Sam wyścig na długo pozostanie w mojej pamięci - nie tylko ze względu na świetną trasę, piekielnie mocną konkurencję i zaciętą walkę. Wyścigi u naszych południowych sąsiadów mają swoją specyficzną atmosferę i klimat, a do tego wszystkiego są bardzo dobrze zorganizowane, choć do słowackiego regulaminu można mieć zastrzeżenia, jak np. do zakazu używania kocy do opon. Mimo tego, że na trasie zawsze jest walka to same zawody toczą się bardzo spokojnie.Co do samego wyścigu to tamtejsza trasa bardzo mi odpowiada i szybko dopasowałem się do jej specyfiki. Gorzkim dodatkiem do całej tej świetnej zabawy były problemy, z jakimi musieliśmy się zmierzyć. Niestety, nie udało się nam optymalnie ustawić zawieszenia i uporać ze zbieżnością. Cóż, to kolejna nauka, z której jak najszybciej musimy wyciągnąć wnioski na przyszłość. Gdyby nie to, nasz dorobek mógł być większy, ale stało się. Może 6 i 8 miejsce to nie jest szczyt marzeń dla zawodnika, ale myślę że to i tak przyzwoity wynik, jak na debiut i konfrontację z mocną stawką rywali.Dziękuję kibicom, całemu zespołowi i firmom PROFIAUTO, MONROE, TRW, GATES, ACV, BudExpert i Xpoint, dzięki którym mogłem przeżyć tę przygodę. Do zobaczenia już niedługo na GSMP Sienna. Fot. Artur Bysiek.
MIREK PRYGA: - Na początku chciałem bardzo podziękować zespołom Marcina Kózki i Marcina Gładysza za pomoc w drodze powrotnej z wyścigu - bez was pewnie jechalibyśmy parę godzin dłużej.Jeśli chodzi o sam wyścig to było OK. Rewelacyjna atmosfera w trakcie i po zawodach, a także wiele sympatycznych przygód pozwala się uśmiechnąć w momentach, kiedy sobie wspominamy rundy GSMP Jankov Vrsok. Teraz patrzymy już w przyszłość, na zawody na trasie w Siennej, które zawsze miło wspominam i mam nadzieję, że powiem to samo po zawodach w tym roku. Pozdrowienia dla wszystkich kibiców i do zobaczenia już 21 sierpnia. Serdeczne podziękowania dla naszych partnerów: „WMPS - Posadzki przemysłowe”, „TOI TOI POLSKA”, „LERG” Pustków, „MT NET”, „MG PROJEKT”, „MEGA” Mariusz Szymaszek, „TABSOL”, „EDO”, bar „CASABLANKA”, „Les-Gum Leszek Wydrzyński”.
ALEKSANDER MICHAŁOWSKI: - Banovce jechaliśmy na dopiero co złożonym silniku. Tak naprawdę to była typowa N-ka, która miała 400 koni, więc nic więcej poza tym co wyjeździłem, nie dało się pojechać. Silnik nie był zestrojony, bo nie mieliśmy na to czasu przed zawodami, liczyło się to, żeby wystartować i nie stracić punktów - i udało się. Wyścig z Uhrovca na górę Jankov Vrsok jak co roku, był świetny. Jak zwykle dopisała pogoda, jak zwykle świetna organizacja i po raz trzeci jak zwykle, przydałoby się, żeby nasi organizatorzy brali wzór z naszych słowackich przyjaciół pod względem organizacji wyścigów górskich. Po wyścigu moja Pantera trafiła prosto na hamownię, gdzie została doprowadzona do poprawnego stanu. Teraz silnik jest już w swojej pierwotnej specyfikacji a ja już myślę o Siennej, która jest bardzo ciekawa. Widzimy się na Czarnej Górze już 21 sierpnia podczas kolejnych rund Górskich Samochodowych Mistrzostw Polski, Sienna 2010.Fot. Ewa Manasterska.
