Rekonesans w Bahrajnie

W informacji prasowej Bahrain International Circuit zacytował wypowiedzi z tego raportu.- Istnieje potrzeba zapewnienia bezpieczeństwa na torze i bezpieczeństwa dla teamów. Oni to robią i czują się bardzo komfortowo w tym temacie. Jeżeli będą protesty, to ograniczą się do spokojnych - być może zobaczycie parę transparentów i kilka płonących opon, ale gospodarze wyścigu nie oczekują niczego więcej. Wyjechaliśmy z Bahrajnu bardziej przekonani, że wszystko jest pod kontrolą. Szczerze mówią, gdyby nie kilku policjantów więcej, nie zauważylibyśmy żadnej różnicy w porównaniu z naszą wizytą w ubiegłym roku.Lotus F1 również wydał komunikat stwierdzając, że BIC nie miał prawa cytować pracowników zespołu, ponieważ raport był tajny i stanowił wewnętrzną sprawę.- Ostatnio pojawiły się spekulacje w mediach mówiące o tym, że teamy mogą domagać się odwołania Grand Prix Bahrajnu - powiedział rzecznik FOTA, Olivier Weingarten. - To nie byłoby możliwe. Teamy nie mogą odwołać Grand Prix. Ścigamy się w międzynarodowej serii, noszącej nazwę FIA Formula 1 World Championship, a zatem to FIA kieruje tymi sprawami.

Bernie Ecclestone telefonował do dr Ala'a'y Shehabi, znanej bahrańskiej dziennikarki i aktywistki. Zaproponował zorganizowanie konferencji prasowej w trakcie Grand Prix, na której opozycjoniści mogliby przedstawić sytuację w Bahrajnie.

- Rozmawiałem z panem Todtem - oświadczył Ecclestone. - Utrzymujemy stały kontakt i on leci do Chin. Porozmawiamy tam i spotkamy się z zespołami. Nie możemy kazać im jechać do Bahrajnu, choć jeżeli tego nie zrobią, wówczas złamią kontrakty z nami. To jednak w niczym nie pomoże.

Fot. BIC