Zasubskrybuj

Zarejestruj się za darmo

  • Szybki dostęp do ulubionych artykułów

  • Zarządzanie powiadomieniami o najświeższych wiadomościach i ulubionych kierowcach

  • Wyraź swoją opinię poprzez komentowanie artykułów

Motorsport prime

Poznaj kontent premium
Zasubskrybuj

Edycja

Polska Polska

Po starcie utrzymałem pierwszą pozycję w klasie i podczas pierwszych okrążeń dosyć mocno odjechałem rywalom.. Regularne okrążenia poniżej dwóch minut były dobrym rezultatem, jednak pod koniec mojej zmiany musiałem zwolnić, ponieważ zaczęło się ślizgać sprzęgło. Gdy wsiadł za kierownice Maciej, to z informacji przez radio słyszeliśmy, ze jest coraz gorzej. Po mniej więcej dwóch godzinach na tor wyjechał Safety Car i wtedy sprzęgło musiało się schłodzić, bo kolejnych kilka okrążeń samochód działał wręcz idealnie. Niestety po kolejnych 8 rundach objaw powrócił i Maciej, żeby dojechać do mety, musiał zdecydowanie zwolnić i oszczędzać sprzęt. Sprzęgło wytrzymało, a my wygraliśmy klasę. Jestem bardzo zadowolony z całego weekendu.

MACIEJ GARSTECKI: - To był trudny dla nas wyścig, ponieważ od początku mojej zmiany wiedzieliśmy, że mamy bardzo małe szanse na końcowy sukces. Sprzęgło ślizgało się praktycznie przy każdym ostrzejszym dodaniu gazu, więc nie byłem w stanie jechać tak szybko, jak bym chciał. Wolałem zwolnić by zbyt nie obciążać sprzęgła, niż je spalić doszczętnie. Robiłem czasy na poziomie 2.06, co jest prawie 10 sekund wolniejszym wynikiem od możliwości Pandy. Ale takie tempo dawało szanse na metę i gdyby nie fakt, że na 4 minuty przed końcem wyścigu zabrakło w samochodzie prądu, zajęlibyśmy wysokie 18 miejsce w klasyfikacji wyścigu. Ale pomimo, że nie dojechaliśmy do mety, to według regulaminu odnieśliśmy zwycięstwo w klasie, ponieważ jako zespół przejechaliśmy najwięcej okrążeń w czasie trzech godzin. Jestem zadowolony z wyścigu!

MARCIN PRZYBYSZEWSKI: - Zdecydowanie nie mogę zaliczyć tego występu do udanych. Pierwszy bieg jakoś mi wyszedł, ale i tak został przerwany. Z kolei w drugim wyścigu strasznie spóźniłem start, a następnie za bardzo opóźniłem hamowanie, przez co wylądowałem w żwirze. To nie jest tak, że tor w Poznaniu mi nie odpowiada. Niemniej jednak działo się tu ze mną coś niedobrego, nie potrafiłem dobrze pojechać. Mam jednak nadzieję, że przyszłość przyniesie lepsze rezultaty. Muszę przyznać, że cee'dem lepiej startuje mi się póki co, w górach. Liczę jednak, że już w trakcie kolejnych rund cee'd Cup powalczę o pierwszą trójkę.

TOMASZ STROZIK: - Wydaje mi się, że jeśli przestaną nas prześladować pechowe zdarzenia, to jesteśmy zdolni do wygrywania naszej klasy i bycia konkurencyjną załogą. Zawody w Poznaniu były bardzo udane, bardzo mi się podobały i chciałbym, aby takie imprezy odbywały się na polskim torze kilka razy w roku. Na starcie pojawiło się dużo ciekawych aut, było więcej kibiców niż zawsze. Naprawdę była to bardzo udana impreza.

Korzystając z okazji, chciałbym podziękować mojemu sponsorowi - firmie Krasnobrodzka Racing za umożliwienie mi startu i pomoc w przygotowaniach. Teraz przede mną występ w wyścigu górskim w Siennej, gdzie mam nadzieję, nie będą mnie prześladowały problemy techniczne i powalczę tam o zwycięstwo w swojej klasie. Mimo wszystko, wyścig w Poznaniu dał nam dużo nowych wiadomości i pozostaje nam teraz tylko dopracować samochód do kolejnych czekających nas rund. Następna eliminacja już w Pieszczanach, na torze mieszczącym się na terenie byłego lotniska.

