Opinie po Kielcach
MACIEJ GARSTECKI: - Pomimo zwycięstwa w klasie muszę stwierdzić, że wyścig nie ułożył się do końca tak, jak zakładaliśmy - po pierwsze, sztuczna szykana ustawiona na drodze krajowej dosyć poważnie wydłużyła czas naszego okrążenia.
Konkurenci w mocniejszych samochodach szybko odjeżdżali z niej pod górę, podczas gdy my z silnikiem 1.4 litra sporo tam traciliśmy. Nie było szans na jakąkolwiek bezpośrednią walkę z nimi. Po drugie na torze dosyć długo jechaliśmy za Safety Carem, a on poważnie skomplikował nam taktykę tankowania i zmianę kierowców. Musieliśmy ją zrobić wcześniej, co spowodowało, że na trzy okrążenia przed metą zaczęło się nam kończyć paliwo. Najpierw silnik przerywał na długich szybkich łukach, a na następnym okrążeniu już praktycznie na każdym zakręcie. Na ostatnim kółku Darek z trudem wyjechał pod górę - na szczęście od połowy okrążenia w Kielcach jest już z górki i siłą rozpędu dojechaliśmy do mety.
DARIUSZ NOWICKI: - Szykana popsuła nasze szanse na dobrą pozycję. Niestety, Panda nie dysponuje dużą mocą i rozpędzanie się z szykany pod górkę znacznie wydłużało czas naszego okrążenia. Podczas gdy nasi rywale tracili na szykanie około 3 do 5 sekund w stosunku do poprzedniej rundy, to nam to średnio zajmowało dłużej o 7-8 sekund na każdym okrążeniu. Ale tak widocznie miało być.
Przed ostatnią tegoroczną eliminacją, która odbędzie się na Torze Poznań, w klasie 1600 mamy już raczej pewne pierwsze miejsce, natomiast w klasyfikacji generalnej utrzymujemy trzecią pozycję. Do zobaczenia za 7 tygodni w Poznaniu!
MARCIN PRZYBYSZEWSKI: - W sprincie wszystko się tak ułożyło, że po starcie zdołałem przebić się na pierwszą pozycję - na dodatek jadącemu za mną Skinderowi padł trzeci bieg, co dało mi możliwość dużej swobody w jeździe. Tor podczas naszego wyścigu był wilgotny i dopiero, gdy pod koniec wyścigu przeschnął, udało mi się odskoczyć od stawki. Po tym wyścigu po odliczeniu najgorszej eliminacji posiadam 18 punktów przewagi w punktacji N-1150 nad drugim zawodnikiem. Tak więc w Poznaniu skupię się głównie na ukończeniu wyścigu. W trzygodzinnej rywalizacji od początku przed nami znajdowała się załoga, która nie stanowiła dla nas bezpośredniego zagrożenia w walce o tytuł w naszej klasie. Tak więc uznaliśmy z moim kolegą z zespołu, że tym razem pojedziemy spokojnie. Niestety po kilku okrążeniach, jak już za kierownicą Seicento zasiadł Skinder, urwała się śruba mocująca skrzynię biegów do nadwozia.
Niespodziewany pobyt w pit lane spowodował, że spadliśmy w klasyfikacji. Ostatecznie nasza załoga została sklasyfikowana na trzeciej pozycji w klasie do 1150. Prawdopodobnie przyczyną urwania się śruby był dziurawy tor, gdzie w szczególności przy hamowaniach działają duże siły. Dopiero jadąc A-grupowym autem poczułem jak ciężko się jedzie po tym torze.
ADAM GŁADYSZ: - Ogólnie jestem zadowolony, choć odczuwam lekki niedosyt po Pucharze Golfa - w sprincie po ostrej walce z Marcinem Biernackim przyjechałem na piątym miejscu, czyli wykonałem plan. Chciałem wystartować z pierwszej linii w głównym wyścigu. Minąłem Patryka Pachurę na wyjściu z pierwszego łuku i do pit stopu w 32 minucie odjechałem Robertasowi na prawie 4 sekundy. Do depo zjechaliśmy razem - ja, Robertas i Jonas. Ich obsłużono w 18 sekund, mnie w 22 - no i wylądowałem na trzecim miejscu. Wyjechałem równo z Gelżinisem, ale on był rozpędzony po prostej. Potem walczyłem ze wszystkich sił, jechałem na zderzaku Jonasa, próbowałem wcisnąć się między Litwinów. Nie udało się. Wyścig długodystansowy mogliśmy wygrać, prowadziliśmy na półmetku, jednak Robertas wypakował na swoim drugim okrążeniu. W czwartek pojeździłem trochę Seatem na małej pętli. Przed Poznaniem planujemy testy, bo tym razem ja zaliczę Leonem Grand Prix Polski.
