Paddon na dobre dołączył do WRC w sezonie 2010 i był stałym bywalcem światowych odcinków przez prawie dekadę. Raz triumfował w PWRC, a w latach 2014-2018 był członkiem fabrycznego zespołu Hyundaia.

Po utracie etatu próbował wrócić z choćby częściowym programem, ale starania te dodatkowo storpedowała pandemia koronawirusa.

W sezonie 2023 Nowozelandczyk postanowił wziąć udział w mistrzostwach Europy. Zaliczy pełny program w Hyundaiu i20 N Rally2 ze stajni BRC. Wraz z Johnem Kennardem kampanię rozpoczął od zwycięstwa w Rally Serras de Fafe.

Paddon i Kennard od pierwszego odcinka byli w czołówce, a szczególnie dobrze przejechali niedzielną część rajdu. Stopniowo zbliżali się do liderów - Mikko Heikkili i Saamu Vaaleriego i na finałowej próbie wykorzystali pech Finów.

- Nie byliśmy może najszybsi w ten weekend, ale mieliśmy tempo, by przez cały weekend być w grze. To nauka z przeszłości. Trzeba być szybkim na wszystkich oesach, a nie jednym czy dwóch.

- Ważne było też zarządzanie oponami, zwłaszcza, kiedy nawierzchnia była tak zniszczona, więc doświadczenie na pewno pomaga.

- Naciskaliśmy, ale nie podejmowaliśmy ryzyka i taka była filozofia na cały weekend. Nabrać prędkości, utrzymać ją i właśnie to się dziś powiodło.

W czasach rywalizacji w mistrzostwach świata Paddon zwykle prezentował niezłą prędkość na portugalskich oesach, ale - poza wygraną w PWRC w 2011 roku - nie dowiózł dobrego wyniku do mety.

- W przeszłości dobrze nam szło w Portugalii jeśli chodzi o prędkość, ale nigdy nie osiągnęliśmy żadnego wyniku, więc fajnie było być na szczycie podium w Fafe. To jeden z moich największych sukcesów.

Kolejną rundą w kalendarzu będzie asfaltowy Rally Islas Canarias (4-6 maja), ale Paddon myśli już o trzech szybkich szutrowych rajdach: Polski, Lipawy i Royal Rally of Scandinavia.

- Kiedy pojedziemy do Polski, na Łotwę i do Szwecji, ci młodzi goście będą niewiarygodnie szybcy i zamierzają jechać „flat-out”. Musimy za nimi nadążyć.

Polecane video: