Poznańskie komentarze
MACIEJ GARSTECKI: - Jakoś od samego początku mieliśmy pod górkę.
Najpierw pękł wał korbowy i sesje piątkowe nam uciekły. Po całonocnej odbudowie silnika przez naszych mechaników, w sobotę już miało być wszystko w porządku, ale po kilku okrążeniach Artur zameldował przez radio, że wyciekł olej i stoi przy torze kartingowym. Okazało się, że korek od spuszczania oleju mimo, że jest dokręcony, to i tak z niego cieknie. Chłopcy jakoś pokleili ten element, żebyśmy mogli pojechać czasówkę i na szczęście ona przebiegła już bezproblemowo. W niedzielę po starcie wyścigu wszystko dobrze szło, ale niecałą godzinę przed końcem zawodów silnik wyzionął ducha. Po rozbiórce okazało się, że pękła korba, więc być może jest to efekt piątkowego pęknięcia wału napędowego. Teraz mamy sporo pracy z silnikiem przed następnymi zawodami, ale jak zwykle na kolejne zawody będziemy przygotowani w stu procentach! Oczywiście w imieniu swoim oraz Artura chciałbym bardzo podziękować naszym mechanikom za wysiłek włożony w reanimację Pandy. Chłopcy pracowali całą noc, byśmy obaj z Arturem mogli wystartować w tych zawodach. To wielkie poświęcenie z ich strony, za które serdecznie im dziękujemy!
ARTUR CZYŻ: - Wychodzi na to, że jestem straszny psuj, bo za każdym razem gdy coś się działo w wyścigówce to ja siedziałem za kierownicą! A tak poważnie to zdajemy sobie sprawę, że takie awarie się zdarzają. W wyścigach silniki i inne elementy są wysilone do granic wytrzymałości, by te samochody były jak najszybsze. A że jest to kosztem wytrzymałości to takie „wybuchy” czasami się zdarzają. W sumie te zawody nie skończyły się dla nas tak źle. Ponieważ przejechaliśmy wymagany dystans 70% okrążeń zwycięscy tej kategorii, to w klasie zostaliśmy sklasyfikowani na drugiej pozycji. Więc przy tym całym niefarcie mieliśmy też sporo szczęścia, dzięki któremu do łącznej punktacji dopisaliśmy kolejny cenny punkt.
MARIUSZ PRZYBYSZEWSKI: - Nie nastawiałem się na jakiś konkretny wynik w tych wyścigach, chciałem pojechać najlepiej jak umiem. Dwukrotne uzyskanie 6 miejsca nie uważam za nadzwyczajne osiągnięcie, ale stoczyłem kilka naprawdę pasjonujących pojedynków. Niemal bez przerwy jechałem w kontakcie z innymi zawodnikami, cały czas broniąc się lub atakując. Nie obyło się bez drobnych otarć, ale walka była bardzo fair. Wcześniejsze doświadczenia z rallycrossu przyzwyczaiły mnie do jazdy drzwi w drzwi. W drugim wyścigu osiągnąłem czas poniżej dwóch minut, co plasuje mnie w ścisłej czołówce pucharu. Andrzej Gasenko, wygrywając dwukrotnie, zrzucił mnie z trzeciej pozycji w klasyfikacji. Z pewnością będę walczył w pozostałych dwóch rundach, aczkolwiek nie sądzę, aby było łatwo. Gasenko jest bardzo szybkim zawodnikiem w Poznaniu, więc upatruję swoich szans w Brnie. Cały czas coś zmieniamy w ustawieniach samochodu. Jedną z ostatnich zmian ryzykownie wprowadziliśmy tuż przed niedzielnym wyścigiem. Uznaliśmy, że można jeszcze coś poprawić i ta decyzja okazała się nie tylko słuszna, ale i bardzo korzystna. Mam więc nadzieję, że dzięki takim działaniom następną rundę w Poznaniu zaczniemy już z lepszymi wynikami.
