Zasubskrybuj

Zarejestruj się za darmo

  • Szybki dostęp do ulubionych artykułów

  • Zarządzanie powiadomieniami o najświeższych wiadomościach i ulubionych kierowcach

  • Wyraź swoją opinię poprzez komentowanie artykułów

Motorsport prime

Poznaj kontent premium
Zasubskrybuj

Edycja

Polska Polska

Poznańskie komentarze

MACIEJ GARSTECKI: - Takie zawody, w których waży się los tytułu, powodują wzrost adrenaliny i dokładnie tak było podczas tego weekendu.

Dodatkowym ciśnieniem była skrzynia biegów, a raczej jej brak przed zawodami. Okazało się, że w Moście poza sprzęgłem, awarii uległo również przełożenie główne oraz szpera. Do ostatniej chwili czekaliśmy na nowe części, ale niestety nie doszły one na czas i musieliśmy w pośpiechu poskładać skrzynię z tego co mieliśmy używanego. Niestety, już w czasie treningów skrzynia się popsuła i pojawił się problem. I tutaj z pomocą przyszedł Piotrek Bany - bezinteresownie pożyczył nam swoją skrzynię i dzięki niemu mogliśmy wystartować. To bardzo miłe z jego strony i za to chciałbym mu w imieniu swoim, Artura i całego zespołu bardzo podziękować! Z powodu kłopotów ze skrzynią startowaliśmy z ostatniego pola, ale wyścig układał się pomyślnie i szybko udało się objąć prowadzenie w klasie. Później stopniowo przesuwaliśmy się w generalce, walcząc nawet z dwulitrówkami i na mecie byliśmy tylko za jednym autem tej kategorii. Dodatkowo, w ten weekend padł także nasz rekord toru Poznań ponieważ Panda pojechała 1.52,435!Bardzo dziękuję naszym mechanikom - Tomkowi, Kubie, Piotrkowi, Romkowi i Krzyśkowi za wspaniałe przygotowanie i obsługę auta podczas wyścigu i całego sezonu. Dzięki ich doskonałej pracy nasza Panda zdobyła kolejny tytułu Mistrzów Polski w klasie 1. Oczywiście nasze starty nie byłoby możliwe, gdyby nie wsparcie firmy POL-CAR - poznańskiego dealera i autoryzowanego serwisu marek FIAT, LANCIA, ALFA ROMEO i ABARTH. Jeszcze raz bardzo wszystkim dziękuje!

ARTUR CZYŻ: - Myślę, że to był dla nas doskonały sezon. Wygraliśmy w klasie wszystkie eliminacje i pokazaliśmy, że Fiat Panda potrafi w sprzyjających warunkach namieszać w klasyfikacji generalnej. Myślę, że więcej nie dało się zrobić, chociaż drobna awaria w Moście odebrała nam trochę punktów. W tej chwili jesteśmy na szóstej pozycji w klasyfikacji generalnej i chyba nie mamy szans na poprawę tej pozycji. Za nami są wszystkie 2-litrówki oraz m.in. Ferrari Star Moto, z którym z pewnością nie wygramy z wiadomych przyczyn - mamy przynajmniej 400 koni mniej... I w tej sytuacji chyba nie pojedziemy do Brna. Wyjazd byłby mocno kosztowny, a czy będziemy w generalce na miejscu piątym, szóstym czy ósmym, to dla nas nie ma już tak dużego znaczenia. Najważniejsze dla nas jest to, że w klasie mamy duży zapas punktów i pewny tytuł Mistrzów polski. W tej sytuacji myślę, że ostatnie zawody będziemy oglądać w roli kibiców - przed komputerem w domu!

Piotr Bany

PIOTR BANY: - Zawody w Poznaniu były dla nas bardzo pracowite. W wyścigu WPP udało się wygrać klasę po tym, jak w końcu wymieniłem w Seicento zawieszenie na wyścigowe. Natomiast w DSMP gnębiły nas dziwne odgłosy dobiegające z przedniej osi. Okazało się, że były one konsekwencją "dzwonu" w Moście. Wymiana przekładni kierowniczej i półośki pomogły - auto prowadziło sie znacznie lepiej, ale i tak mamy dalej problem z ustawieniem geometrii. Czasówkę poświęciliśmy na znalezienie usterki, natomiast w wyścigu udało się pojechać tempem sporo szybszym niż zwykle. Bardzo mnie to cieszy, bo oznacza, iż mamy jeszcze spore rezerwy w samochodzie. Niestety, po godzinie Alfa zaczęła przerywać i czasy nam znacznie spadły. Po zmianie starałem sie jechać jak najrówniej i jak najdłużej na slickach. Nie wiadomo było, jak długo będzie padać. Gdyby nie zawody w Moście, mielibyśmy teraz komfortową sytuację, a tak niestety, musimy się zbroić dalej na Brno.

