Głosy z toru Poznań
MACIEJ GARSTECKI: - Przed zawodami zmieniliśmy specyfikację samochodu, ponieważ w klasie do 1400 nikt poza naszym zespołem nie startował.
Od tej rundy rozpoczęliśmy starty w klasie H-1600 i zdobyliśmy pierwsze trzy punkty, zajmując obecnie czwarta pozycję w łącznej punktacji. Konkurenci mają ich znacznie więcej, więc w pozostałej części sezonu musimy ciężko pracować by awansować w klasyfikacji na wyższą lokatę. Ta runda pokazała nam, że aktualny lider Krzysiek Kijas Junior jest szybki, a sprzęt, którym dysponuje, jest poza zasięgiem naszej wyścigówki. Jednak Panda jest z pewnością trwalszą konstrukcją, bardziej niezawodną - w ciągu blisko 3 sezonów ma praktycznie 100-procentową dojeżdżalność do mety, co może mieć kluczowe znaczenie w końcowej klasyfikacji sezonu 2007. Jestem dobrej myśli przed następnymi zawodami i nie ukrywam, że moim głównym celem w tym sezonie jest walka o podium w Grupie Narodowej do 1600. Mam nadzieję, że praca naszego całego zespołu będzie na tyle skuteczna, że cel ten zostanie osiągnięty!
KLAUDIA PODKALICKA: - To był chyba mój najbardziej niefartowny występ w Kia Lotos Cup. W piątek na czasówce zajmowałam dopiero 17 pozycję, co było zdecydowanie poniżej moich oczekiwań. Troszeczkę mi to popsuło humor, jednak według mnie, silnik po zimie jakoś się nie mógł obudzić - czułam, że jest wyraźnie słabszy. W sobotę rano, bardzo bojowo nastawiona wyjechałam na warm up i niestety - przy wyjściu z Baby Jagi zamiast czwartego biegu wsadziłam dwójkę. Silnik eksplodował robiąc trzy wielkie dziury w bloku. Oczywiście motor nie istnieje - w całości nadaje się do kosza. W wyścigu nie wystartowałam bo bez silnika samochód nie pojedzie. Rezerwowego nikt nie wozi, a nawet gdyby był na miejscu to i tak było zbyt mało czasu na przekładkę.
Po powrocie do domu kupiliśmy nową jednostkę, więc mam nadzieję, że na Tor Kielce wszystko już będzie w porządku. W tej chwili przygotowujemy się do wyjazdu na Orschesleben, gdzie wspólnie z Kamilem Raczkowskim i Darkiem Nowickim wystartujemy w trzeciej rundzie ADAC Logan Cup. Na ostatnim wyścigu Darek, jadąc na trzecim miejscu, został z premedytacją wypchnięty przez konkurenta z toru, co poza nieukończonym wyścigiem spowodowało spore straty sprzętowe: praktycznie całe tylne zawieszenie do wymiany, rozbity tył i trochę bok samochodu. Na szczęście Logan jest już prosty, w pełni gotowy do wyścigu, więc jedziemy na Orschesleben w dobrym nastroju - chcemy wygrać!
KRZYSZTOF KIJAS JR: - Weekend wyścigowy w Poznaniu zaliczam do udanych i bardzo przyjemnych - począwszy od treningów, wszystko zagrało bezbłędnie. Wyścig zaczął się już chyba tradycyjnie w tym roku, od zawirowań zaraz po starcie. W pierwszym prawym zakręcie dwa Renault Clio wpadły w poślizg, stanęły w poprzek toru i o mało nie doszło do kontaktu. To zamieszanie spowodowało, że straciłem prowadzenie, ale jeszcze na tym samym okrążeniu wyprzedziłem rywali i kontrolując wyścig, odniosłem drugie z rzędu zwycięstwo.
KRZYSZTOF KIJAS: - Bardzo fajny wyścig. Piękna pogoda, szybki tor i co najważniejsze, coraz lepsza organizacja. Pochwalić należy organizatorów za punktualność i miłą atmosferę. Auta sprawowały się bez zarzutów, a wygrana syna i moje trzecie miejsce bardzo cieszy.
MICHAŁ GIL: - Cieszy pierwsze zwycięstwo w Interserie - tym bardziej, że przed poznańskimi zawodami nie zaliczyłem Reynardem ani metra. Za późno przyjechałem na tor, odpuściłem czwartkowy trening i w piątek pierwszy raz w tym roku wsiadłem do samochodu. W wyścigach pojechałem swoje. Na drugim okrążeniu minąłem Maurycego Kochańskiego i odjechałem mu na długość prostej. Widziałem, że prowadzący Marek Schramm otrzymał karę, potem zauważyłem, iż ukarano również Maurycego. Zwolniłem, bo wiedziałem, że praktycznie jadę jako lider. W Interserie byłem już cztery razy na podium, teraz po raz pierwszy wygrałem.
