Zasubskrybuj

Zarejestruj się za darmo

  • Szybki dostęp do ulubionych artykułów

  • Zarządzanie powiadomieniami o najświeższych wiadomościach i ulubionych kierowcach

  • Wyraź swoją opinię poprzez komentowanie artykułów

Motorsport prime

Poznaj kontent premium
Zasubskrybuj

Edycja

Polska Polska

Powiedzieli po Św. Annie

MONIKA ZAWODNY: - Kapryśna pogoda, padający deszcz i opadająca mgła to warunki, w jakich zmagaliśmy się podczas XV i XVI rundy GSMP na Górze Św Anny.

To właśnie podczas tego wyścigu rozstrzygnęły się losy mistrzostw Polski. Niektórzy walczyli o punkty, a inni jechali tylko po to by kolejny raz zmierzyć się z trudną trasą wyścigu. Podczas zawodów z racji bardzo trudnych warunków było mnóstwo zwrotów akcji - uślizgi, walka o utrzymanie na trasie, pobocza, przydrożne drzewka i bariery. Ostatecznie wszystko kończyło się dobrze dzięki wspaniałej organizacji, pracy wielu ludzi. Stąd podziękowania dla dyrektora Łukasza Strzeleckiego, Sebastiana Kaczmarczyka i wszystkich służb czuwających nad naszym bezpieczeństwem.

W niedzielę miałam możliwość startu N-grupową Alfą Romeo 156 Janusza Jani. To bardzo szybkie, stabilne, świetnie prowadzące się autko. Nie brakło też emocji związanych ze zwiedzaniem (na szczęście miękkich) poboczy. Ostatecznie meta i III miejsce w klasie N-2000. W niedzielę nastąpił powrót do A-1600. Walczyłam o punkty z Leszkiem Kapłanem (Peugeot 106) i Joasią Derlak (Skoda Fabia). Były nerwy, stres, pogarszające się warunki, presja przeciwników i niestety znów zwiedzanie poboczy, połamane barierki, drzewko, ale na szczęście auto całe. Szybki pobyt w strefie serwisowej i szybka naprawa. Drugi podjazd udało się zaliczyć bez przygód, lecz wolniej i ostrożniej. Ostatecznie zajęłam drugie miejsce w klasie A-1600 i tym samym zdobyłam upragniony, pierwszy tytuł Wicemistrza Polski w A-1600.

Szczególne podziękowania dla sponsora Mirosława Kmity, Dealera Peugeot "AZMOT" Kraków, który uwierzył we mnie i bardzo pomógł w startach. Łukaszowi Bilskiemu za budowę silnika, Arturowi Woszczykowi za bierzące naprawy i cenne uwagi, Bartkowi Soi, Łukaszowi Gadowskiemu, Maćkowi Tyrańskiemu za olbrzymią pomoc techniczną, cierpliwość i wyrozumiałość. Januszowi Jani za cenne uwagi, rady - oraz wszystkim innym, którzy pomagali mi w startach. Bardzo Wam dziękuję, bo bez Was moje starty i sukcesy chyba nie miałyby miejsca.