TOMASZ STROZIK: - W miniony weekend wiele się działo. Po raz kolejny okazało się niestety, że nasze auto dalej jest awaryjne - w piątek uszkodzeniu uległ silnik. Pojechaliśmy nawet do Warszawy, gdzie go remontowaliśmy. W sobotę okazało się, że dalej to nie działa. Na szczęście udało nam się niedaleko kupić części, z których zdołaliśmy złożyć silnik pozwalający nam ukończyć niedzielną rywalizację. Niestety nie wystartowaliśmy w ogóle w sprincie. Pojawiły się też przy okazji drobne uszkodzenia półosi, problemy elektryczne. Tak to jest, jak się wszystko próbuje w bardzo szybkim tempie przez noc naprawić, ale pierwszy raz w tym sezonie w długim dystansie udało nam się osiągnąć metę. Artur jechał naprawdę szybko, równo i gdyby nie samochód, to pewnie osiągnęlibyśmy dużo lepszy wynik. Mam nadzieję, że już wyczerpaliśmy limit pecha na cały sezon i ostatnie dwie rundy będą przebiegały dużo lepiej. Korzystając z okazji dziękuję już tradycyjnie firmie Krasnobrodzka-Racing za nieocenioną pomoc i zapraszam na moją stronę www.strotom-moto.pl
MACIEJ STAŃCO: - To był pechowy weekend od pierwszego treningu do ostatniego wyścigu. Porsche sfałdowało się w dwóch-trzech miejscach i mamy budę do wymiany. Rozbierzemy samochód w drobny mak, bo po uderzeniu w barierę przy 184 km/godz. nie wiadomo, co mogło się urwać. Podejrzewamy, że przyczyną kraksy w kwalifikacjach był pęknięty drążek kierowniczy, ponieważ znaleźliśmy w środku ślady rdzy. Drążek musiał pęknąć dzień wcześniej przy uderzeniu w drzewo na Babie Jadze. Na czasówce po wyjściu z zakrętu nie postawiło mnie, nie było boku - i nagle samochód skręcił w prawo.
Kiepsko się czułem, bolała mnie rozcięta noga, nie mogłem ruszać głową, ale tak łatwo się nie poddaję. Wystarowałem w sprincie pucharowym Ferrari, które lata świetności ma już dawno za sobą. To raczej technologia porównywalna z Porsche 996, inna epoka samochodów GT. Według książki silnik osiąga 400 KM, ale poczas warm up'u, na prostej nie mogłem się zbliżyć do Seata Pachury. Widzę po biegach, że silnik słabnie w porównaniu z początkiem sezonu. Kiedyś można było zapiąć piątkę pod mostem, a teraz wjeżdżam czwórką na prostą startową. Wiedziałem, że jestem na straconej pozycji. Mogłem tylko liczyć na błąd Mariusza Miękosia, lecz on takiego nie popełnił. Muszę mu pogratulować, że wytrzymał presję przez 15 okrążeń. Po starcie miałem 50 metrów przewagi, ale Mariusz przeszedł mnie już pod tablicą. Porsche przejechało koło Ferrari, jak obok tramwaju. A potem była jazda jak na ekspandorze, cały wyścig na żyletki. Na zakrętach brakowało 2-3 metrów, żeby się wcisnąć czysto, bez kontaktu. Tempo było ostre. Na najszybszym okrążeniu uzyskałem 1.38,8 - Mariusz okazał się lepszy o 13 tysięcznych.
W wyścigu długodystansowym pojechałem na pierwszej zmianie. Były straszne wibracje, a trzy okrążenia przed zjazdem obcięło dwie śruby wahacza. Szpilki zostały w aluminiowej ramie i mechanicy mieli trochę pracy. Maciek Marcinkiewicz zaliczył dwa nieplanowane postoje. Znów nastąpiło zwarcie w alternatorze, w kabinie pojawił się dym i Maciek sądził, że Ferrari się pali. A potem trzeba było stanąć na wymianę baterii. Zabrakło nam 30 sekund do wyprzedzenia w wynikach drugiego Porsche, w którym uległa awarii skrzynia biegów.
Wszyscy kierowcy zespołu Lukas Motorsport - Biliński, Myszkowski, Miękoś bardzo się podciągnęli od początku sezonu, nabyli doświadczenia, jadą szybko, równym tempem. W Porsche zainstalowany urządzenie do szybkiego takowania i 997-ki są obecnie poza zasięgiem naszego Ferrari. Enrico zapowiedział, że na końcówkę sezonu postara się wynająć nowszą wersję F430.
