Zasubskrybuj

Zarejestruj się za darmo

  • Szybki dostęp do ulubionych artykułów

  • Zarządzanie powiadomieniami o najświeższych wiadomościach i ulubionych kierowcach

  • Wyraź swoją opinię poprzez komentowanie artykułów

Motorsport prime

Poznaj kontent premium
Zasubskrybuj

Edycja

Polska Polska

Mówią po Brnie

KAROL WYKA: - Zakończenie sezonu w Brnie to impreza, której nie wolno opuścić.

Już drugi raz udało mi się, dzięki przychylności Piotrka i Sebastiana, wystartować w 6-godzinnym Epilogu. W zeszłym roku debiutowałem na tym torze, dlatego podchodzę do niego z sentymentem. W piątek pojechałem jeden trening, który odbył się w deszczu. Niestety, byłem z niego bardzo niezadowolony. Niska temperatura powietrza, mokry tor, słabo dogrzana deszczowa opona i idący z tym wysoki moment obrotowy w Alfie powodował, że auto nie trzymało się w zakrętach, a o wciskaniu gazu nie było mowy. Pod- i nadsterowność występowały prawie w każdym zakręcie. Sam wyścig był już po suchym, można więc było docenić zalety naszego czerwonego diesla. Samochód prowadził się świetnie, przyspieszał jeszcze lepiej. Jechałem jako trzeci - po Piotrku, a przed Mopem. Jako że rok temu niedługo po mojej zmianie skończyły się hamulce, teraz po 3 godzinach Piotrek zadecydował o zmianie klocków i tarcz. W zmianie pomogli nam chłopaki z konkurencyjnego zespołu Alfy Romeo - Marcin Wydra i Rhue - za co im bardzo dziękuję! W czasie zmiany (chwilę to trwało) czas umilał mi Kula - dzięki! Jechałem 1,5 godziny. Ostatnie 30 minut mojej zmiany odbyło się już po zmroku, co było kolejnym ciekawym doświadczeniem. O moich czasach i sytuacji w depot na bieżąco informował mnie Bartek Rybienik - za co mu również dziękuje. Szczególne podziękowania należą się Baniakowi i Kołkowi, za to, że umożliwili mi udział w tej świetnej imprezie. Jednocześnie serdecznie gratuluję Im tytułu Wicemistrza Polski w DSMP do 2000 cm3 na koniec sezonu.

SEBASTIAN KOŁAKOWSKI: - Zaczęło się dramatycznie, bowiem na jedynym czwartkowym treningu auto zaczęło przerywać tak, jak ostatnio w Poznaniu. Ponieważ Piotrek jeszcze nie dojechał z Limanowej, postanowiłem niczego nie dotykać. Rano czarodziej Piotr Bany dotknął, gdzie trzeba i sprawił, że spod maski popłynął dźwięk poprawnie działającego silnika. Pierwszy komplet deszczówek zniszczył się w półtorej godziny, ponieważ tor się przesuszył pod koniec mojej zmiany. W sumie opony te były też nieco za wąskie przy tej mocy auta. Koledzy jadący na slickach dopadli mnie i wyprzedzili, zdołałem jedynie utrzymać się z nimi w kółku. Piotrek wsiadł na nowych, szerokich slickach i kolejno wyprzedzał konkurencję. W drugiej zmianie, po pół godzinie przebił się na I miejsce i nie oddał go do końca. Zakończyliśmy 3 godziny na I miejscu w klasie i mamy Wicemistrza Polski! Kolejne trzy godziny po wymianie klocków i tarcz jechał Karol Wyka, a potem w ciemnościach Mop. W sumie po 6 godzinach zakończyliśmy zawody na 1 miejscu wśród Polaków, na 7 pozycji w klasie do 2000 cm3 i na 18 pozycji w generalce. 20 minut przed końcem wydawać by się mogło, że już nic się nie stanie. Powoli zbieraliśmy narzędzia i koła z depo. Nagle do depo wjechał Mop na
"obranej" lewej oponie. Momentalnie wraz z naszym mechanikiem Milusiem wrzuciliśmy drugie koło i Mop wrócił na tor nie tracąc pozycji. W tym sezonie zawody te były dla mnie najtrudniejsze. Nieraz ścigałem się w deszczu i lubię ścigać się na mokrej nawierzchni, ale w Brnie były dwa, może czasem cztery stopnie na plusie i warunki mega trudne.
Składam serdeczne podziękowania wszystkim z naszego zespołu BanyMotorSport: Piotrkowi, Wielebnemu, Milusiowi, Rafałowi i Karolowi i nieobecnym na tych zawodach Adrianowi, Białemu i Kocykowi, bo wiem, że trzymali za nas kciuki. Liczę, że ten tytuł pomoże nam znaleźć solidnego sponsora na przyszły sezon i jeszcze lepiej przygotować sprzęt oraz zapewnić kilka startów, także na Zachodzie. Serdecznie pozdrowienia dla portalu Autoklub.