MARIUSZ MAŁYSZCZYCKI: - Po pierwsze, chciałem bardzo podziękować moim konkurentom, Mariuszowi Stecowi, Mariuszowi Królikowskiemu, Tomkowi Mikołajczykowi za wspaniałą walkę w trakcie sezonu. To dzięki nim jeździłem jeszcze szybciej i praktycznie za każdym razem dawałem z siebie wszystko co mogłem, żeby dojeżdżać na pierwszym miejscu. Zostać Mistrzem Polski w wyścigach górskich w pierwszym sezonie startów to nie lada wyczyn. Na Górze Św. Anny ścigałem się fantastycznym samochodem S2000 - Fiatem Grande Punto. Start takim samochodem spowodowany był wybuchem silnika w moim Escorcie na dwa dni przed zawodami. Był to bardzo dobry wybór, ponieważ w przyszłym roku chcę startować w Rajdowych Mistrzostwach Polski właśnie takim samochodem, więc była to dla mnie dobra lekcja. Punto prowadziło się całkowicie inaczej niż wurc. Porównanie 270 koni do 500 to jednak wiele. Dwa razy trzecie miejsce stanowi jednak świetny wynik, jak na moje pierwsze spotkanie z Punto S2000. Polubiliśmy się z samochodem i mam nadzieję, że poznamy się jeszcze lepiej. Po wyścigu czuję pewną ulgę. Jestem już Mistrzem i to zobowiązuje. Korzystając z okazji bardzo wielkie podziękowania dla moich mechaników, którzy ciężko pracowali przez cały sezon. Podziękowania dla moich kibiców, którzy na Św. Annie pokazali się z najlepszej strony i zrobili wielki show podczas ceremonii wręczenia pucharów. Wielkie podziękowania również dla organizatorów wszystkich rund. Co najważniejsze, chciałem podziękować firmie Uniset, która sponsorowała moje starty w Górskich Samochodowych Mistrzostwach Polski.

TOMASZ MIKOŁAJCZYK: - Zaliczyłem fantastyczny weekend. Dwie wygrane na kultowej trasie na Górze Św. Anny, wśród najlepszych zawodników i tłumów kibiców, dają wiele satysfakcji. Widać, że mój powrót na trasy wyścigowe był dobrą decyzją. Do tego samochód, którym się ścigam, jest coraz bardziej przyjazny dla mnie i z wyścigu na wyścig coraz bardziej czuję się z nim zżyty. Także moi mechanicy wkładają wiele pracy w to, aby wszystko było gotowe na 100% i żeby samochód był przygotowany naprawdę idealnie. Choć włączyłem się do walki w połowie sezonu to osiągnięty wynik bardzo mnie cieszy i napawa optymizmem na przyszły rok. Uwielbiam wyścig na Górze Św. Anny i chyba dlatego czułem się tu tak dobrze i jeździłem naprawdę szybko. Moi konkurenci - Mariusze Małyszczycki i Królikowski mocno mnie cisnęli ale udało się dowieźć zwycięstwo do końca. Teraz czekają mnie przygotowania do warszawskiej Barbórki, na której bardzo chciałbym dobrze wypaść. Wraz ze startem w Barbórce równocześnie uruchamiamy wypożyczalnię samochodów wyścigowych Mitsubishi Lancer w specyfikacji E1, A oraz N. Race Rent, bo tak nazywa się nowa stajnia, będzie miejscem, gdzie zawodnicy otrzymają samochody w topowej wersji, przeznaczone zarówno do wyścigów górskich, jak i do rajdów. Zaplecze jakim dysponujemy, zapewnia 100% przygotowania samochodu oraz jego obsługę. Dziękuję za gorący doping w sezonie 2007 na trasach górskich i liczę, że równie gorąco będę dopingowany na Barbórce.

GRZEGORZ DUDA: - Choć tytuł Mistrza Polski w grupie A zapewniłem sobie już w Korczynie, na Św. Annę przyjechałem powalczyć jak na każdej tegorocznej rundzie i chyba udało się, bo 5 miejsce w generalce na tak szybkiej i technicznej trasie to naprawdę świetny wynik. Ze wszystkich tras, na których w tym roku odbywały się Mistrzostwa Polski, najbardziej i najlepiej zapamiętam Górę Św. Anny, ponieważ jest to kultowa dla mnie trasa a zarazem ma jedyny w swym rodzaju klimat, który tworzą kibice. Nigdzie w Polsce nie widziałem tylu kibiców na wyścigu górskim. "Anka" pod tym względem to fenomen. Drugą taką trasą jest Sienna - techniczna, kręta i również z fantastyczną atmosferą, którą na długo zapamiętam. Cóż, sezon się skończył a teraz czeka mnie jeszcze jeden start - na warszawskiej Barbórce. To będzie koronacja tego sezonu i pokazowy występ dla wszystkich moich kibiców, już prawdopodobnie nowym Lancerem Evo IX. Dziękuję całemu zespołowi za ciężką pracę podczas całego sezonu, moim sponsorom, dla których wyjeździłem tytuł Mistrza Polski oraz mojemu tacie i mamie. Wielkie podziękowania dla ekipy Racing Team Promotion, która przez cały sezon jeździła nie tylko ze mną, ale i z wszystkimi zawodnikami i przygotowywała relacje video z każdej rundy, które później mogliśmy oglądać na www.wyscigigorskie.pl. Pozdrawiam i zapraszam na oesy Barbórki!

