Powiedzieli po Kielcach
MARCIN BIERNACKI: - Ogólnie odczuwam duże rozczarowanie - miesiąc temu zamówiliśmy przednie amortyzatory i do dzisiaj organizator Pucharu Golfa odpowiada, że nie są dostępne.
No i w pierwszym wyścigu urwało się mocowanie łącznika stabilizatora przy amortyzatorze, który jest stary i zniszczony. To popsuło cały weekend. Szóste miejsce w głównym wyścigu przy starcie z ostatniego pola może uchodzić za sukces, ale dla mnie nie jest sukcesem. Jechałem popsutym samochodem - nie z naszej winy, tylko z braku nowych części, zamówionych dawno temu. Atmosfera w Pucharze i tak nie jest najlepsza, a takie sytuacje na pewno nie budują zdrowej sportowej rywalizacji. Zawodnicy podpisali umowę, zobowiązując się do zakupu wszystkich części wyłącznie u organizatora, tymczasem części są niedostępne.
Po mało udanych kwalifikacjach z powodu urwania poduszki przy silniku - nierówny tor powoduje tyle uderzeń, wstrząsów i przeciążeń, że zdarzają się takie awarie - byliśmy mocno zmotywowani, nastawieni do ostrej walki. Tymczasem straciliśmy szanse nie z naszej winy i to jest frustrujące.
MACIEJ GARSTECKI: – Nie spodziewałem się, że nasza Panda kiedykolwiek zajmie drugie miejsce w klasyfikacji generalnej DSMP. Jej niewielki silnik o pojemności zaledwie 1400 jest słabszy od pozostałych samochodów w klasie 1600 o kilkadziesiąt koni, nie mówiąc już o 300-400-konnych potworach z wyższych klas. Naszym kluczem do sukcesu jest przede wszystkim bardzo dobrze przygotowany samochód oraz taktyka przewidująca tylko jeden postój w czasie wyścigu. Samochód jest obsługiwany przez doskonałych mechaników firmy Pol-Car, dealera Fiata i Alfy Romeo z Poznania. Widać, że chłopaki z serwisu wkładają dużo serca w sportowy projekt naszego Fiata Pandy. Za cały trud i ciężką pracę w przygotowaniu wyścigówki bardzo im dziękuje !
DARIUSZ NOWICKI: – W tym sezonie dołączyłem do zespołu Pol–Caru na wszystkie rundy DSMP. Przyznam szczerze, że jestem bardzo mile zaskoczony osiągami samochodu, organizacją oraz całym zaangażowaniem wszystkich ludzi w zespole. Każdy wie, co należy do jego obowiązków, i robi to dobrze, a dzięki temu my z Maciejem możemy się skupić tylko na jeździe. To bardzo komfortowa sytuacja, wykluczająca jakikolwiek niepotrzebny stres przed startem. Jestem bardzo zadowolony, że mogę się ścigać w takim zespole!
KAROLINA CZAPKA: - Ze swojego czasu w treningu oficjalnym byłam bardzo zadowolona. Udało mi się poprawić mój najlepszy rezultat uzyskany na tym obiekcie. Samochód był bardzo dobrze przygotowany, w czym zasługa moich mechaników, którzy włożyli dużo pracy w jego prawidłowe ustawienia. Wiem, że z uzyskanego czasu mogłam jeszcze trochę urwać, ale postanowiliśmy wcześniej zjechać z toru po tym jak wszyscy najgroźniejsi konkurenci z klasy H-2000 wykruszyli się.
Priorytetem dla nas było zwycięstwo w H-2000, gdzie bronię tytułu z roku ubiegłego. Siedząc za kierownicą samochodu wyścigowego, po starcie kierowca zapomina jednak o punktach i stara się jechać jak najszybciej. Tak też było w moim przypadku. Na dodatek zbliżyłam się do Roberta Kisiela i stoczyłam z nim zacięty pojedynek. Skończyło to się tak, jak się skończyło. Padł silnik, a dokładniej wypalił się zawór. Jest to ta sama awaria, jaką mieliśmy dwa dni przed zawodami. Aby myśleć o tytule musimy coś z tym zrobić. Druga runda rozpoczęła się dla mnie bardzo dobrze, ale pech chciał, że nie ukończyłam wyścigu. Takie są jednak wyścigi, gdzie niczego nie można być pewnym.