PIOTR BANY: - Tor w Brnie przywitał nas zimowymi warunkami, temperatura była bliska zeru. Mimo wszystko, byliśmy przygotowani na start w takich warunkach. Do Czech przyjechaliśmy tak naprawdę walczyć o drugiego Wicemistrza w klasie do 2000, jednak pierwszy Wicemistrz też był w naszym zasięgu. Gdyby nie incydent w Moście, teoretycznie byłaby też szansa na mistrza. Na wolnym treningu załoga N/N/N wyeliminowała się sama, demolując wóz (tym razem tylko własny). Do zdobycia tytułu wystarczyło więc dojechanie do mety na rozsądnym miejscu. Do wyścigu wystartowaliśmy na mokrej oponie, tor był wilgotny, a wiszące nad torem chmury nie sprawiały dobrego wrażenia. Niestety, po jakimś czasie okazało się, że to nie była dobra decyzja - tor zaczął przesychać. Jazda po suchym torze na WET`ach nie dawała dobrych rezultatów, ale na zmianie opon stracilibyśmy jeszcze więcej czasu. Zdecydowałem, że zmieniamy koła na slick przy przesiadce kierowców. Kiedy wsiadałem za stery, odpadły dwie załogi z naszej klasy. Po chwili udało mi sie wyprzedzić zdefektowane auto konkurencji i kilka innych. Nadal jednak starałem sie jechać ostrożnie, zależało nam bowiem bardzo na dojechaniu do mety. Efekt był taki, że na pół godziny przed końcem trzygodzinnego wyścigu, dostałem przez radio informację, że jesteśmy na pierwszym miejscu! O takim Epilogu nawet nie marzyliśmy. Wygraliśmy klasę do 2000 cm3, zdobywając tym samym tytuł Wicemistrza Polski. Karol Wyka, który wsiadł po mnie i MOP, przypieczętowali tytuł doprowadzając Alfę na 18 miejsce w generalce sześciogodzinnego Epilogu. Do mety dojechaliśmy na pierwszym miejscu wśród Polaków.
Myślę, że gdybyśmy po zakończeniu poprzedniego sezonu wiedzieli, że w 2009 będą dopuszczone turbodoładowane diesle do klasy 2000, jeszcze lepiej dopracowalibyśmy samochód. Jeździliśmy cały sezon Alfą Romeo 156, którą przygotowałem w dwa miesiące przed pierwszymi zawodami. Samochód ma olbrzymi
potencjał, świadczy o tym wynik w sezonie DSMP, jak i wysokie drugie miejsce w wyścigu 1000-kilometrowym na Litwie. Myślę, że na przyszły sezon uda sie dopracować auto i pojawimy sie w pełnym cyklu DSMP.
Chciałbym podziękować na koniec sezonu wszystkim, którzy tak naprawdę przyczynili sie do tego sukcesu: Żonie za cierpliwość, Bartkowi Rybienikowi za opiekę medialna i duchową, Marcinowi Fijałkowskiemu za fotki, Maciejowi Garsteckiemu, mechanikom POL-CAR Poznań za wiedzę i pomoc techniczną, Marcinowi Wydrze, Ruhemu i Kuli za pomoc przy Alfie, Witkowi MR Motors za strojenie klekota, naszym mechanikom: Białemu, Adrianowi, Milusiowi, Kocykowi. Fot. banymotorsport.pl