SEBASTIAN KOŁAKOWSKI: - Wszystko było przeciwko nam i nie udało się pojechać żadnego treningu. Wyszło parę awarii będących konsekwencją "dzwonu" w Moście i nie starczyło czasu, aby pojechać dobrze czasówkę. Jednak w wyścigu już było całkiem dobrze. Początek miałem słaby i czekałem, aż peleton nieco się rozciągnie, ponieważ nie znałem nowych opon, które założyliśmy pierwszy raz. Dopiero po trzecim kółku postanowiłem atakować. Czasy były coraz lepsze i po wyprzedzeniu kilku wozów zbliżyłem się do BMW "Michałka", jednak Piotrek przez radio zabronił mi go wyprzedzać, ponieważ tempo było i tak bardzo dobre, a temperatura silnika zaczęła gwałtownie wzrastać. Podróżowałem sobie spokojnie za BMW i niestety, 30 minut przed zmianą silnik zaczął przerywać. Zjechałem do depo, ale szybka naprawa dała tylko tyle, że przestał przerywać, mocy nadal było mało. Mimo to auto prowadziło się na tyle dobrze, że czasy były tylko o 8 sekund gorsze. Piotrek po zmianie radził sobie bardzo dobrze z usterką i nie dopuszczał, aby Alfa zamierała na zakrętach. Wyprzedził Tomaszka odrabiając stratę z drugiej wizyty w depo i weszliśmy na 3 miejsce. Blisko było drugie ale cóż, tak czasem bywa...
Serdecznie dziękuję za pracę Piotrkowi, Białemu, Adrianowi i Bartkowi oraz naszemu fotografowi Marcinowi. Szykujemy się na Brno!

Bartosz Rybienik

BARTOSZ RYBIENIK: - Cieszę się bardzo z tego Poznania, bo widzę jakieś postępy. Cały czas się uczę, dlatego uwagi Sebastiana, Piotrka, czy "Białego" są dla mnie na wagę złotą i bardzo im za nie dziękuję. Jest trochę precyzyjniej, a co z tym idzie, nieco szybciej. Ostatnio byłem ostatni, teraz już 6 na 10-ciu, gdzie do poprzedzającej mnie trójki brakowało mi sekundy na okrążeniu. Cieszy to tym bardziej, że to chłopaki z Poznania, którzy tor znają od podszewki. Szkoda, że to był ostatni wyścig, raczej na pewno pojadę w całym cyklu w przyszłym roku. Wypowiedzi działaczy PZM na briefingu były bardzo obiecujące i rozwojowe.
Dziękując wszystkim za start i pomoc, chciałbym też podziękować Tomkowi Senkowskiemu za "taxi drive" cee'dem i za jego życzliwe i cenne uwagi, Marcinowi Fijałkowskiemu za zdjęcia oraz naszym KIBICOM, dopingującym nas w namiocie!
Tradycyjnie moje starty wspiera Hurtownia Narzędzi WIMA SpJ (www.wimaspj.pl), sklep internetowy TaniWarsztat.pl (http://taniwarsztat.pl) oraz ProgressEnergy - naturalna energia, którym dziękuję za prawie cały rok.

