Zasubskrybuj

Zarejestruj się za darmo

  • Szybki dostęp do ulubionych artykułów

  • Zarządzanie powiadomieniami o najświeższych wiadomościach i ulubionych kierowcach

  • Wyraź swoją opinię poprzez komentowanie artykułów

Motorsport prime

Poznaj kontent premium
Zasubskrybuj

Edycja

Polska Polska

Wypowiedzi po Pieszczanach

KAROLINA CZAPKA: - Należę raczej do osób, którym zazwyczaj towarzyszy uśmiech na twarzy, więc wyjeżdżam z Pieszczan w dobrym nastroju.

Z niedzielnego wyścigu jestem bardzo zadowolona, bo dobrze mi się jechało i robiłam coraz lepsze czasy. Do tego samochód był perfekcyjnie ustawiony, dzięki czemu cel został osiągnięty i walczę jeszcze o tytuł w klasie. Wyprzedziłam Adama, więc przywiozę ze sobą do Polski kolejne punkty. W sobotę mieliśmy trochę pecha. Sytuacja, która zaistniała na torze, w ogóle nie powinna mieć miejsca, ponieważ niepotrzebnie wdaliśmy się z Mariuszem w walkę. Wyciągnęliśmy jednak z tego wnioski. Moi wspaniali mechanicy stanęli na wysokości zadania i na niedzielę samochód został przygotowany idealnie, z czego jestem bardzo zadowolona. Sezon się jeszcze nie skończył i choć mam trochę punktów do odrobienia, to nauczona zeszłorocznym doświadczeniem wiem, że ostateczna decyzja zapada dopiero po zakończeniu ostatniego wyścigu. Sporo jeszcze przed nami, los jest nieprzewidywalny. Na pewno będę walczyć do końca, nie należę do osób, które się poddają i załamują ręce. Jestem optymistką, będę jechała swoje, a co z tego wyjdzie - zobaczymy. Zeszłoroczne zawody w Pieszczanach wyglądały nieco inaczej i były chyba lepiej przygotowane. Z tego co pamiętam, pierwsza szykana powrotna była troszeczkę ciaśniejsza i trzeba było tam bardziej zwolnić. To jest bardzo specyficzny tor, który raczej nie podoba się zawodnikom. Wielu z nich uważa, że nie powinny się tutaj odbywać zawody, ale prawda jest taka, że ten obiekt jest bardzo wymagający. To są wyścigi i za każdym razem trzeba próbować swoich możliwości. Jest to tor o nietypowej specyfice, który wymaga zupełnie innych umiejętności. Myślę, że taka różnorodność w sezonie jest pozytywna i wydaje mi się, że tor w Pieszczanach jest znacznie bezpieczniejszy niż ten w Kielcach.

MARCIN PRZYBYSZEWSKI: - W kwalifikacjach za bardzo opóźniłem hamowanie i w efekcie uderzyłem w Macieja Ostoję-Chyżyńskiego. Dla obu z nas skończyło się to zdemolowanymi samochodami. Pojechałem co prawda dalej, ale bez szans na dobry czas, ponieważ cee'd przerywał i nie miałem wspomagania. Maciek natomiast nie mógł już kontynuować jazdy. Przez to zdarzenie zajęliśmy dwa ostatnie miejsca w czasówce. W wyścigu nie liczyłem na znaczną poprawę swojej pozycji. Na torze w Pieszczanach praktycznie nie ma miejsc, gdzie można bezpiecznie wyprzedzać rywali. Realnie liczyłem na pierwszą siódemkę po dwóch biegach. W pierwszym wyścigu miałem bardzo kiepski start, złapałem się za Maćka Ostoję-Chyżyńskiego, który idealnie torował drogę pomiędzy innymi zawodnikami. Później systematycznie wyprzedzałem kolejnych rywali aż do wskoczenia na szóstą pozycję, gdzie jechałem za Marcinem Gładyszem i Andrzejem Gasenko. Na ostatnim okrążeniu Marcin z Andrzejem wykonali niesamowity manewr, dzięki któremu awansowałem o kolejne dwa miejsca. W drugim biegu było już zdecydowanie spokojniej, choć wyprzedził mnie Marcin Gładysz i musiałem skupić na nim całą swoją uwagę. Wyprzedzenie tego doświadczonego zawodnika zajęło mi to tak dużo czasu, że nie miałem już szans na dogonienie Kamila Raczkowskiego.