DARIUSZ ŁUCZYŃSKI: - Tytuł drugiego wicemistrza to spełnienie mojego marzenia. Pierwszy sezon i taki sukces! Nawet się tego nie spodziewałem na początku roku, że będę walczył o 3 miejsce w swojej mocno obsadzonej klasie E1-1600. Wyścig na Górze Św. Anny to impreza, na którą kocham powracać. Tu się wychowałem, tu oglądałem pierwsze wyścigi jako małolat i to właśnie miejsce zaraziło mnie tym sportem. Pokazać się przed własnymi kibicami to zawsze zaszczyt i myślę, że udało mi się to. Byłem zaskoczony ilością kibiców na trasie. Powiem szczerze, że podczas całego sezonu nie widziałem nigdzie takich tłumów na trasie. To właśnie chyba tylko dzieje się na Św. Annie, że nasze zmagania ogląda tylu kibiców. Teraz czas na refleksje po cały roku startów. Najwyższy czas sprzedać Lanosa i kupić jakieś mocniejsze auto, którym będę się mógł pościgać w 100%. Ale co czas przyniesie, zobaczymy. Na razie muszę się skupić na swoim prywatnym życiu, na które przez wyścigi nie mam wiele czasu. Dziekuję sponsorom, kibicom i wszystkim, którzy pomogli mi w uzyskaniu tytułu.

ŁUKASZ GADOWSKI: - Jestem zadowolony, że udało się choć w jednej rundzie wystartować nowym autem. Nie liczyłem na dobry wynik - występ ten potraktowałem treningowo, choć nie ukrywam, że Micra w klasie A1600 nie ma większych szans. W przyszłym sezonie będę się starał zrobić wszystko, żeby móc powalczyć w górach. Mam nadzieję, że uda się do przyszłego sezonu wyposażyć auto w krótką skrzynię biegów, której na każdym kroku brakuje.

Start Gadzio Rally Teamu był możliwy dzięki "anonimowemu sponsorowi", firmie Andre, myjni samochodowej Maco oraz pomocy innych osób.

ROBERT SZELC: - Pomimo tego, że przed wyjazdem miałem dużą przewagę punktową w grupie, nastawiałem się na ostry finał pojedynku z Tomkiem Myszkierem o tytuł Mistrza Polski w N-ce. Jednak tuż po przyjeździe na zawody dowiedziałem się, że Tomek nie startuje, a do tego Marek Kozłowski również został w domu i tym sposobem w N+2000 jechałem sam. Pomimo braku konkurentów, szybko znalazłem inny cel na weekend - wiedząc, że w RSMP samochody Super 2000 mają niewielką przewagę nad N-kami, chciałem powalczyć z Mariuszem Małyszczyckim w Punto S2000.

Przez cały weekend warunki na trasie były bardzo trudne. Na przemian była mgła, deszcz, mżawka, a do tego leżało sporo mokrych liści, które sprawiały, że na trasie było potwornie ślisko. W takich „rajdowych” warunkach czuję się jak ryba w wodzie, więc jechałem na tyle szybko, na ile pozwalał sprzęt. Punto kierowane przez Mariusza okazało się jednak szybsze - co prawda w rankingu podjazdów w obu rundach było 1:1, ale Mariusz zawsze wygrywał podjazd z większą przewagą. Pomimo dwukrotnie czwartego miejsca w klasyfikacji generalnej, jestem zadowolony z czasów, jakie uzyskiwałem na tej trasie.

