Powiedzieli po Korczynie

Już 1 podjazd treningowy pokazał, że wbrew opiniom i typowaniu innych, będzie szansa uzyskania dobrej lokaty. I tak się też stało - pierwszego dnia 11, a drugiego 10 miejsce w klasyfikacji generalnej to dla mnie dobry rezultat. Jestem z niego zadowolony, chociaż zdaję sobie sprawę, że mogę podróżować szybciej. Jestem wdzięczny Panu Markowi Danelczykowi za możliwość tak profesjonalnego startu oraz całej ekipie za serce włożone w przygotowanie i obsługę auta.

JAROSŁAW HEBZDA: – To był niezwykle szczęśliwy weekend dla naszego zespołu. Wygrywając w Prządkach obie rundy GSMP 2005 w grupie, po raz piąty w historii mamy tytuł Mistrza Polski! Bardzo się z tego powodu cieszę, bo przyznam szczerze, że przed wyjazdem do Korczyny skończył się nasz tegoroczny budżet i niewiele brakło, żeby nasz zespół nie wystartował. Dzięki uprzejmości znajomych oraz „pożyczki” z mojego własnego domowego budżetu, udało nam się przyjechać na zawody. W tej chwili, po ostatnim wyścigu, przekroczyliśmy planowany budżet sezonu o blisko 30 % i jest prawie pewne, że bez dodatkowego sponsora nie wystartujemy już nigdzie w tym roku. Aż boję się pomyśleć, co by było gdyby sprawa tytułu była nierozstrzygnięta po tych zawodach – pewnie tytuł trafiłby w ręce Grześka.

Same zawody zaczęły się dla mnie nieco pechowo. Już podczas treningu tuż przed moim startem zatrzymano wyścig na kilkanaście minut. Było dosyć zimno i jak się okazało, do tego czasu zdążyły wystygnąć hamulce. Przez to dwa razy poobijałem samochód. Najpierw tuż po starcie na pierwszym zakręcie nie odhamowałem, złożyłem samochód bokiem i tyłem otarłem się o opony. Następnie na kolejnej sekcji, gdzie hamulce wciąż nie były zagrzane, przodem rozbiłem ustawioną szykanę. Na mecie jak zobaczyłem samochód, pomyślałem, że z tytułem w Prządkach może być ciężko. Na szczęście od następnego podjazdu już sukcesywnie poprawiałem czasy, dwukrotnie wygrywając grupę z Grześkiem Dudą.

W klasyfikacji generalnej również dwukrotnie przyjechałem na drugiej pozycji, co na koniec sezonu zapewniło mi również pewną druga pozycję w łącznej klasyfikacji. Niestety, na dzień dzisiejszy poza tytułem mistrza Polski, który wyjeździł Mariusz Stec, nie ma przewidzianego I i II wicemistrza w klasyfikacji generalnej. Dlaczego? Tego nie wiem, ale według mnie to bardzo krzywdzący regulamin.

ROMAN BARAN: - Na dwie eliminacje przed końcem sezonu mogę już śmiało powiedzieć, że ponownie jestem Mistrzem Polski w klasie H-1600. Wygranych dziewięć eliminacji w klasie, pozwoliło na bezpieczną przewagę punktową nad rywalami. W tej chwili zbieramy budżet na dwie ostatnie rundy. W nagrodę od „szefostwa” naszego zespołu prawdopodobnie wystartuję mocną czteronapędówką na Górze Św. Anny, a jeśli się nie uda uzbierać tak dużego budżetu, to pojadę nowym samochodem zakupionym z myślą o przyszłym sezonie – Renault Clio Sport w wersji Cup. Samochód poprzednio jeździł w zespole Karolina Autosport, a od przyszłego sezonu to właśnie tym samochodem będę walczył w klasie H-2000. To bardzo konkurencyjny samochód. Jest wyposażony w nową dla mnie, sekwencyjna skrzynię biegów oraz kilka innych nowinek technicznych. Mój dotychczasowy, utytułowany Peugeot 205 czeka na nowego klienta – samochód jest doskonale przygotowany, w ciągu trzech sezonów wygrał do tej pory 21 eliminacji w swojej klasie. Do samochodu jest „wagon” części. Mam nadzieję, że przyszły nabywca będzie odnosił nim kolejne zwycięstwa.