Gospodarz będzie spał najlepiej
Dobiegła końca pierwsza część drugiego etapu Rajdu Dakar. Teraz przed uczestnikami maratonu noc na pustyni.
Autor zdjęcia: A.S.O.
48H Chrono, czyli rozłożony na dwa dni etap, wzbudzał niemałe zainteresowanie już przed rokiem, gdy po raz pierwszy wykorzystano taki format.
Tym razem organizatorzy postanowili nie czekać kilka dni, ale zaplanowali 48H Chrono już jako trzecią pozycję w harmonogramie – po krótkim prologu oraz sobotnim etapie. Do przejechania na czas w trakcie niedzieli i poniedziałku jest łącznie prawie 1000 kilometrów. Im dalej udało się dotrzeć dziś, tym mniej pozostanie na jutro po nocy przespanej w namiocie rozłożonym na zaimprowizowanym biwaku.
Na całej trasie przewidziano sześć przyczółków. Gdy o 17 czasu lokalnego wybrzmiał sygnał o końcu rywalizacji, każda załoga musiała skierować się do tego najbliższego swojej aktualnej pozycji. Tam poza wspomnianym namiotem i śpiworami, dostępne są racje żywnościowe i woda. Zabraknie udogodnień w postaci pryszniców i toalet. Telefony komórkowe są zaplombowane, więc teoretycznie zawodnicy nie znają swoich czasów.
Oficjalnej klasyfikacji z oczywistych względów nie ma, ale aktualną sytuację można przedstawić wykorzystując kolejne punkty pomiarowe, wyznaczone przez organizatora. Nikt nie dotarł do biwaku F, a samochodowa czołówka przenocuje w tym oznaczonym literą E, czyli przejechała około 620 kilometrów z 976 przewidzianych na cały etap 48H Chrono.
Najlepiej poradził sobie dziś gospodarz Yazeed Al-Rajhi, pilotowany przez Timo Gottschalka. Saudyjczyk i Niemiec wykorzystali swoją dalszą pozycję startową. Załoga Toyoty Hilux od samego startu oesu narzuciła mocne tempo, meldując się na pierwszym miejscu na większości punktów pomiarowych.
Przez cały dzień blisko liderów – chwilami przejmując prowadzenie – byli Nasser Al-Attiyah i Edouard Boulanger. Załoga Dacii uniknęła poważnych problemów. W pewnym momencie strata do Al-Rajhiego wynosiła przeszło 3,5 minuty, ale przed przerwą na sen udało się ją zmniejszyć do 79 sekund.
Prowizoryczne podium uzupełniają Mattias Ekstrom i Emil Bergkvist. Najlepszy z czterech duetów Forda początkowo był bardzo blisko Toyoty i Dacii, ale strata urosła na wydmach i obecnie wynosi niespełna 9 minut.
#226 Ford M-Sport Ford: Mattias Ekstrom
Autor zdjęcia: Red Bull Content Pool
Udaną niedzielę mają za sobą Henk Lategan i Brett Cummings z fabrycznej ekipy Toyoty. Ich Hilux szczególnie dobrze spisał się w drugiej połowie dnia, pozwalając na awans spoza dziesiątki aż na czwarte miejsce [+11.13]. Piątkę zamykają Juan Cruz Yacopini i Daniel Oliveras [+13.12]. Dalej są Guy Botterill i Dennis Murphy [+14.02], reprezentanci TGR, oraz zaliczający świetny samochodowy debiut Toby Price i Sam Sunderland, jeszcze niedawno stanowiący czołówkę motocyklową [+16.20].
Po niezłej środkowej części dzisiejszego dystansu przyszła trochę gorsza końcówka i Nani Roma z Alexem Haro spędzą noc na wirtualnej ósmej pozycji [+18.14]. Weteren Giniel de Villiers z równie doświadczonym Dirkiem von Zitzewitzem są dziewiąci [+20.32]. Minutę za nimi plasują się Mathieu Serradori i Loic Minaudier w buggy Century CR7 [+21.33].
Solidny dzień mają za sobą Benediktas Vanagas i Szymon Gospodarczyk. Po wczorajszych kapciach wydaje się, że dziś pokonali ponad 600 kilometrów bez większych przygód. Na BP E widnieją z czternastym rezultatem, 28 minut za Al-Rajhim.
#225 Ford M-Sport Ford: Carlos Sainz, Lucas Cruz, crash
Autor zdjęcia: A.S.O.
Pierwsza część 48H Chrono nie dla wszystkich była bezproblemowa. Najpierw tuż po 300 km swoim Fordem Raptorem T1+ dachowali na wydmie Carlos Sainz i Lucas Cruz. Hiszpanom pomogli Mitchell Guthrie i Kellon Walch jadący bliźniaczą konstrukcją. Ford nie był w pełni sprawny i strata w momencie przerwania rywalizacji wynosiła już blisko godzinę.
