Opinie po Hungaroringu
MARCIN PRZYBYSZEWSKI: - Zdecydowanie czuję niedosyt po wyścigowym weekendzie.
W pierwszym wyścigu miałem dobry start i po pierwszym zakręcie byłem już na trzecim miejscu. Wiedziałem też, że zawodnik przede mną będzie musiał zjechać na karę, więc miałem świetną szansę na drugą pozycję. Niestety, w chwilę później jeden z kierowców nie dohamował na drugim zakręcie i uderzył we mnie, przez co spadłem na gorszą pozycję. Starałem się odrabiać straty, ale walka była bardzo ciężka. Z uwagi na skrzywione koło auto źle się prowadziło i efektem była piąta lokata. W drugim biegu było jeszcze gorzej. Już na pierwszym zakręcie uderzył we mnie ten sam zawodnik co wcześniej. Pogięte elementy zawieszenia spowodowały, że samochód prowadził się beznadziejnie. Uzyskiwałem czasy gorsze o kilka sekund, traciłem na każdym okrążeniu, więc nie było mowy o walce o wyższe miejsca. Cieszę się, że udało mi się ukończyć drugi wyścig na 8 pozycji. Mimo pechowego startu, zawody oceniam bardzo dobrze. Tor Hungaroring jest techniczny i fantastycznie mi się po nim jeździ. Zawody były dobrze zorganizowane, a wyścigi w pozostałych klasach bardzo ciekawe. Porównując obecne czasy z zeszłorocznymi, można zauważyć, że czołówka pucharu Kia cee'd przyspieszyła. Zresztą ja również i myślę, że w tym sezonie jestem spokojnie w stanie walczyć o miejsce na podium. Ponadto wiem, gdzie popełniam błędy oraz co zrobić, by je zniwelować i na pewno tę wiedzę wykorzystam. Przed rundą w Poznaniu planuję testy, które pomogą mi się lepiej przygotować.
ADAM GŁADYSZ: - Udało mi się w 100% zrealizować mój cel, więc jestem bardzo zadowolony. Na początku mieliśmy trochę problemów z ustawieniem zawieszenia w aucie z uwagi na nierówny tor. Szybko jednak doszliśmy do idealnego rozwiązania i piątkowa czasówka była udana. Wygrałem sobotni wyścig, po drodze współzawodnicząc widowiskowo z rywalami. Nie brakowało emocji, a na tor dwa razy wyjeżdżał samochód bezpieczeństwa. Niedziela minęła pod znakiem zaciekłej walki, przede wszystkim z samochodami SEAT i Porsche. Lubię jeździć ostro i w kontakcie, więc dało mi to dużo satysfakcji. Wiedziałem jednak, iż najcenniejsze są punkty do klasyfikacji Mistrzostw Polski. Jak było widać pod koniec, udało mi się wyjść z tej rywalizacji zwycięsko, co oczywiście bardzo cieszy. Dwa pierwsze miejsca to dla mnie ogromna radość. Dziękuję całemu zespołowi, sponsorom i wszystkim, którzy przyczynili się do tego wyniku. A za trzy tygodnie walczymy dalej.
MARCIN GŁADYSZ: - W sobotę miałem możliwość zmierzyć się z innymi kierowcami wystawiającymi do rywalizacji Seaty. Byłem trzeci wśród nich, więc mogę czuć się usatysfakcjonowany, zwłaszcza że wielu jest bardzo szybkich i posiada samochody w nowszej specyfikacji niż moja. Dobry rezultat osiągnąłem także w klasyfikacji WSMP. Niedzielny wyścig odbył się dosyć późno, a do tego było bardzo gorąco. Samochód jednak doskonale spisał się w tych warunkach, co oczywiście jest wynikiem świetnego przygotowania. Miałem dobry start i udało mi się zaatakować rywali. Prowadziłem bezpośrednią walkę z Seatami. Moim celem były punkty do klasyfikacji Mistrzostw Polski, więc nie chciałem za bardzo angażować się w rywalizację z zagranicznymi zawodnikami, ale mimo tego nie udało mi się uniknąć kilku kontaktów, które spowodowały parę zewnętrznych uszkodzeń. Wyścig był jednak bardzo przyjemny i dawał dużo satysfakcji. W kwestii wyniku nie mogłem zrobić nic więcej, jako że Jetta Adama jest po prostu szybszym autem. Podobnie Ferrari Macieja Stańco i Porsche Roberta Lukasa. Do tego w drugiej fazie wyścigu dość mocno „popłynęły” mi opony. Starałem się jednak gonić i ostatecznie jestem czwarty w klasyfikacji generalnej oraz drugi w swojej klasie. Ogólnie rzecz biorąc, wyjeżdżam z Hungaroring zadowolony.
PIOTR NOWACKI: - Myślę, że sobotnie zderzenie z bandą trochę mnie przyhamowało. W niedzielę jechałem już ostrożniej i wolniej w tym konkretnym sektorze. Zostałem trochę na starcie, przez co później musiałem uporać się z niektórymi zawodnikami. Dopiero ostatnie trzy okrążenia miałem wolne i mogłem przyspieszyć, aczkolwiek już wtedy opony zaczęły płynąć. W aucie było bardzo gorąco i pod koniec wyścigu przestawały się już trzymać nawierzchni. Poza tym brakuje nam jeszcze trochę mocy, ale już wiemy dlaczego i na pewno nad tym popracujemy. Jestem usatysfakcjonowany swoim debiutanckim występem — zwłaszcza sobotnim, kiedy zdobyłem 8 punktów. Cały czas się uczę i robię postępy, co cieszy. Teraz kierujemy się do Poznania. Być może dzień lub dwa przed samymi zawodami uda się potrenować. Z kolei w czerwcu zmienimy skrzynię biegów z manualnej na DSG i wtedy na pewno przeprowadzimy testy na podpoznańskim torze, żeby się przyzwyczaić do modyfikacji.
Korzystając z okazji chciałbym podziękować gminie Trzebiatów za pomoc w startach. Do zobaczenia w Poznaniu
ŁUKASZ BŁASZKOWSKI: - Obrona mistrzowskiego tytułu w Cee’d Lotos Cup rozpoczęła się dość udanie, choć pozostał lekki niedosyt. W obu wyścigach wyszedłem na prowadzenie już po starcie, odpowiednio z trzeciego i drugiego pola. Jednak nie udało mi się odnieść zwycięstwa. Przytrafiło się kilka błędów, których nie powinienem był popełnić. W drugim wyścigu zabrakło zaledwie jednego okrążenia do wygranej. Ostro walczyliśmy z Kamilem Raczkowskim i Andrzejem Gasenko. Kamil mocno naciskał, kilka razy poczułem uderzenie w tył. Nie udało mi się obronić prowadzenia, a podczas ostatniego przejazdu przez szykanę po ataku Andrzeja nie zmieściłem się w torze i dostałem za to pięciosekundową karę. Kosztowało mnie to spadek z drugiego miejsca na trzecie. Jednak jestem bardzo zadowolony – byliśmy trochę wolniejsi od Raczkowskiego i Gasenko, ale mimo tego udało się zdobyć drugie i trzecie miejsce, a do zwycięstwa niewiele zabrakło. Myślę, że to fajny prezent urodzinowy dla Arka Nowickiego, który wraz z Nowicki Auto Serwis świetnie przygotował mój samochód.
MAGDA WILK: - Start z siódmego pola nie wyszedł mi najlepiej – drugi bieg nie chciał wejść i straciłam pozycję, ale już po pierwszych paru zakrętach byłam piąta. Niestety, trafiłam na kolegę Malińskiego, który na tyle skutecznie blokował i spychał poza tor, że dogonili nas rywale, zyskując na naszej walce. Faktycznie trudno się tu wyprzedza i nie ma za dużo pola do popisu, więc nie za bardzo dało się odrobić straty. W pierwszym wyścigu dojechałam siódma, a w drugim ósma. To wynik nieco poniżej oczekiwań, ale sezon dopiero się zaczyna. Nie zamierzam się poddawać i na pewno dam z siebie wszystko. Samochód był świetnie ustawiony, trzeba się tylko trochę wjeździć po zimowej przerwie – w pierwszej czasówce byłam piętnasta, a w drugiej awansowałam na siódme miejsce, co daje trochę do myślenia przed kolejną rundą. Do zobaczenia za trzy tygodnie w Poznaniu!
DAREK NOWICKI: - Pucharowy debiut bardzo mi się podobał i strasznie żałuję, że nie zacząłem wcześniej jeździć w Picanto Lotos Cup. Dziewiąte miejsce to szczyt marzeń – finiszowałem cztery pozycje wyżej, niż zakładałem przed startem. Jestem tym mile zaskoczony, biorąc pod uwagę możliwości mojego samochodu na tle konkurencji. Ponadto większość rywali jeździła już na Hungaroringu, więc i pod tym względem mieli nade mną przewagę. Jak czas pozwoli, to postaram się bardziej przygotować auto i na rodzinnym torze w Poznaniu będzie lepszy wynik. Dziękuję mojej rodzinie, firmie Lubanta oraz moim kibicom na całym świecie! Przepraszam też wszystkich, których w drodze do mety wyeliminowałem z wyścigu.
RAFAŁ MALIŃSKI: - Po pierwszych treningach, kiedy kręciłem czasy o 5 sekund wolniejsze od tego, który rok temu zapewniał pierwsze pole startowe, myślałem, że będę w zawodach ostatni. Nie byłem wcale rozczarowany, bo wyjazd na wyścigi traktowałem raczej jako zabawę, niż jako poważny start w zawodach. Na dodatek straciłem jeden trening przez bezsensowną kolizję z innym zawodnikiem, która była wynikiem nieporozumienia. Na koniec pierwszego dnia obejrzeliśmy z Gregorem (wciąż aktualnym rekordzistą toru) moje on-boardy i dowiedziałem się, gdzie popełniam błędy. Rady bardzo mi się przydały, bo w piątek rano poprawiłem czasy o 2 sekundy, a na kwalifikacjach udało się urwać jeszcze jedną. Dało mi to 8 pole startowe. Przede mną stali tylko fachowcy.
Do Laluni przed zawodami został założony nowy silnik. Poprzedni zabiła Ola, a kiedy ustawiałem się na swoim polu obiecałem, że ja tego nie zrobię. Lalunia odwdzięczyła się świetnym startem i już na pierwszym zakręcie udało mi się wyprzedzić Magdę. Chwilę później Ola wykręciła stylowego altonena i byłem na 6 pozycji. Jadący przede mną fachowcy zniknęli szybko za horyzontem. Za moimi plecami ułożyła się kolejka chętnych do wyprzedzenia mnie. Blokowanie wychodziło mi bardzo dobrze. Kiedy komuś udało się mnie wyprzedzić na prostej startowej to ja odzyskiwałem pozycję na drugim lub piątym zakręcie. Po licznych próbach wyprzedzili mnie Chmielu i Magda. Z Magdą była fajniejsza walka, bo przebiegała czysto. Tylko raz delikatnie złożyliśmy sobie lusterka. Chmielowi zdarzyło się na mnie zhamować, ale obyło się bez uszkodzeń. Minęła mnie jeszcze Ola, ale ona nie wdawała się ze mną w przepychanki, tylko ścięła szykanę i uciekła mi na kilkadziesiąt metrów. To nieśmiała dziewczyna, więc można zrozumieć takie zachowanie.
Drugi wyścig przebiegał podobnie z tą różnicą, że nikomu nie udało się mnie wyprzedzić. Od początku jechałem na 9 pozycji, czyli tej, z której wystartowałem. W prowadzonym przeze mnie peletonie znalazł się w końcu śmiałek, który poświęcił się dla dobra grupy. Na hamowaniu na prostej startowej staranował mnie Adam Grzesiak.
Prawe tylne koło mojej Laluni ustawiło się na skos, a opona obcierała o nadwozie, aż w końcu pękła. Zjechałem na szybki pit stop, gdzie Dziabąg z Gregorem i Tobiaszem założyli mi nowe koło. Postój trwał kilka sekund, tak jak w Formule 1. Opona wytrzymała tylko jedno okrążenie. Pozostały do mety 2 kółka. Pierwsze przejechałem najszybciej jak wtedy było można, żeby czołówka mnie nie zdublowała. Ostatnie pokonałem już w spacerowym tempie, żeby Laluni nie stała się krzywda.
Przyjechałem na wyścigi w nadziei, że w przeciwieństwie do rajdów nie będzie tutaj szukania haków na zawodników w sprawach nie mających znaczenia. Tymczasem już na Badaniu Kontrolnym sędziowie przyczepili się do mojego kasku. Nie mogłem w nim jechać bo miał zamontowane słuchawki. Nikogo nie przekonywało to, że nie były do niczego podłączone. Jechałem więc w pożyczonym kasku, który po pierwsze był dla mnie za mały, a po drugie nie miał mocowań do HANS-a. Wszystko w imię bezpieczeństwa. Myślę, że wśród sędziów technicznych powinien pojawić się ktoś, kto oprócz znajomości regulaminów potrafi je zrozumieć i zinterpretować. W przeciwnym razie będziemy dochodzili do kolejnych absurdów.
Chciałbym jeszcze w tym roku pojawić się na którejś eliminacji, może nawet na najbliższym wyścigu w Poznaniu. Wyścigowy puchar to świetna zabawa, a przede wszystkim nauka. Dziękuję całemu zespołowi mechaników Dziabąga, a w szczególności Gregorowi, który podzielił się ze mną całą swoją wiedzą dotyczącą ustawień samochodu. Słowa uznania należą się też Furgał Racing za przygotowanie szybkiej i bezawaryjnej wyścigówki.
KAROLINA LAMPEL-CZAPKA: - Weekend nie do końca przebiegł tak, jak sobie wymarzyliśmy, ale jestem zadowolona, że wywiozłam z Węgier jakieś punkty. Po wczorajszej awarii mechanicy znów spisali się na medal i założyli w Megane nowy silnik - seryjny, kupiony wczoraj w Bielsku, pochodzący z Nissana 350Z. Mapa była zupełnie niedostrojona do motoru i miałam problemy z szybszą jazdą, bo dawka paliwa okazała się nieodpowiednia. Przy dodaniu gazu, na zakręcie samochód stawiało bokiem. Mega zrobiła się bardzo nerwowa.
Na starcie silnik zgasł, ale jakoś udało się go odpalić. Z metra na metr, z zakrętu na zakręt starałam się jechać coraz szybciej. W połowie drugiego okrążenia dostałam strzała w lewe tylne koło, które trochę się skrzywiło. Do końca wyścigu jechałam efektownie, bo z rury buchał płomień, a wszystkie zakręty pokonywałam pełnym slajdem.
Mam trzecie miejsce w klasie i po naszych przygodach dobrze, że chociaż tak się skończyło. Bardzo dziękuję mechanikom i całemu zespołowi, który stanął na wysokości zadania i spisał się na medal.
Udostępnij lub zapisz ten artykuł
Najciekawsze komentarze
Subskrybuj i uzyskaj dostęp do Motorsport.com za pomocą blokera reklam.
Od Formuły 1 po MotoGP relacjonujemy prosto z padoku, ponieważ kochamy nasz sport, tak jak Ty. Aby móc nadal dostarczać nasze fachowe dziennikarstwo, nasza strona korzysta z reklam. Mimo to chcemy dać Ci możliwość korzystania z witryny wolnej od reklam i nadal używać ad-blockera.