Do drugiego wyścigu startowałem z trzeciego pola. Na pierwszym zakręcie minąłem Helmuta Rokittę i jechałem za Schrammem. Rokitta mnie atakował, ale na drugim okrązeniu wyjechał na brudną stronę toru, wypadł i zawisł na podwoziu. Potem doszedł mnie i wyprzedził Marcel Baierle. Zdobyłem punkty za trzecie miejsce w Dywizji IV.
Po tak udanym początku zastanawiam się, czy nie pociągnąć w Interserie i nie zaliczyć pozostałej części mistrzostw. Wszystko zależy od budżetu, bo nadal ścigam się za swoje. W mistrzostwach Polski regulamin nie może się ustabilizować. Po przyjeździe do Poznania dowiedziałem się, że wprowadzono oddzielną klasyfikację dla samochodów z gaźnikowym silnikiem, czyli jest nas dziewięciu i będzie dwóch mistrzów.
KRZYSZTOF GROBLEWSKI: - W pierwszym biegu miałem bardzo dobry start, który mnie samego zaskoczył. W drugim popełniłem falstart, choć sam nie wiem, jak to się stało. Noga mi chyba szybciej zareagowała i lekko ruszyłem samochód. Dostałem karę “drive through” i musiałem przejechać przez depo. Po odbyciu kary i powrocie na tor, z okrążenia na okrążenie czułem, że coś się dzieje z tylnym prawym kołem. W zasadzie mogłem wcześniej zjechać do boksu, ale nie mam jeszcze takiego doświadczenia. Nie miałem pewności czy to była kwestia tego, że łapię kapcia czy może lekko przypaliłem oponę. W każdym razie opona mi wybuchła i prawie pół okrążenia jechałem na feldze. Zjechałem po raz kolejny do boksu, moi mechanicy wymienili koło i ostatecznie dojechałem do mety na 13 pozycji. Muszę przyznać, że jestem bardziej usatysfakcjonowany z tego drugiego biegu z tej racji, iż po raz pierwszy miałem okazję powalczyć na torze. Cieszę się, że to się tak poukładało, bo wyszło mi to nie najgorzej i daje mi motywację na kolejne starty.
SEBASTIAN KOŁAKOWSKI: - Czasówkę DSMP postanowiłem jechać techniką motocyklową bez używania sprzęgła - lewą nogę trzymałem więc na pedale hamulca, natomiast prawą na gazie. W Uśmiech Szatana wszedłem trochę za szybko i auto zaczęło się obracać. Popełniłem błąd, gdyż o ułamek sekundy za późno wcisnąłem pedał sprzęgła i doszło do rozerwania rozrusznika. Po przejechaniu kilku okrążeń po suchym torze mogę spokojnie powiedzieć, że Formuła X Sport zupełnie inaczej zachowuje się na suchej nawierzchni niż na deszczu. Jest to auto bardzo stabilne i przyczepne, ale jak na razie nie byłem w stanie pojechać tak szybko, ile tak naprawdę potrafi ta konstrukcja.
Wyścig rozpocząłem bardzo spokojnie, gdyż nie chciałem wmieszać się w żadną kłótnię na torze. Wiedziałem, że za moimi plecami jest Porsche, któremu nie chciałem utrudniać pogodni na liderem. Na drugim kółku złapałem już swój rytm, ale żeby nie zniszczyć silnika, miałem zakaz przekraczania czasu 1:53. W momencie pierwszej zmiany zajmowaliśmy siódmą pozycję, ale później naszej załodze udało się już nawet awansować do pierwszej piątki. Trochę szkoda nieukończenia naszego debiutanckiego startu, ale liczę, że już podczas najbliższej eliminacji uda nam się zająć wysoką pozycję w klasyfikacji generalnej.
PAWEŁ WYSMYK: - W czasówce nie zabrakło małych nerwów. Na szczęście francuscy mechanicy stanęli na wysokości zadania i bardzo szybko poradzili sobie z problemem. Dzięki temu mogłem wyjechać na ostatnie pięć minut treningu oficjalnego. Była to dla nas pierwsza możliwość przejechania się tym bolidem po suchym torze. Formuła X Sport na torze zachowuje się podobnie do karta, ale trzeba z dużą uwagą obchodzić się z pedałem gazu. Każde mocniejsze jego dodanie może zakończyć się niekontrolowanym poślizgiem. Jest to dobre wyścigowe auto, wymagającego indywidualnej techniki jazdy. Uważam, że po kilku treningach jestem w stanie cały czas schodzić nim poniżej 1:50.
