DRS nadal jest potrzebny

Max Verstappen przyznał, że jego problemy podczas Grand Prix Hiszpanii pokazują, że pomimo rewolucji technicznej mającej ułatwiać wyprzedzanie, system DRS nadal jest potrzebny w Formule 1.

Max Verstappen, Red Bull Racing RB18, battles with George Russell, Mercedes W13

Jednym z celów tegorocznej rewolucji technicznej było sprawienie, by samochody mogły łatwiej podążać za sobą. Aby to osiągnąć istotnie zmieniono koncepcję budowy bolidów. Siła docisku w dużym stopniu jest teraz generowana przez podłogę. Uproszczona aerodynamika generuje mniej tzw. brudnego powietrza.

Dotychczasowe siedem rozegranych wyścigów pokazało, że podążanie za rywalem faktycznie jest łatwiejsze, jednak by przeprowadzić skuteczny manewr wyprzedzania, system DRS wciąż wydaje się niezbędny.

Verstappen, w którego RB18 podczas weekendu w Barcelonie DRS nie działał prawidłowo, stwierdził, że bez omawianego systemu wyścigi przypominałyby procesję.

- Cóż, jeśli nie byłoby tego w samochodzie, po prostu utworzylibyśmy pociąg. Myślę, że pokazałem, iż może to być bardzo frustrujące - nawiązał Verstappen do swoich problemów z uporaniem się z Georgem Russellem podczas rywalizacji w Hiszpanii.

Mistrz świata dodał, że zredukowany opór tegorocznych samochodów sprawia, że efekt strugi aerodynamicznej jest mniejszy, co dodatkowo podkreśla potrzebę wspomagania się DRS.

- Możemy podążać za kimś nieco łatwiej, ale kiedy już jesteśmy z tyłu, opór jest mniejszy. Nie ma takiego efektu strugi, jak na przykład rok temu. I nadal potrzebny jest DRS, by mieć szansę na atak w zakręcie numer 1.

W Red Bullu przyznali, że kłopoty z DRS sprawili sobie na własne życzenie. W Milton Keynes panuje przekonanie, iż problem został rozwiązany, choć prawdziwym testem będzie nadchodzące Grand Prix Azerbejdżanu na ulicznym torze w Baku.

Czytaj również:
akcje
komentarze

Baku testem sprawności DRS

Koniec sagi „zielonego Red Bulla”

Zaprenumeruj