwsze dni nie liczymy.

GRZEGORZ BARAN: – Dzisiejsze wyniki nie mają większego znaczenia, możemy jedynie porównać się między kolegami. Trasa była kręta, zdradliwa. Pieczątki, które należy zbierać, często były mocno ukryte i długo ich musieliśmy szukać. Osobiście zdumiały mnie na nowo możliwości naszego Unimoga. Dziś zjechał z górki prawie pod kątem prostym. Nie obyło się też bez stempla, czyli postawienia auta na dziób. Wszystko skończyło się dobrze i z optymizmem patrzę na jutrzejszy etap.

KRZYSZTOF OSTASZEWSKI: – Trasa prologu była świetnie przygotowana. Była kręta, techniczna. Miejscami miało się pedał gazu wciśnięty do oporu, a i były miejsca, gdzie go nawet się nie dotykało. Sporym utrudnieniem dla większości załóg był gęsty kurz. No ale w końcu to jest off-road. Piąta lokata bardzo satysfakcjonuje mnie i mojego pilota, ale nie można powiedzieć, że nie mogło być lepiej. Jedna z ciężarówek się zakopała, musieliśmy czekać i dogoniły nas inne ciężarówki, jadące daleko za nami. Jutro kolejny dzień, będziemy atakować.

SEBASTIAN HORNIK: – Podczas dzisiejszego prologu jechało się dobrze. Trasa techniczna, trudna, sporo zjazdów i podjazdów. Nie mogę mieć powodów do niezadowolenia, dotarliśmy na dobrym miejscu, mogło być lepiej, ale będzie jeszcze czas pokazać rywalom, na co nas stać. Tu było ciężko, jechaliśmy w kurzu, co znacznie utrudniało rywalizację, dlatego z niecierpliwością wyczekuję kolejnych etapów. O samochodzie mogę mówić jak na razie w samych superlatywach. Odpukać, nic się nie dzieje i mam nadzieję, że tak już będzie do samej mety.

Poprzedni artykuł 23 lata po Biasionie
Następny artykuł Udany come back Wicika

Najciekawsze komentarze

Zarejestruj się za darmo

  • Szybki dostęp do ulubionych artykułów

  • Zarządzanie powiadomieniami o najświeższych wiadomościach i ulubionych kierowcach

  • Wyraź swoją opinię poprzez komentowanie artykułów

Motorsport prime

Poznaj kontent premium
Zasubskrybuj

Edycja

Polska Polska
Filtry