Marcin Przybyszewski

MARCIN PRZYBYSZEWSKI: - Zawody w Poznaniu nie rozpoczęły się dla mnie zbyt szczęśliwie. Już po trzecim treningu zaczęły się kłopoty z silnikiem. W naszym zespole problem zacierających się panewek wystąpił po raz pierwszy, ale wiem, że wielu zawodników miało już taką awarię. Po pierwszej naprawie wyjechałem na czasówkę. Myślałem, że będzie w porządku, ale silnik dawał mi przeciwne sygnały. Przejechałem więc jedno okrążenie, żeby w ogóle być sklasyfikowanym i zjechałem ponownie z zatartym silnikiem. Po drugiej naprawie silnik już działał bez zarzutu, wymagał tylko dotarcia. Udało się, a start w pierwszym biegu miałem wyjątkowo pomyślny. Padał wtedy deszcz, który wyrównał szanse wszystkich zawodników, a mnie ułatwił walkę, ponieważ mam już trochę doświadczenia w jeździe w takich warunkach. Z 15 pozycji udało mi się przebić na szóste miejsce w czasie pierwszego okrążenia, a później sytuacja się już ustabilizowała. Ścigałem się z Robertem Lukasem, który ostatecznie wykorzystał na jednym z okrążeń mój błąd i mnie wyprzedził. W drugim wyścigu ponownie miałem bardzo dobry start, skorzystałem z zamieszania jakie powstało na pierwszym zakręcie i przebiłem się na trzecią pozycję. Jechałem na tym miejscu, aż w pewnym momencie zauważyłem za sobą Łukasza Błaszkowskiego, który bardzo szybko odrabiał straty. Po krótkiej walce starałem się pojechać za Łukaszem w tunelu i być może dogonić Andrzeja Gasenkę i Maćka Ostoję-Chyżyńskiego. Niestety, uszkodzona delikatnie geometria na pierwszym okrążeniu nie pozwoliła mi na utrzymanie bardzo szybkiego tempa Łukasza. Mimo to jestem zadowolony z czwartego miejsca, na którym ukończyłem bieg. Od Zbigniewa Łacisza dzieli mnie teraz 30 punktów i bez jakichś nieprzewidzianych sytuacji raczej nie mam szans na pierwszą piątkę na koniec sezonu. 30 oczek to zdecydowanie za dużo, żeby to odrobić na jednej eliminacji, zwłaszcza, że Zbyszek jeździ podobnym tempem do mnie. W związku z tym muszę raczej uważać na zawodników za mną i postarać się obronić 6. miejsce. Bardzo dziękuję moim mechanikom: Skitomowi, Jędrusiowi, Wojtiemu i Hamerowi za naprawę silnika w mojej Kii w ekspresowym tempie. Mieli wiele pracy przy dwóch zatarciach silnika w ciągu tego weekendu i ten wynik chciałbym właśnie im zadedykować.

Maciej Stańco | Fot. Grzegorz Kozera

MACIEJ STAŃCO: - Wygrałem sobotni sprint, ale po południu w trakcie kwalifikacji DSMP, Maciek Marcinkiewicz miał awarię silnika. Urwał się łańcuch rozrządu i w dalszej części zawodów nie mogliśmy już skorzystać z Ferrari 430 GT3. Dzięki firmie Selt, wystartowaliśmy w długim dystansie wersją 430 Challenge. Samochód ma wąskie koła i obawialiśmy się o opony, przeznaczone do pucharowych wyścigów. Teoretycznie wytrzymywały 15-20 okrążeń. Zbiornik był taki sam jak w GT3, jednak okazało się, że Challenge więcej pali i po około 58 minutach trzeba zjechać na tankowanie. Maciek kręcił się na torze, uderzył tyłem w opony i musieliśmy wykonać dodatkowy stop, żeby podrutować Ferrari. W sumie cztery razy odwiedziliśmy depo, a z opon wychodziło płótno. Na DSMP należałoby przebudować Challenge na 18-ki. W niedzielę miałem startować kartem w Tarnowie, ale muszę lecieć do Szwajcarii w sprawie silnika. W pierwszy weekend października wybieramy się na podwójną rundę strefy na Salzburgring, a potem zaliczymy GT3-ką Epilog w Brnie (Fot. Grzegorz Kozera).

