Mówią po Singapurze
FERNANDO ALONSO: - Nadal jest bardzo ciasno w czołówce.
Każdy z pięciu pretendentów ma mniej więcej, te same szanse. Mark uzyskał trochę przewagi i może sobie pozwolić na zły weekend. Co do pozostałych, musimy go dogonić, jeżeli się uda. Zrobimy co się da, jednak nie wiemy czy to wystarczy do zdobycia tytułu w Abu Zabi. Możecie jednak być pewni, że będziemy walczyć aż do końca. W tych czterech wyścigach, każdy z nas może wygrać dwa lub trzy pod rząd i znaleźć się w dobrej sytuacji, ale jeżeli popełnisz błąd, wypadasz z gry. Musimy utrzymać koncentrację - mam nadzieję, że w Japonii będzie równie dobrze. Tu było bardzo trudno. Wiedzieliśmy o tym już przed przyjazdem. Wiemy, że Singapur jest fizycznie najcięższym wyścigiem w tym sezonie. Dwie godziny ścigania się przy dużej wilgotności na ulicznym torze. Za kierownicą było ciężko. To zwycięstwo wiele dla mnie znaczy. Singapur to wyjątkowy tor i potwierdziło się, że samochód dobrze pracuje. Dzięki temu zwycięstwu pozostałem w walce o mistrzostwo. Mamy jeszcze cztery wyścigi. Możemy być konkurencyjni na każdym torze. W fabryce i w teamie wykonano wspaniałą pracę. Przez cały czas mogłem wykorzystywać w stu procentach potencjał samochodu. Forza Ferrari!
SEBASTIAN VETTEL: - Wykonałem dobry start. W przeszłości niesłusznie nas krytykowano, zatem dobrze, że tu, na ulicznym torze ustawienia samochodu były właściwe i obydwaj z Markiem zaliczyliśmy udany start. Starałem się zmusić Alonso do błędu, ale on go nie popełnił. Tutaj trudno się wyprzedza i taki manewr byłby zbyt ryzykowny. Zdobyliśmy dużo punktów. Najważniejsze, że samochód był konkurencyjny przez cały weekend. Wczoraj trochę mi zabrakło i przypuszczalnie tego samego zabrakło dzisiaj. Sytuacja w mistrzostwach świata pozostaje otwarta.
Łatwo można było wpaść w panikę martwiąc się tym, ile czasu stracę jadąc za chłopakami. Lewis z pewnością znajdował się trochę przede mną, sytuacja była jednak podobna do tej z poprzedniego wyścigu, z Felipe i Lewisem. Felipe przypuszczalnie nie wiedział, że on tam jest. Lewis jechał dosyć daleko za nim. Czasem takie coś może się zdarzyć. Obydwaj hamowaliśmy w limicie i z pewnością było ciasno. Uderzenie nie było mocne, jednak chyba wystarczające, żeby wyeliminować nas obu z wyścigu. Na szczęście mogłem jechać dalej. Fot. Mark Thompson / Getty Images.
Nadal nie wiem dokładnie, jak doszło do kolizji z Markiem. Z mojego punktu widzenia, on popełnił błąd i ugrzązł za dublowanym, zatem mogłem go zaatakować. Na zakręcie 7 znajdowałem się od zewnętrznej, a on był tuż za mną, w moim ślepym polu. Sądziłem, że jestem wystarczająco przed nim. Zahamowałem, skręciłem i starałem się pozostawić mu wystarczająco dużo miejsca po wewnętrznej. Następne co się wydarzyło, to zostałem stuknięty i rozwaliło mi oponę. No i tyle... Jak mówią, takie są wyścigi. Fot. McLaren.
Udostępnij lub zapisz ten artykuł
Najciekawsze komentarze
Subskrybuj i uzyskaj dostęp do Motorsport.com za pomocą blokera reklam.
Od Formuły 1 po MotoGP relacjonujemy prosto z padoku, ponieważ kochamy nasz sport, tak jak Ty. Aby móc nadal dostarczać nasze fachowe dziennikarstwo, nasza strona korzysta z reklam. Mimo to chcemy dać Ci możliwość korzystania z witryny wolnej od reklam i nadal używać ad-blockera.