Zasubskrybuj

Zarejestruj się za darmo

  • Szybki dostęp do ulubionych artykułów

  • Zarządzanie powiadomieniami o najświeższych wiadomościach i ulubionych kierowcach

  • Wyraź swoją opinię poprzez komentowanie artykułów

Motorsport prime

Poznaj kontent premium
Zasubskrybuj

Edycja

Polska Polska

Zakończenie bajki

Samolot British Airways, którym Jenson Button powinien polecieć do Londynu wczoraj wieczorem, miał kłopoty techniczne - i mistrz świata jednak pozostał w Sao Paulo, świętując zdobycie tytułu wraz z teamem, przyjaciółmi i rodziną.

Tym razem Jenson nie zabrał na wyścig narzeczonej, Jessiki Michibaty. Przed Interlagos oboje wypoczywali na Hawajach.

Jutro po południu, Button musi wystąpić w Bluewater Shopping Centre w Kent, na imprezie Virgin Media. Sytuację uratował Rubens Barrichello, udostępniając koledze z zespołu swój prywatny odrzutowiec. Dzisiaj rano mistrz ze świtą odlatuje z Sao Paulo.

FIA zorganizowała dla Jensona półgodzinną konferencję prasową na Autodromo Jose Carlos Pace. Frekwencja dziennikarzy była kiepska - o tej porze w Europie zamknięto już poniedziałkowe wydania gazet.

- Gdzie oni wszyscy są? - zaczął Jenson. - Jestem p... mistrzem świata!

- Czy możesz opisać swoje emocje?
- Czuję się tak, jakbym nadal się ścigał. To był pełny gaz, od kiedy wysiadłem z samochodu. Po prostu odczuwam ulgę i jestem ekstatyczny! Przez głowę przelatują mi wszystkie złe i dobre wspomnienia, nie tylko z tego roku, ale również z poprzednich lat w tym sporcie. W tym roku mieliśmy wielki początek sezonu, jednak ostatnie wyścigi były dla mnie dosyć stresujące. Miałem szybki samochód, lecz z powodu jakichś problemów wpadaliśmy w kłopoty w kwalifikacjach. Dla mnie była to bardzo trudna sytuacja, trochę dlatego, że cierpisz mentalnie, kiedy nie możesz wyciągnąć wszystkiego z samochodu. Poza tym czytałem za dużo gazet i magazynów, a tam były negatywne komentarze. W tym roku pisano o nas również wiele dobrego - i tak powinno pozostać.

To, co osiągnął zespół po zimie, jaką przeżyliśmy, było wyjątkowe. Chyba nie było jeszcze takiego sezonu w Formule 1. To wspaniale siedzieć tutaj jako mistrz świata - i osobiście uważam, że w pełni zasłużyłem na tytuł. Byłem najlepszy w przekroju 16 wyścigów, a o to chodzi w mistrzostwach świata. Mam tytuł, jestem mistrzem świata. Będę to sobie powtarzał przez całą noc, bo słyszałem, że mój lot został odwołany.

To był najlepszy wyścig, jaki zaliczyłem w życiu. Sprawiły to emocje, które przeżywałem, ale również zadanie do wykonania. Zrobiłem, co do mnie należało - i dlatego siedzę tutaj jako mistrz świata. Teraz cieszę się każdą chwilą. Ludzie wokół mnie bardzo mnie wspierali. Dotąd być może wyglądało na to, że nie zależy mi na tytule, ale po prostu starałem się zachować twarz. To świadczy o słabości, kiedy pokazujesz, że jesteś zraniony lub przeżywasz stres. Teraz mogę powiedzieć, że były to bardzo ciężkie miesiące i potrzebowałem ludzi, którzy mnie otaczali, szczególnie teamu, żeby walczyć o mistrzostwo.

- Na ile frustrująca była tak długa jazda za Kamuim Kobayashim?
- Ten facet jest szalony! Domyślam się, że to po prostu brak doświadczenia, ale on zmieniał tor jazdy w strefach hamowania i bardzo trudno było go wyprzedzić, o czym przekonał się Nakajima. Wszyscy inni jechali ostro, ale fair, tylko on był trochę szalony. Miałem dobrą prędkość maksymalną, ale w takim przypadku nie dysponujesz tak dużym dociążeniem, jak inni.

Musiałem walczyć z samochodem na ostatnich trzech zakrętach, żeby zbliżyć się na tyle, by móc zaatakować na zakręcie 1. Za każdym razem, kiedy przejeżdżałem zakręt 1, nigdy nie siedziałem mu na ogonie i w końcu musiałem później hamować. Możecie powiedzieć, że było to ryzykowne, ale jak tak nie sądzę. Wiedziałem, że w tym wyścigu muszę odebrać punkty Rubensowi, albo zbliżyć się do niego. Mark był bardzo szybki, Rubens jechał jako drugi i wiedziałem, że muszę być piąty. To stanowiło mój cel. Wyścig był zdumiewający - dla mnie prawdopodobnie najlepszy w karierze. Wprawdzie nie wygrałem, ale zrobiłem wszystko, co mogłem. Zdobyłem mistrzostwo świata przed ostatnią rundą. Ludzie pomyślą, że trwało to trochę długo, ale to jest F1 - w tym sporcie nie brakuje wspaniałych kierowców. Teamy i zawodnicy są bardzo konkurencyjni, dlatego tak trudno jest wygrać. Przez cały sezon widzieliśmy, że wiele różnych samochodów mogło wygrywać wyścigi i rywalizować o zwycięstwa. To był dla wszystkich trudny rok.

