Wypowiedzi po Siennej
PIOTR BOGDAŃSKI: - Jestem zadowolony z przebiegu zawodów w Siennej - bardzo ładne krajobrazy, super atmosfera i sporo kibiców.
Trasa wyścigu była bardzo dobrze zabezpieczona. Organizatorzy dołożyli wszelkich starań, aby była jak najbezpieczniejsza. Rywalizacja w klasie A-1150 nabiera coraz większego tempa, walka o każdy punkt jest coraz trudniejsza. Pierwszy dzień zawodów nie układał się do końca tak, jak założyłem przed startem. W pierwszych podjazdach treningowych wjeżdżałem się w auto i poznawałem trasę, szukając optymalnego toru jazdy. W pierwszym podjeździe wyścigowym trzykrotna zmiana biegu na nieodpowiedni przekreśliła moją szansę walki o pierwsze miejsce w klasie. Drugi dzień zawodów to bardzo zacięta walka z Piotrkiem Karniewiczem o najwyższy stopień podium. Niestety, w dwóch niedzielnych podjazdach wyścigowych przegrałem o 0,288 sekundy. Z jednej strony cieszy dwukrotne zajęcie drugiego miejsca w klasie, ale pozostaje też niedosyt z tak niewielkiej przegranej drugiego dnia. Do Rościszowa jadę jako wicelider klasy i to ja muszę teraz gonić Piotrka. Liczę na to, że walka będzie równie zacięta jak w Siennej. Przed wyścigiem, który już za niecałe trzy tygodnie, musimy jeszcze zmienić pewne ustawienia auta. Cieszę się, że coraz szybciej jeżdżę Kit Carem. Dziękuje serwisowi Bany Motorsport za przygotowanie auta do wyścigu, Automobilklubowi Rzemieślnik i serwisowi roadlook.pl za wsparcie oraz serwisowi za pomoc w Siennej.
MARCIN PRZYBYSZEWSKI: - Jestem zadowolony z pierwszego dnia, kiedy wygrałem w klasie cee'dów. Drugiego dnia jednak nieco przesadziłem, dwukrotnie uderzając w barierkę. Samochodem Kia cee'd na trasie w Siennej jedzie się bardzo wolno, ponieważ jest strasznie stromo. Mimo to potrafię dostarczyć kibicom wrażeń, co pokazałem właśnie drugiego dnia. W niedzielę w pierwszym podjeździe wyścigowym pojechałem trochę za szybko i na początku zahaczyłem delikatnie tyłem o betonową barierkę. Trzy zakręty później, za późno zacząłem hamować i wrzuciłem duży betonowy blok do rowu, przy okazji kasując przód auta. Udało mi się wyjechać, ale straciłem do pierwszego kierowcy 11 sekund. Mimo wszystko zdołałem odrobić część tej straty w drugim podjeździe i wskoczyć na trzecie miejsce. Rywalizacja w klasie cee'dów jest emocjonująca i wyrównana - dosłownie na setne sekundy. Bardzo ciekawie się jeździ, a każdy przejazd musi być naprawdę stuprocentowy, żeby mieć szanse na wygraną. W tym podjeździe, w którym uderzyłem w barierkę, jechałem bardzo szybko i czuję, że czas mógłby być rewelacyjny. Mam mieszane uczucia co do tej eliminacji. Trasa jest bardzo ciekawa, a kibice wspaniale dopingują, jednak pierwszy dzień imprezy piekielnie się przeciągnął i z niewiadomych przyczyn zawody trwały niemal 12 godzin. Wyniki w mojej klasie zostały zawieszone, wiec wyjechałem bez żadnego pucharu. No i dość poważnie uszkodziłem samochód. Kolejne dwie rundy GSMP muszę niestety odpuścić ze względu na odbywającą się w tym samym czasie eliminację WSMP na Słowacji.
MARIUSZ KRÓLIKOWSKI: - Start w Siennej przebiegał na szczęście bez przygód. Jestem bardzo zadowolony i szczęśliwy - mam nadzieję, że kolejne występy będą podobne i zawsze będę mógł walczyć o pierwszą trójkę. Jeśli chodzi o trasę, to w porównaniu do zeszłego roku zdecydowanie widać postęp - było szybciej o 4 sekundy. Ogólnie trasa w Siennej nie za bardzo mi odpowiadała. Nie wiem, czym jest to spowodowane. Te trasy, gdzie jest niebezpieczniej, bardziej mi pasują, tak jak np. Cisna - chociaż tam akurat nie ukończyłem wyścigu. W stawce zawodników robi się coraz ciaśniej, widać to już po wynikach. Samochody N-grupowe, A-grupowe odnotowały niesamowity postęp. Organizacja zawodów była w porządku i na jedno muszę zwrócić szczególną uwagę: po raz pierwszy widziałem tak dobrze zabezpieczoną trasę. Byłem pod naprawdę dużym wrażeniem tego faktu, tak więc składam podziękowania dla organizatorów za tak wspaniałe przygotowanie jej. Żałuję tylko jednej rzeczy. Szkoda, że nie udało mi się zobaczyć, jak Tomek Kuchar przejeżdża tę trasę. Zdołałem jedynie chwilę z nim porozmawiać będąc już na górze. Cieszę się, że takie osoby jak on czy Marcin Bełtowski przyjeżdżają na wyścigi górskie. Przypuszczam, że gdyby na kolejnych rundach było ich więcej, to dyscyplina lepiej by się sprzedawała medialnie.