MARIUSZ STEC: - Sobota zaczęła się trochę nerwowo, bo okazało się, że jedziemy według słowackiego regulaminu, a oni nie grzeją opon. Dobrze chociaż, że pomagała nam pogoda i mogliśmy grzać gumy na słońcu. Były prawie tak dogrzane, jak w kocach. Mój plan zakładał oczywiście, że spróbuję wygrać obie rundy, ale zabrakło malutko i powtórzyła się sytuacja z zeszłego roku, gdy pierwszego dnia Martin mnie pokonał. Wieczorem zaczęło się wielkie szukanie choć jednego dodatkowego, konia. To oczywiście żart, ale rzeczywiście serwis pod dowództwem mojego taty pracował cały wieczór, żeby w niedzielę samochód był jeszcze szybszy. Martin żartował, że na pewno chociaż jakieś małe kuce znajdziemy i w niedzielę to on będzie oglądał mój tylny zderzak. Jak w całym życiu, tu też trzeba mieć farta i wygrałem pierwszy podjazd niedzielnego treningu. Na drugim rozpadła się skrzynia biegów, ale okazało się, że Martin też miał awarię! Zachowaliśmy się więc bardzo lojalnie i obaj tego podjazdu nie ukończyliśmy. Na szczęście mam rewelacyjnych mechaników i bez problemu poradzili sobie z presją czasu. Do podjazdów wyścigowych wystartowałem w pełni sprawnym autem. No i zagrało dokładnie wszystko – samochód, szczęście i wkładka między fotelem a kierownicą . MICHAŁ SOWA: - Chcę, żeby wszyscy to usłyszeli – po raz pierwszy byłem naprawdę zadowolony z własnej jazdy! Choć konkurencja była dużo większa, a dla mnie dodatkową niewiadomą było, jak jeździć na nienagrzanych oponach to dwukrotnie stanąłem na podium. Sobota była rewelacyjnym dniem. Wszystko grało jak należy i czułem, jak poprawiam się z podjazdu na podjazd. W niedzielę miałem jeszcze większy apetyt, ale podczas drugiego podjazdu wyścigowego ukręciłem półoś. Taki sport. Na szczęście miałem sporą przewagę nad następnym kierowcą i mimo awarii utrzymałem trzecią pozycję. Bardzo udany weekend i dobre punkty do klasyfikacji Mistrzostw Polski. Fot. jazda.pl
MONIKA LUBERADZKA: - Ale były emocje! Przed pierwszym podjazdem byłam jednocześnie bardzo podekscytowana i zestresowana, przerażona i ogromnie zmotywowana. Na szczęście miałam dobrego nauczyciela - Mariusza onboardy i jego różne podpowiedzi bardzo mi pomogły. Ucieszyłam się ogromnie, gdy okazało się, że moje wyścigowe doświadczenie ma tu zastosowanie i jeżdżę prawie idealnym górskim torem. Na debiut wybrałam sobie dość trudne zawody, bo konkurencja była spora, a na dodatek okazało się, że nie można grzać opon. Ciężko więc było przez kilka pierwszych zakrętów, bo naprawdę kiepsko prowadzi się pucharowego cee'da pod górę na zimnych gumach. Mimo tego miałam ogromną frajdę. Na dodatek okazało się, że mimo braku doświadczenia w wyścigach górskich notowałam nienajgorsze czasy, zajmując dwukrotnie 2 miejsce w klasie. Wspaniały weekend, a moja przygoda z wyścigami górskimi dopiero się rozpoczyna. Udany debiut, kolejne kilometry za kierownicą to dobry trening przed następnymi zawodami pucharu. Ale Monika chce się nadal rozwijać i poza torem na Słowacji zobaczymy ją również podczas niedzielnej rundy w Siennej. To wszystko nie byłoby możliwe bez tych, którzy ją wspierają: Taty, firmy Bre Leasing, Keratronik, Forch i Stec Motorsport.
WALDEMAR JANECKI: - Wyścigi w Banovcach są zawsze bardzo ciekawe i słoneczne. Tak też było i tym razem - fajny wyścig i mnóstwo emocji już od pierwszych podjazdów. Całego smaczku tej walce dodaje wspaniała trasa. Jest wymagająca i bardzo rajdowa, więc kierowcy oesowi mogli się tu pokazać z dobrej strony. Niestety, krawężniki trochę straszą ale jest to do przezwyciężenia. Mój Maluszek spisywał się świetnie i nie zanotował żadnej awarii. Niestety, muszę przyznać, że chyba pogoda mnie trochę rozleniwiła i na metę obu rund dojechałem na drugiej pozycji. Do końca sezonu jeszcze 4 rundy więc zamierzam mocno docisnąć gazu i powalczyć o tytuł Mistrza Polski w klasie samochodów Fiat 126p czyli HS-750.