BARTŁOMIEJ STEINHOF: - Po piątkowym wypadku w czasie taxi drive, mechanicy całą noc naprawiali uszkodzony układ kierowniczy, jednak nie do końca się udało - zarówno sprint, jak i wyścig główny jechałem bez wspomagania. Było to bardzo kłopotliwe podczas omijania ustawionej na torze szykany. Jej pokonanie wymagało włożenia sporo siły. Prawie nie czuję rąk! Mimo wszystko bardzo się cieszę - w tej sytuacji czwarte miejsce jest dużym sukcesem. Gdyby samochód był w pełni sprawny, z pewnością wywalczyłbym miejsce na podium. Udało się awansować na trzecie miejsce w klasyfikacji generalnej VW Castrol Cup, czyli plan założony na początku sezonu został zrealizowany. Teraz muszę zrobić wszystko, aby utrzymać to miejsce. Ale jest jeszcze szansa na wyprzedzenie Jonasa Gelżinisa i awans na drugą pozycję. Na pewno dam z siebie wszystko podczas kolejnej rundy w Poznaniu.
MICHAŁ STARNAWSKI: - Piątkowe kwalifikacje przebiegły w miarę pomyślnie, nie było żadnych problemów z samochodem, jechało mi się dobrze. Przed tymi zawodami mój zespół popracował nad zawieszeniem Alfy - jechało mi się bardziej komfortowo i trochę szybciej w porównaniu do poprzedniej rundy rozegranej na torze Kielce. Sobotnie dwa wyścigi były chyba najcięższymi w mojej karierze. Opary paliwa dostawały się do środka auta. Oczy mnie piekły i z okrążenia na okrążenie coraz gorzej mi się jechało - doszły do tego jeszcze problemy ze skrzynią biegów. Nie miałem się jednak z kim ścigać, bo Karolina i Piotrek są poza moim zasięgiem. Na Poznań zakładamy krótką skrzynię i postaram się powalczyć o drugą lokatę na koniec sezonu.
Ustawienie szykany na drodze publicznej było dobrym posunięciem, przynajmniej z punktu widzenia szybkich aut. Można było wytracić na prędkości i auta aż tak bardzo się nie rozpędzały w tych koleinach.
Chciałbym na zakończenie nadmienić, że jest mi bardzo przykro, ponieważ nikt tak naprawdę nie pamięta na wyścigach o śp. Romanie Głowienke, który zginął tragiczną śmiercią na wyścigu górskim w Sopocie. Żaden zawodnik nie startował nawet z czarną opaską i w zasadzie tylko moja Alfa była jedynym samochodem, który w jakiś tam sposób upamiętniał Romana. Nie ważne czy to był czyjś rywal. Był to nasz kolega, który zginął hołdując swojej pasji. Jest mi przykro, że żaden zawodnik czy organizator nie wpadł na pomysł, aby upamiętnić postać Romana podczas rundy w Kielcach.
JONAS GELŻINIS: - Jestem smutny i bardzo rozczarowany - otrzymałem karę w sprincie, ale żaden z sędziów nie potrafił mi powiedzieć, jaka była moja wina. Na początku tłumaczono, że zachowałem za duży odstęp od Safety Cara, po wyścigu mówiono, że jechałem za wolno. W rzeczywistości czekałem na innych kierowców, ponieważ stawka bardzo się rozciągnęła. Złożyłem protest, ale został on odrzucony. Z powodu kary straciłem szanse na końcowe zwycięstwo. Skierowałem apel do organizatorów Pucharu Golfa i czekam na ich stanowisko. Dopóki nie otrzymam odpowiedzi, postanowiłem zawiesić dalsze starty w Pucharze.