MATEUSZ LISOWSKI: - Nie spodziewałem się, że pierwsza zmiana w wyścigu nastąpi tak szybko. Dodatkowo ze względu na temperaturę i brak nawiewu w aucie panowały bardzo ekstremalne warunki i ciężko było w nich wytrzymać. Myślę, że gdyby nie te wszystkie przygody, to byłoby naprawdę bardzo dobrze. Pojechałem bardzo szybki czas w kwalifikacjach - pierwszy w klasyfikacji polskiej i siódmy w generalce. To potwierdza, że jeżeli auto jest dobrze przygotowane, a kierowca ma odpowiednie predyspozycje, to może on naprawdę szybko operować samochodem. Po tym występie na pewno wjeździłem się w to auto, przedłużyłem sobie punkty hamowania i zacząłem czuć tył samochodu. Bardzo mi zależało na tym starcie, więc fizycznie przygotowałem się najlepiej jak mogłem. Niestety nie wszystko poszło po naszej myśli, ale za to zebrałem sporo nowych doświadczeń, które na pewno wykorzystam. Ogólnie zawody były bardzo udane. Zauważyłem, że zaczęło się pojawiać coraz więcej kibiców co znaczy, że wyścigi w Polsce się rozwijają. Poza tym nigdy nie było na tym torze aż tylu fajnych i szybkich samochodów.

Chciałbym gorąco podziękować zespołowi Karolina Autosport za przygotowanie auta oraz samej Karolinie Czapce, która jest znakomitą i szybką zawodniczką i potrafi walczyć oraz wygrywać, nawet mając tak dużo kłopotów technicznych, jak podczas tej imprezy.

KAROLINA CZAPKA: - W wyścigu długodystansowym mieliśmy bardzo dużo problemów z samochodem. Miałam kłopoty ze skrzynią biegów, a później jeszcze zerwał się pasek od alternatora i odpadł dyfuzor. Zjechałam wcześniej i zmieniłam się z Mateuszem, a kiedy on wsiadł, skrzynia biegów wróciła do normy. Było bardzo ciężko, ale biorąc pod uwagę te wszystkie przygody, z którymi się borykaliśmy, bardzo się cieszymy, że udało się osiągnąć metę. Wiemy, że jeszcze dużo pracy przed nami. Myślę, że będzie dobrze, że limit pecha już wyczerpaliśmy. W wyścigach jest tak jak w życiu: raz na wozie, raz pod wozem. W sobotnim sprincie było fajnie, chociaż też nie do końca, bo po kilku okrążeniach zaczęłam mieć problemy z ciśnieniem oleju, które bardzo spadło. Mimo wszystko dojechałam do mety i zdołałam zdobyć pierwsze miejsce w klasie do 3500 cm3. Po pechowym występie w długim dystansie próbowaliśmy przed niedzielnym sprintem dojść do ładu z samochodem, ale brakło czasu na naprawę usterek i przetestowanie efektów tych napraw. Po starcie okazało się, że samochód znów pali tylko na 5 cylindrów i po dwóch okrążeniach zjechałam, Po powrocie na tor jakoś dotoczyłam się do mety, ale wiele mi to nie dało, ponieważ nie zaczęłam trzynastego okrążenia, które gwarantowałoby mi zostanie sklasyfikowaną. Teraz wracamy do domu, trzeba naprawić i pozmieniać dużo rzeczy. Do Pieszczan został miesiąc, wszystkich serdecznie zapraszam. Myślę, że na pewno poradzimy sobie z autem i że będzie ciekawie. Dam z siebie wszystko, aby powalczyć o wysokie miejsce. Zawody w Poznaniu zostały bardzo dobrze przygotowane. Organizatorzy stanęli na wysokości zadania. Było bardzo fajnie i myślę, że Czesi też byli zadowoleni. Nie było się co spodziewać cudu - infrastruktura toru w Poznaniu jest, jaka jest, a i tak wszystko wyszło super. Cieszę się, że miałam okazję wystartować w trakcie tej imprezy, bo obsada była naprawdę bardzo dobra. Może dzięki temu wyścigi w Polsce znowu zaczną kwitnąć.

