Zasubskrybuj

Zarejestruj się za darmo

  • Szybki dostęp do ulubionych artykułów

  • Zarządzanie powiadomieniami o najświeższych wiadomościach i ulubionych kierowcach

  • Wyraź swoją opinię poprzez komentowanie artykułów

Motorsport prime

Poznaj kontent premium
Zasubskrybuj

Edycja

Polska Polska

Mówią po Hungaroringu

MARIUSZ MIĘKOŚ: - Był to dla nas bardzo dobry weekend, do którego byłem dobrze przygotowany pod względem fizycznym i psychicznym.

Razem ze Stefanem zaliczyliśmy bardzo dobrą czasówkę do zmagań Endurance. Tym razem to ja miałem lepszy czas i mogłem pojechać w wyścigu na pierwszej zmianie. Zacząłem wyścig bardzo dobrze, przesuwając się na 3-4 miejsce. Na 9. okrążeniu wyprzedziło mnie jedno Ferrari z numerem 123. Niestety, popełniło błąd na nawrocie, kierowca wypadł na zewnętrzną, ja przypilnowałem wewnętrznej. Nie spodziewałem się jednak takiego zachowania kierowcy Ferrari, który wracając na tor uderzył we mnie. Na szczęście udało mi się utrzymać na torze i kończąc kółko zorientowałem się o uszkodzeniu samochodu. Zjechałem do boksu na „flaku” i zniszczonej feldze. Na tor wróciłem ze stratą okrążenia i nie wiedziałem, jak po uderzeniu będzie się prowadził samochód. Wszystko jednak wróciło do normy. Szkoda jednak tej sytuacji, bo mogliśmy być wyżej. Po zmianie Stefan zdołał ukończyć zmagania na 8. miejscu w „zonie” i trzecim w Mistrzostwach Polski. Bardziej pechowo potoczył się natomiast mój inauguracyjny wyścig w Porsche GT3 Cup. Numer 13 jaki otrzymałem, zawsze był dla mnie szczęśliwy. Niestety, nie tym razem. Jeszcze przed zawodami było trochę nerwowo, bo team nie zdołał mi na czas przygotować auta i musiałem wystartować Porsche z zespołu ARC Bratislava. Auto przygotowane przez Miro Konopkę miało trochę inny set up, ale ogólnie dobrze się prowadziło, a czasy były bardzo obiecujące. W czasówce niestety, nie udało mi się wykręcić tak szybkiego okrążenia jak planowałem. Na jednym z szybkich kółek na przedostatnim zakręcie, opóźniłem hamowanie, a noga ześlizgnęła mi się z hamulca. Miałem więc hamowanie awaryjne, wpadłem w bariery. Szkoda tylko czasu, bo międzyczasy były bardzo dobre, Na szczęście w samochodzie nie doszło do żadnych uszkodzeń. Pojechałem więc kolejne okrążenie, ale zabrakło mi paliwa. Potencjał był więc spory i mimo tych przygód byłem 6. w czasówce. Do wyścigu stanąłem z bardzo dobrym nastawieniem. Po dłuższej przerwie miałem okazję wystartować ze startu zatrzymanego. Na starcie odpadł Florian Scholze, który spalił sprzęgło. Byłem więc na 5 miejscu, a po zjeździe z toru Stefana Rosiny i Roberta Lukas, którzy pojechali kilka kółek pokazowo, ukształtowała się czołówka ze Stefanem, Hladikiem i mną. Awaria Porsche Stefana spowodowała, że byłem już drugi. Na 4-5 kółku Czech popełnił błąd, opóźnił hamowanie, postawiło go, ja to wykorzystałem i objąłem prowadzenia w wyścigu. Szybko powiększyłem przewagę do 100 metrów i prowadziłem pewnie wyścig. To było wspaniałe uczucie. Na 13 okrążeniu pojawiły się jednak pierwsze problemy z hamulcami. Hamulec wpadał mi w podłogę, próbowałem wolniej jechać, ale i tak obracałem się prawie na każdym zakręcie. Wszystko zakończyło się na 15 kółku, kiedy w efekcie przebiłem tylną oponę. Zostałem jednak sklasyfikowany na świetnym 2-gim miejscu w klasie 1 pucharu, ale szkoda straconej szansy na zwycięstwo. Gratuluję Hladikowi walki w tym morderczym jak się okazało dla samochodów Porsche, dystansie. Był to naprawdę ciężki weekend dla sprzętu. Jesteśmy jednak zadowoleni. Zaliczyliśmy co prawda, dużo przygód, ale dwa razy staliśmy na podium. Teraz przed nami miesiąc przerwy i potem ponownie na węgierskim torze tyle, że Pannonia-Ring, powalczymy o punkty do klasyfikacji Mistrzostw Polski i Porsche GT3 Cup. Mam coraz więcej ochoty na ściganie się nowym pucharze Porsche, ale naszym głównym celem nadal zostaje Endurance.