Generalnie „tor” w Miedzianej Górze z roku na rok jest w gorszym stanie i coraz ciężej jest uzyskiwać na nim lepsze czasy. Na odcinku drogi publicznej są głębokie koleiny, natomiast przy wyjeździe z lasu nawierzchnia jest bardzo połatana i śliska. Jest to bardzo niebezpieczny odcinek na torze. Przekonał się o tym Piotrek Soja, który dachował w tym miejscu.
ADAM GŁADYSZ: - Sprint wypadł super - minąłem Jonasa Gelżinisa, cały czas utrzymywałem się za Robertasem. Na pierwszym okrążeniu głównego wyścigu wypadłem na chwilę poza tor, przejeżdżając ostatni nawrót. Straciłem trzy miejsca, potem odrobiłem dystans i siedziałem na zderzaku Bartkowi Steinhofowi. Niestety, zmiana kół trwała aż 35,5 sekundy i to zepchnęło mnie na siódme miejsce. Poza tym zmagałem się ze strasznymi wibracjami - prawdopodobnie spowodowanymi urwanym spojlerem, który tarł o asfalt. Ogólnie jestem średnio zadowolony z występu, ale ciągle są szanse na drugie miejsce w Pucharze. Nastawiam się na walkę w Poznaniu.
MICHAŁ STARNAWSKI: - Moja Alfa Romeo jest przygotowana na innego rodzaju tory. Posiada bardzo sztywne zawieszenie oraz długą skrzynię biegów, stąd też mało komfortowo startowało mi się w Miedzianej Górze. Nie obyło się bez problemów. Na treningu awarii uległa pompa wspomagania kierownicy i nie byłem pewien czy wystartuję w wyścigu. Na szczęście usterka została naprawiona. W czasie wyścigu cały czas kontrolowałem sytuację. Początkowo jechałem za Karoliną Czapką, ale defekt samochodu Karoliny spowodował, że awansowałem na pierwszą pozycję.
Jeśli chodzi o sam tor w Kielcach to muszę przyznać, że zrobił się z niego odcinek specjalny. Generalnie tor ten jest dla mnie bardzo szczęśliwy, odnosiłem na nim zwycięstwa już w latach ubiegłych. Teraz zrobiło się tutaj bardzo nierówno i ślisko. Autami przygotowanymi profesjonalnie do wyścigów, a takie startują w tym roku w GPP, jest tutaj naprawdę ciężko jeździć. Było mi szkoda mojej Alfy.
Chciałbym bardzo podziękować moim mechanikom, którzy poradzili sobie z awarią wspomagania i dzięki temu mogłem wziąć udział w wyścigu.
ADAM KORNACKI: - Jak to zwykle w Kielcach, było sporo emocji - szczególnie przed zawodami, kiedy wszyscy dostrajali samochody do nierównej nawierzchni, a także z powodu spóźnienia względem założonego harmonogramu - wyścig długodystansowy rozpoczął się dopiero po godzinie 17, a kończyliśmy prawie po ciemku. W naszym zespole w sobotę doszło do zmiany składu. Wycofał się Sławek Winkiel, więc moim zmiennikiem został Marcin Kiwak, właściciel Hondy Integry i organizator naszych wyścigowych wypraw. Startowałem jako pierwszy i "spokojnie" przejechalem bez najmniejszych przygód godzinę i 40 minut. Po zjeździe na tankowanie i zmianę kierowcy zajmowaliśmy doskonałe 2 miejsce w klasyfikacji generalnej, niestety kilka okrążeń później kapeć zmusił nas do ponownego odwiedzenia depo. Spadliśmy na szóste miejsce, a to najlepszy dowód na to, jak wyrównana jest stawka w DSMP. Po dwóch godzinach ścigania aż 5 aut dzieliło nie więcej niż 1 okrążenie! Najważniejsze, że jesteśmy na mecie, a nasza Honda Integra jest bezawaryjna i szybka.