TEODOR MYSZKOWSKI: - Po zmianie ze Stefanem postanowiłem jak najszybciej dogonić Adama. Narzuciłem w miarę szybkie tempo, tak aby nie zniszczyć opon. Bardzo szybko zbliżyłem się do niego i wyprzedziłem. Dostałem polecenie z teamu, aby zwolnić. Tak też uczyniłem, ale na 60 kółku, na szybkim wyjściu z Baby Jagi przy ok. 200 km/godz kierowca DTM-a uderzył we mnie tylnym kołem. Równie szybko wyszedł z patelni i nie zmieścił się na jej wyjściu. Nie miałem żadnych szans uratować się przed wypadkiem i wbiłem się w bandę. Uszkodzenia samochodu są bardzo duże, a mnie przed poważnymi urazami uratował HANS. Zdążyłem zdjęć ręce z kierownicy i w momencie uderzenia w bandę zostawiłem jedynie nogę na hamulcu. W efekcie teraz odczuwam ból w części strzałkowej. Generalnie ze swojej jazdy jestem zadowolony. Progresja wyników jest widoczna, choć nie jechałem jeszcze tego co mogę. Tak więc 1.37 jest jeszcze do złamania. Jesteśmy w czołówce, zatem na pewno wyremontujemy auto i zrobimy wszystko, żeby jak najlepiej wypaść na koniec sezonu. Zbliżyliśmy się wszyscy punktami, zatem walka między kilkoma załogami w DSMP będzie bardzo interesująca. Jestem bardzo zadowolony z jazdy Stefana, który jeździ bardzo równo i coraz szybciej.

STEFAN BILIŃSKI: - Trochę zabrakło mi kondycji w związku z upałem. Myślałem, że zjadę do depo wcześniej, ale chłopaki z teamu mnie zmobilizowali i pokonałem jeszcze planowane trzy okrążenia. Na swojej zmianie jechałem swoim tempem i czułem się na torze pewnie. Szkoda, że nie dojechaliśmy, ale taki jest ten sport. Ważne, że Teodorowi nic się nie stało. Jest to w pełni profesjonalny zawodnik, który mógł dać nam zwycięstwo w tym biegu. Organizacja zawodów stała na dobrym poziomie i jedyne zastrzeżenia mogę mieć do sędziów, którzy trochę nie potrafili zapanować nad tym, co działo się na torze. W związku z tym kilka razy zdarzyło się, że wyprzedzano mnie na żółtej fladze. Nie mniej jednak zawody były interesujące i podczas kolejnej rundy ponownie powalczymy o zwycięstwo.

MARIUSZ MIĘKOŚ: - Był to dla mnie swego rodzaju wyścigowy weekend marzeń. W najważniejszych zawodach razem z Adamem Kornackim zwyciężyliśmy w wyścigu o DSMP. Zespół Lukas Motorsport, który obsługuje Porsche 997 zarówno w sprincie jak i długim dystansie, stanął na wysokości zadania, prezentując perfekcyjną pracę. W sprincie miałem swoje cele i po tym, jak nie wystartowałem na Hungaroringu, zależało mi na odrobieniu strat i zdobyciu cennych punktów. Oba biegi ukończyłem na podium. W drugim wyścigu wystartowałem na tych samych oponach, co w pierwszym. Swoją temperaturę zaczęły one łapać po 5- 6 kółku, stąd na pierwszych okrążeniach nie podejmowałem walki. Starałem się utrzymywać równe tempo, a rezultaty z okrążenia na okrążenie były coraz lepsze. Z czasem wyprzedziłem Porsche Jana Vonki, BMW Dana Suchego i dojechałem do mety. Tak racjonalnie rozegrany wyścig traktuję jako swoje prywatne zwycięstwo. Po występie w Moście zaczynam jeździć z głową, choć podczas jazdy w tak mocnej i licznej obsadzie trudno powstrzymać się przed atakami. Ostatnie moje starty lotne pokazały, że mam chyba jakiś dar do wyczuwania zielonego światła. Podsumowując, były to dwa bardzo fajne wyścigi, które pozwoliły mi przesunąć się w klasyfikacji. Reszta sezonu - zarówno w sprincie jak i długim dystansie - zapowiada się bardzo ciekawie.

