Zasubskrybuj

Zarejestruj się za darmo

  • Szybki dostęp do ulubionych artykułów

  • Zarządzanie powiadomieniami o najświeższych wiadomościach i ulubionych kierowcach

  • Wyraź swoją opinię poprzez komentowanie artykułów

Motorsport prime

Poznaj kontent premium
Zasubskrybuj

Edycja

Polska Polska

Formuła 1 w Ameryce Północnej.

Przez najbliższe dwa weekendy kierowcy Formuły 1 będą się ścigać na kontynencie północnoamerykańskim – najpierw w Kanadzie na torze imienia Gillesa Villeneuve’a położonym na wyspie Notre-Dam w Montrealu, a tydzień później na słynnym torze Indianapolis Motor Speedway w Stanach Zjednoczonych.

Będą to eliminacje numer 8 i 9, które zakończą pierwszą połowę sezonu 2004. Faworytem obu wyścigów będzie oczywiście Michael Schumacher, który w tym roku jest wyjątkowo trudny do pobicia. Niemiec wygrał sześć z siedmiu rozegranych wyścigów, tylko raz nie dojeżdżając do mety po kolizji z Juanem Pablo Montoyą w Monako.

Konkurenci nie zamierzają się jednak poddać i starają się jak mogą, żeby choć trochę zmniejszyć deficyt do teamu Ferrari. W tym roku na czele pościgu stoją zespoły Renault oraz BAR-Honda. W Monako wygrał Jarno Trulli właśnie w Renault, które zajmuje w punktacji konstruktorów drugie miejsce (61 pkt.). Trzeci jest BAR (56 pkt.), a zawodnik tej stajni – Jenson Button – jest najwyżej sklasyfikowanym kierowcą spoza Ferrari. Ma on 38 punktów – o 2 więcej niż Trulli. Warto dodać, że Button już pięć razy stawał na podium, choć przed tym sezonem nigdy go tam nie widziano.

Na torze imienia Gillesa Villeneuve’a, gdzie długie królują proste przedzielone szykanami, ogromne znaczenie ma moc silników oraz wytrzymałość hamulców. Kierowcy teamu BAR na pewno z radością przyjęli fakt, że w ich bolidach zostaną zamontowane nowe, nieco mocniejsze specyfikacje silników Hondy. „Poprawione silniki powinny nam dodatkowo pomóc na torze, gdzie moc jest tak istotna,” mówi Button. „Wiemy na pewno, ze będą szybsze, choć nie wiemy jeszcze o ile. Moim celem jest podium, choć z przyjemnością bym wygrał w tym wyścigu, gdyby nadarzyła się okazja.” Na podium liczy również Takuma Sato, który tak świetnie jechał na Nurburgringu do czasu kontaktu z Rubensem Barrichello i późniejszej awarii, która wykluczyła go z wyścigu. „Jestem pewien swego i bardzo chcę ponownie zaprezentować taką formę jak na Nurburgringu. Chcę zdobyć swoje pierwsze podium,” powiedział Japończyk.

Zespół Renault legitymuje się w tym roku świetną niezawodnością. Podobnie jak w Ferrari – jeden kierowca ukończył wszystkie wyścigi, a drugi nie finiszował tylko raz. Co ciekawe – tak samo jak w przypadku Ferrari - miało to miejsce w Monako, gdzie Fernando Alonso – tak samo jak Michael Schumacher – rozbił się w tunelu. Alonso i Trulli też będą dysponowali nieco usprawnionym silnikiem. Poza tym, jak mówi Hiszpan - „nasz samochód dobrze się trzyma na wolnych zakrętach i świetnie się zachowuje przy hamowaniu, a to są dwie bardzo ważne rzeczy w Montrealu.” Zadanie zawodników Renault jest jasne: „Będziemy walczyć o miejsca na podium w celu utrzymania pozycji w mistrzostwach.”

Jeśli jednak Ferrari nadal będzie w swojej świetnej formie, a nic nie zapowiada żeby tak miało nie być, to dla konkurencji pozostanie do wzięcia tylko jeden – ten najniższy stopień podium. „W zeszłym roku musieliśmy przezwyciężyć parę problemów, ale zrobiliśmy co do nas należało. Sądzę, że w tym roku pójdzie nam jeszcze lepiej. Zespół BAR powinien sobie tutaj też dobrze radzić, gdyż Montreal jest podobny do Imoli, gdzie team ten pokazał swój potencjał. Uważam, że będzie przyjemnie. To będzie wyrównany wyścig,” powiedział Michale Schumacher, który triumfował w Kanadzie przed rokiem.

Za mistrzem świata przyjechali wtedy dwaj kierowcy Williamsa-BMW – Ralf Schumacher i Juan Pablo Montoya. Tegoroczne wyniki tego zespołu nie są jednak zbyt dobre i gdyby udało się dojechać na podium, to byłby naprawdę świetny wynik. Ta sztuka udała się jak na razie tylko dwukrotnie Montoi – w Sepang (p2) i na Imoli (p3). Młodszy z braci Schumacherów widzi jednak jakieś światełko w tunelu: „Po testach na Silverstone i Monzy jestem przekonany, że zrobiliśmy krok na przód, choć trudno powiedzieć jak duży zanim pojawimy się w Montrealu.”

McLaren-Mercedes, który przeżywa jeden z najgorszych sezonów w historii chwalił się ostatnio nową wersją swojego bolidu, ale jego debiut zapowiedział dopiero na wyścig we Francji – pierwszy po wizycie w Ameryce. Według Davida Coultharda, nie jest to dobra decyzja: „Mając tak ogromne problemy, wprowadzenie zmodernizowanego bolidu nie niesie ze sobą wielkiego ryzyka, bo w starej wersji i tak nie możemy ukończyć wyścigu.” Słowa Szkota wyraźnie oddają frustrację, jaką członkowie teamu z Woking muszą teraz przeżywać.

Podczas niedzielnego Grand Prix Kanady, w którym pierwszy raz od 1996 roku zabraknie Kanadyjczyka, kierowcy będą musieli pokonać 70 okrążeń toru imienia Gillesa Villeneuve’a, z których każde będzie liczyło 4,361 km. W sumie da to 305,270 ciężkich kilometrów zarówno dla silników, jak i hamulców, które zostaną tu poddane najcięższej próbie w całym sezonie. Miejmy tylko nadzieję, że nie dojdzie przez to do żadnych niebezpiecznych sytuacji, bo jak twierdzi dyrektor techniczny McLarena – Adrian Newey – w tej chwili hamulce bolidów Formuły 1 są wykorzystywane do ich granic możliwości, a czasem te granice są przekraczane, co powoduje pęknięcia tarcz. To niepokojący problem, którego przyczyną są niesamowicie przyczepne opony i docisk aerodynamiczny. Oby niedzielny wyścig, który rozpocznie się o 18:30 naszego czasu dostarczył nam sporo emocji, ale tylko tych sportowych!

(LEH)

Poprzedni artykuł Nurburgring: Kolejny dublet Ferrari.
Następny artykuł Schumacher na bandzie w Montrealu.

Najciekawsze komentarze

Zarejestruj się za darmo

  • Szybki dostęp do ulubionych artykułów

  • Zarządzanie powiadomieniami o najświeższych wiadomościach i ulubionych kierowcach

  • Wyraź swoją opinię poprzez komentowanie artykułów

Motorsport prime

Poznaj kontent premium
Zasubskrybuj

Edycja

Polska Polska
Filtry