Teodor Myszkowski | Fot. Grzegorz Kozera

TEODOR MYSZKOWSKI: - Bez wątpienia to był do tej pory nasz najlepszy start w tym roku. Przejechaliśmy bardzo dobry wyścig, bez najmniejszych problemów, mieliśmy bardzo szybkie tempo i praktycznie wszystko zagrało tak, jak chcieliśmy przed startem. Jedyna strata jaka jest już regułą w tym roku, była spowodowana Safety Carem, który podobnie jak w poprzednich wyścigach znowu wyjechał przed nasze Porsche i dosyć szybko uciekło nam przez to jedno okrążenie. Podobna sytuacja miała miejsce podczas pierwszej eliminacji w Poznaniu, również na poprzedniej rundzie w czeskim Moście i chyba mogę określić, że mamy jakiś straszny niefart z tym samochodem bezpieczeństwa. Poza tym cała moja zmiana poszła zgodnie z planem. Nie miałem żadnych przygód na torze, nie popełniałem błędów, chociaż mało brakowało, a w jednym miejscu wyleciałbym z toru. Na drugim lewym zakręcie zobaczyłem flagę „olejową” i obracające się Ferrari Maćka Marcinkiewicza, więc troszkę zwolniłem w zakręcie, a i tak na wyjściu z zakrętu ledwo co zmieściłem się na tarce. Myślę, że gdyby nie flaga i obracający się samochód kolegów, to pewnie w tym miejscu wyleciałbym poza tor. Poza tą sytuacją już nic innego się nie działo i wszystko do końca mojej zmiany przebiegało już pomyślnie. Jestem bardzo zadowolony z tempa mojego zmiennika. Stefan miał w pewnym momencie trudne warunki na torze, ponieważ było mokro, a zdecydowaliśmy się nie zmieniać opon na deszczówki i jechał slickiem po mokrym torze, co jest bardzo trudne w wyścigach. Mój zmiennik w takich warunkach jechał szybko i co najważniejsze, nie popełnił żadnego, nawet najmniejszego błędu, za co bardzo mu dziękuję. Dodatkowo muszę podziękować mechanikom za jak zwykle perfekcyjnie przygotowany samochód. Nie mieliśmy ze Stefanem żadnych, nawet najmniejszych problemów z Porsche. Samochód doskonale się prowadził, więc myślę, że mechanicy jak zwykle odwalili kawał dobrej roboty.

Stefan Biliński | Fot. Grzegorz Kozera

STEFAN BILIŃSKI: - Na początku wyścigowego weekendu miałem troszeczkę kłopoty ze zdrowiem, ale po szybkiej kuracji byłem już pełen sił na sobotnią czasówkę. Po 10 okrążeniach treningu oficjalnego znaleźliśmy się na czwartej pozycji do startu wyścigu, co dawało nam miejsce w drugiej linii obok Karoliny Lampel-Czapki i Mateusza Lisowskiego. Plan na wyścig był prosty: max attack od samego startu, a jeśli wszystko dobrze się ułoży, to powinniśmy wpaść na pudło w klasyfikacji generalnej. Pierwszą część wyścigu jechał Teodor. Mój zmiennik dosyć szybko poradził sobie z szybkim Megane i na zmianę kierowców wjechaliśmy jako trzeci zespół zawodów. Po kilkudziesięciu minutach mojej zmiany zaczęło lekko padać i chciałem zjechać do boksu zmienić opony na deszczówki, ale Teodor powiedział przez radio: jedź dalej - nie zjeżdżaj - to chyba przelotne opady! Nie ukrywam, że trochę się wahałem, ale z perspektywy czasu to była doskonała decyzja - taki strzał w dziesiątkę, który miał kolosalne znaczenie dla naszego końcowego wyniku. Myślę, że jeśli chodzi o wyniki zawodów, to zrobiliśmy zdecydowanie wszystko, na co pozwala nasz pucharowy samochód i pierwsza pozycja była poza naszym zasięgiem. Muszę podziękować naszym mechanikom, za świetnie przygotowany samochód. Porsche było bezawaryjne, świetnie ustawione i dzięki temu możliwy był taki udany wyścig. Dziękuję również Teodorowi za wspaniałą jazdę. Mój zmiennik od startu jechał jak maszyna, kręcił rewelacyjne, równe czasy, co naprawdę świadczy o jego pełnym zaangażowaniu i profesjonalizmie. Muszę przyznać, że starty z nim w jednym samochodzie to czysta przyjemność!

Karolina Lampel-Czapka | Fot. Grzegorz Kozera

KAROLINA LAMPEL-CZAPKA: - Szalenie się cieszę z tytułów w sprincie i chciałam bardzo podziękować za cały sezon wszystkim, którzy przyczynili się do tego wyniku. Tytuł wicemistrza to dla mnie życiowy sukces. Od początku wyjazdu mieliśmy bardzo duże problemy z samochodem. Silnik nie pracował tak, jak powinien - i wszystkie czasówki, cały sprint i długi dystans stały pod wielkim znakiem zapytania. W niedzielę startowałam z czwartego pola, bo mieliśmy kłopoty w kwalifikacjach. Walczyłam z Piotrkiem Zaleskim, dowiozłam zwycięstwo do mety i bardzo się cieszę, że wygrałam. Wicemistrzostwo to dla mnie coś wielkiego. W wyścigach płaskich jeszcze nigdy nie byłam tak wysoko w generalce. Serdecznie dziękuję mamie, która bardzo mocno trzymała kciuki, tacie - szefowi zespołu, mojemu mężowi Maćkowi, wszystkim mechanikom, którzy stanęli na wysokości zadania, Panu Januszowi Lisowskiemu za pomoc na zawodach. W długim dystansie spotkał nas duży pech. Prowadziliśmy i na trzy minuty przed końcem silnik stanął. Zakopciło się i niestety, Mateusz nie dojechał do mety. Spadliśmy na piąte miejsce, co w zasadzie przekreśla nasze szanse na tytuł w klasyfikacji generalnej. W klasie mamy dwa punkty straty do Adama i Marcina Gładyszów. Liczę, że silnik uda się odbudować i wystartujemy w Brnie. Aby zdobyć mistrzostwo, musimy przyjechać przed Jettą. Szkoda, że tak się zakończył Poznań. Wszyscy w zespole odczuwamy duży niesmak i niedosyt. Przez cały sezon pracowaliśmy na wynik w DSMP i ciągle stawały nam na drodze jakieś przeciwności (Fot. Grzegorz Kozera).