ROMAN BARAN: - To były bardzo udane zawody. Słowacy przywitali nas przepiękną wakacyjną pogodą, dobrym jedzeniem i wspaniałą atmosferą zawodów, rozgrywanych na 3700-metrowej trasie Uhrovec - Jankov Vrsok. Pierwszy dzień to drugie miejsce w Open-2000. Musiałem się nieźle nagimnastykować bo w klasie jechało 14 samochodów, ale druga niedzielna runda należała już do mnie. Pewna wygrana i kolejne punkty zbliżyły mnie znacznie do tytułu Mistrza Polski. Dawno nie było tak wspaniałej rywalizacji na trasie, jak podczas ostatnich zawodów. Mam nadzieję, że równie dużo zawodników słowackich zobaczymy w Załużu. Niestety, wśród wszystkich dobrych stron, jakie zawsze zaskakują nas w Banovcach, czarę goryczy przelał fakt, iż Słowacy mogą punktować w naszych Mistrzostwach a my w ich nie. To jest temat do przemyślenia na przyszły rok dla naszych organizatorów. Takie działanie zaburza całą prawdziwą rywalizację w całym sezonie i daje fałszywy obraz. Albo my punktujemy w Mistrzostwach Słowacji, a oni u nas, albo nie powinno być takiego otwarcia na kolegów z południa. To potwierdzają też inni polscy zawodnicy, którzy w sobotę dowiedzieli się dopiero, że zagraniczni kierowcy zabiorą ich punkty w naszej klasyfikacji. Poza tym, cały weekend był bardzo pozytywny i udany dla mojego zespołu.
MARCIN BEŁTOWSKI: - Zawody na Słowacji jak co roku, prezentują bardzo wysoki europejski poziom zarówno sportowy, jak i organizacyjny. Organizacyjnie to bardzo wysoka poprzeczka, którą ciężko jest pobić naszym krajowym wyścigom. Wielu działaczy, którzy starają się zrobić dobre zawody, powinno wybrać się na Słowację i brać po prostu przykład. Oprócz atmosfery, która zaskakuje wszystkich, w Banovcach jest trudna i techniczna trasa. Jest ona bardzo dobra pod względem sprawnościowym. Jest dużo zakrętów niekoniecznie szybkich, ale sztuką jest szybko ją przejechać. W tym roku Mistrzostwa Polski są zawodami otwartymi i doszło nam wielu rywali, którzy punktują w naszym cyklu. Tak będzie jeszcze podczas zawodów w Załużu, kiedy to Mistrzostwa Słowacji i FIA CEZ Trophy, zostaną rozegrany na naszym terenie. Cały zespół Bełtowski Motorsport dojechał do mety. Sobota to mój pech i urwana półoś na pierwszym podjeździe wyścigowym, kiedy rzucało mną od lewej do prawej tuż po starcie. W konsekwencji bardzo odległa lokata nie dała mi szans walki. Niedziela była dużo lepsza - dwa równe czasy i 5 miejsce w generalce zawodów. Wśród Polaków byłem drugi, więc to pokazuje, że jestem szybki. Niestety na trasie, gdzie jest mnóstwo zakrętów, nie miałem podejścia do Mariusza Steca. To był jego wyścig i gratuluję mu wygranej z Martinem Koisem podczas niedzielnych rund. Dziękuję moim kibicom i fanom wyścigów górskich z Polski, Słowacji i Czech za gorący doping. Chciałem podziękować również naszym partnerom, którzy wspierają starty zespołu: firmie EKOstandard, Franco Ferruzi i Volkswagen Audi Subaru Bełtowski. Zapraszamy na stronę www.beltowski.pl, gdzie znajdziecie zdjęcia z wyścigów oraz najnowsze filmy ekipy z pod znaku Subaru.
