Zasubskrybuj

Zarejestruj się za darmo

  • Szybki dostęp do ulubionych artykułów

  • Zarządzanie powiadomieniami o najświeższych wiadomościach i ulubionych kierowcach

  • Wyraź swoją opinię poprzez komentowanie artykułów

Motorsport prime

Poznaj kontent premium
Zasubskrybuj

Edycja

Polska Polska

Fernandes chciał trzy razy więcej

Podczas lunchu zorganizowanego przez Group Lotus dla mediów w londyńskim RAC Club, prezes Dany Bahar oświadczył, że przed podpisaniem kontraktu z Genii Capital usiłował kupić akcje zespołu Tony'ego Fernandesa.

Cena była jednak trzykrotnie wyższa, niż w przypadku Renault F1 Teamu.

- Wiele razy padło pytanie, dlaczego nie znaleźliśmy przyjacielskiego rozwiązania z Tonym Fernandesem? No cóż, próbowaliśmy - powiedział Bahar. - Pozwólcie, że powiem tylko tyle - jeżeli propozycje drugiej strony są tak śmiechu warte i absurdalne, wówczas nie ma sensu kontynuowanie rozmów. A jeżeli możesz związać się z zespołem z czołowej piątki za około jedną trzecią kosztów, jakich żąda druga strona, wówczas ma to sens.

Nie mamy takich zasobów finansowych i nie mamy czasu, żeby inwestować w nowy team, który naprawdę zasługuje na szacunek. Ale kupienie akcji doświadczonego zespołu, który jest dobrze finansowany, posiada właściwych partnerów, stanowiło bardziej konserwatywne podejście. My chcemy walczyć na czele pola startowego. To nie jest przejaw braku szacunku dla nikogo. Mamy przed sobą bardzo ambitny plan, nie chcemy tracić czasu i musimy wspierać w F1 naszą markę.

Gdyby cena była właściwa i pewne warunki bardziej realistyczne, wówczas sądzę, że połączenie się z zespołem Fernandesa stanowiłoby właściwe rozwiązanie. Nie obawialiśmy się partnerstwa z panem Fernandesem, ale Lotus prowadzi interesy tylko w jeden sposób - będąc zaangażowanym, a nie jedynie umieszczając logo na samochodzie. Musimy być zaangażowani w zarządzanie teamem, musimy wspólnie podejmować decyzje. Musimy również wspólnie finansować zespół, ale nie może być tak, że traktuje się nas wyłącznie jako sponsora. My płacimy rachunki, a wszystko jest prowadzone przez kogoś innego. Tego nigdy nie zrobimy.

Jeżeli potrwa to rok, czy dwa nim przejmiemy kontrolę, wówczas weźmiemy to pod uwagę, o ile nasza marka będzie właściwie zaprezentowana i uzyskamy maksymalne korzyści handlowe z naszego wsparcia. Nie chodziło tylko o cenę. Było wiele innych czynników, które sprawiły, że nie mogliśmy dobić interesu.

Fot. Team Lotus

Poprzedni artykuł Starania o trzeci bolid
Następny artykuł To nie Proton wybierze kierowcę

Najciekawsze komentarze

Zarejestruj się za darmo

  • Szybki dostęp do ulubionych artykułów

  • Zarządzanie powiadomieniami o najświeższych wiadomościach i ulubionych kierowcach

  • Wyraź swoją opinię poprzez komentowanie artykułów

Motorsport prime

Poznaj kontent premium
Zasubskrybuj

Edycja

Polska Polska
Filtry