Staniszewski treningowo
Zbigniew Staniszewski kończy sezon trzecim miejscem podczas rundy FIA CEZ na torze Slovakiaring.
Zbigniew Staniszewski, Ford Fiesta R5
Autor zdjęcia: Petr Sulcik / rallycross.cz
Miał być spokojny trening, a wyszła poważna rywalizacja. Staniszewski ukończył ostatnie tegoroczne zawody na trzecim miejscu w klasie supercars. Na torze Slovakiaring, obok Bratysławy, walczył nie tylko z rywalami, ale i z piekielnie trudnymi warunkami na torze.
Doświadczenie olsztyńskiego kierowcy zaowocowało jednak w wielkim finale. Staniszewski rzutem na taśmę wywalczył miejsce na podium wśród najmocniejszych aut. Była to ostatnia tegoroczna rallycrossowa impreza świeżo upieczonego sześciokrotnego mistrza Polski i Europy Strefy Centralnej.
- Przyjechaliśmy na Słowację, na ostatnią w tym roku imprezę, w sumie dla treningu i zabawy, ale chcieliśmy też trochę przedłużyć w tym roku zmagania rallycrossowe. Czar o fajnym weekendzie treningowym prysł na pierwszej kwalifikacji, bo doszło do ciężkiej przeprawy. Organizator tak słabo przygotował tor, że auta, które jechały przed nami podnosiły duże tumany kurzu. Momentami nie było nic widać. Było to stresujące i niebezpieczne. Mogliśmy uderzyć w bandę lub każdy inny samochód. Takich sytuacji przez weekend było mnóstwo. Zgłaszaliśmy to organizatorom, ale oni przez sobotę w ogóle nie reagowali. Poprawili trochę sytuację drugiego dnia, lejąc duże ilości wody na szutrowe partie co spowodowało, że kurzyło się mniej, ale jednocześnie powstało duże błoto - mówił Staniszewski.
- Nie rozpieszczali nas też konkurenci, którzy stawili się w ilości dziesięciu kierowców. Przyjechaliśmy wolniejszym autem R5, bo mając tytuł w kieszeni zdecydowaliśmy się na tańsze rozwiązanie. Na starcie szybsze samochody nam odjeżdżały, a my chcieliśmy, posługując się techniką doganiać je w zakrętach. Jednak przez kurz i błoto było to często niemożliwe. Koniec końców przywozimy z tych zawodów trzecie miejsce. Był to nie lada wyczyn, bo wywalczyliśmy je na ostatnim okrążeniu biegu finałowego. W pierwszy zakręt po starcie wjechałem jako czwarty. Już myślałem, że tak zostanie do końca, bo próby poprawienia sytuacji nic nie dawały. Jednak w ostatnim możliwym momencie udało mi się wyprzedzić jedno piekielnie szybkie auto. Samochód jest poobijany, bo tak to jest w dużej stawce i trudnych warunkach, ale chłopaki mają całą zimę, żeby się przygotować do nowego sezonu. Teraz czas na odpoczynek, a potem bierzemy się za przygotowania do kolejnego sezonu - dodał.
Udostępnij lub zapisz ten artykuł
Najciekawsze komentarze
Subskrybuj i uzyskaj dostęp do Motorsport.com za pomocą blokera reklam.
Od Formuły 1 po MotoGP relacjonujemy prosto z padoku, ponieważ kochamy nasz sport, tak jak Ty. Aby móc nadal dostarczać nasze fachowe dziennikarstwo, nasza strona korzysta z reklam. Mimo to chcemy dać Ci możliwość korzystania z witryny wolnej od reklam i nadal używać ad-blockera.