ROBERT KISIEL: - Z rundy na rundę na starcie wyścigów o Grand Prix Polski pojawiają się nowe Seaty i tym samym wyraźnie zwiększa się konkurencja. Bardzo mnie to cieszy, ponieważ lubię jeździć w grupie i bezpośrednim kontakcie - jest to moim zdaniem kwintesencja wyścigów. Czuję lekki niedosyt z powodu drugiego wyścigu, choć w tym biegu bardzo dobrze spisał się Łukasz Kotarba. Obydwaj poprawiliśmy swoje czasu z treningu oficjalnego o ponad sekundę. Był to naprawdę szybki wyścig, podczas którego Łukasz jechał bardzo równym tempem i w sumie nie miałem ani jednej szansy na skuteczny atak. Liczyłem więc tylko na jego błąd, który mógłbym wykorzystać. Pod koniec tego biegu awaria tylnego koła, a dokładniej prawdopodobnie amortyzatora dała mi się jednak we w znaki. Na dodatek na ostatnim okrążeniu zabrakło paliwa w moim Leonie i auto przerwało na dwóch szybkich łukach. To wszystko spowodowało, że skoncentrowałem się głównie na tym, aby dojechać do mety. Z rundy na rundę udaje nam się coraz lepiej poznać wyścigowego Leona, który już teraz zresztą spisuje się wręcz rewelacyjnie. Bardzo cieszy mnie też coraz większa liczba fanów odwiedzających polskie tory wyścigowe, co pokazały zawody w Kielcach. Również rywalizacja o Grand Prix Polski jest coraz bardziej interesująca. Startują tam ciekawe samochody w tym już cztery Seaty - myślę, że już niebawem będzie ich więcej. Wszystko to wprowadza bardzo dobrą atmosferę do wyścigów samochodowych w Polsce.
KAROLINA CZAPKA: - Po zawodach w Kielcach mogę już się w zasadzie czuć mistrzynią Polski - jestem bardzo szczęśliwa, że w kolejnym roku zdobyłam ten tytuł. Oczywiście z samych zawodów w Kielcach jestem zadowolona; samochód w pierwszym biegu prowadził się bardzo dobrze i nie miałam problemów z dotrzymaniem tempa Seatom. W drugim biegu już na starcie sprzęgło zaczęło się ślizgać, przez co sam start nie był już tak udany jak ten w pierwszym wyścigu. Później miałam wybór, albo zdecydować się na jazdę na maksimum możliwości i nie ukończyć biegu, albo pojechać zachowawczo - sekundę wolniej niż normalnie i oszczędzając skrzynię biegów dojechać do mety i bezpiecznie zwyciężyć w klasie do dwóch litrów. Podjęłam tę drugą decyzję, oczywiście wolałabym ścigać się z Seatami, ale moim celem przed tymi zawodami było dwukrotne zwycięstwo w H-2000. Plan zrealizowałam więc w stu procentach. Postawiona na drodze publicznej szykana okazała się dość szybka. Było to coś nowego, wydaje mi się, że szykana spełniła swoją rolę w szczególności jeśli chodzi o te mocniejsze klasy. Stan asfaltu się jednak pogorszył, szczególnie tragiczny był wyjazd z lasu, gdzie strasznie szarpało kierownicą. Na treningu miałam założoną kamerę, bo nikt mi nie chciał wierzyć, że naprawdę mam aż takie problemy z utrzymaniem kierownicy.
Mimo tego wyścigi w Polsce idą ku lepszemu. Mam nadzieję, że zostaną one zauważone i będą wreszcie odróżniane od rajdów samochodowych. Mam nadzieję, że grupa która powstała na spotkaniu w Kielcach aby promować wyścigi, poradzi sobie i sytuacja w polskich wyścigach polepszy się. Wierzę, że już w niedalekiej przeszłości będziemy mogli konkurować pod względem organizacyjny chociażby z Czechami.
ADAM KORNACKI: - W tym sezonie albo wygrywamy, albo nie dojeżdżamy do mety - w Kielcach na szczęście udało się wygrać klasę 2000 i dojechać na dobrej czwartej pozycji w klasyfikacji generalnej. Przy wyrównanej stawce wzbogaconej o kilka mocnych Seatów Leonów, czwarte miejsce oceniam jako przyzwoity wynik. Szczególnie, że wraz z Marcinem Kiwakiem jechaliśmy innym niż zazwyczaj egzemplarzem Hondy Integry Type-R. Nasza etatowa Honda po wypadku w Moście przechodzi gruntowny remont. Jako zawodnika wyścigowego i dziennikarza motoryzacyjnego w jednej osobie bardzo cieszy mnie fakt, że coraz więcej renomowanych firm pojawia się na naszych zawodach. Okazuje się, że starty Roberta Kubicy w F1 już zaczyną przynosić wymierne efekty kierowcom startującym w kraju. Liczę na to, że w przyszłym roku stawka w WSMP będzie jeszcze silniejsza, tylko obawiam się, że u nas w kraju nie będziemy mieli gdzie się ścigać... A tymczasem czekam na ostatni wyścig długodystansowy w połowie października na Torze Poznań, gdzie nasz zespół RACINGSYSTEM.PL będzie walczył o tytuł Mistrza Polski DSMP w klasie 2000.