Tor w Pieszczanach zdecydowanie przypadł mi do gustu, aczkolwiek rzeczywiście jest bardzo niebezpieczny. Tu się jedzie albo powoli i ostrożnie, albo szybko i bardzo ryzykuje, przez co można wylądować w szpitalu. Mimo to bardzo podoba mi się ten obiekt i chciałbym, aby odbywały się tu polskie wyścigi, szczególnie, że dobrze mi na nim idzie. Biorąc jednak pod uwagę to, co się stało podczas wyścigu Picanto, należałoby przemyśleć kwestię czy niedoświadczeni zawodnicy powinni tu startować. Jeśli chodzi o podsumowanie całych zawodów, to generalnie jestem zachwycony - jak zawsze. Pierwsza dwójka pucharu powoli staje się nieosiągalna, więc będę raczej walczył o utrzymanie trzeciego miejsca w klasyfikacji. Jeżeli Łukasz Błaszkowski i Kamil Raczkowski będą nadal prezentować taką formę, jak dotychczas, to będzie bardzo ciężko ich dogonić.

ŁUKASZ BŁASZKOWSKI: - Perfekcyjnie przygotowane auto - tu dzięki wielkie moim mechanikom i sponsorom - dobra moja jazda i błędy kolegów przyniosły mi sukces. To był naprawdę trudny weekend, najmniejszy błąd mógł spowodować rozbicie samochodu i wykluczenie z walki. W pierwszym wyścigu przez cały czas broniłem się przed atakującym Rafałem Grzesińskim, w drugim on bardzo dobrze wystartował, ale popełnił błąd na szykanie i odskoczyłem od reszty kolegów. Jechałem swoim tempem starając się nie popełnić błędu i te założenia zrealizowałem.

KAMIL RACZKOWSKI: - Uszkodzenie samochodu w treningach spowodowało, że jechało mi się gorzej niż chciałem. W sumie bilans rundy jest udany, chociaż straciłem prowadzenie, to drugie i trzecie miejsca w wyścigach na nieznanym i niebezpiecznym torze uważam za dobry wynik. Za dwa tygodnie jedziemy w Poznaniu, na przygotowanie auta mamy niewiele czasu, ale damy radę.

RAFAŁ GRZESIŃSKI: - W pierwszym wyścigu walczyliśmy z Łukaszem, starałem się go wyprzedzić, ale zawsze dobrze się bronił. W drugim dobrze wystartowałem, na pierwszej szykanie trąciłem barierę, trochę się wystraszyłem, bo straciłem geometrię. Kiedy wyprzedzili mnie wszyscy rywale, to ogarnęła mnie jakaś sportowa pasja i goniłem powyżej limitu. Dojechałem na szóstym miejscu. Super przygotowane auto, chłopaki, dziękuję!

ZBIGNIEW ŁACISZ: - Udał mi się start i po błędzie Maćka (Kopańskiego) w czołówce bezpiecznie wjechałem w szykanę. Raz jeszcze był krytyczny moment - walczyłem z Marcinem Ułasewiczem, on popełnił drobny błąd i dosłownie na milimetry zmieściłem się między jego zderzakiem, a betonową barierą. Pod koniec dojechałem do Wojtka Herbana, ale musiałem zrezygnować z planowanego ataku, bo kończyliśmy wyścig za samochodem bezpieczeństwa. To, co działo się na pierwszej i drugiej szykanie po starcie do drugiego wyścigu, widziałem w lusterkach. Po przerwaniu wyścigu bałem się naprawdę złych wieści. Szczęśliwie skończyło się jedynie zniszczeniem aut.

ALEKSANDRA FURGAŁ: - W wyścigu jechałam zgodnie z planem, chociaż betonowe bariery mocno mnie straszyły. Jazdą w pierwszym wyścigu pokazałam, że wbrew opiniom dziewczyny mogą walczyć o czołowe miejsca. Piąte miejsce w tym wyścigu uważam za sukces. Drugi wyścig rozpoczął się okropnie. Ułasewicz wyleciał w powietrze i spadł na tył mojego samochodu. Moje Picanto zaczęło jechać „rybą”, kontrowałam jak mogłam, ale dziwił mnie przeciąg w samochodzie - okazało się, że z tyłu nie mam szyb. Dobrze, że nikomu nic się nie stało.

Poprzedni artykuł Mosport w rękach Audi
Następny artykuł Sukces Adama Gładysza na Słowacji

Najciekawsze komentarze

Zarejestruj się za darmo

  • Szybki dostęp do ulubionych artykułów

  • Zarządzanie powiadomieniami o najświeższych wiadomościach i ulubionych kierowcach

  • Wyraź swoją opinię poprzez komentowanie artykułów

Motorsport prime

Poznaj kontent premium
Zasubskrybuj

Edycja

Polska Polska
Filtry