PIOTR SOJA: - Przed kolejną rundą DSMP silnik Hondy został poddany gruntownemu przeglądowi, ponieważ kilka razy uległ przegrzaniu. Wszystko wskazuje na to, że kłopoty z chłodzeniem motoru mamy już za sobą. Sprawdzaliśmy to podczas testów przeprowadzanych przed tym wyścigowym weekendem. Jednym z elementów programu testów był również start przed dwoma tygodniami w ostatnim wyścigu górskim w Rościszowie, przeprowadzony już z „krótką” skrzynią biegów, przeznaczona właśnie na „góry”, ale na rezerwowym 2-litrowym silniku (200 KM). Przed Poznaniem wrócił do nas 300-konny motor 2.4, po gruntownym przeglądzie. Ponadto doczekaliśmy się szerszego tylnego skrzydła, które okazało się konieczne, bo auto zaczęło się ślizgać tyłem w szybkich zakrętach, w których prędkość, po sukcesywnym wprowadzeniu kolejnych modyfikacji, wzrosła. Szersze skrzydło okazało się nie tylko efektowne, ale i bardzo efektywne. Przy ustawieniu kąta pochylenia na 8 stopni Lotus niemal przestał skręcać z powodu zbyt dużej siły docisku na tył. Ustawienie na 2 stopnie zlikwidowało tę przypadłość i Michał, który jeździł po poznańskim torze, uzyskiwał czasy poniżej 1.40. Z takim wynikiem pole position do wyścigu uzyskało Ferrari.
Niestety po zlikwidowaniu problemu przegrzewającego się silnika (trzeba było nawet zaklejać część chłodnicy, bo przy niskiej temperaturze powietrza silnik był nieco niedogrzany) samochód przyśpieszył i mocniej obciążone półosie napędowe zaczęły się zbyt mocno nagrzewać. Mieliśmy wprawdzie dwie zapasowe, ale nie chcąc ryzykować poważniejszej awarii zdecydowaliśmy się na powrót do Nysy.Mimo tego jestem zadowolony, bo na początku przebudowy samochodu zakładaliśmy, że ma być konkurencyjny do Seatów. Natomiast teraz zaczyna się robić konkurencyjny do Porsche. Anglicy z Lotusa ciągle się dziwią, że w garażu w Polsce zrobiliśmy niemal tak szybkie auto, jak ich 40 inżynierów w Norfolk. Następny w programie startów jest kolejny Poznań (3-5.10), gdzie nadal liczymy się z jakimiś perturbacjami. Auto jest ciągle w fazie testów i celem jest ściganie się w sezonie 2009. Natomiast przy okazji kończącej tegoroczny sezon, rundy DSMP w Brnie (24-25 pażdziernika) zamierzamy również wystawić Lotusa w sprincie, gdzie chcemy pojechać ze względu na silną (w Czechach) konkurencję. Wystartuje Michał Słomian, to jest już ustalone.
W Clio zainstalowaliśmy silnik ponownie wyremontowany w Belgii (uszkodzony na poprzednim „Poznaniu”) i tym razem obyło się bez sensacji ze strony napędu. W zawodach, z powodów osobistych, nie mógł wziąć udziału mój brat Paweł. Zmiennikiem Artura Michela został więc Michał, wolny po decyzji o wycofaniu z zawodów Lotusa. Po wygranych w klasie kwalifikacjach, w wyścigu też szło całkiem dobrze. Artur Michel jadący na pierwszej zmianie, dostał wytyczne od swojego ojca, że ma nie oszczędzać silnika w czasie wyścigu i pobił własny wynik z czasówki o 2 sekundy. Przez pewien czas Clio jechało nawet na drugim miejscu w generalce. Niestety końcówka trochę nam nie wyszła... Michał Słomian na końcu prostej startowej przeżył emocjonujące chwile, bo pedał hamulca wpadł w podłogę. Mimo braku hamulca ręcznego postawił auto bokiem, wypadł na trawę, ale na szczęście nie trafił w barierę. Udało mu się wrócić na tor i dojechać do boksów. Podczas wizyty w pit lane okazało się, że wypadł cylinderek hamulcowy w prawym przednim kole, bo wcześniej skończył się klocek. Naprawa spowodowała spadek na trzecie miejsce w klasie.
Fot. aw.poznan.pl
Udostępnij lub zapisz ten artykuł
Najciekawsze komentarze
Subskrybuj i uzyskaj dostęp do Motorsport.com za pomocą blokera reklam.
Od Formuły 1 po MotoGP relacjonujemy prosto z padoku, ponieważ kochamy nasz sport, tak jak Ty. Aby móc nadal dostarczać nasze fachowe dziennikarstwo, nasza strona korzysta z reklam. Mimo to chcemy dać Ci możliwość korzystania z witryny wolnej od reklam i nadal używać ad-blockera.