MAURYCY KOCHAŃSKI: - Kwalifikacje były dla mnie bardzo udane - po pierwszym treningu, jadąc pierwszy raz Dallarą po suchym, wywalczyłem drugi czas w Interserie oraz pierwszy wśród Polaków, zapewniając sobie drugie pole do pierwszego wyścigu. Drugi trening, z którego czasy brane były do drugiego wyścigu, pojechałem znacznie szybciej, będąc znów najszybszym kierowcą wśród Polaków.
Po starcie do pierwszego wyścigu, na dohamowaniu po Babie Jadze najechałem na smugę rozlanego oleju i straciłem jedną pozycję. Już od piątego okrążenia rozpoczęły się problemy z piątym biegiem, który na skutek obluzowanego mocowania przy skrzyni, nie włączał się, w zwiazku z czym prostą jechałem na 4 biegu, o ponad 50 km/godz. wolniej niż konkurencja. Ta awaria doprowadziła do całkowitego uszkodzenia skrzyni na ostatnim okrążeniu, lecz wystarczyło energii, abym wtoczył się na metę jako drugi kierowca. Wiedziałem już, że nie wystartuję do kolejnego wyścigu, ale cieszyłem się z drugiego miejsca. Na mecie dowiedziałem się, że zostałem wykluczony z wyścigu za dublowanie na żółtej fladze (wyprzedzanie nastąpiło na zakręcie przed sektorem z żółtą flagą) i nie zjechałem na karę drive through. Flaga z moim numerem była kompletnie niewidoczna na prostej startowej, zwłaszcza, że jechaliśmy pod słońce. Taką samą sytuację miał niemiecki kierowca i lider wyścigu, Marek Schramm, który został również zdyskwalifikowany. Myślę, że skoro dwóch zawodników z wieloletnim doswiadczeniem nie widzi flagi, to oznacza to, iż nie była ona wystarczająco widoczna. Ogólnie z pierwszego wyścigu odpadło trzech najszybszych po czasówce kierowców. Na pocieszenie pozostaje fakt, że mój czas okrążenia nie został pobity przez żadnego z polskich zawodników podczas tej rundy.
ADAM KORNACKI: - - Nareszcie wszystko zagrało na sto procent i po raz pierwszy w tym sezonie Porsche Fuchs Star-Moto Racing Team zwyciężyło w wyścigu trzygodzinnym. Po dwóch drugich miejscach w Poznaniu i Brnie wszyscy czuliśmy pewien niedosyt, ale sukces odniesiony w miniony weekend na pewno poprawił nasze nastroje. W zwycięstwie z pewnością pomógł nam zainstalowany system szybkiego tankowania, który znacznie skrócił pit-stopy. Dzięki temu nasze Porsche przejechało w ciągu trzech godzin aż 103 okrążenia Toru Poznań! Ja w tym wyścigu jechałem jako ostatni - Maciek Stańco i Łukasz Komornicki stworzyli mi bardzo dogodne warunki do tego, żeby bezpiecznie dowieźć zwycięstwo do mety. Oczywiście jazda wcale nie była taka łatwa, bo z depot wyjechałem tuż za samochodem naszych najgroźniejszych rywali. Przez prawie godzinę podążałem za Zbyszkiem Szwagierczakiem, nad którym miałem jedno okrążenie przewagi. Razem przejechaliśmy linię mety, ale tym razem to my cieszymy się ze zwycięstwa! Dziękuję mojemu sponsorowi, firmie OTOMOTO.PL, a także zapraszam do oglądania relacji z poznańskich wyścigów na antenie TVN TURBO.
MATEUSZ LISOWSKI: - Ja sam jestem zaskoczony moimi wynikami. Dwa razy wygrałem w klasie H-3500, dwukrotnie uzyskałem najlepsze czasy okrążenia. Na dodatek wraz z moim partnerem Jakubem Marcinkiewiczem zdobyłem wysokie, trzecie miejsce w punktacji DSMP. Z pewnością dopisało mi szczęście, przydało się także kartingowe doświadczenie z minionych sezonów. No i samochód, w którym czuję się świetnie. Seat ma ogromny potencjał i właściwie trzeba jechać tak, żeby nie odbierać autu szans na wygrywanie. Cieszę się, że trafiłem do takiego znakomitego zespołu! I jeszcze jeden bardzo ważny czynnik moich wyników w Poznaniu – świetna praca zespołu serwisowego pod kierunkiem inż. Andrzeja Goduli. Pod jego opieką czuję się spokojnie i pewnie!
Po dotychczasowych eliminacjach WSMP jestem liderem punktacji klasy H-3500, a w DSMP wraz z Jakubem Marcinkiewiczem prowadzimy w klasie H-3500 i zajmujemy czwarte miejsce w generalnej klasyfikacji.