- Do drugiego pit stopu Rubensa jechaliście równo.
- Tak, Rubens był chyba czwarty, czy trzeci. Ja zajmowałem wówczas szóste miejsce - i to mi wystarczało. Rubens musiał zdobyć o cztery punkty więcej ode mnie. Wiedziałem, że mogę pozostać na szóstym miejscu, moje tempo było względnie dobre. Nie chciałem puścić Vettela, bo mam instynkt fightera. On zdołał mnie wyprzedzić, kiedy ugrzązłem za innym samochodem. Piąte miejsce to było wszystko, co mogłem dzisiaj osiągnąć, ale to wystarczyło.

- Wygląda na to, że miałeś różne podejście do ostatnich wyścigów. Co się zmieniło?
- Nie było żadnej różnicy w ostatnich paru wyścigach. Wyprzedzałem wtedy, kiedy musiałem, a tempo było dobre. Ostatnio nie mogłem sobie poradzić w kwalifikacjach. Nie wiem, o co chodzi, ale musimy się temu przyjrzeć. przed Abu Zabi. Nie chcę zostać pokonany w następnym wyścigu jako mistrz świata. Być może był to stres, albo po prostu nie złożyliśmy tego w całość. Myślę, że chyba to drugie.

- Kiedy obudziłeś się dzisiaj rano, czy szczerze myślałeś, że możesz tego dokonać?
- Tak było. Nie wiedziałem, co może zrobić Rubens, ale byłem pewny, że mogę powalczyć o piąte lub szóste miejsce. Przyjrzeliśmy się taktyce i analiza wykazała, że mogę być piąty lub szósty. Zrobiłem co mogłem, i położyłem się spać bardzo zadowolony. W kwalifikacjach naprawdę miałem kłopoty. Siedziałem w moim pomieszczeniu po Q2. Sądziłem, że kwalifikacje przebiegną bardzo dobrze, bo było mokro, a ja to lubię. Tymczasem zobaczyłem najgorszą rzecz, jaka mogła mi się przytrafić - mojego kolegę na pole position. Czułem się chory. Poszedłem jednak do chłopaków i wszyscy byli bardzo pozytywni. Pojechałem do hotelu z moim zespołem, było parę drinków i czułem się gotowy do akcji! Jest naprawdę trudno, kiedy musisz walczyć o mistrzostwo świata w kraju twojego rywala. To był wielki weekend!

- Możesz powiedzieć, czy w przyszłym roku będziesz bronił tytułu w Brawnie?
- Mam nadzieję, że będę się ścigał w F1, byłoby kiepsko, gdyby tak się nie stało. Nie podjąłem jeszcze żadnej decyzji. Zdobyłem mistrzostwo świata i może będę ścigał się gdzie indziej! Nie, chcę być w przyszłym roku z tym zespołem i nadal walczyć o zwycięstwa. Brawn może tego dokonać. Ci faceci nie są cudem jednego uderzenia. Mamy w teamie paru sensacyjnie utalentowanych ludzi. Być może nie jesteśmy tak dużym zespołem, jak inne, ale w przyszłym roku to będzie nasz atut, bo wszyscy muszą zmniejszyć zatrudnienie, a my mamy już właściwą liczbę ludzi. Pracowaliśmy nad tegorocznym samochodem, trwają jednak również prace nad nowym Brawnem. Nie prowadziłem dotąd poważnych rozmów z teamem na temat następnego roku. Chcieliśmy zdobyć te dwa tytuły. Teraz usiądziemy i będziemy dyskutować, kiedy zwalczę porannego kaca!

- Czy były chwile, kiedy sądziłeś, że ten dzień nigdy nie nadejdzie?
- Najcięższy dla mnie był drugi rok w F1. Po pierwszym sezonie to nie było miłe. W Williamsie fajnie się jeździło i osiągnęliśmy wspaniałe wyniki, ale tak naprawdę nie musiałem zbyt ciężko pracować. Ogólnie, byłem zbyt niedoświadczony i za młody. Potem stwierdziłem, że nie chodzi wyłącznie o szybką jazdę. Tylko tym nie można wygrywać wyścigów. Musisz pracować nad wieloma rzeczami. F1 musi się stać twoim życiem. W drugim roku startów nie wiedziałem, jak potoczy się moja kariera.

