Przed samym startem trochę się rozjaśniło, ale tylko na chwilę. Przez wszystkie okrążenia mocno padało. Trochę bałem się jazdy na mokrym torze, ale szybko okazało się, że niepotrzebnie. Jechało mi się fantastycznie. Byłem na drugiej pozycji i goniłem Tomka Gajewskiego. Niestety, w Golfie nie ma ABS-u. Raz odhamowałem odrobinę za mocno i przeleciałem przez żwir. Kilkaset metrów jazdy po trawie spowodowało, że drugie miejsce mi uciekło. Po wyścigu okazało się, że tempo jakim jechałem, powinno wystarczyć nawet na pierwsze miejsce w klasie. Niestety, byłem czwarty. W drugim dniu po starcie narzuciłem sobie za małe tempo. Liczyłem, że uda mi się zaatakować Pachurę i Rybarczyka w drugiej części wyścigu, bo czułem, że jestem od nich szybszy. Maćka dopadłem zgodnie z planem. Niestety, przyjechałem sekundę za Sebastianem. Tak naprawdę zabrakło mi jednego okrążenia. Na razie jestem trzeci w klasyfikacji do 2000 cm3 i liczę jeszcze na to, że uda mi się powalczyć o drugie miejsce.
MACIEJ RYBARCZYK: - Muszę przyznać, że nie był to dla mnie zbyt udany wyjazd. Co prawda, pierwszy wyścig ukończyłem na podium, ale już piątkowa sesja kwalifikacyjna dała mi dużo do myślenia. Do chłopaków z WSMP straciłem wtedy kilka sekund. W sobotnim wyścigu rozgrywanym w deszczu jechaliśmy już równo. Nie wyszedł mi początek wyścigu, przed zjazdem Safety Cara zaliczyłem drobną wycieczkę poza tor. Widoczność podczas całego sobotniego wyścigu była mocno ograniczona, a śliski tor powodował, że nie mogłem pozwolić sobie na jakąś ryzykowną jazdę. Ukończyłem jednak ten wyścig na podium. Z kolei w drugim biegu uderzyła we mnie Mazda rywala i wypadłem w żwir, z którego już nie wyjechałem. Tor Pannonia-Ring jest trudnym, technicznym obiektem. Z biegiem czasu jeździło mi się po nim coraz lepiej. W Poznaniu będę rywalizował o miejsce w pierwszej trójce, bo wszystko się jeszcze może zdarzyć. Pozostały dwa wyścigi i trzeba walczyć.
KAROLINA LAMPEL-CZAPKA: - Cieszę się z siódmego tytułu Mistrza Polski, ale myślałam, że wyjazd na Pannonia-Ring okaże się bardziej szczęśliwy. W sobotę załamała się pogoda, zaczęło padać i warunki na torze uległy zmianie. Ponieważ byliśmy tam pierwszy raz, nie wiedzieliśmy jak ustawić samochód - brakowało nam podstawowych informacji. W czasówce byłam druga za Corvette, ale na wyścig założyliśmy nieodpowiednie opony, dobre na przesychającą nawierzchnię, a nie na mokro i kałuże. Samochód w ogóle się nie prowadził, jednak dojechałam do mety i zapewniłam sobie tytuł. W niedzielę znowu mieliśmy zmianę pogody, tym razem było sucho. Na okrążeniu najazdowym do startu, prowadzący Norbert Michelisz jechał za szybko, grubo powyżej regulaminowego limitu 90 km/godz. Uciekł wszystkim, stawka się rozciągnęła i ponad 3 minuty czekaliśmy na start, bo na dodatek z tyłu kierowcy źle się ustawili. Z powodu tak długiego oczekiwania temperatura silnika podskoczyła do 104 stopni i zaczęły się problemy. Na starcie samochód trzy razy zgasł, nie weszła jedynka. Powoli zaczęłam się toczyć i z tyłu dostałam strzał. Csaba Gaspar wjechał mi na dach Alfą 156. Na szczęście nic mi się nie stało, ale uszkodzenia Megane są poważne. Połamała się plastikowa karoseria, uszkodzeniu uległo zawieszenie z prawej strony, tylny wahacz. Mam nadzieję, że odbudujemy samochód na Poznań. Wszystko zależy od dostępności części. Odczuwam duży niedosyt po tych zawodach, bo wszystko skończyło się niefajnie. Ale ogólnie tor jest bardzo ładny, a węgierscy organizatorzy to mili, przyjaźni ludzie.
Subskrybuj i uzyskaj dostęp do Motorsport.com za pomocą blokera reklam.
Od Formuły 1 po MotoGP relacjonujemy prosto z padoku, ponieważ kochamy nasz sport, tak jak Ty. Aby móc nadal dostarczać nasze fachowe dziennikarstwo, nasza strona korzysta z reklam. Mimo to chcemy dać Ci możliwość korzystania z witryny wolnej od reklam i nadal używać ad-blockera.