ROBERT KISIEL: - W czasówce zaprezentowałem się ewidentnie poniżej swoich oczekiwań. Samochód lekko przerywał, stąd moje odległe miejsce. Mechanicy i cały zespół stanęli jednak na wysokości zadania, części dotarły o trzeciej w nocy i udało się usprawnić samochód, tak aby mógł w wyścigu walczyć o najwyższe pozycje.
W pierwszym biegu na starcie udało mi się wyprzedzić Marcina Gładysza. Kilka okrążeń przejechałem za Karoliną Czapką i konkurenci z Seata oddalili się ode mnie. Podczas wyprzedzania Clio doszło do kontaktu, w wyniku którego straciłem przedni zderzak. Udałem się w pogoń za uciekającymi Seatami i na ostatnią prostą wjechałem razem z Adamem Gładyszem, pokonując go o 0,04 sekundy. Jest to najmniejsza przewaga, z jaką pokonałem rywala w swojej karierze. W drugim wyścigu zachowaliśmy status quo, jeśli chodzi o kolejność.
ADAM GŁADYSZ: - Po piątkowej czasówce i drugim miejscu, do sobotnich występów byłem bardzo dobrze nastawiony, choć po raz pierwszy w tym roku przegrałem rywalizację o pole position. W wyścigu przez pierwsze dwa okrążenia utrzymywałem tempo Mateusza Lisowskiego, ale potem jego Leon zaczął niespodziewanie odjeżdżać. Za mną jechał Kisiel, nad którym początkowo miałem sekundę przewagi. Tak jak mój brat, również poślizgnąłem się w wyniku plam oleju, ale ja dla odmiany uczyniłem to we wcześniejszej partii zakrętów. Robert zbliżył się przed ostatnim okrążeniem, a wyprzedził mnie na ostatnim kółku przy dojeździe do linii mety, po tym jak po raz drugi wpadłem w poślizg. Na linię mety wjechaliśmy prawie równo, ale Robert był minimalnie szybszy. W drugim biegu miałem nienajgorszy start mimo siódmego pola. Dogoniłem Mateusza oraz Roberta, którego próbowałem zaatakować. Nie popełnił on żadnego błędu, stąd też zająłem trzecią pozycję.
MARCIN GŁADYSZ: - W połowie biegu z jednego z samochodów wylał się na tor olej, przez co na wyjściu na prostą startową postawiło mnie bokiem i wypadłem z toru przy 160 km/godz. Na szczęście udało mi się uratować przed uderzeniem w bandę, ale dosyć długo jechałem po trawie, zbierając ją na kratkę chłodnicy. Niestety została ona zapchana i temperatura podskoczyła w moim Leonie powyżej 110 stopni. Musiałem zjechać do boksu, wtedy było już dla mnie po wyścigu. Przed drugim biegiem zmieniliśmy przednie opony. Start wyszedł mi dobrze, jechałem do szóstego okrążenia za Adamem, ale na siódmym kółku znowu w tym samym miejscu mnie postawiło. Trochę może za szybko wszedłem w zakręt i wypadłem na trawę. Po raz kolejny zjechałem do boksu i było po sprawie.
KAROLINA CZAPKA: - W pierwszym wyścigu o Grand Prix Polski, po starcie przebiłam się do przodu i starałam się jechać jak najszybciej, samochód zaczął jednak słabnąć. Odczuwałam to po uzyskanych czasach, a trzy kółka przed końcem doszło do awarii silnika. Cóż, taki jest sport samochodowy. Z takimi sytuacjami trzeba się liczyć.
W wyścigu długodystansowym bardzo dobrze mi się współpracowało z Andreasem Kastem. Jest to doskonały kierowca, który potrafił poradzić sobie z nowym torem. Wyścig w naszym wykonaniu przebiegał bez większych sensacji. Ja wystartowałam na drugiej zmianie i od początku jechałam równym tempem. Wypracowaliśmy sobie taką przewagę, że team w końcowej fazie wyścigu mógł sobie pozwolić na zwalnianie mnie, abym nie miała kłopotów z paliwem. Jechaliśmy bowiem tylko na jednego pit-stopa. Start w DSMP potraktowaliśmy z moim kolegą z Renault Clio Cup zabawowo, ale uzyskany wynik cieszy.
Udostępnij lub zapisz ten artykuł
Najciekawsze komentarze
Subskrybuj i uzyskaj dostęp do Motorsport.com za pomocą blokera reklam.
Od Formuły 1 po MotoGP relacjonujemy prosto z padoku, ponieważ kochamy nasz sport, tak jak Ty. Aby móc nadal dostarczać nasze fachowe dziennikarstwo, nasza strona korzysta z reklam. Mimo to chcemy dać Ci możliwość korzystania z witryny wolnej od reklam i nadal używać ad-blockera.