ŁUKASZ KOTARBA: - Jestem zadowolony ze swojego sukcesu. Po raz drugi miałem okazję przejechać się tak szybkim samochodem. Z niecierpliwością czekam na start w Poznaniu. Chciałbym powtórzyć wynik w GPP oraz w DSMP. Dziękuję sponsorom - firmie BTH IMPORT STAL, FORCH, IBERIA MOTOR COMPANY S.A za umożliwienie startu, a także wspaniałej ekipie mechaników z firmy KOMOT Sport z Bielska Białej.
TOMASZ GROCHAL: - Weekend w Kielcach zaliczam do bardzo udanych - priorytetem było przejechanie jak największej liczby kilometrów całkowicie nowym dla mnie samochodem Seat Leon Supercopa. Bez wątpienia jest to bardzo szybka, rasowa wyścigówka. Cieszę się, że dzięki teamowi Seat Sport, już w debiutanckim sezonie w WSMP miałem okazję wsiąść do tak profesjonalnie przygotowanego samochodu. Dobre czasy uzyskiwane w Kielcach dają nadzieję, że podczas następnej eliminacji w Poznaniu (14 października) będę mógł w pełni wykorzystać możliwości Leona.
Dziękuję sponsorom (Hager polo, LOMO, FORCH) za umożliwienie startu oraz firmie KOMOT z Bielska za przygotowanie i obsługę samochodu. Chciałbym również podkreślić fantastyczną atmosferę panującą w całej ekipie.
MACIEJ MARCINKIEWICZ: - Totalna klęska. Jakiś fatalny splot niesprzyjających okoliczności. Straciłem prowadzenie w wyścigu tylko przez to, że na wejściu w Skalniaki zblokowało mi trzeci bieg. Od początku weekendu skrzynia biegów sprawiała problemy. Dawała wyraźne sygnały, że coś jest nie tak. Później na wyjściu z lasu znowu to samo. Zgubiłem przez to tor jazdy i wypadłem. Całe szczęście nic się nie stało i od razu wróciłem na tor. Udawało mi się utrzymywać bardzo szybkie tempo, ale w końcu skrzynia całkiem się rozpadła, na dodatek razem z półosią. I po zawodach. Szanse na dobre miejsce w klasyfikacji przepadły. Tor w takim stanie jak teraz, według mnie nie nadaje się do jazdy takimi szybkimi autami. Prędkości osiągamy bardzo duże, a chyba nie ma takiego miejsca, żeby auto nie oderwało się od ziemi chociaż jednym kołem.
PAWEŁ BORYS: - Od początku wyścigu jechałem bardzo zachowawczo, nie wdając się w zbędne potyczki. Nie mogłem sobie pozwolić na taki luksus, dlatego że nie byliśmy pewni kondycji silnika, dopiero co odbudowanego po Poznaniu. Ponadto zawiodła nieco logistyka i byliśmy mocno ograniczeni w kwestii wyboru opon. Wybraliśmy jeden komplet i założyliśmy, że musi wystarczyć na całe trzy godziny wyścigu. Uznaliśmy, że korzystniej będzie jechać wolniej, niż często zjeżdżać do depo i zmieniać koła.
JAREK GAWROŃSKI: - Na kilka okrążeń przed końcem musiałem bardzo zwolnić gdyż wyraźnie czułem, że opony nie mają już właściwej przyczepności. Następnie zaczął wypadać drugi bieg, a pozostałe wchodziły z dużym oporem. Na dwa okrążenia przed końcem zapaliła się kontrolka płynu hamulcowego, co oznaczało, że skończyły się przednie klocki. Jakby tego było mało, na ostatnim okrążeniu samochód zaczął przerywać - skończyło się paliwo. Podobny pech spotkał naszych konkurentów, wyśmienicie i równo jadących Fiatem Pandą Macieja Garsteckiego i Darka Nowickiego. Na ostatnim okrążeniu udało nam się nawet wyprzedzić powoli jadącą Pandę, jednak zabrakło jeszcze 1/2 okrążenia i to załoga czerwonego Fiata wyszła zwycięsko z tego pojedynku. Pozostało nam zadowolić się ósmym miejscem w klasyfikacji generalnej wyścigu.
Udostępnij lub zapisz ten artykuł
Najciekawsze komentarze
Subskrybuj i uzyskaj dostęp do Motorsport.com za pomocą blokera reklam.
Od Formuły 1 po MotoGP relacjonujemy prosto z padoku, ponieważ kochamy nasz sport, tak jak Ty. Aby móc nadal dostarczać nasze fachowe dziennikarstwo, nasza strona korzysta z reklam. Mimo to chcemy dać Ci możliwość korzystania z witryny wolnej od reklam i nadal używać ad-blockera.