Adam Gładysz

ADAM GŁADYSZ: - Weekend wyścigowy w Brnie zakończył się dla nas ogólnym sukcesem — zdobyciem tytułu Mistrza Polski w klasie oraz I Wicemistrza w klasyfikacji sponsorskiej jako Gładysz Racing. W Brnie byliśmy bardzo dobrze przygotowani, a mnie udało się świetnie pojechać w czasówce i wyścigu. Do kwalifikacji wyjechałem w 20 minucie ich trwania przy bardzo mocno padającym deszczu, w tych trudnych warunkach udało pokonać się naszych głównych konkurentów w Megane o ponad 3 sekundy! Mieliśmy niestety małą awarię silnika i dopiero godzinę przed startem udało nam się wszystko uruchomić. Zespół spisał się pod tym względem na piątkę. Do wyścigu startowałem pierwszy. Zdecydowałem się pojechać na slickach, choć było to ryzykowne, a tor nie był suchy. Pierwsze 5-7 okrążeń było dość trudnych, dopóki nitka toru jazdy nie przeschła. Później rozpocząłem przesuwanie się na wyższe pozycje, aż dotarłem do pierwszego miejsca w klasie i czwartego w klasyfikacji generalnej całego wyścigu. Wszystko szło naprawdę świetnie. Następnie po ponad 1,5 godziny zjechałem i zmieniliśmy się z Marcinem. Gdy on wyjechał, mieliśmy jedno okrążenie przewagi nad Karoliną i Mateuszem. Niestety okazało się, że po około 15 minutach Marcin musiał zjechać, ponieważ skończyły się klocki hamulcowe. Straciliśmy przez to te dwa okrążenia, których nie było już jak odrobić i to nam popsuło plany. Dojechaliśmy więc na trzecim miejscu. Zdobyliśmy tytuł Mistrzów Polski razem z zespołem Karolina Autosport. Na finiszu rozgrywek zanotowaliśmy jednakową zdobycz punktową, a także równą ilość zwycięstw, drugich i trzecich miejsc. Chciałbym podziękować całej załodze, mechanikom, teamowi, mojemu tacie jako głównemu szefowi, mojej żonie i dzieciom, które zawsze za mnie trzymały kciuki i podtrzymywały na duchu. Oczywiście dziękuję także sponsorom, bez których te starty nie byłyby możliwe, jak i również kolegom z zespołu: Piotrowi, Adamowi, Tomkowi Nowackim, Bartkowi Warzesze, Michałowi Słomianowi i Kubie Marcinkiewiczowi, którzy dołączyli do nas pod koniec sezonu - i naturalnie mojemu bratu Marcinowi za wspólną jazdę w długim dystansie. Dziękuję też wszystkim tym, których nie wymieniłem, a którzy byli dla mnie wsparciem w trakcie tego sezonu.

Marcin Gładysz

MARCIN GŁADYSZ: - W klasie 3 zostaną najprawdopodobniej przyznane dwa tytuły Mistrza Polski. Mamy to miejsce ex aequo z Karoliną i Mateuszem, z czego się oczywiście bardzo cieszymy. Zdobyliśmy taką samą ilość punktów co nasi rywale w Reanult Megane Trophy - samochodzie, który w zasadzie nie powinien być dopuszczony do zmagań DSMP. Podczas weekendu w Brnie mieliśmy co prawda, małe problemy techniczne, ale udało nam się z nimi jakoś uporać i dokończyć walkę. Mimo nie do końca takiego wyniku, jakiego się spodziewaliśmy, można powiedzieć, że dobrze się skończyło i spisaliśmy się nieźle. Jesteśmy bardzo zadowoleni. Jest mi jednak bardzo przykro z powodu Tomka Nowackiego i jego wypadku. Sport jest nieprzewidywalny, zwłaszcza ten. Intermarche Racing mieli pecha przez cały sezon, przez co niestety nie zdobyli żadnego tytułu w tym roku. Szkoda, bo byli zdecydowanie najszybszą załogą w klasie. To był ich pierwszy rok, podczas którego poznawali tory i samochód, aklimatyzowali się z teamem. Myślę, że ich postawa w tym sezonie dobrze rokuje na następny. Pragnę podziękować wszystkim sponsorom za wsparcie, wszystkim moim mechanikom za ciężką pracę i tym, którzy mi kibicowali. Na ten moment nie mam żadnych planów. Myślę przede wszystkim o jakimś pucharze. Poza tym VW Racing Polska będzie też organizował nowy cykl, Polo Sport. Będzie nowa klasa, osobne punkty. Zdecydowanie będzie to interesująca propozycja dla zawodników, których zgłoszenia będą mam nadzieję, licznie napływać. Zresztą już teraz jest spore zainteresowanie. Mam też taki pomysł, żeby ścigać się w górach, ale ostatecznej decyzji jeszcze nie podjąłem. Dziękuję wszystkim, którzy przyczynili się do naszego wyniku w trakcie tego sezonu. Słowa te kieruje do mojego taty, rodziny, całej ekipy VW Racing Polska oraz oczywiście Adama, z którym razem wywalczyłem ten tytuł.

Bartosz Warzecha

BARTOSZ WARZECHA: - Te zawody były dla mnie ogromną frajdą. Startowało bardzo dużo mocnych aut, więc było się z kim ścigać. Samochód spisywał się doskonale. Jednej naszej załodze nie udało się wziąć udziału w Epilogu. Mam nadzieję, że kolega Tomek nie odczuł w żaden sposób tego wypadku. Na początku było mi bardzo ciężko nauczyć się toru w Brnie. Startowałem na nim pierwszy raz, a warunki atmosferyczne były fatalne. W sobotę jednak radziłem sobie już całkiem dobrze. Brno wydaje mi się znakomitym, technicznym obiektem. Jeśli chodzi o plany na przyszły sezon, to będziemy się zastanawiać. Zbieramy aktualnie budżet i myślę, że idzie to ku dobremu. Będziemy się starali o auto podobnej lub wyższej klasy od Leona.