Filip Mocie | Fot. Grzegorz Kozera

FILIP MOCIE: - Na samym początku chciałem podziękować chłopakom Auto Klinika Racing za świetne przygotowanie samochodu!! Na Hungaroring jechałem z mieszanymi uczuciami. Z jednej strony chciałem się pokazać najlepiej, a z drugiej miałem obawy co do mojej dyspozycji w samochodzie klasy OPEN. Jednak okazało się inaczej - bardzo szczęśliwie dla mnie ;) Samochód od samego początku spisywał się znakomicie pod względem trakcji, jak również hamulców. Był to mój pierwszy występ na węgierskim torze, więc piątkowy trening to konsultacje z Markiem Leśniakiem i spokojna jazda na wyczucie granicy hamowanie oraz szybkości w poszczególnych zakrętach. Sobotnie kwalifikacje to już pełna bomba i do wyścigu startowałem z 12 pola. Skończyłem na 3 miejscu w polskiej klasyfikacji.
Niedzielny wyścig dał w kość - chyba wszystkim zawodnikom, ponieważ temperatura oscylowała w okolicach 30 stopni, a w samochodzie było pewnie z dwa razy więcej. Ostra rywalizacja zderzak w zderzak i jeszcze lepsza dyspozycja wzbogacona o kolejne kilometry to start z 11 pola, a meta minięta została na drugim miejscu w polskiej klasyfikacji, co dało 6 miejsce w klasyfikacji FIA CEZ Trophy:) Najlepiej zapamiętanym dla mnie momentem były gratulacje od zespołu po minięciu linii mety zakomunikowane przez radio, podobnie jak w Formule 1 ;)
Jestem bardzo zadowolony z mojego występu, ale nie mam za dużo czasu na odpoczynek. Już przygotowujemy się do następnego wyścigu. Dziękuję za pomoc w starcie moim sponsorom: Guardian Angel Polska, Termalica, Bruk-Bet, ATS-BUD Żwirownie, Kamieniołomy, Łukaszowi Bilskiemu i Kamilowi Madejskiemu z firmy Auto Klinika Racing, obsługującej mój samochód w 2012 roku oraz mojemu instruktorowi Markowi Leśniakowi, a także wszystkim kibicom i przyjaciołom, którzy trzymali kciuki :) Pomogły! Fot. Grzegorz Kozera.

Maciej Stańco | Fot. Grzegorz Kozera

MACIEJ STAŃCO: - Ogólnie mogło być lepiej, ale i tak jest dobrze biorąc pod uwagę moje przygody na Hungaroringu w ubiegłym roku. Tym razem przynajmniej zdobyłem jakieś punkty. W drugim sprincie idealnie trafiłem w start, obawiałem się nawet falstartu, jednak Alpina Barty przeszła mnie na prostej. Pagani Zonda została na starcie, Audi TT-R zjechało do depo po okrążeniu rozgrzewkowym. Miro Konopka też miał problem techniczny i zjechał po jednym kole. Nie trafiliśmy z ciśnieniami na tylnej osi i Barta systematycznie powiększał przewagę o jedną dziesiątą na każdym okrążeniu, odchodził o parę metrów. Nie chciałem podejmować zbędnego ryzyka. Z tyłu nie było nikogo, a Barta nie punktował w mistrzostwach Polski. Na polskim podium stanął Artur Janosz, który pojechał naprawdę super. Utrzymał się za szybkim Dennisem Waszkiem, męczył go i w końcu przeszedł.Artur zaliczył pierwszą zmianę w wyścigu Endurance. Zaczął bardzo dobrze, przeszedł Ferrari MenXa, które w końcu było drugie, ale w upale zagotowała się pompa hydrauliczna. Parę razy nie przyjęło biegu, a taki numer potrafił spowodować stratę 10 sekund na okrążeniu, gdy nagle zawiesił się bieg. Zmieniłem Artura i problem nadal się powtarzał. Próbowałem na prostej resetować komputer zapłonem. Potem stałem w depo, bo od tego resetowania spalił się bezpiecznik. W końcu podjęliśmy decyzję, że jedziemy tak do mety. Ostatnie 15 minut pokonałem na trzecim biegu. Zajęliśmy czwarte miejsce w WSMP, trzecie w klasie. Porsche R Konopki jest poza zasięgiem. Miro mówi, że jedzie szybciej o 1,5 sekundy, niż RSR-em, którego sprzedał. Jestem zaskoczony tempem Konopki. Teraz powymieniamy co się da w samochodzie i mam nadzieję, że się odkujemy w następnej rundzie. Cieszę się, że Artur robi stałe postępy, szybko się uczy, nie popełnia błędów, dobrze radzi sobie jadąc w grupie. Fot. Grzegorz Kozera.

Poprzedni artykuł Kia Lotos Race na start!
Następny artykuł Celem jest podium

Najciekawsze komentarze

Zarejestruj się za darmo

  • Szybki dostęp do ulubionych artykułów

  • Zarządzanie powiadomieniami o najświeższych wiadomościach i ulubionych kierowcach

  • Wyraź swoją opinię poprzez komentowanie artykułów

Motorsport prime

Poznaj kontent premium
Zasubskrybuj

Edycja

Polska Polska
Filtry