Odbiegając od tematu, muszę jeszcze powiedzieć, że bardzo chciałbym wystartować Corollą w zbliżających się rallycrossowych Mistrzostwach Europy w Słomczynie, ale co będzie - zobaczymy.
MARCIN BEŁTOWSKI: - Bardzo fajne zawody, świetnie zorganizowane, fantastyczna pogoda i oczywiście tłumy kibiców na trasie. To wszystko sprawiło, że będę miło wspominał te zawody i chętnie tu wrócę za rok. Debiut auta uważam za udany. Nasz samochód to była czysta N-ka w specyfikacji z RSMP. Tak jak planowaliśmy przed startem, udało nam się dopracować klika szczegółów dotyczących ustawienia samochodu na nawierzchnię asfaltową, z czego jesteśmy bardzo zadowoleni. W tym miejscu chciałbym podziękować całemu zespołowi, który bardzo ciężko pracował przez cały miniony weekend. Jak mówiłem przed startem, „góry” to zupełnie inna jazda niż rajdy. Zebrane doświadczenia w nowym samochodzie z pewnością zaowocują w kolejnych startach. Najbliższe zawody na jakich się pojawię to Rajd Barum, rozgrywany w okolicach Zlina, jedna z eliminacji ME. Pozdrawiam wszystkich moich kibiców, dziękuję za wsparcie na trasie wyścigu górskiego w Siennej. Do zobaczenia na oesach w Czechach.
ROBERT KUS: - To były świetne i emocjonujące zawody. Mariusz Królikowski narzucił wysokie tempo w treningu i nie ukrywam, bardzo mocno mnie zmobilizował. Sporo myślałem i analizowałem przed pierwszym wyścigiem i chyba tylko ja wiem, ile kosztowało mnie to zwycięstwo. W każdym podjeździe wyścigowym dosłownie musiałem „iść na rzęsach”, żeby pojechać na tyle szybko, by stanąć na najwyższym stopniu podium. Praktycznie w każdym miejscu jechałem na granicy przyczepności opony i sam się dziwię, że za każdym razem wszystko się udawało. Ale widać szczęście mi sprzyja, więc cóż mogę więcej powiedzieć? Po Siennej mam same powody do zadowolenia. Prowadzę w mistrzostwach i mam nadzieję, że do końca roku nic się w tej kwestii już nie zmieni... Do zobaczenia w Rościszowie!
TOMASZ STROZIK: - Drugi dzień zawodów zdecydowanie pozwolił mi zrewanżować się za sobotni, nieudany dzień. Urwana półoś nie pozwoliła mi ukończyć zmagań w VII rundzie GSMP. W niedzielę samochód sprawował się już naprawdę dobrze, dało się nim bardzo szybko pojechać i pokonać mojego głównego rywala znaczną różnicą czasu. Uważam, że w porównaniu do zeszłego roku zawody w Siennej zostały zorganizowane dużo lepiej i bezpieczniej. Było trochę niepotrzebnych przestojów, ale tak czasami bywa. Zjechało się wielu bardzo dobrych i szybkich zawodników w mocnych samochodach. Jak patrzy się na końcową listę wyników, to widać, że 12 - 13 aut jest w ogóle poza moim zasięgiem, więc szanse na pierwszą dziesiątkę były raczej nikłe. Sezon w GSMP zakończę za kierownicą Seicento, ponieważ podział na klasy jest tu zupełnie inny niż w WSMP: w GSMP jesteśmy dzieleni na kategorie od 1400 cm3 do 1600 cm3, a w WSMP przedział zamyka się w ramach 1400 - 2000 cm3. Tam może jeszcze w tym sezonie uda mi się pojechać Fordem Pumą, natomiast w GSMP nie ma to sensu, ponieważ musiałbym zmienić klasę. Nauczyliśmy się już ustawiać Fiata SC pod górską rywalizację. Jest to trochę inny set up niż na wyścigach płaskich. W tej chwili zostały nam już tylko kosmetyczne zmiany i pokonanie drobnych, ale uciążliwych awarii. Przez cały sierpień będziemy się jeszcze starać zmienić i wzmocnić konstrukcję auta, pozmieniać przeguby, żeby całość była już bardzo pewna. Dziękuję firmie Krasnobrodzka-Racing za pomoc w przygotowaniach do startu w Siennej.