Michał Słomian

MICHAŁ SŁOMIAN: - Myślę, że były to udane zawody. Zarówno ja, jak i Bartek, spisaliśmy się bardzo dobrze w mojej opinii. Z samochodem też nie było większych kłopotów. Ogólnie mówiąc, dobre zakończenie sezonu. Warunki sprawiły nam trochę problemów. Szybko trzeba było się przestawić z piątku na sobotę na jazdę po suchym, bo ja w sumie wyjechałem tylko na jeden krótki trening piątkowy. W dodatku było tak zimno, że samochód w ogóle nie miał żadnej przyczepności. W związku z tym polepszenie warunków było drobnym szokiem, ale podjęliśmy dobrą decyzję z doborem opon i wyścig przebiegł pozytywnie. Porównując Seata do Lotusa, to jeśli chodzi o prowadzenie, zdecydowanie wygrywa Lotus. Jednakże jeżeli mówimy o prawdziwej przyjemności z jazdy i dopracowaniu auta, to absolutnie punkt dla Seata.

Magda Wilk | Fot. Dominik Kalamus

MAGDA WILK: - Końcówka sezonu niestety nie należała do udanych – po dachowaniu w Poznaniu straciłam miejsce w pierwszej czwórce Kia Lotos Cup i Brnie musiałam wystartować samochodem wypożyczonym od Nowicki Auto Serwis. Pierwsza kwalifikacja nie była zbyt udana i liczyłam na poprawę w drugiej sesji, ale deszcz pokrzyżował mi plany. Do wyścigu ruszałam z trzynastego pola i po pełnej emocji walce na mokrym torze zajęłam w dwóch wyścigach 9. i 7. miejsce. Co ciekawe, pierwszy raz podczas zawodów spadł śnieg. Trudne warunki sprawiły, że jazda po jednym z moich ulubionych torów była jeszcze większym wyzwaniem niż zazwyczaj. Dobiegł końca najbardziej udany sezon w mojej karierze. Mimo pechowego zakończenia jestem bardzo zadowolona – pokazałam, że mogę z powodzeniem walczyć w pucharowej czołówce i pierwszy raz w karierze stanęłam na podium. Nie byłoby to jednak możliwe, gdyby nie wspaniała współpraca z Nowicki Auto Serwis. Gorąco dziękuję całemu zespołowi za perfekcyjną opiekę nad moim samochodem i za wspólnie spędzony czas. Każdy spędzony z Wami wyścigowy weekend pełen jest wyjątkowych wspomnień! Dziękuję także Adamowi Potockiemu i Kia Motors Polska za umożliwienie startów w Pucharze, pomoc i opiekę na każdym kroku. Cieszę się, że w tym sezonie ścigaliśmy się na tak wielu zagranicznych torach i dzięki temu wyścigi były ciekawsze, niż w poprzednich latach. Rywalkom i rywalom z toru serdecznie dziękuję za mile spędzony czas i zaciętą walkę od startu do mety w każdym wyścigu. Gratuluję zwycięzcom i do zobaczenia w przyszłym sezonie – na torach lub odcinkach specjalnych.

Marcin Przybyszewski

MARCIN PRZYBYSZEWSKI: - Pierwszy wyścig weekendu odbył się na przesychającym torze. Start miałem bardzo dobry. Zaskoczyła mnie trochę sytuacja z Kamilem Raczkowskim, który został na polach i musiałem ratować się ucieczką poza tor, aby w niego nie uderzyć. To trochę wybiło mnie z rytmu. Do pierwszego zakrętu wszedłem na 4. pozycji. W trakcie wyścigu miałem fajny pojedynek z Piotrem Wójcikiem. Walka była długa i ostra, ale toczona jak najbardziej w duchu fair play. Niestety, z powodu mojego błędu wpadłem w poślizg i uderzyłem w samochód Piotrka. Nasze auta uległy uszkodzeniu. Samochód rywala, podobnie jak i mój, zaczął się gorzej prowadzić. Ja straciłem na tej sytuacji tylko jedno miejsce na rzecz VIP-owskiego cee'da. Po udanym starcie do następnego biegu odzyskałem utraconą wcześniej pozycję. Na drugim zakręcie uderzył jednak we mnie ratujący się po kontakcie z innym rywalem, Andrzej Gasenko. Nie miałem szans tego uniknąć i zderzyliśmy się z całą siłą. Obydwaj zakończyliśmy w tym miejscu swój wyścig. Szóste miejsce na koniec sezonu oceniam pozytywnie, biorąc pod uwagę, jak pechowy był to dla mnie rok. W każdej rundzie miałem jakieś przygody: awarie silnika czy kolizje. Ten ostatni wyścig był idealnym podsumowaniem sezonu, pierwszy bieg dający nadzieję na dobry wynik, a następny niweczący wszystkie starania. Start Alfą w Epilogu był bardzo fajnym pomysłem. Samochód ten okazał się być bardzo przyjazny w jeździe i wymagającym trochę innej techniki jazdy niż cee'd. Uzyskaliśmy bardzo dobry wynik w klasyfikacji Mistrzostw Polski. Jazda nocą była ciekawym przeżyciem. Po zmroku inaczej patrzy się na tor i wydaje się, że zakręty mają inną konfigurację niż w dzień. Szybsze samochody, które podczas wyprzedzania oślepiają na moment kierowcę, dodatkowo utrudniają pokonywanie toru. Jazda na granicy w takich warunkach wymaga dużych umiejętności i chyba każdy kierowca powinien coś takiego przeżyć w swojej karierze. Dziękuję moim tegorocznym partnerom, firmom Megabajt i Tracer, za wsparcie w tym sezonie.
 