Cały sezon uważam za bardzo udany. Z 16 eliminacji wygrałem 10 w grupie N, a na kilku rundach byłem na podium w klasyfikacji generalnej, gdzieś pomiędzy potworami z grupy E1. Zdaję sobie sprawę, że na mój sukces ciężko pracowało kilka osób, bez pomocy i zaangażowania których pewnie bym nie obronił tytułu „majstra” w grupie N. Chciałem bardzo podziękować za całoroczną pracę ekipie z HIGH TEC - za świetnie przygotowany samochód na każdą rundę, Waldkowi Drzyzdze za bardzo dobrą koordynację całego zespołu, kolegom i koleżankom z Automobilklubu Małopolskiego za pomoc w zespole i gorący doping oraz mojej najbliższej rodzinie za to, że zawsze trzymała za mnie kciuki. Duże podziękowania należą się mojemu głównemu sponsorowi GREINPLAST, dzięki któremu moje starty doszły do skutku. Mam nadzieję, że trzecie miejsce w klasyfikacji sponsorskiej i puchar PZM jest miłym akcentem dla tej firmy. Ponieważ sezon GSMP 2007 już się zakończył, to chciałbym podziękować wszystkim zawodnikom, a w szczególności moim bezpośrednim konkurentom za wspaniałą walkę na trasach wyścigowych. Spotkać się z Wami na zawodach, ścigać się z Wami o cenne dziesiątki sekund to sama przyjemność!

W sezonie 2008 wiem, że na pewno nie wystartuję N-ką, ponieważ trzeci raz z rzędu nie chciałbym walczyć o to, co już zdobyłem dwukrotnie. Żeby się rozwijać, to poprzeczkę należy podnosić wyżej, więc chciałbym pojechać jakąś topową A-grupą lub samochodem kategorii E1. Niestety w tej chwili nie mam żadnego pomysłu, jak sfinansować takie starty, więc prawdopodobnie skończy się na tym, że pojadę takim samochodem, ale tylko jedną rundę, którą będę musiał sfinansować z mojego domowego budżetu. Ale jestem dobrej myśli - mam nadzieję, że zima mnie zaskoczy i pojawi się jakaś szansa na pełny cykl GSMP 2008!

PAWEŁ BORYS: - Oj, długo nie zapomnę tych zawodów! Jeszcze przed wyjazdem były ogromne problemy z samochodem i walka z czasem i sprzętem do późnych godzin nocnych. Około 2.00 w nocy powoli traciłem nadzieję, że w ogóle wystartuję na Górze Św. Anny, ale jednak się udało. Samochód na lawetę i nad ranem byłem na miejscu a na sen już nie starczyło czasu. Wszystkie sobotnie podjazdy to była walka ze zmęczeniem, w efekcie czasy gorsze w porównaniu z rokiem ubiegłym o 3-4 sekundy. W podjazdach wyścigowych starałem się jak najszybciej pojechać - pierwszy podjazd przegrałem o 0,6 s, w drugim już byłem lepszy od Michała ale niestety ZABRAKŁO 0,01 SEKUNDY! Michał wygrał a ja wiedziałem, że w niedzielę musiałby zdarzyć się cud bym wywalczył tytuł Mistrza. Oczywiście cud się nie zdarzył i wygrana w niedzielę nic nie zmieniła. Z 16 eliminacji wygrałem 9 i 7 razy byłem drugi, więc ciężko się pogodzić z tym, że tytuł przegrałem o tak niewiele.

Ogólnie jeśli podliczyć cały sezon, sam nawet nie myślałem, że będzie tak dobrze. Na zawody przyjeżdżałem bez mechaników, bez żadnej części zapasowej i startując w klasie o praktycznie nieograniczonej liczbie przeróbek, seryjnym samochodem ukończyłem wszystkie eliminacje na podium a na koniec sezonu zająłem 11 miejsce w grupie E1 i 19 miejsce w generalce na ponad 120 sklasyfikowanych kierowców. Serdecznie gratuluję Michałowi wywalczenia tytułu mistrzowskiego, jak również Darkowi Łuczyńskiemu tytułu II wicemistrza. Dziękuję Zarządowi Automobilklubu Rzemieślnik za pomoc w sezonie, Marcinowi Kiwakowi i Olkowi Michałowskiemu za cenne wskazówki i rady, wszystkim kibicom za liczne odwiedzanie tras wyścigów i Organizatorom za przeprowadzenie wszystkich zaplanowanych rund GSMP.