PIOTR SOJA: - Po występie na wyścigu góskim w Siennej mam mieszane uczucia; wszystko wskazuje na to, że opanowaliśmy sytuację z temperaturą silnika, test zwieszenia również wypadł bardzo dobrze, ale wstyd mi za wynik. Wszystko jest OK, kiedy się mieszczę w pierwszej „10” (niezależnie od dycypliny), a to się nie udało w niedzielę. Częściowo wyjaśnia to fakt, że na jednym z pojazdów wyścigowych, któryś z naszych rajdowców nawrzucał „śmieci” z pobocza, na których się pośliznąłem i prawie wylądowałem na barierze. To jednak tylko w niewielkim stopniu tłumaczy mój wynik... W gorączce prób rozwiązania kłopotów z chłodzeniem napędu Lotusa, nie wziąłem pod uwagę faktu, że zastosowane obecnie przełożenia zupełnie nie nadają się do wyścigów górskich. W specyfikacji, jaką wystartowałem w ostatni weekend, takiej samej jak tydzień temu na torze Poznań, podczas rundy DSMP, z wyliczeń wynika, że maksymalna prędkość wynosi 227 km/godz. W praktyce wygladało to tak, że na Siennej nie używałem dwóch najwyższych biegów (5 i 6), a nawroty pokonywałem na „przekręconej” jedynce lub zdychającej dwójce. Dla porównania; Mariusz Królikowski (Toyota Corolla WRC) czy Mariusz Małyszczycki (w ubiegłorocznej Skodzie Fabii WRC) w swoich, mocniejszych przecież od Lotusa autach, używają przełożeń do prędkości maksymalnej rzędu 185 km/godz.
W zeszłym roku osiągałem na Siennej lepsze czasy, dysponując słabszym silnikiem Rovera, ale z „krótką” skrzynia Quaife'a. Dlatego zaraz po wyścigu złożyłem zamówienie na krótszą przekładnię Sadev (po zmianie silnika na Hondę, zmieniliśmy również dostawcę skrzyń biegów). Mam nadzieję, że dzięki temu, za trzy tygodnie w Rościszowie nie będę już miał się czego wstydzić. Przed startem w Rościszowie, w przyszłą środę planujemy kolejny trening na torze Poznań.
MARCIN JAKÓBCZYK: - Do tego wyścigu przygotowałem się bardzo starannie. Dużo testowałem, dużo trenowałem, najwięcej jednak czasu poświęciłem na ustawianie zawieszenia, a z efektów jestem bardzo zadowolony. Po podjazdach treningowych liczyłem nawet na więcej, bo regularnie dojeżdżałem na 2 miejscu. Jednak w podjazdach wyścigowych Marcin Kozłowski pokazywał, że na treningu dużo odpuszczał, natomiast Andrzej Wróbel, póki co, był całkiem poza moim zasięgiem. Ostatecznie skończyło się na 3 miejscu w klasie tak w sobotę, jak i w niedzielę. W drugim sobotnim podjeździe wyścigowym, tuż przed metą spociłem się mocno, bo okazało się, że mam odrobinę za mało paliwa i silnik zaczął przerywać. Na szczęście dojechałem do mety. W niedzielę z kolei na jednym z nawrotów otarłem się o opony, ale szkód zbyt dużych w aucie nie ma, a do tego, mimo tej małej przygody, udało się dojechać na pudło.
Cały czas uczę się, zdobywam nowe doświadczenia, więc i błędy są nieuniknione. Tym bardziej cieszę się, że te błędy uszły mi praktycznie bezkarnie. Kolejny mój start to Wyścig Górski Rościszów, który odbędzie się za 3 tygodnie. To oprócz wyścigu w Siennej druga impreza, którą mogę nazwać moją domowa imprezą. Myślę, że w Rościszowie mój Peugeot nie będzie już najsłabszym autem w klasie, a wtedy będę się starał osiągnąć jeszcze lepszy wynik. Na koniec chciałbym bardzo podziękować za wsparcie całemu naszemu zespołowi oraz sponsorom: Trans-Dan - Transport Spedycja Logistyka Miejska, a także Motoartbis - części do samochodów, Radek - Studio Video, Teodor Stolarek - Koszule na miarę, Świat Sztućca - dystrybucja sztućców dla domu, gastronomii, reklamy.
Udostępnij lub zapisz ten artykuł
Najciekawsze komentarze
Subskrybuj i uzyskaj dostęp do Motorsport.com za pomocą blokera reklam.
Od Formuły 1 po MotoGP relacjonujemy prosto z padoku, ponieważ kochamy nasz sport, tak jak Ty. Aby móc nadal dostarczać nasze fachowe dziennikarstwo, nasza strona korzysta z reklam. Mimo to chcemy dać Ci możliwość korzystania z witryny wolnej od reklam i nadal używać ad-blockera.