WOJTEK BEŁTOWSKI: - Zawody GSMP Banovce rozegrane zostały przy wspaniałej weekendowej pogodzie. Cały czas świeciło słońce i dogrzewało nasze opony, których nie mogliśmy według słowackich przepisów grzać kocami. Wszystko poszło zgodnie z harmonogramem i nie było nawet 5-minutowej przerwy. Zawody FIA CEZ Trophy i łączone Mistrzostwa Polski i Słowacji zgromadziły na starcie blisko 120 zawodników, co jest absolutnym rekordem tego sezonu. To była wspaniała rywalizacja, która przyniosła sporo walki o każdy centymetr trasy. Na trasie jest na niej wiele chytrych miejsc, gdzie trzeba naprawdę uważać. Do tego wysokie krawężniki dają znać o sobie w glowie kierowcy podczas przejazdu. Jesteśmy pełni wrażeń, opaleni i zadowoleni z występu na Słowacji. Była bardzo ciekawa rywalizacja tym bardziej, że na starcie mogliśmy oglądać bolid Formuły 3000, który wygrał zawody w klasyfikacji generalnej. Na trasie było też sporo Czechów, Słowaków, Węgrów i Austriaków, którzy walczyli z nami bardzo zacięcie. Udało się nam osiągnąć bardzo dobre wyniki i z tego trzeba być zadowolonym. Zapraszam na nasz portal internetowy www.beltowski.pl, gdzie umieszczamy aktualne zdjęcia i filmy oraz najnowsze informacje o naszym zespole. Partnerami zespołu, którzy wspierają nasze starty są firmy EKO Standard, Franco Ferruzi i Volkswagen Audi Subaru Bełtowski.
BOGDAN BOŻYK: - Świetna trasa, organizacja do pozazdroszczenia, dużo zawodników, co tu więcej mówić, po prostu wspaniałe zawody na poziomie europejskim. Cieszę się najbardziej z tego, że na stracie mogliśmy zobaczyć rekordowa liczbę 109 zawodników. Trasa okazała się bardzo wymagająca. Nasze prędkości nie były może oszałamiające ale przy ponad 30 zakrętach na 3700 m to była walka o każdy zakręt. Nie można było przesadzić bo czekały na nas wysokie krawężniki. Podobało mi się bardzo i weekend choć przepracowany za kierownicą, dał mi dużo satysfakcji. Mój wynik między dwoma samochodami WRC w grupie A to świetny występ, tym bardziej, że ja cały czas się uczę. Zawody godne naśladowania w Polsce. Patronami naszego zespołu są firmy EKOstandard, Franco Feruzzi i Volkswagen Audi Subaru Bełtowski, którym dziękuję za zaangażowanie w nasz wyścigowy projekt. Zapraszam wszystkich na stronę internetową www.beltowski.pl, gdzie znajdziecie zdjęcia, filmy i nasze komunikaty prasowe.
ANDRZEJ LIPSKI: - Jestem bardzo zadowolony, że mogłem pojeździć na zagranicznej trasie wyścigu górskiego i sprawdzić jeszcze swoje siły ze słowackimi kierowcami. Dobra organizacja to chyba podstawa na Słowacji. Nic nas nie zaskakiwało, wszystko szło jak po sznurku. Trasa trudna ale sympatyczna, no i bardzo malowniczo położona w historycznym miejscu kraju. Ja sobie jeździłem a koledzy z zespołu Bełtowski Motorsport ostro się ścigali i chyba z bardzo dobrym rezultatem. Frekwencja dopisała podczas IX i X rundy GSMP - było sporo Czechów, Słowaków. Jednym słowem udana impreza. Teraz jestem w drodze na Rajd Rzeszowski, który już w najbliższy weekend. Dziękuję kibicom za doping i czekam na kolejne zawody w wyścigach górskich, tym razem w Siennej. Gratuluję Mariuszowi Stecowi i Marcinowi Bełtowskiemu wspaniałej walki w niedzielnych rundach. Paweł Dytko też okazał się jednym z liderów cyklu. To fajnie oglądać tak zaciętą jazdę kilku zawodników.
MARCIN PRZYBYSZEWSKI: - Pierwszego dnia dopiero poznawałem konfigurację podjazdu. Trasa z Uhrovca na Jankov Vrsok jest bardzo długa, kręta i niełatwo ją zapamiętać. Miałem wcześniej okazję przejechać ją za kierownicą samochodu serwisowego. W wyścigowym podjeździe wyglądała już jednak trochę inaczej. Doszło kilka małych zakrętów, które z perspektywy busa wydawały się prostą. Z zawodów jestem bardzo zadowolony. Samochód przygotowywany przez Tomasza Strozika spisywał się bez zarzutu. Z podjazdu na podjazd poprawiałem się o kilka sekund, a drugiego dnia udało mi się już stanąć na podium w swojej klasie. Za sobą pozostawiłem większość dwulitrówek, Citroena C2 R2 Max oraz całą klasę historyczną. Zawody w Banovcach były bardzo dobrze przygotowane pod względem organizacyjnym. Wszystko było skierowane w stronę zawodników, odbywało się w przyjaznej atmosferze i nie było poślizgów czasowych. Kibice dopisali, tak więc był to idealny weekend. Rywale z Czech i Słowacji dysponują bardzo doinwestowanym sprzętem, przede wszystkim tyczy się to klasy Open. Startując w mojej klasie, Jaroslaw Homola w sobotę wygrał ośkę, jadąc zmodyfikowanym Citroenem C2 S1600. Teraz w sierpniu czeka mnie powrót do wyścigów płaskich i start w kolejnej rundzie Kia Lotos Cup.