Przygody ubiegłorocznych zwycięzców nie wykorzystali Sebastien Loeb i Fabian Lurquin. Ich z kolei zawiódł sprzęt. Błąd elektroniki wyłączył jeden z wentylatorów, auto zaczęło się przegrzewać i komputer odciął Dacii sporą porcję mocy. Potem wysiadł jeszcze drugi wentylator, więc Loeb i Lurquin musieli zatrzymywać się kilka razy, aby ostudzić Sandridera. Forsowanie licznych wydm nie było łatwe, ale udało się ograniczyć stratę. Ta wynosi 32 minuty.
Problem mechaniczny spowolnił Saooda Variawę i Francois Cazaleta z TGR. Już na początku próby stali oni pół godziny. Łączna strata sięga obecnie prawie półtorej godziny. Na jednej z wydm zakopali się Lucas Moraes i Armand Monleon. Zgodnie z oczekiwaniami sporo stracili ci, którzy wczoraj nie bawili się taktykę, a dziś musieli jako pierwsi ruszać na trasę – Seth Quintero i Dennis Zenz (około 45 minut) oraz Guerlain Chicherit i Alexandre Winocq (około 41 minut).
Wirtualną generalkę otwiera Al-Rajhi, który wczoraj zremisował z Al-Attiyem, więc dzieli ich ta sama wartość 79 s. Trzeci jest Lategan [+2.12].
Challenger, SSV, ciężarówki:
W klasie Challenger sześć załóg dotarło do biwaku D, przejeżdżając około 580 km. Liderują Nicolas Cavigliasso z Valentiną Pertegarini, zwycięzcy pierwszego etapu. Paul Spierings i Jan Pieter van der Stelt tracą niespełna 4 minuty. Z kolei Pau Navarro i Lizandro Herrera mają do nadrobienia około 6,5 minuty.
Początkowo szybkie były duety ekipy Red Bulla: Goncalo Guerreiro i Cadu Sachs oraz Corbin Leaverton i Taye Perry. Juniorzy zapłacili jednak frycowe na wydmach i są na piątej i szóstej pozycji, tracąc nieco ponad 12 minut.
Adam Kuś i Dmytro Tsyro dotarli do biwaku B, więc mają za sobą około pół tysiąca kilometrów. Uzyskany czas daje im prowizoryczne siedemnaste miejsce na oesie.
Piotr Beaupre i Jacek Czachor oraz Łukasz Zoll i Michał Zoll zameldowali się na punkcie pomiarowym, ustawionym na 373 km. Czeka ich długa droga na pierwszy biwak lub noc na „dziko”.
W SSV najdalej zajechali Brock Heger i Max Eddy. Amerykanie oraz Xavier de Soultrait i Martin Bonnet prześpią się na biwaku D. Różnica między nimi to 4 minuty.
Dobrze radzą sobie Grzegorz Brochocki i Grzegorz Komar. Ich Can-Am dojechał do biwaku B, a Polacy są na prowizorycznym trzynastym miejscu. Z kolei Hasan Alsadadi z Marcinem Paskiem dotarli na 414 km, ale przed nimi droga na biwak.
W wadze ciężkiej, czyli ciężarówkach, najlepiej radzą sobie czeskie ekipy. Na biwaku C są Martin Macik, Frantisek Tomasek i David Svanda. Nad rodakami Alesem Lopraisem i Davidem Kripalem, wspomaganymi przez Darka Rodewalda, mają w zapasie 3.05. Obok przenocuje znany z rajdów drogowych Vaidotas Zala, jadący z Paulo Fiuzą oraz Maxem van Grolem [+24.03].
Tomas Vratny, Jaromir Martinec i Bartłomiej Boba ostatni pomiar mają z 373 km.
Rywalizacja zostanie wznowiona w poniedziałek o godzinie 5 czasu polskiego.
Polecane video:
Oglądaj: Rajd Dakar 2025 - Etap 2A
Udostępnij lub zapisz ten artykuł
Najciekawsze komentarze
Subskrybuj i uzyskaj dostęp do Motorsport.com za pomocą blokera reklam.
Od Formuły 1 po MotoGP relacjonujemy prosto z padoku, ponieważ kochamy nasz sport, tak jak Ty. Aby móc nadal dostarczać nasze fachowe dziennikarstwo, nasza strona korzysta z reklam. Mimo to chcemy dać Ci możliwość korzystania z witryny wolnej od reklam i nadal używać ad-blockera.