Karolina Lampel-Czapka | Fot. Grzegorz Kozera

KAROLINA LAMPEL-CZAPKA: - Po ostatnich zawodach w Poznaniu mieliśmy duże pole do popisu, ponieważ musieliśmy zbudować w zasadzie na nowo cały silnik - poprzedni po prostu odmówił posłuszeństwa. Mechanicy stanęli na wysokości zadania - daliśmy radę i Meganka została odbudowana. Jechałam do Brna, starając się nie myśleć o tym starcie. Powiem szczerze, był do dla mnie dosyć stresujący wyjazd. Wiedziałam, że od tego Brna zależy wszystko - to takie być, albo nie być. Mieliśmy taką sytuację, jak gdyby nie było całej poprzedniej części sezonu. Ta jedna eliminacja decydowała o wszystkim. W teamie panowała atmosfera podekscytowania, a ja byłam bardzo nerwowa. Przyczyniła się do tego również pogoda. U nas zaczął padać śnieg - i było go coraz więcej. Bałam się, że zawody odwołają. Meganka woli, jak jest ciepło i sucho, aczkolwiek w Brnie okazało się, że samochód super się prowadzi również w trudnych warunkach. Jest to przekochane auto. Daje radę, jak jest mokro, ślisko i przymrozek!
Nie mieliśmy okazji do wcześniejszych testów. Był to pierwszy wyjazd po odbudowaniu silnika i obawialiśmy sie, czy wszystko będzie w porządku, ale na treningach okazało się, że jest super. Na czasówce mieliśmy drugie miejsce w klasie - za Jettą Adama i Marcina Gładyszów. Zrobiliśmy dopiero 12 czas. Warunki zmieniały się z minuty na minutę. Nasi rywale zrobili czas w drugim okrążeniu, gdy było jeszcze sucho. Później zaczęło coraz bardziej padać. Wyjechałam z grupą kierowców i zanim ich wyprzedziłam, zrobiło się już bardzo mokro.
W wyścigu też było ciekawie. Stojąc na polach startowych, wszyscy mieliśmy dylemat, jakie założyć opony. Było bardzo zimno i mokro. Konkurencja wybrała slicki, my pojechaliśmy na deszczówkach. Po kilkunastu okrążeniach musiałam zjechać i wymienić opony. Niestety, w związku z dużą ilością samochodów tor zaczął bardzo szybko przesychać i opony coraz gorzej trzymały. Gdy po raz pierwszy pojawił się Safety Car, wymieniono mi szybko koła. Traciliśmy do Jetty niecałe okrążenie. Później Meganka zaczęła się robić nerwowa, coć biło w kole. Ja też stałam się nerwowa, musiałam jechać wolniej. Wystąpiły wibracje i na lewych zakrętach coś niedobrego działo się z prawym tylnym kołem. Bałam się, że koło odpadnie. Kiedy zmieniałam się z Mateuszem okazało się, że koło było po prostu niedokręcone.
Przy wyjeździe z depo coś stało się z silnikiem. Przestał pracować na jeden cylinder. Mateusz przejechał swoją zmianę takim słabszym samochodem. Tym razem mieliśmy wystarczająco dużo szczęścia. Dojechaliśmy do mety, ale Mateusz nie wrócił do depo, ponieważ na zjazdowym okrążeniu zabrakło mu paliwa! Czesi, którzy wygrali klasę, minęli nas, kiedy Mateusz otrzymał drive through za wyprzedzanie przy żółtej fladze.
Ostatnia eliminacja DSMP była bardzo ciężka, ale ogólnie sezon okazał się udany. Myślę, że zasłużyliśmy na tytuł mistrzowski w klasie 3. W sumie nawet cieszę się, że Gładysz Racing Team też ma ten tytuł, bo wiem, że oni również włożyli w jego zdobycie dużo serca i pracy.
Końcową część Epilogu zaliczyłam Golfem. Jechaliśmy we czwórkę - z Patrykiem i Sebastianem Pachurą oraz Moniką Luberadzką. Po Dubaju, była to moja druga w życiu przygoda z dieslem. Zaliczyłam ostatnią, 1,5-godzinną zmianę. Golf to bardzo przyjemne auto, bardzo fajnie się prowadzi. Na początku miałam problemy, ponieważ startując już dziesięć lat, jestem przyzwyczajona do tego, że jadę na słuch. Benzynowe samochody wysoko się wykręca i ja nieświadomie, nie zwracając na to uwagę, kręciłam diesla za wysoko, co skutkowało słabszymi czasami. Pod koniec wyścigu, po ciemku poprawiłam się w porównaniu z początkiem zmiany aż o 9 sekund. Dopiero wówczas nauczyłam się obchodzić z tym samochodem. Wydaje się, że jazda dieslem to prosta sprawa, ale wcale tak nie jest. Nie kręci się tak wysoko silnika, nie zmienia się tak często biegów. W zasadzie, całe okrążenie w Brnie jedzie się tylko na dwóch biegach. Fot. Grzegorz Kozera.