PATRYK PACHURA: - Trzeba się było przesiąść do Seata, bo konkurencja się mocniej przyzbroiła, więc nie mieliśmy szans Golfem i musieliśmy zmienić sprzęt. Jeździłem Seatem cały sezon i znam to auto, dlatego wybraliśmy Seata. Teraz już pojedziemy do końca sezonu Seatem ze względu na to, że do Golfa wsiadł mój brat Sebastian, który startował razem z Pawłem Potockim. Brat zaliczył debiut - dwa tygodnie temu odebrał licencję i zdążyliśmy zrobić praktycznie tylko dwa treningi tutaj na torze, żeby Sebastian troszeczkę pojeździł. W zawodach wypadł rewelacyjnie, poradził sobie bardzo dobrze. Ma jeszcze pewne niedociągnięcia wynikające z tego, że po prostu brakuje mu doświadczenia. Do końca sezonu brat będzie jeździł z Pawłem Potockim, który do tej pory startował Lancerem w wyścigach górskich.

Ja pojechałem na pierwszej zmianie, potem wsiadł Kuba Marcinkiewicz i później znowu ja prowadziłem Seata. Jeździliśmy po godzinie, bo taki mamy zbiornik - wystarczający na godzinę i jakieś 10 minut. Musimy dwa razy tankować, więc jadę dwie godziny, a Kuba godzinę.

Co do naszych zagranicznych pomysłów, być może ponownie zaliczymy 24 godziny Dubaju, ale na razie rozmowy trwają. Skład prawdopodobnie się zmieni - chciałbym pojechać już czymś szybszym, bo w Golfie mi się trochę nudzi! Może pucharowe Porsche, może RSR, może Seat - myślę, że raczej jakiś tylny napęd i raczej do kogoś się dosiądę, bo nasz zespół pewnie wystawi Golfa i zrobimy taką ekipę młodych, niedoświadczonych kierowców, którzy chcą się fajnie pobawić. Pojedzie mój brat, możliwe, że Paweł - i dobierzemy jeszcze z 2-3 osoby. W przyszłym roku bardzo chciałbym jeździć dalej Seatem, na przykład w Eurocupie. Wszystko zależy od sponsorów. Jeśli uda się zebrać budżet, to mam nadzieję, że wystartuję w Eurocupie. Dlatego był kupiony Seat, żebym miał cały czas kontakt z jednym samochodem.

ADAM KORNACKI: - Jako debiutant miałem jasne wytyczne przed dwoma sprintami - jechałem, aby poznać smak tego typu zmagań oraz ukończyć biegi. Obydwa wyścigi miały międzynarodową obsadę, co dodało im kolorytu. Bezpośrednie ściganie się z rywalami z Czech i innych krajów, którzy byli obecni w Poznaniu, nie miało sensu. Pojechałem tak, aby było bezpiecznie i udało mi się zrealizować ten plan. Porsche 997, którym startuję w DSMP, a 996-tka ze sprintu to dwa całkowicie różne samochody. To drugie, co ciekawe, jest łatwiejsze w prowadzeniu, ale w Poznaniu lepsze czasy wykręcałem 997-ką. Wszystko wskazuje na to, że w sprincie wystartuję do końca sezonu, bo chcę jeździć jak najwięcej. Sprawa mi to przyjemność i chcę się bawić motorsportem. Wyniki z Poznania skwituję krótko: lepiej być nie mogło. W sprincie nie miałem szans z Maćkiem i Mariuszem, a zwycięstwo w DSMP jest wymowne.

Poprzedni artykuł Johnson całował cegły
Następny artykuł Sukces Adama Gładysza w Poznaniu

Najciekawsze komentarze

Zarejestruj się za darmo

  • Szybki dostęp do ulubionych artykułów

  • Zarządzanie powiadomieniami o najświeższych wiadomościach i ulubionych kierowcach

  • Wyraź swoją opinię poprzez komentowanie artykułów

Motorsport prime

Poznaj kontent premium
Zasubskrybuj

Edycja

Polska Polska
Filtry