Drugi taki kryzys nadszedł w ubiegłym roku. Sezon był ciężki, nie mogliśmy poprawić samochodu. Zima była bardzo trudna. Nie współczujcie mi, bo wszystko dobrze się skończyło, ale nie było łatwo. Z pewnością dla teamu był to jeszcze cięższy okres. Nie wiedziałem, czy w tym roku będę startował w F1, taka jest prawda. Miałem kilka opcji, ale żadna nie była krokiem naprzód w karierze. Myślałem o roku przerwy, lecz wtedy o tobie zapominają. Cieszyłem się zatem, że udało nam się podstawić samochód na pola startowe w Australii - a teraz mamy koniec bajki.

- Kto najbardziej pomógł ci w drodze do tytułu?
- To długa, długa lista. Oczywiście, mój staruszek. On wspiera mnie przez całe życie, tak jak cała rodzina. W wyścigach mam wsparcie ze strony całego teamu. Jeżdżę w nim od 2003 roku i stajemy się sobie coraz bliżsi. Przeszliśmy razem przez ciężkie czasy. Trudno było zachować optymizm, kiedy w ostatnich latach brakowało wyników. Ale oni się zmobilizowali i zbudowali wspaniały samochód. Wygraliśmy dzięki wysiłkowi całego zespołu - każdej osoby w tym teamie. Wszyscy wykonali wielką pracę. Inaczej nie da się wygrywać wyścigów, nie da się zdobyć mistrzostwa świata. Mam nadzieję, że każdy otrzyma swoją premię!

- Teraz, gdy jesteś bardziej zrelaksowany, czy możesz wygrać w Abu Zabi?
- Zapytajcie mnie o to przed wyścigiem. W tej chwili nie jestem zainteresowany rozmową o Abu Zabi. Właśnie zostałem mistrzem świata i tym chcę się cieszyć dzisiaj wieczorem. Gdybym miał kiepski początek sezonu i wygrał ostatnie sześć wyścigów, to czy zadawalibyście mi takie pytania? Nie, to był udany rok, choć czasem było ciężko. Kilka razy zepsułem kwalifikacje, ale pozbierałem się w wyścigu, a to jest ważne.

- Jak czujesz się na szczycie po tak niepewnej zimie?
- To wspaniałe w takim tamie, jak Brawn. Zespół nie jest zupełnie nowy. Wielu ludzi w nim pozostało, ale nie mieliśmy takiego budżetu, jak w poprzednich latach. Mimo wszystko, zdołaliśmy wytwarzać nowe części w tym sezonie, ponieważ mamy kilku bardzo utalentowanych ludzi i dobre kierownictwo. Ten team nie istniałby, gdyby nie było Rossa. Z boku samochodu widnieje jego nazwisko, a to powoduje u Rossa dużą presję. Zdobycie dwóch tytułów mistrza świata to dzisiaj dla niego coś wyjątkowego. Facet zasłużył na medal. Bardzo mi pomagał w ostatnich kilku wyścigach. Zdobył wiele tytułów mistrzowskich, ale przeżywał również ciężkie sezony. Nie sądzę, by cokolwiek udało się osiągnąć bez niego.

- Masz swoich krytyków. W jakim stopniu ten wynik stanowi dla nich odpowiedź?
- Nie muszę tego tłumaczyć. Mam za sobą złe i dobre sezony, ale dotarłem na szczyt - jestem mistrzem świata. Co jeszcze mogę dodać? To już staje się nudne. Zawsze trafią się ludzie, którzy oceniają ciebie negatywnie. Jenson był szósty, czwarty, piąty, drugi - wykonał dzisiaj dobrą pracę. Tym nie sprzedaje się gazet. Rozumiem, że to ekscytujące mówić, że on przegrywa, albo pytać, czy on zasłużył na tytuł, ale siedzę tutaj i nie można odebrać mi mistrzostwa. Dzisiaj pojechałem najlepiej w mojej karierze. DC powiedział, że była to jazda zwycięzcy.

- Mark Webber mówił, że dzisiaj wreszcie się wyśpisz, bo w ostatnich paru wyścigach byłeś ciężko wystraszony. Australijska przesada?
- Ostatnie tygodnie nie były miłe. Choć prowadziłem, sytuacja była bardzo trudna. Nawet jeżeli jeździsz bardzo dobrze i jesteś pierwszy w punktacji, to nadal bardzo stresujące. Kładziesz się spać, myśląc o kwalifikacjach i wyścigach - i budzisz się z takimi myślami. Tutaj nie było Jessiki, zostałem sam. Ubiegłej nocy poprosiłem chłopców, czy mogą zostać ze mną w pokoju. Wiedziałem, że trudno będzie zasnąć. W piątek śniło mi się, że kwalifikacje będą okropne, ale że zostanę mistrzem świata. Być może w snach jest trochę prawdy!

Brawn GP | Fot. Getty Images

Fot. Getty Images
 

Poprzedni artykuł To naprawdę zdumiewające!
Następny artykuł Jenson podrożał

Najciekawsze komentarze

Zarejestruj się za darmo

  • Szybki dostęp do ulubionych artykułów

  • Zarządzanie powiadomieniami o najświeższych wiadomościach i ulubionych kierowcach

  • Wyraź swoją opinię poprzez komentowanie artykułów

Motorsport prime

Poznaj kontent premium
Zasubskrybuj

Edycja

Polska Polska
Filtry