Stefan Biliński

STEFAN BILIŃSKI: - Niestety, to koniec wzmagań w sezonie 2009. Wyścig w Brnie byłby miłym zakończeniem, gdyby nie kuriozalna sytuacja na mecie. Zrealizował się prawdziwy "czeski film", a ja teraz wiem, że nie warto organizować teamowych defilad, zawsze należy gnać do przodu. Gratulacje dla Roberta i Adama. Dziękuję całemu zespołowi, ale przede wszystkim dziękuję swojemu zmiennikowi Teodorowi. To bardzo waleczny kierowca, nie bojący się podejmować trudnych decyzji czego przykładem jest start na slicku w ostatniej eliminacji. Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś wystartujemy w jednej załodze. Gorące podziękowania dla moich najwierniejszych kibiców, czyli kochanej żony i trójki naszych urwisów.
Dziękuję także Orlen Laboratorium - właścicielowi znaku BAQ i Intermarche za wsparcie finansowe, oraz wszystkim przyjaciołom towarzyszącym mi w trakcie sezonu. Do zobaczenia w 2010 roku.

VW Golf VI TDI

ADAM NOWACKI: - Właśnie zakończyła się niesamowicie pechowa dla nas, ostatnia runda DSMP, czas więc na podsumowanie sezonu. Rok 2009 był naszym debiutem w wyścigach płaskich, więc z wrodzoną skromnością i bez wygórowanych oczekiwań przystępowaliśmy do pierwszych testów i zawodów. Kiedy okazało się, że potrafimy być na tyle szybcy, by walczyć o tytuł mistrzowski, apetyt ekspresowo urósł, a i nasze oczekiwania zostały współmiernie pozmieniane. Tym bardziej przykro nam, że już w pierwszym sezonie startów musieliśmy boleśnie doświadczyć wątpliwych uroków motorsportu, a więc na własnej skórze poczuć, iż nie wszystko zależy od kierowców. Z pięciu eliminacji, w trzech w aucie wystąpiły problemy techniczne, które pogrzebały szanse i nadzieje na dobry końcowy wynik. Pozostaje nam jedynie zacisnąć zęby i intensywnie myśleć nad przyszłym rokiem, ponieważ jeszcze nie zdecydowaliśmy, czy i w jakiej serii wystąpimy w sezonie 2010. Mamy nadzieję, że dojdziemy do porozumienia ze sponsorami i uda się uzbierać niezbędny budżet na kolejne starty. W tym roku weźmiemy jeszcze udział w testach u Petra Fulina i myślę, że wtedy podejmiemy decyzję, do czego chcemy się przygotowywać i gdzie chcielibyśmy powalczyć. Pragnę jeszcze podziękować naszym sponsorom: Intermarche oraz gminie Trzebiatów, a przede wszystkim rodzicom, dzięki którym mogłem przeżyć najlepsze chwile i realizować swoje marzenia. Pozdrowienia dla VW Racing Polska i Gładysz Racing. Do zobaczenia wiosną… To był dopiero początek naszej obecności w wyścigach samochodowych, obiecuję więc, że jeszcze pokażemy na co nas stać!