KRZYSZTOF KIJAS: - "Tor" w Miedzianej Górze jest w coraz gorszym stanie. Uważam, że jak się zmienia regulamin Grand Prix w kierunku samochodów grupy H to trzeba jeszcze pomyśleć, gdzie organizować zawody. Ten tor obecnie nadaje się co najwyżej do organizacji wyścigów pucharowych i N-grupowych. Koleiny, namalowane gęsto linie i wiecznie zalegający kurz nie powinny mieć miejsca na torze wyścigowym. Dodatkowym utrudnieniem jest to, że tam nigdy nie można potrenować. Jadąc na wyścigi nie sposób przewidzieć jak dobrać i ustawić zawieszenia. W naszym przypadku najbardziej miękkie i tak okazały się za twarde.
Co do organizacji wyścigu Grand Prix to podzielam opinię Maćka Marcinkiewicza. Uważam, że nikt z nas nie opóźnił wyjazdu z depo. Poza tym gdy na 10 startujących aut, 8 się niby spóźnia i musi startować z depo to musi być coś nie tak.
Nasze starty można ocenić zadowalająco. Xsara nie pojechała, bo był problem z ciśnieniem paliwa, a ponieważ silnik jest świeżo po rewizji, nie chcieliśmy ryzykować większej awarii. Naszym rywalom też nie dopisało szczęście, więc strat nie ma. W długim dystansie pierwsze punkty zdobyte, a jazda była emocjonująca. Wszystko więc otwarte i czekamy na Poznań.
MACIEK STEINHOF: - Spodziewałem się pogiętych blach i urwanych lusterek, ale to, co działo się na torze, przeszło moje wyobrażenie. Cały czas dochodziło do kontaktu z innymi samochodami, wielu zawodników się blokowało i trudno było przebić się do przodu. Moje Picanto jest całe pogięte. Generalnie było super. Jestem szczęśliwy. W pierwszym wyścigu w moim życiu zająłem siódme miejsce. To wielki sukces. Tata się trochę przestraszył, jak jeden z wiraży pokonałem na dwóch kołach przy prędkości ponad 120 km/godz. Szkoda, że Dawid nie dojechał do mety. Dziękuję za pomoc Artkowi Czyżowi. Mamy super zespół!
BARTEK STEINHOF: - Cieszę się ogromnie. To moje kolejne podium w tym sezonie. Walka była bardzo zacięta. Jak zderzyliśmy się z Marcinem to myślałem, że wylecę poza tor. To już nasze drugie takie „spięcie” w tym sezonie, ale wszystko odbywa się fair. Chyba lubimy sobie urywać lusterka. Nasz zespół bardzo dobrze rozegrał ten wyścig taktycznie. Zjazd na zmianę kół odbył się w odpowiednim momencie, a sama zmiana poszła nam perfekcyjnie. Gorąco dziękuję moim mechanikom. Pomoc Artura Czyża w ustawieniu zawieszenie w Golfie również była nieoceniona. Wszystko było super i mam nadzieję, że w następnym wyścigu w Poznaniu wreszcie uda nam się wygrać.
MACIEJ STAŃCO: - Wiedziałem, że z Maćkiem będzie ciężka robota - w pierwszym wyścigu przez cały czas siedział mi na plecach i było bardziej nerwowo niż na Carrera Cup. W Kielcach nawet przewaga kilkudziesięciu metrów na prostej, nie gwarantuje komfortu. Przed pierwszym prawym zakrętem hamowaliśmy z 253 km/godz. do siedemdziesięciu paru i wtedy widzisz, że następny gość chce ci wjechać w bagażnik. Przy wyjściu z lasu na stadion Maciek również mnie dochodził. Za każdym razem stawiało tam samochód bokiem. Na torze leżało błoto, pozamiatane razem z wodą - i zrobiła się ślizgawka. Trzy razy stuknęliśmy się na ostatnim prawym. Żeby nie puścić rywala, trzeba trzymać wewnętrzną, czyli wjechać w brud i piasek. Zewnętrzna część toru jest szybsza, a potem asfalt przechyla się w drugą stronę, no i samochody wpadają na siebie. W Poznaniu będzie już mniej nerwowo. Tam nie ma takich idiotycznych miejsc, gdzie dwa metry w bok od linii idealnej już się nie da jechać.