Podium w Poznaniu

ADAM GŁADYSZ: - Jechałem wyścig na drugiej zmianie. Pierwsze 10 minut po moim wyjeździe było sucho, ale zbierały się już chmury i niedługo pojawiła się mżawka. Z czasem padało coraz mocniej, a ja jechałem cały czas na slickach. Nie zdecydowałem się jednak na zmianę ogumienia, ponieważ nie były to jeszcze takie warunki, żeby zmieniać opony na deszczowe. Powiem jednak szczerze, że było parę takich momentów, kiedy robiło się już niebezpiecznie. Stwierdziłem jednak, że nie będę jeszcze zjeżdżać, że dam radę utrzymać się na torze. W końcu przestało padać, a ponieważ tor powoli przesychał, mogłem jechać coraz szybciej, równym tempem. Utrzymywałem się na trzecim miejscu w generalce i drugim w klasie. Cztery okrążenia przed końcem wyścigu naszym rywalom w Megane wybuchł silnik, w wyniku czego wskoczyłem na pierwszą pozycję w klasie. W tej części toru, gdzie stanął Mateusz Lisowski, pojawiły się żółte flagi. Kiedy dojechałem do tego miejsca, znalazłem się za Picanto, które jedzie dużo wolniej niż nasza Jetta i niestety, musiałem cały ten fragment przejechać za nim, żeby nie wyprzedzać na żółtej fladze. Sytuację wykorzystał jadący za mną Robert Lukas, który właśnie wtedy odrobił do mnie stratę. Kiedy tylko pojawiły się zielone flagi, nie miałem większych szans w bezpośrednim starciu z Porsche, które mnie wyprzedziło. Mimo tego jesteśmy bardzo zadowoleni, ponieważ wygraliśmy klasę i w tym momencie prowadzimy dwoma punktami przed Karoliną Lampel-Czapką i Mateuszem Lisowskim. Wszystko rozegra się więc w Brnie. Zarówno my, jak i zespół Karoliny mamy po dwa zwycięstwa, więc wygrana w ostatniej rundzie będzie kluczowa. W ten weekend startowały w Poznaniu trzy załogi naszego zespołu. Pech w postaci awarii dopadł niestety klan Nowackich. Chciałbym bardzo podziękować całemu teamowi za wspaniałe zawody, mechanikom za świetne przygotowanie samochodu oraz sponsorom za wsparcie.

VW Jetta

MARCIN GŁADYSZ: - Od początku byłem dobrej myśli i wierzyłem w to, że jedziemy tutaj, aby osiągnąć prowadzenie w klasie do 3,5 l. Naszym rywalom życzę oczywiście jak najlepiej. Tym razem dopadł ich jednak pech, na którym my skorzystaliśmy. Podobna, tylko odwrotna, sytuacja miała miejsce w Moście, gdzie u nas wysiadły hamulce i wspomaganie kierownicy. Jechałem na pierwszej zmianie i od razu narzuciłem bardzo szybkie tempo. Mimo nie najlepszej formy fizycznej (przeziębienie i grypa) i ogólnego osłabienia, którego powodem były antybiotyki, udało mi się utrzymać po starcie wysokie miejsce. Wszystko układało się po naszej myśli. Szkoda naszego drugiego auta, Golfa. Tak w tym sporcie niestety bywa. Jetta była na ten weekend wspaniale przygotowana, za co należą się ogromne podziękowania naszym mechanikom. Dziękuję także sponsorom, bez których nie moglibyśmy jeździć - i mojemu tacie, szefowi teamu, za wspaniałą organizację oraz taktykę. Teraz skoncentruję się na wyścigu górskim w Załużu. Będzie naprawdę bardzo ciekawie. Zgłosiłem Jettę. Mam nadzieję, że pogoda będzie mi sprzyjać i nie będzie padało, dzięki czemu mógłbym liczyć na dobry wynik. Jeśli jednak będzie niestety mokro, to przednionapędowym samochodem raczej nie będę się liczył w generalce.