PAWEŁ DYTKO: - Cel został osiągnięty. Po weekendowym ściganiu w słowackich Banovcach awansowałem na trzecią pozycję w klasyfikacji generalnej Górskich Samochodowych Mistrzostw Polski. Druga i trzecia pozycja w polskiej klasyfikacji tego weekendu to bardzo dobry wynik, choć po dołączeniu naszej klasyfikacji dla Słowaków spadłem o kilka pozycji. W sobotę i niedzielę startowałem bez większych problemów, samochód spisywał się bez zarzutów ale do mojego rekordu na tej trasie zabrakło mi ponad sekundy. Także i na Słowacji ścigaliśmy się przy słonecznej pogodzie, co zapewne podobało się kibicom - również tym przybyłym z Polski. Mam też nadzieję, że w końcu i w tym roku uda nam się powalczyć na deszczu. Liczę na to w moim „prawie” domowym wyścigu w Kotlinie Kłodzkiej, który już za trzy tygodnie. Do zobaczenia w Siennej. Na koniec podziękowania dla Urzędu Miasta w Nysie, Urzędu Marszałkowskiego Województwa Opolskiego oraz dla firmy TANK z Nysy.
MARCIN GŁADYSZ: - To były bardzo ciekawe zawody. Organizacja na Słowacji jest perfekcyjna, wszystko chodzi co do sekundy, nie ma opóźnień. Wyjazd do Banovców był dobrym wyborem. Mogłem poznać nowych znajomych i nawiązać nowe kontakty. Udało mi się poznać osobiście Martina Koisa i Igora Drotara. To świetni ludzie, bardzo na luzie i jeżdżą naprawdę jak zawodowcy. Sobota i niedziela były bardzo ciekawe w walce z zagranicznymi zawodnikami ze Słowacji, Czech, Węgier oraz Austrii. Prawie 110 zawodników zrobiło show na miarę Mistrzostw Europy. Runda wyścigów górskich na trasie o długości 3700 m z Uhrovca na szczyt Jankov Vrsok była zaliczana do FIA CEZ Trophy 2010. Mój występ zaliczam do bardzo udanych. W sobotę wygrałem ośkę w GSMP. Niedziela to jeszcze lepsza dyspozycja i pierwsze miejsce w ośce w CEZ. Po pierwszym podjeździe traciłem bardzo mało do Jaroslawa Homoli w C2 S1600. Drugi podjazd pojechałem wszystko co miałem i wykręciłem rekordowy czas 2.04, który dał mi wygraną. Zresztą walka z innymi kierowcami była bardzo ostra. Samochody S1600 i Kit Cary Skody to maszyny do wygrywania ośki w górach. Lekkie, mocne i bardzo bojowe, a za ich kierownicami zagraniczni kierowcy, którzy opanowali do perfekcji sposób ich prowadzenia. Jestem bardzo zadowolony z wyjazdu na Słowację, z którego przywożę kolejne punkty, puchary i miłe wspomnienia. Cały weekend jeździliśmy na zimnych oponach. Słowackie przepisy nie pozwalają jak w Polsce, używać kocy grzewczych do nagrzania opony tuż przed startem, żeby trzymanie podczas podjazdu było poprawne. Cóż musieliśmy wykorzystać promienie słoneczne do nagrzania naszych gum. W tym celu wystawialiśmy je przed namiot i promienie ładnie nam dogrzewały gumy do 40 stopni. Dziękuję całej ekipie, moim mechanikom, którzy sprawili się na medal. Wielkie podziękowania należą się kibicom, którzy tłumnie stawili się na trasie wyścigu.
Subskrybuj i uzyskaj dostęp do Motorsport.com za pomocą blokera reklam.
Od Formuły 1 po MotoGP relacjonujemy prosto z padoku, ponieważ kochamy nasz sport, tak jak Ty. Aby móc nadal dostarczać nasze fachowe dziennikarstwo, nasza strona korzysta z reklam. Mimo to chcemy dać Ci możliwość korzystania z witryny wolnej od reklam i nadal używać ad-blockera.