PIOTR NOWACKI: - Ostatnia runda okazała się dla nas wyjątkowo pechowa. Już pierwszego dnia treningów poleciała skrzynia biegów. Nocą przyjechała nowa i udało się ją na czas zamontować do wyścigówki. W piątek na wolnych treningach jechało nam się bardzo dobrze i wiedzieliśmy już, że do zwycięstwa w klasie trzeba tylko dojechać. Byliśmy dużo szybsi od konkurencji. Wyjątkiem był Lotus. Niestety, pech nas i tym razem nie opuścił. Jadąc na wolnym treningu, Tomek przed ostrym zakrętem przy dużej prędkości chciał rozpocząć hamowanie, ale niestety, pedał hamulca nie chciał go słuchać. Po ułamku sekundy asfalt się skończył i zostało kilkadziesiąt metrów jazdy po żwirze mającym na celu częściowe wyhamowanie pojazdu przed uderzeniem w bandę. Udało mu się tylko postawić auto bokiem, co dawało gwarancję lepszego wytracania prędkości. Niestety, uderzenie było bardzo silne. Zawodnika odwieziono do szpitala, a samochód trzeba było usuwać z toru dźwigiem. Telemetria wykazała, że Tomek usiłował zahamować przy prędkości 176 km/godz. Niestety, układ hamulcowy wykazał zerowe ciśnienie. Ostatnia zmierzona prędkość przed uderzeniem wynosiła 120 km/godz. Po kilku godzinach badań w szpitalu pozwolono Tomkowi na przejazd do hotelu ze wskazaniem ponownych badań następnego dnia. Na szczęście skończyło się tylko na ogólnych potłuczeniach. Ta sytuacja wyeliminowała nas z walki o tytuł wicemistrza w sezonie 2009. Próbowałem jeszcze załatwić nasz start innym samochodem poprzez przyłączenie się do jakiegoś zespołu, ale niestety, wszędzie spotykaliśmy się z jakimś oporem ze strony naszych polskich kolegów. W Lotusie zgodziło się kierownictwo zespółu Taboss, ale nie zgodził się jeden z zawodników. Inny zespół nie chciał z nami rozmawiać pomimo zapewnienia sobie już tytułu Mistrza Polski. Z pomocą przyszedł nam inżynier Mateusza Lisowskiego, Jiri Lipina. Na wiadomość, że mamy kłopoty ze znalezieniem samochodu, sam zaproponował, abyśmy wystartowali najnowszym produktem czeskiej motoryzacji, Skodą Octavią zbudowaną w specyfikacji przyszłorocznej. Niestety, było już za późno na załatwienie formalności. W sumie trochę dziwne, że to zagraniczny zespół sam starał się nam pomóc w tej sytuacji. Cały sezon okazał się dla nas bardzo pechowy. Przygotowaliśmy się do niego najlepiej jak mogliśmy. Wybraliśmy najbardziej profesjonalny zespół oferujący obsługę samochodu do 2000 cm3, byliśmy najszybsi na wszystkich treningach, kwalifikacjach i wyścigach. Niestety, awarie wystąpiły w trzech eliminacjach na pięć w sezonie. To po prostu wyjątkowy pech, zważywszy na to, że jechaliśmy całkiem nowym pojazdem. Musimy teraz wyciągnąć z tego jakieś mądre wnioski i zastanowić się nad przyszłym sezonem. Mamy wiele propozycji, ale na razie nie możemy się na nic zdecydować. Przed nami jeszcze kilka testów, które pomogą nam w kwestii przyszłorocznych startów. Bardzo poważnie myślimy też o pozostaniu w naszym obecnym zespole, ale jak na razie jeszcze nie udało nam się przeprowadzić rozmowy w tym temacie. Bardzo chciałbym podziękować za wsparcie firmie Intermarche, Gminie Trzebiatów oraz inżynierowi Lipinie za wsparcie na ostatnich zawodach. Pomimo licznych awarii, chcemy także podziękować całemu zespołowi Gładysz Racing za sezon 2009.

TOMASZ NOWACKI: - Wyjazdu do Brna niestety, nie można zaliczyć do udanych. Nie udało nam się nawet wystartować w kwalifikacjach. Powodem był wypadek, który miałem na jednym z zakrętów. Bardzo szkoda, że w takich okolicznościach przyszło nam zakończyć sezon. Automatycznie straciliśmy tytuł Wicemistrza Polski i „wylądowaliśmy” na mało zadowalającym 4. miejscu. Niestety, taki jest sport i nie zawsze wszystko idzie po naszej myśli. Ale i tak bardzo cieszę się, że mogłem pojechać w tym sezonie. Mimo niezbyt dużej liczby zawodników w Polsce, podobała mi się atmosfera panująca w trakcie weekendów wyścigowych. Miałem również okazję poznać wiele ciekawych osób z wyścigowego światka. Chciałbym podziękować zespołowi oraz sponsorom za sezon. Dziękuję również moim partnerom z zespołu: Tacie i Adamowi. Liczę, że uda mi się wystartować w przyszłym roku, ale jeszcze nie wiem jakim autem. Nie wykluczam wyścigów w Czechach. Wszystko zależy od tego, czy uda mi się znaleźć odpowiednie finansowanie. Mam również nadzieję, że tym razem liczne awarie nie będą już przeszkadzały w osiągnięciu wyniku.