TOMASZ STROZIK: - Jest to bardzo miłe uczucie zdobyć w jednym sezonie dwa tytuły Mistrza Polski. Po ubiegłorocznych, bardzo pechowych startach, do tegorocznych występów podszedłem jednak z pewną rezerwą. Liczyłem na to, że samochód przestanie być awaryjny i tak też się stało. Ukoronowaniem tegorocznym występów był wyścig na Św. Annie. Wynik z pierwszego dnia zawodów był dla mnie zaskoczeniem. W tym sezonie najszybsze samochody z mojej klasy plasowały się w okolicach 20 miejsca. 14 lokata w klasyfikacji generalnej XV rundy GSMP była miłą niespodzianką, tym bardziej, że specyfika tej trasy nie odpowiadała zbytnio mojemu Fiatowi CC. Na ten dobry wynik wpłynęła mobilizacja i to, iż przed tą rundą szanse na tytuł mistrzowski w klasie E1-1150 miało jeszcze trzech kierowców. Zwycięstwo w sobotę przypieczętowało moje tegoroczne zwycięstwo w klasie. Drugi dzień nie był już tak udany i nie ukończyłem zawodów. Nie rozebraliśmy jeszcze silnika, ale wszystko wskazuje na to, że w moim Cinquecento umarła pompa paliwa. Za ten sezon chciałbym podziękować wszystkim, którzy przyczynili się do moich zwycięstw. Dziękuję przede wszystkim Arturowi Ryzińskiemu za pomoc w strojeniu elektroniki oraz Lechowi Świątkowi za wsparcie techniczne.

MARIUSZ KRÓLIKOWSKI: - Z wyniku uzyskanego na Górze Św Anny powinienem być zadowolony - i tak jest. Z drugiej strony mam jednak mały niedosyt, ponieważ chciałem wygrać te zawody. Gratuluję Tomaszowi Mikołajczykowi, który w ten weekend pojechał wyśmienicie i nie pozostawił nam żadnych szans. Myślę, że za rok, jak już bardziej będę znał tę trasę to powalczę o zwycięstwo. Toyota na tej dziurawej trasie spisywała się bardzo dobrze i nie miałem żadnego problemu z jej prowadzeniem. Wyścigi górskie w przeciwieństwie do rallycrossu pozwoliły mi poznać prawdziwe możliwości tego samochodu. Myślę, że w przyszłym roku będzie jeszcze lepiej. Muszę przyznać, że wyścigi górskie bardzo przypadły mi do gustu, aczkolwiek o rallycrossie nie zapominam. Teraz czas na przygotowanie się do startu w Barbórce Warszawskiej, w której będę się chciał pokazać z bardzo dobrej strony.

RAFAŁ PŁATEK: - Sobotnią rundę GSMP rozpocząłem niestety od dwóch błędów na pierwszym podjeździe wyścigowym, stąd tylko trzeci czas. Drugi podjazd pojechałem już znacznie lepiej, choć gdy oglądam onboard widzę, że ciągle było sporo zapasu. Mimo to uzyskałem czas 2.05,754, który jest 4 sekundy lepszy niż przed rokiem. Jest również o dwie sekundy lepszy niż czas zeszłorocznego zwycięzcy w HS. Taki wynik bardzo mi odpowiadał, ale bardzo chciałem zejść na 2.04 kolejnego dnia. Myślę, że gdyby nie pogoda, mogło mi się to udać.