Magda Wilk | Fot. Dominik Kalamus

MAGDA WILK: - Gorąco dziękuję Marcinowi Klonowskiemu, którego sportowa postawa i koleżeńska pomoc pomogły mi uratować choć garstkę punktów po pechowym weekendzie. Nastawiałam się na spokojną jazdę, bo warunki pogodowe nie były łatwe. Pół godziny przed startem zaczął padać deszcz i na okrążeniu wyjazdowym na pola startowe widać było, że jest bardzo ślisko i trzeba uważać. Dobrze wystartowałam z ósmego pola i w pierwszym zakręcie zaczęłam wyprzedzać rywali. Zaskoczyła mnie dobra przyczepność, ale na wyjściu z zakrętu auto przestało trzymać i momentalnie wpadło w poślizg. Próbowałam się wyratować, ale przy tej szybkości nic się nie dało zrobić. Jedyne, co się udało, to uniknąć czołowego uderzenia w bandę. Wpadłam tyłem na barierę, obróciło mnie i przekoziołkowałam przez przód. Samochód nie nadawał się do jazdy, więc po obowiązkowej wizycie w centrum medycznym pobiegłam do boksów. Zespół Nowicki Auto Serwis użyczał w ten weekend auto Marcinowi Klonowskiemu i od razu przez głowę przebiegła mi myśl, że jest szansa na pojechanie w drugim wyścigu i zdobycie choć kilku punktów. „Klona” zachował się wspaniale – zjechał do boksu i w drugim wyścigu mogłam pojechać jego samochodem. Po starcie z pasa serwisowego nastawiłam się przede wszystkim na dojechanie do mety, bez ryzyka – jechałam pożyczonym autem, którym za kilka godzin Marcin i Darek Nowicki startowali w wyścigu długodystansowym. Jestem bardzo niezadowolona z całego weekendu, bo moje auto nadaje się do kasacji, uciekło bardzo dużo punktów i straciłam czwartą lokatę w klasyfikacji Picanto Lotos Cup. Taki jest jednak urok tego sportu – podobno każdy szybki kierowca musi raz na jakiś czas wypaść z toru :-) Jeszcze raz dziękuję Marcinowi Klonowskiemu oraz chłopakom z Nowicki Auto Serwis. Przepraszam Was za poznański zawód i obiecuję, że w Brnie pokażemy, na co nas stać!

Maciej Rybarczyk

MACIEJ RYBARCZYK: - Udało mi się wyprzedzić Piotrka rzutem na taśmę, choć w drugim wyścigu także w moim samochodzie pojawiły się problemy techniczne. Nie do końca sprawnym samochodem jechałem od 5. okrążenia. Coś stało się z łożyskami, które zaczęło mocno hałasować. Musiałem zwolnić. Widziałem, że Piotrek Nowacki jest w boksie i mogłem spokojnie podążać do mety. Sezon kończę na trzecim miejscu. Po cichu liczyłem na lepszy rezultat, ale trudno. Jest tytuł, po to się jeździ. Myślę, że nieukończony drugi wyścig na Hungaroringu, zero punktów za czarną flagę w Poznaniu oraz Pannonia-Ring gdzie nie dojechałem do mety, zaważyły o tym, że nie ukończyłem tego sezonu na wyższym miejscu. Dziękuję wszystkim, którzy przyczynili się do zdobycia przeze mnie medalowej pozycji. Na zakończenie sezonu planujemy razem z Darkiem Nowickim start Clio na Epilogu w Brnie. Szukamy póki co, trzeciego zawodnika, który wystartowałby z nami.