Mateusz Lisowski

MATEUSZ LISOWSKI: - Start w ostatniej rundzie DSMP oceniam pozytywnie, ale oczywiście, mogło być lepiej. Samochód na mojej zmianie przestał jednak pracować na wszystkich cylindrach i nie mogłem jechać normalnym tempem. Mieliśmy mimo tego o tyle szczęścia, że auto wyzionęło ducha dopiero za linią mety. Oczywiście, pozostaje jeszcze pewna doza niepewności, jeśli chodzi przyznanie tytułu w naszej klasie, jednak i tak wyżej cenię sobie trzecie miejsce w generalce DSMP. Jest to bardzo dobry wynik. Podczas Epilogu po raz kolejny okazało się, że Megane jest bardzo trudnym samochodem w jeździe na deszczu, a takie warunki mieliśmy w piątek. Dziękuję Karolinie Lampel-Czapce i całemu zespołowi za wspólny sezon. To nie był dla nas łatwy rok, ale na szczęście udało się zrealizować przedsezonowe plany. Ja z kolei do sukcesu w Skoda Octavia Cup dołączam kolejne szarfy PZM. W Epilogu wystartowałem także Octavią Evo II. Samochód w nowej specyfikacji jest bardzo dobry, lepiej się trzyma nawierzchni, a większa moc daje dużo radości z jazdy. Walory Octavii było szczególnie widać w deszczowych warunkach podczas kwalifikacji, wtedy też pokonaliśmy kilka mocniejszych samochodów, jak np. Chevroleta Corvette, który potem wygrał cały wyścig. Myślę, że zawodnicy startujący tym autem w 2010 roku w SOC będą bardzo zadowoleni. Ja swoją zmianę miałem w nocy i choć nie mam doświadczenia w takiej jeździe, to notowałem bardzo dobre czasy. Przegraliśmy tylko z dwoma Clio, ale te przygotowywane są wyłącznie do wyścigów długodystansowych. Start Octavią zakończył mój sezon. Nie wystartuję jednak w finałowej rundzie SEAT Leon Supercopa, ale będę tam obecny w roli kibica. Dziękuję wszystkim swoim fanom za wsparcie w tym sezonie oraz dwóm najważniejszym dla mnie osobom w mojej wyścigowej karierze: mojemu tacie i Jiriemu Lipinie.

Lukas/Kornacki

ADAM KORNACKI: - Ten wyścig trzeba było przetrwać. Staraliśmy się nie kalkulować i dojechać. Warunki były niemal zimowe. Spodziewaliśmy się, że będzie ślisko, ale jazda podczas treningów i kwalifikacji w śniegu przy 0 stopniach Celsjusza, 420-konnym Porsche nie była łatwa. Jeden błąd mógł nas tutaj bardzo dużo kosztować. Swoją 65-minutową zmianę w Epilogu pojechałem bardzo równym tempem - różnice czasów okrążeń mieściły się w jednej sekundzie. Zdobyłem swój pierwszy tytuł Mistrza Polski i to od razu w klasyfikacji generalnej DSMP. Parę lat temu grzechem było marzyć, że będę jeździł takim samochodem w takim profesjonalnym zespole. Marzenia czasami się spełniają, co udowodniło zdobycie tytułu Mistrza Polski. Spełnione marzenia rodzą jednak kolejne i takie już mam. Wygrać wyścig 24-godzinny w Dubaju - to kolejny cel. Przygotowania są już rozpoczęte. Jesteśmy zgłoszeni, części gotowe, tak więc w listopadzie auta popłyną do ZEA. Liczę, że tam się spotkamy z całym zespołem, przy bardziej sprzyjającej pogodzie, niż teraz w Brnie. Zdobyty tytuł dedykuję mojemu sponsorowi - otoMoto.pl, bo to dzięki niemu mogę się ścigać Porsche. Dziękuję TVN Turbo i chłopakom z redakcji, którzy niestrudzenie pracują kamerami w upale i w padającym śniegu. Dzięki nim oglądamy relacje z wyścigów w programach: "Raport" i "Auto-Sport". Wielkie słowa uznania również dla zespołu: Wiesiek, Robert i reszta chłopaków z Lukas Motorsport - ten tytuł jest głównie waszą zasługą!

Poprzedni artykuł Podsterowne Audi Giermaziaka
Następny artykuł Opinie po Limanowej

Najciekawsze komentarze

Zarejestruj się za darmo

  • Szybki dostęp do ulubionych artykułów

  • Zarządzanie powiadomieniami o najświeższych wiadomościach i ulubionych kierowcach

  • Wyraź swoją opinię poprzez komentowanie artykułów

Motorsport prime

Poznaj kontent premium
Zasubskrybuj

Edycja

Polska Polska
Filtry