Już na podjeździe zapoznawczym zakończył się mój udział w XVI rundzie GSMP. Wyjeżdżając z "polanki" złapałem "rybę" i nie udało mi się uratować przed uderzeniem w betonową barierkę, na którą wskoczyłem tyłem i zatrzymałem się szczęśliwie, zamiast lecieć dalej w krzaki. Najbardziej pechowe w tym zdarzeniu jest jednak to, że tego dnia, na tym właśnie zakręcie stała, oglądając wyścigi po raz pierwszy, moja żona. Samochód za bardzo nie ucierpiał, ale uszkodzenia były na tyle duże, że nie było sensu kontynuować jazdy. Skrzywieniu uległa tylna belka, wskutek czego geometria całego tylnego zawieszenia została przestawiona.

Według moich wyliczeń, w sobotę zapewniłem sobie tytuł II Wicemistrza Polski w grupie HS. Jest to co prawda powtórzenie zeszłorocznego wyniku, ale tytuł ten ma dla mnie dużo większe znacznie, gdyż rywalizacja w tym roku była na dużo wyższym poziomie. Gratuluję zwycięzcom i przegranym. Fajnie było się z Wami ścigać. Chciałbym powtórzyć to w przyszłym roku, ale rezygnuję z udziału w GSMP '08 i wieszam kask na hak. Nie stać mnie na dalsze finansowanie startów całkowicie z własnej kieszeni. Będę szukał wsparcia finansowego przez okres zimowy i mam nadzieję, że coś z tego wyjdzie, ale nie spodziewam się żadnych rewelacji... Na pewno będę z Wami, ale być może tylko już jako kibic.

Podziękowania dla Bzyqa, Marcina Nowaka i Pawła Borysa za pomoc w reanimacji Alfy po wypadku. Dziękuję za wsparcie www.maxxsport.pl i www.creamsoft.com

PAWEŁ ZUBEK: - Choć wyścig na Górze Świętej Anny bardzo lubię, to niestety mój debiut na tej trasie mógłby być nieco lepszy. W sobotę na drugim podjeździe nieco mnie poniosło, najechałem zbyt szybko na jeden z zakrętów i ani się obejrzałem, jak wykręciłem bąka. Przy okazji trafiłem niewielkie drzewko i skończyło się na kilkunastu sekundach straty, pękniętym zderzaku i ostatecznie 10-tej pozycji. W niedzielę było nieco lepiej, bo byłem 6-ty. Pech jednak mnie nie opuścił. Dały znać o sobie problemy z Korczyny. Silnik nie jechał tak jak powinien - to chyba komputer. Przed wyścigiem przejrzeliśmy dokładnie wszystko, więc najprawdopodobniej to właśnie to. Gdy pada deszcz i jest wilgotno, przypominają o sobie problemy z elektroniką, dlatego też podjazdy wyścigowe pojechałem spokojnie, na dojechanie. Nie było sensu przesadzać, trasa była mokra, na drodze oprócz wody było też sporo ziemi a do stracenia pozycja na podium, więc sprawa była jasna.

Z całego sezonu jestem bardzo zadowolony. Nikt - ze mną na czele, nie spodziewał się, że tak to się skończy. Miała być tylko nauka i dlatego auto nie było doinwestowane. Tymczasem sytuacja ułożyła się tak, że znalazłem się na podium przejeżdżając wszystkie eliminacje. Teraz czas na podsumowanie i powoli na przygotowania do przyszłego sezonu. Przed nami mnóstwo pracy. Mechanicy muszą skupić się na samochodzie a ja nad tym, by być jeszcze szybszym. Na koniec ogromne podziękowania dla całego zespołu - Przemka, Tomka, Luisa, Cichego i oczywiście dla Pawła Dytko, bez którego pomocy nie byłoby tak różowo. Specjalne podziękowania dla rodziny i kibiców.

Poprzedni artykuł Kochański na podium w Austria F3 Trophy
Następny artykuł Wnioski przed Dubajem

Najciekawsze komentarze

Zarejestruj się za darmo

  • Szybki dostęp do ulubionych artykułów

  • Zarządzanie powiadomieniami o najświeższych wiadomościach i ulubionych kierowcach

  • Wyraź swoją opinię poprzez komentowanie artykułów

Motorsport prime

Poznaj kontent premium
Zasubskrybuj

Edycja

Polska Polska
Filtry