VW Golf VI TDI

PIOTR NOWACKI: - Pechowo zakończył się ten weekend. Oba wyścigi kompletnie nie potoczyły się po naszej myśli. Treningi i czasówki zarówno w sprincie, jak i długim dystansie, przebiegały pomyślnie. Od naszych rywali byliśmy szybsi, wyłączając Tomka Gajewskiego w sprincie. Niestety, wyścigi poprzez awarie przekreśliły nasze założenia. W sprincie straciłem szanse na trzecie miejsce, choć do momentu awarii wszystko było pod kontrolą. Co do długiego dystansu, to po awarii turbiny jechaliśmy, aby zostać sklasyfikowanym. Niestety, nie udało się, ale szanse na tytuł wicemistrzowski nadal mamy. Teraz skoncentrujemy się w naszym zespole na Skoda Octavia Cup, w którym to pucharze w następny weekend wystąpi Adam. Liczymy, że mojemu synowi uda się pozytywnie zaprezentować przed czeskim zespołem Autocentrali. Dodatkowo Adam pojeździ na torze w Brnie, co jest dla nas także bardzo ważne, biorąc pod uwagę, że finałowa runda DSMP odbędzie się właśnie na tym obiekcie. Co do planów na przyszły rok, to jeszcze wszystko otwarte. Mamy dużo propozycji, ale potrzebujemy czasu, by to wszystko przemyśleć.

ADAM NOWACKI: - Wielka szkoda, bo zabrakło nam niewiele, żeby zostać sklasyfikowanym i dostać jakieś punkty. Weekend był beznadziejny, nie ma co się oszukiwać. Wszystko przechodzi nam koło nosa, mamy ogromnego pecha i nic nie możemy zrobić. Tylko z Picanto udało mi się nawiązać ciekawą walkę. Poza tym nie ma o czym mówić. Podchodzimy jednak do tego wszystkiego z pokorą. Taki jest motorsport i mamy jeszcze czas na sukcesy. W najbliższy weekend jadę do Brna na Skoda Octavia Cup. Po testach jestem pozytywnie nastawiony do tego występu i liczę, że uda mi się poprawić wynik mojego brata z Mostu.

TOMASZ NOWACKI: - Początek wyścigu był dla nas trochę stresujący, ale później wszystko już się układało. Niestety, jak się okazało, do czasu. Udana walka z Golfem Pachura Motorsport, pokazała nasz potencjał. Na nieszczęście znów pojawiły się problemy techniczne i nie ukończyliśmy wyścigu. Mamy po prostu niesamowitego pecha. Nie wiemy jeszcze co będzie z naszym startem w Brnie, ale ważne, że zachowaliśmy szansę na tytuł wicemistrzowski. Trzeba myśleć pozytywnie. Gratuluję zespołowi Pachura Motorsport tegorocznego tytułu w klasie, natomiast nam nie pozostaje nic innego, jak dobrze zaprezentować się w ostatniej rundzie DSMP.

Mateusz Lisowski

MATEUSZ LISOWSKI: - Nie udało się nam wygrać i niestety, muszę się pogodzić z awarią samochodu. Czujemy się jednak po cichu zwycięzcami tego wyścigu. Pokazaliśmy szybką jazdę i mało brakowało, by nasze Megane pokonało Ferrari i Porsche. Na swojej zmianie startowałem w bardzo różnych warunkach. Początkowo było jeszcze sucho, potem tor zrobił się bardzo mokry, potem asfalt zaczął wysychać i w końcówce ponownie jechałem po suchym. Kiedy ponownie mogłem fajnie opóźniać hamowania i robić szybkie czasy, doszło do wybuchu silnika. Cóż, taki jest motorsport. Jestem bardzo zadowolony z postawy Karoliny oraz całego zespołu. „Kaja” dała świetną pierwszą zmianę. Dziękuję również całemu zespołowi Karolina Autosport z mechanikami na czele. Co prawda, samochód nie dojechał, ale chłopaki wykonali kawał dobrej roboty przygotowując auto do tego występu. Po prostu spotkał nas pech, ot taka sobie złośliwość rzeczy martwych. Za tydzień czeka mnie decydujące starcie w Skoda Octavia Cup i chciałbym wreszcie przełamać tę trochę pechową ostatnio passę, która rozpoczęła się na drugim wyścigu SOC w Moście.