KRZYSZTOF SAWICKI: - To właściwie mój pierwszy wyścig. W tym sezonie postanowiłem wypożyczyć sprawdzony samochód, którym w zeszłych latach Piotrek Bany zdobywał tytuły w swojej klasie. Jestem bardzo zadowolony ze startu. Jechaliśmy na zmianę w DSMP z Krzyśkiem Niewiadomskim. Wszystko szło po naszej myśli, zmieniliśmy się po 1,5 godziny. Na godzinę przed metą za szybko wszedłem w ostatni zakręt, nie zmieściłem się i wypadłem na zewnętrzną tarkę. Coś huknęło w aucie i poczułem zapach paliwa, a silnik zaczął przerywać. Zjechałem do depo, chciałem sprawdzić czy wszystko OK. Przez to spadliśmy na trzecie miejsce. Mimo tego jestem zadowolony z wyniku. DSMP to świetna forma treningu. Zawody były wspaniałe, atmosfera rewelacyjna, startowało ponad 100 zawodników w różnych klasach. Kibice dopisali, bo organizatorzy stworzyli dla nich świetne widowisko. Bardzo pomógł w tym Puchar Kia Picanto. Może w końcu uda się komuś uruchomić podobny puchar w rajdach? Wyszłoby to z korzyścią dla wszystkich. Dla mnie w tym sezonie priorytetem jest Puchar PZM, choć mam nadzieję, że nie był to mój ostatni wyścig w tym roku. Za dwa tygodnie jedziemy na Rajd Strzeliński. Myślę, że ten start dobrze mnie przygotował do rajdu.
MACIEJ MARCINKIEWICZ: - Sądzę, że stworzyliśmy z Maćkiem emocjonujące widowisko. Trochę obtarłem przód i bok Porsche, ale walka była fair, a różnica na mecie mówi wszystko - dwie dziesiąte sekundy! Za to co się stało po przerwie, kierujący wyścigiem na Zachodzie straciłby licencję. Nie było zegara, ani żadnej informacji, że jedziemy. Rozległ się jeden sygnał dżwiękowy, a zaraz potem drugi - i zamknięto depo. Ruszyliśmy na zimnych oponach. To był ostry start i obydwaj przepychaliśmy się przez inne samochody, które znalazły się przed nami. Straciłem drugie pole startowe. Na dodatek popełniłem błąd na zjeździe do Kielc, no i Maciek odjechał. Powiedziałem, że następnym razem ufunduję kielczanom zegar.
GRZEGORZ GRZYB: - Pierwszy bieg zakończyłem na 10 pozycji, jednak w trakcie drugiego nadrobiłem zaległości i przeskoczyłem o pięć miejsc do przodu - w rezultacie uzyskałem szóstą pozycję w klasyfikacji generalnej. Walka była bardzo wyrównana i na wysokim poziomie, szczególnie w czołówce stawki. Po pierwszej rundzie Picanto Cup dokładnie poznałem samochód. Musiałem przestawić się z rajdów na wyścigi, co na początku nie było łatwe. Pierwszą rundę traktuję jako rozgrzewkę, z każdym okrążeniem jechało się coraz lepiej. Jestem bardzo zadowolony, wyścigi Kia Picanto to przede wszystkim świetna zabawa, wspaniała atmosfera, ale także ostra rywalizacja Następna runda już za miesiąc w Poznaniu, tam będę walczył o podium.
ŁUKASZ KOTARBA: - Czasówka nie wypadła rewelacyjnie, miałem w wylosowanym komputerze włączony tryb awaryjny. Na wyścigu starałem się przebić jak najwyżej. Pomimo szybkiej jazdy na odcinku leśnym po zakrętach, czołówka odchodziła mi znacząco pod górę. Nie rozumiem także pewnych zachowań, takich jak miganie długimi światłami podczas wyścigu ze strony przeciwnika.
Udostępnij lub zapisz ten artykuł
Najciekawsze komentarze
Subskrybuj i uzyskaj dostęp do Motorsport.com za pomocą blokera reklam.
Od Formuły 1 po MotoGP relacjonujemy prosto z padoku, ponieważ kochamy nasz sport, tak jak Ty. Aby móc nadal dostarczać nasze fachowe dziennikarstwo, nasza strona korzysta z reklam. Mimo to chcemy dać Ci możliwość korzystania z witryny wolnej od reklam i nadal używać ad-blockera.