Adam Kornacki

ADAM KORNACKI: - W tym sezonie kilka rund DSMP było naprawdę pasjonujących i do ostatnich okrążeń ważyły się losy zwycięstwa. Ten wyścig przeszedł jednak najśmielsze oczekiwania. W ostatnich 5 minutach zmagań awansowaliśmy o dwie pozycje. Walczyliśmy do końca. Robert pojechał cudowną drugą zmianę. Podczas tego wyścigu mieliśmy za dużo pit stopów, bowiem trochę przeliczyliśmy się z deszczem. Zaryzykowaliśmy, nie udało się, ale to jest wkalkulowane w wyścigową grę. Szczególnie w końcówce wyścigu Robert przejechał rewelacyjne okrążenia i to głównie jemu możemy podziękować za ten wynik. Naszym celem w tym wyścigu było uplasowanie się tuż za plecami "Stefków", jak nazywam naszą drugą załogę Lukas Motorsport. Plan wykonaliśmy, choć nie było łatwo. Obydwa samochody były rewelacyjnie przygotowane przez zespół Wieśka Lukasa. Dzięki temu siadając za kierownicę Porsche nie musimy się przejmować techniką, tylko koncentrujemy się na swojej jeździe. Wszystkim z zespołu bardzo za to dziękuję. Dziękuję też mojemu głównemu sponsorowi - otoMoto.pl. Zapraszam na moją stronę adamkornacki.pl, gdzie niebawem odpalimy dział Fanklub. Relację z Poznania będzie można obejrzeć na antenie TVN Turbo w najnowszym odcinku "Raportu" oraz "Auto Sportu".

Bartosz Kubicki | Fot. Agnieszka Kujawa

BARTOSZ KUBICKI: - Bardzo się cieszę, że miałem możliwość w tym sezonie pojechać wszystkie eliminacje WPP. Puchar okazał się strzałem w dziesiątkę. Coraz więcej zawodników pragnie startować na torze w Poznaniu. Jestem strasznie ciekaw co przyniesie sezon 2010. W tym roku uczyłem się auta, próbowałem przeróżnych ustawień. Efekt przerósł moje najśmielsze oczekiwania. Chciałbym przy tej okazji podziękować wszystkim tym, którzy pomogli mi w przygotowaniu auta. Dziękuję także Waab Garage za pomoc (Fot. Agnieszka Kujawa)

 

Kuba Paczkowski | Fot. aw.poznan.pl

KUBA PACZKOWSKI: - Wyścig przerósł moje oczekiwania. Zły dobór opon przez najlepszego zawodnika klasy 1 grupy N, Bartosza Kubickiego, spowodował że byłem w stanie dotrzymać mu tempa (ku mojemu zdziwieniu). Duża frekwencja spowodowała bardzo ciekawą walkę, emocjonującą przepychankę z Bartkiem Knastem. Było blisko... Jestem bardzo zadowolony z wyniku a zarazem widzę, ile jeszcze pracy przede mną aby móc dorównać najlepszym. W tym miejscu chciałem podziękować wszystkim zawodnikom WPP za wsparcie (Bartkowi Knastowi za fotel) oraz Wojtkowi Frankowskiemu, Krzychowi Woźniakowi, Wojtkowi Sójce, Grzechowi Koprasowi. Dziękuję także Maciejowi Polodemu za pomoc w doskonaleniu jazdy oraz za wsparcie od strony technicznej, Firmie PRINCE za pomoc w starcie. Mam nadzieję, że wszystko pójdzie w dobrym kierunku i w przyszłym roku WPP rozwinie się jeszcze bardziej. (Fot: www.aw.poznan.pl)

Bartek Knast | Fot. aw.poznan.pl

BARTEK KNAST: - No cóż, dla Wyścigowego Pucharu Polski to już koniec ścigania na ten sezon. Co pozytywne, daje się słyszeć głosy z samej góry PZM, że w przyszłym roku będzie jeszcze lepiej, ale o tym przy innej okazji. Kwalifikacje były dla mnie satysfakcjonujące. Liczyłem też, że po zwykle całkiem udanych startach do wyścigu, uda mi się awansować i w pewnym sensie się udało, ale przy tak licznym gronie zawodników (chyba największym z całego wyścigowego weekendu) nie obyło się bez przepychanek już na pierwszym zakręcie - i dobrze - zawsze to dodatkowa adrenalina. Podczas samego wyścigu, odbywającego się w trudnych warunkach, bo po trochę tylko mokrym torze, właściwie nie nawiązałem żadnej walki, a to przełożyło się na kiepskie tempo. Tak czy inaczej, wyścig uważam za udany i z niecierpliwością czekam na sezon 2010 (Fot. aw.poznan.pl).

Poprzedni artykuł Wygrana ORECA, tytuł dla AMR
Następny artykuł Koronacja Ricciardo

Najciekawsze komentarze

Zarejestruj się za darmo

  • Szybki dostęp do ulubionych artykułów

  • Zarządzanie powiadomieniami o najświeższych wiadomościach i ulubionych kierowcach

  • Wyraź swoją opinię poprzez komentowanie artykułów

Motorsport prime

Poznaj kontent premium
Zasubskrybuj

Edycja

Polska Polska
Filtry